Nowy Napis Co Tydzień #033 / Marta i Maria
Pociągają mnie dziewczyny takie jak Marta,
nadzwyczajnie aktywne, piszące
opasłe tomy doktoratów,
ale też krzątające się po kuchni,
bardziej niż kolejne Marie, patrzące
z daleka na swoich idoli, podłe,
milczące, mitomańskie i pretensjonalne.
Jednak nie jest to prawda stała:
z czasem moje damskie upodobania
uległy sporej zmianie.
Uzasadnię tę przemianę opowieścią:
kiedyś Marta i ja ostro się pokłóciliśmy,
bo ciągle nie dawałem jej pierścionka
zaręczynowego, a ona bardzo
chciała wyjść za mąż. Nie rozmawialiśmy
ze sobą przez parę miesięcy,
podczas których zastanawiałem się,
jak rozwiązać problem. Trzeba
się przełamać, pomyślałem i kupiłem
bukiet róż w kolorze namiętności
– oprócz, rzecz jasna, obrączek –
I bez uprzedzenia przyszedłem do niej,
zdecydowany, by spełnić jej życzenie.
Zadzwoniłem. Drzwi otworzył jej przyjaciel,
którego zawsze się radziła,
gdy jej się nie układało i o którym
mówiła, że jest homoseksualistą,
choć ja nigdy w to nie wierzyłem.
Zatem z rzekomym gejem stanąłem
z bukietem w ręku twarzą w twarz,
i z wściekłości szalony niczym Orlando,
kiedy odkrył historię z Medorem,
bez litości podeptałem kwiaty,
obrączki wrzuciłem do szybu
windy (to było dziewiąte piętro)
i bez słowa wróciłem do siebie.
Był to punkt zwrotny w moim życiu:
przestałem interesować się Martami,
nadaktywnymi i konwencjonalnymi,
a zacząłem cenić Marie,
głupawe, mistyczne i ascetyczne,
które nie chcą wyjść za mąż, ani zdradzać,
tylko w moich objęciach umrzeć z miłości.
Przełożyła Joanna Karasek