15.02.2021

Dziedzictwo

Wiersz ze zbioru Z Księgi Przejścia.

Wszyscy jesteśmy dziećmi pasterzy.

Dziećmi koczowników i myśliwych.

Dziećmi ognisk i jaskiń. Dziećmi dziadów

i pradziadów. Nasi ojcowie – osadnicy

zrobili nam tę krzywdę: posadzili na tronie

kamienicy, pałacu, wieżowca, chaty

i kazali patrzeć w jeden punkt. Ale

w naszych snach wciąż śpiewają dzikie ptaki

i mężczyźni z włóczniami na zwinnych koniach

galopują po preriach. A kobiety warzą

strawę i przemawiają czule do boga ognia,

boga drzewa, brata deszczu, brata psa.

Kołyszemy w sobie te ciepłe krajobrazy,

zapatrzeni w martwy ekran telewizora. I tylko

czasami, gdy szaleństwo niepogodzenia

szarpie nam mózg, znów ruszamy na wędrówkę.

Spotykamy boga słońce, boga księżyc,

braci Wikingów i braci Indian ścigających wilki

i wzlatujących za orłem. Potem

siadamy w kącie ogrodu i patrzymy uparcie

w czerwone oczy pelargonii albo liliowy kwiat

żeniszka. Wędrowanie

to tylko ta burzliwość krwi w nas, ten ciemny

taniec. Tajemnica, z którą nigdy nie uporamy się

w tym życiu. Ani w żadnym. Chyba,

że staniemy się na powrót nimi wszystkimi naraz:

dziadkami, pradziadkami, młodzieńcami

z włócznią, kobietami przeganiającymi diabła.

Wilkiem, orłem, gołębiem, sarną.

Nie umieraj we mnie mój wędrowcu, moja duszo.

Bądź mi niezaspokojeniem. Bądź mi głodem.

Dreszczem odwagi.

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Adriana Szymańska, Dziedzictwo, Czytelnia, nowynapis.eu, 2021

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...