13.09.2019

Epopeja: jak to się robi? Św. Jan, Tolkien, Myśliwski

Słowo, które stało się ciałem i zamieszkało wśród nas (zob. J 1, 14), czyli Bóg, który powołuje wszystko do istnienia. Słowem. i dwóch pisarzy. Jeden z nich przyjmuje ten porządek, upodrzędniając się wobec niego, stając się twórcą pomniejszym, podkreatorem, przyjmującym z Nieba zasady tworzenia. Także literatury. Drugi zachowuje się inaczej. Zna moc słowa, ale posługując się nim w Nagim sadzie, Kamieniu na kamieniu czy Traktacie o łuskaniu fasoli, nie ulega ani wierze św. Jana, ani sposobowi, w jaki praktykuje ją Tolkien. Myśliwski zamiast przyjąć reguły Nieba, zamiast się im podporządkować, powołuje do istnienia niebo na ludzką miarę: niepodległą czasowi kulturę. A wszystko za sprawą epopei. i słowa.

 Św. Jan albo Słowo

Św. Jan napisał swoją Ewangelię, uzupełniając znane mu teksty synoptyków. „Chrystus z trzech pierwszych Ewangelii jest widziany raczej w swym człowieczeństwie, Chrystus czwartej Ewangelii – w swym bóstwie”H. Daniel-Rops, Dzieje Chrystusa, tłum. Z. Starowieyska-Morstinowa, wyd. 6, Warszawa 1987, s. 41.[1]. Dla cytowanego tu Daniela-Ropsa oczywista jest różnica, która dzieli „mistyczny geniusz [św. Jana – uzup. D.K.] […] od prostych narratorów, jakimi są św. Marek, św. Łukasz i św. Mateusz”Tamże, s. 40.[2]. Różnica ta jest tak oczywista jak to, że autor czwartej Ewangelii jest mistykiem oddanym metafizycznym rozmyślaniomZob. tamże. Cytowana przeze mnie klasyczna opinia na temat czwartej Ewangelii nabiera wartości m.in. wówczas, gdy Daniel-Rops określa grekę św. Jana jako przeciętną, bezbłędną, ale ubogą i monotonną, zupełnie niepodobną do pięknej prozy św. Łukasza. Zob. tamże, s. 41.[3].

Za sprawą ucznia, „którego Jezus miłował” (J 13, 23), dzięki jego mistycznemu geniuszowi i metafizycznym doświadczeniom, Słowo i ciało stały się częścią chrześcijańskiej mitologii, która w jawny sposób nawiązuje do klasycznej, greckiej tradycji filozoficznej.

Mówienie o mitologii chrześcijańskiej najczęściej napotyka na nieufność albo bywa po prostu odrzucaneO chrześcijańskich problemach z mitami pisał m.in. M. Eliade w przetłumaczonych przez Piotra Mrówczyńskiego Aspektach mitu (Warszawa 1998). Zdaniem Eliadego pierwsi teologowie chrześcijańscy odrzucali słowo „mit” jako oznaczające „zmyślenie” niemożliwe do pogodzenia z historycznością Jezusa. „Druga trudność wiąże się z pierwszą: nie chodzi tu już jednak o problem związany z historycznością osoby Jezusa, lecz o wartość świadectw literackich mających tę historyczność potwierdzić. […] Wreszcie trzecia trudność towarzysząca rozważaniu zagadnienia związków pomiędzy myśleniem mitycznym a chrześcijaństwem. Można ją sformułować w następujący sposób: jeśli chrześcijanie nie zgodzili się na to, aby widzieć w ich religii zeświecczony mythos z okresu hellenistycznego, to jaki jest stosunek chrześcijaństwa do żywego mitu – takiego, jaki znały społeczności archaiczne i tradycyjne?” Zob. tamże, s. 161–163. Jeśli jednak chodzi o samą mitologię chrześcijańską, proponuję przynajmniej dwie pozycje: 1. Ph. Walter, Mitologia chrześcijańska. Święta, rytuały i mity średniowiecza, tłum. E. Burska, Warszawa 2006; 2. P. De Rosa, Mitologia chrześcijaństwa. Kryzys wiary chrześcijańskiej, tłum. J. Głogoczowski, Kraków 1994. Przy czym druga książka ma charakter rewizjonistyczny, chociaż jej autor, co nie jest ewenementem w tego typu publikacjach, określa sam siebie jako „chrześcijanina, oddanego, jeśli nie szczególnie pobożnego”. P. De Rosa, Wstęp: kim był Jezus?, [w:] tegoż, Mitologia chrześcijaństwa, s. 13.[4]. Z chrześcijańskiego punktu widzenia istnieje przecież nieprzekraczalna granica między nieprawdą Mitów greckichZob. [np.] R. Graves, Mity greckie, tłum. H. Krzeczkowski, wstępem opatrzył A. Krawczuk, nazewnictwo i red. naukowa Z. Kubiak, wyd. 5, Warszawa 1992; [oraz] J. Parandowski, Mitologia. Wierzenia i podania Greków i Rzymian, wyd. 17, Warszawa 1979. [i] Z. Kubiak, Mitologia Greków i Rzymian, wyd. 2, poprawione, Warszawa 1998.[5] i prawdą Biblii. Dlatego Mity hebrajskieZob. [np.] R. Graves, R. Patai, Mity hebrajskie. Księga Rodzaju, tłum. R. Gromacka, Warszawa 1993.[6], nawet separowane od mitów chrześcijan, nie są, zwłaszcza w naszym kraju, najpopularniejszą książką Roberta Graves`a.

Nie ulega jednak wątpliwości, że mit, myślenie mityczne, także w archaicznej, tradycyjnej postaci, nie jest chrześcijaństwu obce. A fakt ten nie ma nic wspólnego z wartościowaniem prawdziwości jakiejkolwiek mitologii. Chodzi raczej o pamiętanie cech wspólnych wszystkich mitom. Niezależnie od tego, którym spośród nich będziemy chcieli wierzyć, a którym nie.

Czy rzeczywiście Nowy Testament, a zwłaszcza Ewangelie, nie mieszczą się w klasycznej definicji mitu proponowanej przez Mierceę Eliadego? Skonfrontujmy opis rumuńskiego religioznawcy z Dobrą Nowiną synoptyków, a zwłaszcza św. Jana.

Moim zdaniem [pisze Eliade – uzup. D.K.] […] mit opowiada historię świętą, opisuje wydarzenie, które miało miejsce w okresie wyjściowym, legendarnym czasie „początków”. Inaczej mówiąc: mit opowiada, w jaki sposób, za sprawą dokonań Istot Nadnaturalnych, zaistniała nasza rzeczywistość; bądź rzeczywistość globalna – Kosmos, bądź tylko pewien jej fragment: wyspa, gatunek rośliny, ludzkie zachowania, instytucja. Tak więc zawsze jest to opowieść o „stworzeniu”, relacja o tym, jak coś powstało, zaczęło byćM. Eliade, Aspekty mitu, tamże, s. 11.[7].

Prolog Ewangelii według świętego Jana zaczyna się tak:

 

Na początku było Słowo,
a Słowo było u Boga (J 1, 1)

Oto historia święta („Słowo było u Boga” [podkr. D.K.]), rozgrywająca się „Na początku”Początek z Prologu Ewangelii według świętego Jana nie musi oznaczać wyłącznie tego, co zwykło się określać mianem „początku świata” zapisanego w Księdze Rodzaju. Kościół katolicki wierzy w odwieczne współistnienie Trójcy Świętej: Boga Ojca, Ducha Świętego i Słowa, które stając się ciałem, rozpoczęło okres zwany „naszą erą” i – co ważniejsze – czasy ostateczne, w których Bóg objawił się światu poprzez Swego Syna, czyli Słowo.[8]. Natomiast Jezus, czyli Słowo, które stało się ciałem (zob. J 1, 14) nie może przecież być traktowany inaczej niż w kategoriach Istoty Nadnaturalnej. To On – jako Słowo – był „na początku u Boga” (J 1, 2). I wszystko przez Niego się stało, „a bez Niego nic się nie stało” (J 1, 3). Ani rzeczywistość globalna, o której pisał Eliade w cytowanej definicji mitu, ani żaden jej fragment nie zaistniał bez Słowa, które było na początku u Boga. „Bogiem było Słowo” (J 1, 1)Nieco żenujące, ze względu na swoją oczywistość, wydaje mi się usprawiedliwianie stosowania terminu „mit” w odniesieniu do chrześcijaństwa. Żenujące tym bardziej, ponieważ związane z powoływaniem się na tekst święty, na Ewangelię. Mam nadzieję, że moja terminologiczna ostrożność jest przesadna, ale nie potrafiłem z niej zrezygnować.[9].

Tolkien albo mit i epopeja

Na obszarze nauki definicja mitu Eliadego przekonująco uzasadnia mówienie o micie także w kontekście chrześcijaństwa. Na obszarze literatury, nie tylko XX wieku, najbardziej wiarygodnym argumentem łączącym mit z chrześcijaństwem jest twórczość J.R.R. Tolkiena. Od razu zaznaczam, że nie chodzi mi o takie odczytania, przede wszystkim Władcy Pierścieni, które traktują tę prozę jako niemal bezpośrednią apoteozę chrześcijaństwaPrzykładem pozycji odczytującej Tolkiena w taki sposób jest książka Kurta Brunera i Jima Ware`a Znaleźć Boga we Władcy Pierścieni, tłum. J. Gorecka-Kalita, Kraków 2003.[10]. Dużo bardziej użyteczna wydaje mi się perspektywa badawcza stosowana przez Josepha Pearce`a, autora książki Tolkien. Człowiek i mit J. Pearce, Tolkien. Człowiek i mit, tłum. J. Kokot, Poznań 2001.[11], w której nie tyle kategoryzowana eklezjalnie wiara, ile wpisany w tytuł mit okazuje się narzędziem skutecznej lektury zarówno Hobbita, jak i mitologii Śródziemia zwanej Silmarillion.

Twórczość Tolkiena, niezmiernie konsekwentnego, a nawet surowego w swej wierze katolika, nie tylko potwierdza zasadność mitycznego myślenia i pisania o chrześcijaństwie, ale także zwraca uwagę na znaczenie mitu w teorii i praktyce tworzenia literatury. Władca Pierścieni nie jest przecież niczym innym jak tylko mitem, opowieścią pierwszą nowego świata, który po zwyciężeniu Mordoru i odpłynięciu ze Śródziemia elfów może powstać i przetrwać dzięki temu, co dało zwycięstwo Frodowi i Aragornowi, czyli dzięki lojalności, przyjaźni i bezgranicznemu poświęceniu pozwalającemu ważyć się na rzeczy niemożliwe. Przywołany tu dekalog nadziei na przetrwanie został jako konstytutywny wpisany w trylogię Tolkiena, a wydaje się tak prosty, tak trudny i tak skuteczny, jak przykazanie miłości, najważniejsze ze wszystkich (zob. Mt 22, 34–40)Odwołując się do Ewangelii synoptycznych, lokalizuję jedynie tekst występujący u św. Mateusza.[12].

Literacka praktyka autora Liścia, dzieła Niggle`a była poprzedzona teorią zapisaną w poemacie Mythopoeia. Zdaniem Josepha Pearce`a „chyba żadna inna napisana […] [przez Tolkiena – uzup. D.K.] rzecz nie jest równie wymownym i potężnym przedstawieniem jego filozofii”J. Pearse, Tolkien. Człowiek i mit, dz. cyt., s. 70.[13]. Tekst Mythopoei, będący wypowiedzią Filomitosa skierowaną do Mizomitosa, opatrzony został następującą dedykacją: „[…] tym, którzy twierdzą, że mity są kłamstwem i nie mają znaczenia […]”J.R.R. Tolkien, Mythopoeia, tłum. M. Obarski [w:] tegoż, Drzewo i liść oraz Mythopoeia, wstęp Ch. Tolkien, tłum. J. Kokot, M. Obarski, K. Sokołowski, Poznań 1994, s. 104.[14]. Miarą znaczenia mitów w tym poemacie niech będą dwa cytaty. Pierwszy można potraktować jako epistemologiczny. Drugi dotyczy istoty tworzenia. Cytat pierwszy:

Nie ujrzy gwiazd, kto nie widzi rozbłysku
stworzenia w płomieniach srebrzystych
czarodziejskiego kwiatu, z którego zrodziła się jak owoc
odwieczna pieśń i zabiło jej serce – SłowoTamże, s. 106.[15].


Nie ujrzy gwiazd, kto nie widzi rozbłysku stworzenia w Słowie. Poznanie poprzez Słowo? Cytowane wersy, jeśli mówią o epistemologii, to raczej w znaczeniu sensualistycznym (ujrzy, widzi), jednak trudno w tym wypadku pominąć kategorię Logosu, czekającą na wskazanie od momentu, kiedy pierwszy raz w tym tekście zacytowałem PrologEwangelii według świętego Jana.

Logos Heraklita, Platona, stoików czy neoplatońskiego Plotyna, niezależnie od dzielących go różnic, w klasycznej filozofii greckiej zawsze oznaczał porządek i ład, po prostu rozum. Więcej niż rozsądną, u Plotyna zupełnie transcendentną, absolutną miarę rzeczy. Św. Jan całą mądrość znanego i nieznanego sobie świata greckich filozofów zebrał w Słowie, którego Mądrość jest tylko jednym z atrybutów Boga. Nieosiągalnym dla człowieka. Także tego, który tworzy.

W ten sposób docieramy do drugiego cytatu:

Człowiek, stwórca pomniejszy,
stwarza świat w każdym ze swych wierszy,
zapatrzony w boski akt stworzeniaTamże, s. 107.[16]


Mądrość człowieczego słowa jest niewspółmierna z Mądrością Słowa Bożego, ze Słowem-Bogiem. Bóg wie i stwarza. Człowiek potrafi być tylko stwórcą pomniejszym, Tolkienowskim podkreatorem.

Chrześcijański mit Słowa, które staje się ciałem, nie daje się odczytać ani przez grecką filozofię, ani przez podkreację człowieka powołującego do istnienia literackie światy. Ten mit, jak każdy inny, wymaga przede wszystkim interpretacji świętej, uwzględniającej jego nadnaturalne pochodzenie i znaczenie. Dopiero taka interpretacja pozwala na stosowanie mitu przez nas, ludzi: istoty nienadnaturalne, na wykorzystywanie go w filozofii i literaturze, czyli tam, gdzie próbujemy wiedzieć i rozumieć.

W Katechizmie Kościoła Katolickiego, w tej jego części, która dotyczy Wyznania wiary chrześcijańskiej, znajduje się paragraf rozpoczynający się od pytania: „Dlaczego Słowo stało się ciałem?”Katechizm Kościoła Katolickiego, Poznań 1994, s. 113.[17]. Credo Nicejsko-Konstantynopolitańskie odpowiada: „Dla nas ludzi i dla naszego zbawienia”Tamże.[18]. Odpowiedź tę można rozbudowywać, ale jej sens sprowadza się do tego, że Bóg uniżając samego siebie, ratuje człowieka, by przekonać nas o Swojej miłości, by dać nam święty wzór bycia wobec siebie i innych, wreszcie po to, byśmy stali się do niego podobniZob. tamże, s. 114.[19].

A Słowo stało się ciałem
i zamieszkało wśród nas. (J 1, 14)


Prolog Ewangelii według świętego Jana to fragment biblijnego mitu prawdziwego, to chrześcijański wzór mitu Słowa i ciała. Literatura potrafi ten wzór realizować. Literatura bywa świecką Biblią korzystającą ze świętego wzoru i prawa do kreowania fikcji. Tolkien wierzył w prawdziwość jednej, chrześcijańskiej mitologii i rekonstruował ją w swojej twórczości jako lojalny podkreator. Inni twórcy, pozostający jako on w kręgu kultury biblijnej, ale niepodzielający ani jego chrześcijańskiej wiary, ani lojalności podkreatora, mogą traktować chrześcijański mit Słowa i ciała wyłącznie jako model tworzenia, jako szansę już nie na świecką Biblię, ale na epopeję, bo właśnie ten gatunek zdaje się mieć najwięcej wspólnego z chrześcijańskim mitem zapisanym w Prologu św. Jana.

Słowo i ciało to transcendencja i egzystencja, to przedwieczne trwanie Boga i cielesna kruchość losu człowieka. Epopeja zna podobne napięcie, bo można mówić o niej wówczas, gdy świat naznaczony ludzką kruchością zostaje przeniesiony poza czas i przestrzeń, w obszar kultury, gdzie trwają dzieła wieczne, gdzie człowiek znalazł szansę na niebo, które nie wymaga Boga. Różnica między chrześcijańskim mitem i epopeją polega przede wszystkim na tym, że w pierwszym wypadku niebo nachyla się ku człowiekowi, Bóg pochyla się w naszą stronę, natomiast epopeja oznacza wysiłek człowieka skierowany ku niebu, jest sięganiem wzwyż, ku wieczności, jaką sami jesteśmy w stanie zdobyćRóżnica między chrześcijańskim mitem a epopeją odwzorowuje to, co różni wiarę od religii. Na ten ostatni temat (wiara–religia) pisałem w książce Tragedia ukrzyżowana. Dramaty chrześcijańskie Romana Brandstaettera i Jerzego Zawieyskiego, Białystok 1999. Zob. tamże, s. 29.[20]. Nie oznacza to jednak, że pisanie epopei musi być przeciwstawione podkreacji realizującej chrześcijański mit Słowa i ciała. Wystarczy czytać Tolkiena, śledząc jego wysiłek polegający na szukaniu i zachowywaniu równowagi między biblijnym, mitycznym pierwowzorem i podkreacją powołującą do istnienia never land – świat, którego nigdy nie było. Władca Pierścieni to epopeja napisana przez prawdziwego chrześcijanina i wielkiego pisarza. To arcydzielna suma niewoli wiary i wolności tworzenia. Niewoli polegającej na podporządkowaniu się chrześcijańskiemu paradygmatowi wartości i postaw. Wolności równoznacznej z zapisywaniem tego paradygmatu tak swobodnie (i skrupulatnie), tak fikcyjnie, jak nie udało się chyba nikomu ani przed Tolkienem, ani po nim.

Tolkien swoją epopeję Śródziemia spisał niejako z nieba. Sięgnął tam po Słowo, które przede wszystkim we Władcy Pierścieni stało się arcydzielnym ciałem literatury. Wiesław Myśliwski, autor najważniejszej epopei polskiej powojennej literatury, czyli Kamienia na kamieniu, postąpił odwrotnie. Wydźwignął zapisane przez siebie wiejskie uniwersum z ziemi, gdzie umierało, ku niebu kultury, ku Słowu, w którym dzięki opowiadaniu Szymona Pietruszki będzie trwać.

 Myśliwski albo słowo i epopeja

 U św. Jana i Tolkiena Słowo jest święte i ciało jest święte. U Myśliwskiego Słowo posiada wielką wartość, bo „słowa śmierci nie znają”W. Myśliwski, Kamień na kamieniu, wyd. 3, Szczecin 1986, s. 364. Lokalizacja następnych cytatów, według tego wydania, w tekście.[21], ale miarą ważności, cenności, skuteczności czy nawet świętości słów nie jest Bóg, tylko człowiek. Człowiek, który mówi. Człowiek, który opowiada. Bóg Kamienia na kamieniu bywa bliski ludziom, ale przede wszystkim jako cierpiący Jezus, czyli Janowe Słowo, chociaż Szymon Pietruszka, narrator epopei Myśliwskiego, nie widzi w Synu Bożym przedwiecznej Mądrości Logosu, tylko domowe ciepło gnoju i stworzeń, miłość matki (zob. s. 325). Dziadek Szymka mawiał: „ – Nie był Pan Jezus człowiekiem? To dopiero po śmierci Bogiem został” (zob. s. 295). Bóg Kamienia na kamieniu nie jest najważniejszy, bo człowiek może w niego nie wierzyćSzymek: „od ziemi tylko Bóg jest ważniejszy, jak kto w niego wierzy. A kto nie wierzy, to ziemia najważniejsza jest nad wszystkim” (s. 230).[22]. Ważniejsza od Boga jest ziemiaGdy walczy się o ziemię, mawiał ojciec Szymka, „Wtedy tylko siekiery złapać i zabić. Choćbyś miał sczeznąć w kryminale. […] Pan Bóg Ci odpuści, bo kiedy o ziemię chodzi, Pan Bóg zawsze odpuszcza. Na tej ziemi się urodził, na niej żył, na niej umarł, to wie, co to ziemia” (s. 143). Można oczywiście złagodzić tę wypowiedź. Można zakwestionować autorytet ojca, cytując następne zdanie: „I Bóg ojciec jego też nie pan był, tylko zwykły cieśla” (s. 143). Ale nawet wówczas nie sposób pominąć finału ojcowskiej tyrady: „A gdyby ci Pan Bóg nie odpuścił, to ziemia ci odpuści. Bo Pan Bóg nieraz wszystkiego nie widzi z tych swoich wysokości, a ziemię wszystko boli” (s. 143).[23].

U św. Jana Słowo jest Bogiem, które stało się ciałem. Bogiem, który wszystko stworzył i podtrzymuje przy życiu. Tolkien Słowo Boga może jedynie naśladować, przyjmując rolę podkreatora. Słowo okazuje się jedynym narzędziem, które pozwala narratorowi Kamienia na kamieniu, Szymonowi Pietruszce, ratować umierający, wiejski świat, swoją rodzinę i samego siebie. Szczególnie ważne jest to, że ocalające mówienie Szymka odbywa się wobec jego brata, Michała i do niego przede wszystkim jest skierowane. Szymek mówi, by przywrócić bratu życie, by Michał przemówił, bo jego milczenie oznacza śmierć.

Chcesz tak żyć bez jednego słowa, to sobie żyj. Tylko co by było, gdyby tak wszyscy ludzie we wsi pomilkli? […] A z ludźmi, gdyby psy, koty pomilkły i wszelkie stworzenie, ani ptaki by nie świergotały, żaby nie kumkały. Byłby świat? Nawet drzewa mówią, jak im dobrze się przysłuchać. […] Mówią rzeki, zboża. Cały świat jest jedną mową. […] Bo słowa śmierci nie znają (s. 364).

Słowo u Myśliwskiego nie jest wcielonym Bogiem udzielającym się ludziom z miłością po to, byśmy mogli być do Niego podobni. Nie jest, ale cel użycia słowa przez Szymka wydaje się identyczny z tym, jaki wpisano w chrześcijański pierwowzór. Szymon Pietruszka mówi po to, żeby ratować, żeby ocalić, żeby uchronić przed śmiercią. Jego monolog to świecka wersja mitu Słowa i ciała z Prologu Ewangelii według świętego Jana. To epopeja, czyli przeniesienie – w tym wypadku – wiejskiego świata z przestrzeni historii, gdzie czas jest miarą umierania, w przestrzeń kultury, gdzie czas został wyłączony.

Żeby stworzyć epopeję, czyli uratować umierający świat, trzeba go opowiedzieć jako całość. A opowiadacz powinien nie tylko dysponować dystansem pozwalającym tę całość ogarnąć, ale także wiarygodnością. W wypadku narratora Kamienia na kamieniu wynika ona z tego, że Szymek do opowiadanego świata należał. Znał go. Był jego częścią.

Wieś Szymka umiera. Zabiła ją droga – śmiertelny znak trującej nowoczesności wdzierającej się do wiejskiego uniwersum. To droga spowodowała wycięcie akacji, o które poróżnili się chłopi (zob. s. 41). Zabiła psy, kury, cielęta i ludzi (zob. s. 46). Nie pozwala wysłać dziecka na drugą stronę, do sklepu (zob. s. 40). Sprowadziła świat, w którym sny zastępuje telewizja (zob. s. 247), a słomianą strzechę – blaszany dach. Jaskółki nie budują pod nim gniazd, a latem nie ma pod nim chłodu (zob. s. 25–26). Droga nie może być traktowana wyłącznie jako metafora nowoczesności niszczącej wiejskie uniwersum. Droga to osobisty wróg Szymka, z którym narrator Kamienia na kamieniu walczył jak Don Kichot, ruszając przeciwko niej wozem pełnym snopków (zob. s. 74–75). Swoje szaleństwo Szymon Pietruszka przypłacił dwuletnim pobytem w szpitalu (zob. s. 27).

Dystans Szymka wobec opowiadanego, ginącego świata to przede wszystkim nieustanne ucieczki ze wsi. Szymon uciekał, idąc na wojnę i do partyzantki (zob. s. 324), podejmując pracę jako fryzjer (zob. s. 43, 102–105), gminny urzędnik (zob. np. s. 185) czy milicjant (zob. s. 84, 168). Uciekając, Pietruszka za każdym razem szukał sposobu na to, żeby uniknąć pracy na roli, żeby uwolnić się od ziemi, żeby uciec od siebie takiego, jakim na wsi musiał być.

Wiarygodność narratora wiejskiej epopei Myśliwskiego to dużo więcej niż związek nomen omen Pietruszki z ziemią. Szymek nie jest literackim ideologiem. Nie ma pojęcia o nadzwyczajnym znaczeniu swojego mówienia. Nie zdaje sobie sprawy ani z tego, w jak ważnej misji uczestniczy, ani z tego, jak kluczową rolę w niej odgrywa. Unieśmiertelnianie wsi, która umiera to dla niego taka sama abstrakcja jak bycie narratorem epopei. Szymon mówi, żeby uratować brata, żeby wyrwać go ze śmiertelnego milczenia, żeby przywrócić go życiu. W tym miejscu epopeja się zaczyna.

Ratowaniu brata towarzyszy scalanie rodziny. Scalanie rodziny to budowanie grobu. Budowanie grobu to metafora tworzenia epopei. W ten sposób koło się zamyka, bo początkiem epopei, czyli mówienia, jest ratowanie brata.

Szymon grób buduje po to, żeby dać rodzinie dom na wieczność, żeby znów wszyscy, już na zawsze, byli razem (zob. s. 5). Jeśli Michał przemówi, a grób zostanie zbudowany, rodzinna misja Szymka będzie spełniona. Misja epicka spełniana jest niejako mimochodem. O czym Szymek ma mówić Michałowi, jeśli nie o wsi? Przecież Michał stracił mowę, czyli życie, w mieście, w otchłani rozpoczynającej się poza granicami wiejskiego uniwersum. Skłonić go do mówienia, ożywić, to sprawić, by mógł wrócić tam, gdzie mówił i żył, czyli na wieś. Matka, dom, ziemia, zwłaszcza ziemia (zob. s. 364) – właśnie te słowa jako pierwsze Szymek poddaje Michałowi. Od tych słów chce, żeby rozpoczęło się mówienie brata.

Rodzinny grób jest u Myśliwskiego metaforą epopei, bo grób to dom na wieczność (zob. s. 5), to ocalenie (zob. s. 19–23), a cmentarz to przestrzeń życia (zob. s. 38). Motto książki stanowi fragment ulubionej piosenki Szymka o budowaniu, o kamieniach, które rosną jeden na drugim„Kamień na kamieniu/ Na kamieniu kamień/ a na tym kamieniu/ Jeszcze jeden kamień”.[24]. W tytule epopei oprócz budowania pojawia się widmo zagłady, bo kamień na kamieniu to nie tylko pierwszy wers motta, to także echo słów Jezusa skierowanych ku Jerozolimie: „nie zostawią w tobie kamienia na kamieniu” (Mt 24, 2 oraz Łk 19, 44Parametry cytatu z Ewangelii według świętego Mateusza odsyłają do analogicznych fragmentów Ewangelii synoptycznych. Cytat z Ewangelii według świętego Łukasza nie ma odpowiedników tekstowych ani u synoptyków, ani u św. Jana.[25]). Budowanie i zagłada. Tytuł epopei Myśliwskiego zawiera w sobie jedno i drugie, bo Szymek opowiadając wieś, ocalając ją, przenosząc z przestrzeni historii w przestrzeń kultury, buduje grób, czyli dom na wieczne mieszkanie wiejskiego, umierającego uniwersum.

Wiarygodność Szymka Pietruszki jako narratora, jako operatora słowa, nie polega wyłącznie na tym, że swoją epicką misję wykonuje ze względu na najbliższych. Próbując ratować braci i rodziców, Szymon skutecznie pomaga sobie. Rekonstruując w opowieści wiejskie uniwersum, wraca do świata, od którego do tej pory uciekał. Rozpoznaje siebie jako nie tylko tego, który zawsze chciał być poza zasięgiem ziemi, ale także coraz spokojniej godzi się na to, że do niej należy. Powrót Szymka na wieś nie jest wyłącznie konsekwencją zbliżającej się starości ani braku schronienia po wyjściu ze szpitala. To także rezultat narastającej zgody na kwestionowaną dotąd tożsamość. Trudno rozstrzygnąć jakie znaczenie miał w tym procesie dwuletni pobyt w szpitalu, ale nie ulega wątpliwości, że decydujące było budowanie grobu i mówienie do Michała, czyli rekonstrukcja rozbitego, wiejskiego świata i rozbitej, okaleczonej rodziny. Po prostu Szymek budował grób – schronienie także dla siebie, a słowa skierowane do brata również jemu przywracały świat, z którego do tej pory uciekał.

Św. Jan, Tolkien, Myśliwski

Chrześcijański mit Słowa i ciała jest mitem Wcielenia, mitem Bożego Narodzenia. Opowieścią łączącą to, co absolutne i transcendentne z tym, co egzystencjalne. Urzeczywistnieniem ideału na miarę ludzkiej, cielesnej niedoskonałości. Bóg udziela się w tym micie Swojemu stworzeniu. Wychodzi w jego stronę, jednoczy się z nim po to, by stworzenie to ku sobie pociągnąć, by uwolnić je od ułomności i obdarzyć Swoją, boską tożsamościąŚw. Tomasz z Akwinu: „Jednorodzony Syn Boży, chcąc uczynić nas uczestnikami swego Bóstwa, przyjął naszą naturę, aby stawszy się człowiekiem, uczynić ludzi bogami”. Cyt. za: Katechizm Kościoła Katolickiego, s. 114.[26].

Idealną, literacką odpowiedzią na chrześcijański mit Słowa i ciała jest twórczość autora Hobbita. Tolkien tworząc SilmarillionWładcę Pierścieni, zachował się jak ktoś, kto przyjął wszystkie dobrodziejstwa Wcielenia. Okazał się pisarzem obdarowanym boskością, ale fakt ten nie ma nic wspólnego z idolatrią, bo został spełniony przez trud podkreacji, która nie uzurpuje sobie sięgania po stwarzanie zastrzeżone wyłącznie Bogu. Tolkien zrobił w literaturze tyle, ile mógł w niej osiągnąć chrześcijanin.

Wiesław Myśliwski fascynuje się Kafką, Dostojewskim, Faulknerem. Wciąż inspirują go Albert Camus, Gabriel Garcia Márquez, Tomasz Mann czy Herman BrochZob. M. Siedlecki, Fascynacje literackie pisarza a zagadnienia metafizyki [w:] tegoż, Myśliwski metafizyczny. Rozważania o „Widnokręgu” i „Traktacie o łuskaniu fasoli”.[27]. Dla Tolkiena nie ma w tym towarzystwie miejsca. Ważniejsze jednak jest coś innego: model epopei XX wieku, wyprowadzany już nie z Homera, ale z Biblii, realizowany zarówno w porządku wiary, jak i  w porządku kultury. Model skazujący Tolkiena i Myśliwskiego na spotkanie, w którym uczestniczą nie jako obcy sobie rywale, ale jako literaccy partnerzy, dopełniający w swych działach epopeiczną całość, ufundowaną na komplementarnych żywiołach wiary i kultury.

Autor Kamienia na kamieniu jako pisarz nie postępuje w porządku wiary oznaczającym przyjmowanie tego, co daje, czym obdarza Bóg. Myśliwski jako pisarz postępuje w porządku religii, a zatem robi tyle, ile może zrobić człowiek, by przekroczyć determinujące go ograniczenia. Pisarstwo Tolkiena żyje tym, co przyjęło z Nieba. Pisarstwo Myśliwskiego ku niebu sięga. Niebem Tolkiena jest Bóg. Niebem Myśliwskiego – kultura, ocalające miejsce poza czasem i przestrzenią.

Tolkien – będąc „tylko” podkreatorem – tworzy, powołuje do istnienia. Myśliwski nie ma takich możliwości. On ocala wiejskie uniwersum, które umiera. Jego pisarska rola zaczyna się wtedy, gdy istnienie odchodzi do przeszłości.

Tolkienowskie światy powstały z mitu o Słowie, które stało się ciałem. W praktyce oznacza to, że początkiem Śródziemia był język powołany przez Tolkiena do istnienia. Wiejska epopeja Myśliwskiego powstała w odwrotnym porządku. Spełniła się w słowie, ale jej źródłem nie było słowo, tylko ciało. Obolałe, okaleczone, starzejące się ciało Szymona Pietruszki, którego opowieść czerpie wiarygodność nie tylko z jego losu, ale także z niemej tragedii Michała, rozpadu rodziny i wsi zabijanej przez drogę, przez nowoczesność.

Władca Pierścieni to opowieść o końcu, który daje nadzieję na kolejny początek. To wpisane w Śródziemie chrześcijańskie Słowo, dekalog nadziei na przetrwanie. Kamień na kamieniu to cielesna, bolesna, umierająca, wiejska rzeczywistość, która dzięki słowu może trwać na wieki.

 

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Dariusz Kulesza, Epopeja: jak to się robi? Św. Jan, Tolkien, Myśliwski, Czytelnia, nowynapis.eu, 2019

Przypisy

    Loading...