15.02.2021

Blask

Wiersz ze zbioru Z Księgi Przejścia.

Jasne prowincje, gdzie bywam czasem – jak ptak

przelotnie. W dzień przygarniając przestrzeń

– od rzeki po wzgórza – aby mnie strzegła

przed mgłą samotności. Nocą śląc szepty

ku najdalszym gwiazdom, by trwały tu – płonąc,

gdy wracam do miasta. Tylko tu, pośród sadów,

cynamonowy tygrys południa pręży cętkowany

grzbiet pod wszechwiedzącym spojrzeniem nieba.

Tylko tu rudy księżyc jest łodzią w obłokach,

gdy strome dachy łopoczą jak żagle

w wartkich przeciągach. Ile jest dróg – moich

na zawsze, choć ledwo musnęła je moja stopa?

Władczyni przestworu – potykam się o kamień i

nawet zliczyć nie umiem zakątków wieczności,

gdzie przeoczyłam śpiące anioły. Choćby

ta łąka przedwieczorna z samotnym jaworem,

widziana z pędzącego pociągu: za nią dom

z gankiem, kryty gontem i blask bijący z okien –

potężniejszy niż światło galaktyk. Ale ten widok

nigdy pewnie wyraźniej nie wybuchnie

w moich oczach i tajemnica, migocząca na liściu

mojej duszy, razem ze mną zgaśnie. Więc

nawet tu, gdzie wzrok mój sięga – od horyzontu

po horyzont, jestem jak kawka na gałęzi,

co czyści dziób po niespodziewanym kąsku,

a nie wie, kogo chwalić za dar obfitości.

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Adriana Szymańska, Blask, Czytelnia, nowynapis.eu, 2021

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...