Opuszczam obce mi miasto
Za oknem znów tańczą oszalałe anioły
obok siedzi leonardo i płacze bo obraz zmatowiał nagle
mistrzu więc gdzie twoja doskonałość głoszona przez rzymskie wichury
to ostatnia burza a i ogień na palenisku dogasa powoli
gaje oliwne pogrążyły się w błękicie
pozostał mi twój cień jak łaska którą czasem zsyła nam bóg
czemu aż tak boimy się tej nocy ostatniej błagając jeszcze o światło
nad jarem umarła cicho sosna którą kochałam
a tu las gęstnieje mrocznieje i odchodzi
ja marnotrawna córka nadal nie wierzę w szczęśliwe powroty
i gdy matka wciąż czeka w progu na próżno
wzywa anioły
nie ufa w mój cień co kołysze się przy płocie
opuszczam obce mi miasto ale obce są i twoje cyprysy leonardo
między mną a matką dawno zerwany most i wokół tylko potop
obie stoimy nad wspólną przepaścią nie wiedząc jednak o tym
a już tyle dróg poza nami tyle niecierpliwości serca
i ciągły lęk przed świtem że trzeba jeszcze żyć pośród wiary
obce są mi twoje myśli jak obce mogą być cyprysy
widzisz leonardzie te sępy to szatan który mnie przedwcześnie opętał
zatrzymał się w połowie drogi i dalej iść nie potrafię
chociaż przeczuwam złowrogą nawałnicę lecz milczę
i długo nie będzie snu dopóki majaczy wśród ruin twój cień