23.01.2020

Dzień skrzydlaty

Rozwidniły się w słońcu dwie otchłanie – dwa światy, –

Myśmy byli – w obydwu… A dzień nastał skrzydlaty. 

 

Nikt nie umarł w dniu owym, – nie zataił się w cieniu…

I pamiętam, żem myślał o najdalszym strumieniu.

 

Nie mówiłaś nic do mnie, lecz odgadłem twe słowa.

A on – zjawił się nagle… Zaszumiała dąbrowa. 

 

Taki – drobny i nikły… I miał – ciernie na skroni.

I uklękliśmy razem – w pierwszej z brzegu ustroni. 

 

W pierwszej z brzegu ustroni, – w pierwszej kwiatów powodzi.

I zdziwiło nas bardzo, że tak biednie przychodzi.

 

Ubożeliśmy chętnie – my i nasze zdziwienie…

A on – patrzał i patrzał… Cudaczniało istnienie… 

 

Zrozumieliśmy wszystko! – I że właśnie tak trzeba!

I że można – bez szczęścia… I że można – bez nieba…

 

Tylko drobnieć i maleć od nadmiaru kochania.

A to była – odpowiedź, i nie było – pytania. 

 

I już odtąd na zawsze przemilczeliśmy siebie,

A świat znów się stał – światem… I czas płynął po niebie. 

 

I chwyciłaś źdźbło czasu, by potrzymać je – w dłoni,

A on – patrzał i patrzał… I miał – ciernie na skroni. 

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Bolesław Leśmian, Dzień skrzydlaty, Czytelnia, nowynapis.eu, 2020

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...