15.03.2021
Manneken pis
Jadąc do Brukseli mam w bagażniku prowiant,
kilka książek na dowód, że jestem Europejczykiem.
Pogranicznicy zdziwieni brakiem znaków
szczególnych: jak się jest Polakiem trzeba
mieć jakieś blizny albo szramy.
Żona nie zna mojego języka ja nie znam
zamiarów żony, zawsze w poezji czegoś szuka.
Dzisiaj znalazła mały lokal na peryferiach
Werony, mówi daleko nam do Europy.
Cóż nie wypiłem kawy, nie znalazłem wspólnego
języka z celnikiem. Wieczorem na rynku w Brukseli
wszystko stało się celem ukrytym w ślepej
uliczce gdzie jedynie serce może cokolwiek znaleźć.
Tylko muzyka potrafi być szczera, nawet
w ustach portiera skromnego hostelu.
Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Jerzy Beniamin Zimny, Manneken pis, Czytelnia, nowynapis.eu, 2021