15.03.2021
Powrót na peryferia
W Poznaniu na Wildzie
żyje się jak w Nowym Jorku.
Kilkoro petów umarło,
a ci którzy jeszcze żyją
są nabici w butelkę.
Niech ich chroni poetycki falochron.
Nie potrafię przewidzieć jutra,
każda noc ma inne imię
i coraz krótszą sukienkę.
Nie mogę zasnąć patrząc na tabuny aniołów,
brak mi przywódcy duchowego po snach,
brak mi Matki Curage.
Przebudzenie siedzi na parapecie,
biega po firankach, w pustym szkle,
odbija się od lustra. Znajduję je w kuchni
pośród leków na depresję.
Uspokojenie przychodzi na palcach
Jest ze mną do jutra potem znów czuję
każdy wybój na mojej drodze.
Mój krzyż zatrzymuje się na piątej stacji,
siadam na ławeczce i zapadam w mosiądz.
Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Jerzy Beniamin Zimny, Powrót na peryferia, Czytelnia, nowynapis.eu, 2021