Nowy Napis Co Tydzień #090 / Opowiastka 32
Kiedy byłam dzieckiem, chadzałam nad rzekę pływać, opalać się i łowić ryby, a moje ulubione miejsce znajdowało się w obrębie łąki, na której pasło się stado krów. Zawsze wyjmowałam im z nozdrzy kleszcze i scyzorykiem rozcinałam wielkie bąble, z których usuwałam larwy wyglądające jak wijące się maślane wiórki. Krowy tak przyzwyczaiły się do moich zabiegów, że gdy tylko mnie widziały, biegły z daleka, jowialnie pomukując.
Myślałam, że jesteśmy przyjaciółkami. Do czasu.
Któregoś dnia pływałam w rzece, zostawiwszy na brzegu ubrania, bo nie miałam kostiumu kąpielowego, a poza tym chciałam być równo opalona. W pewnym momencie zauważyłam, że jedna z krów zjada moje spodenki.
Za chwilę dołączyła do niej druga krowa, która zjadła majtki i koszulkę.
Zanim zdążyłam wyjść z wody, cholery zżuły mi ręcznik, zostawiając tylko butelkę wody. I rower.
Moim zdaniem, ludzkie życie da się opisać jednym słowem, które brzmi – „zażenowanie”. Tamtego krowiego dnia myślałam, że nie ma nic bardziej żenującego niż wracanie rowerem nago przez wieś, będąc odprowadzaną wzrokiem przez rolników na czerwonych kombajnach marki Bizon.
Myliłam się.
– Coś ty narobiła! Przynosisz nam wstyd! Potworny wstyd – wściekała się mama.
– To nie moja wina.
– A czyja?
– Krów.
– Słucham?!
– Krowy na łące zjadły mi ubrania.
– Jezu. Nie dość, że roznegliżowana wracasz, to jeszcze naćpana.
– Mamo, przysięgam. Kąpałam się, krowa przyszła i zżarła spodenki, koszulkę, majtki. Nie zdążyłam jej przegonić.
– Jak śmiesz tak kłamać?! Ty myślisz, że matka to jakaś głupia jest? – wtrącił ojciec.
Rodzice byli przekonani, że nad rzeką spotkałam jakichś łobuzów, z którymi upiłam się, upaliłam, uprawiałam seks, a następnie oni, dla żartu, zabrali mi ubrania.
Myliłam się: wracanie nago przez wieś jest jednak mniej żenujące niż wymuszona wizyta w szpitalu.
Czekaliśmy na wizytę u ginekologa oraz u pielęgniarki, która – z pełną pogardy miną – zrobiła mi test na obecność narkotyków w organizmie.
– A mówiłem, żebyś nie zadawała się z bydłem – westchnął ojciec, do cna mną rozczarowany.