Dwadzieścia tysięcy kartek
słońce dochodząc do zenitu osiągało swoją dojrzałość
później już leniwie toczyło się w żaroodporny cień
i nagle dwadzieścia tysięcy kartek zawirowało spadło
w plątaninę puszczonych kółek złamanych w aureoli
zamykam się w czterech ścianach zdziczałej pamięci
oczyszczam ją z omszałości rekwizytów i szczegółów
pamięć nie przypomina już elektronicznego mózgu
i pęcznieje ta góra usypana z tysięcy pojemników
ze stoków wyrastają zaśniedziałe topole i brzozy
a słońce wślizguje się w sam środek codzienności
poznając podwójne dno sklerotycznego zmierzchu
nade mną wirują parasole ze zwisającymi nogami
może skoczyłabym ze skalnego stoku w zapomnienie
dwudziestu tysięcy kartek przemielonych w popiół
w rozdziawionych gębach gapiów drżałaby adrenalina
jak na moście Royal Gorge Bridgegdy w powietrzu
tańczyła odcięta noga westona spadając w przepaść