Z okazji pierwszych urodzin Instytutu Literatury 22 lutego 2020 roku zorganizowana została w Warszawie poetycko-muzyczna Noc Chopina. W 210. rocznicę urodzin polskiego kompozytora nastąpiło również uroczyste rozstrzygnięcie V Ogólnopolskiego Poetyckiego Konkursu Chopinowskiego. Jury, składające się z: Wojciecha Gawłowskiego, Małgorzaty Judy-Mieloch, Krzysztofa Kuczkowskiego oraz Adama Wiedemanna przyznało I miejsce Łukaszowi Barysowi za wiersz Fryderyk: słuchanie świata, II miejsce Bogdanowi Nowickiemu za wiersz Krystian Zimerman, III nagrodę Wojciechowi Roszkowskiemu za wiersz Nella miseria oraz siedem wyróżnień. Poniżej publikujemy jeden z wyróżnionych liryków autorstwa Anny Piliszewskiej, pochodzący z okolicznościowej publikacji Noc Chopina. Jubileuszowa antologia pokonkursowa V Ogólnopolskiego Poetyckiego Konkursu Chopinowskiego „Hymn zachwytu” 2020, wydanej pod redakcją Małgorzaty Judy-Mieloch.
niedopałek
Piszczałki z topiącą się cyną wyglądały jak świece kapiące
łzami, a sala – jak kościoły wypalone do cna podczas
wojny. […] Kiedy Penderecki przyszedł w nocy i zobaczył
salę Filharmonii, zaczął płakać. Pierwszy raz widziałam go
płaczącego…
fragment rozmowy z Joanną Wnuk-Nazarową,
Dyrektor Naczelną Filharmonii im. Karola Szymanowskiego
W Krakowie w latach 1991–1997
grudzień, mróz, mało śniegu. jest 13.15. ktoś
pije kawę marago, Zwierzyniecką przemyka stękający
autobus, komuś porwał kapelusz wiatr-trefniś
– z pogwizdywaniem turla go w stronę Plant.
o 13.20 w radiu Valse mélancolique. tupie
stróż dla rozgrzewki. na podwórku ktoś rzucił
garstkę kości dla psa. krążą zziębłe
sikorki. ktoś, kaszląc, zapala sporta
w filharmonii, na piętrze. W tym samym czasie
pociąg wiezie szkolną wycieczkę do Krakowa
na koncert. przez zamarznięte szybki trudno
dojrzeć cokolwiek. nauczyciel strofuje
chichoczące dziewczynki. kiedy kopcąc, upada
upuszczony papieros, pociąg wjeżdża do stacji.
charczy głos w megafonach. bura fala
podróżnych sunie burym peronem. klasa rusza
parami. jest 13.30.
w królestwie instrumentów gęstnieją dymne
spirale. wycie syren podrywa w niebo chmary
gołębi. próbują śpiewać
płomienie, pożerając organy: cyna kapie
jak woda. nie ma wody w hydrantach.
muzyka ognia: trzaski w harfach i kontrabasach,
grających z żarem L’Adieu. to jest właśnie ten
moment, gdy batutę przejmują gniewne
pięści żywiołu,
choć ruszyło się miasto i na plecach wynosi
estradowy fortepian.
nikt nie myśli, że kiedyś tu orkiestra coś zagra
– że się jeszcze tu sfruną pszczoły
nut, że oklaski…, że przy oknie
na piętrze ktoś znów sięgnie po sporta;
wciągnie w płuca haust dymu. przez żaluzje
usłyszy stękający autobus i przytłumiony
gwar. dopije zimną herbatę, westchnie,
zanim odejdzie. w popielnicy z fajansu zostawi
pestkę cytryny
i peta, zmiażdżonego obgryzionym paznokciem.
zamknie drzwi z nowym zamkiem
na klucz całkiem zwyczajny. to będzie zwyczajna
chwila – nic się nigdzie nie zatli. Zwierzyniecką
porwany kapelusz przeturla wiatr…