16.08.2021

MIASTECZKO

To było zwykłe miasteczko pomalowane
w liszaje zadr, sąsiedzkich sporów i zawiści.

 

Tam wszyscy wiedzieli o wszystkim,
nawet jeśli nie chcieli, bo plotka, niczym
kurtyzana, oddawała się za łyk sensacji.

 

To było zwykłe miasteczko, w którym byle
psy miały swoje własne budy i łańcuchy,
koty kalenice, wróble ulubione parapety,
konie plac na lokalnym targowisku,
a szczury i myszy opuszczone stodoły,
piwnice z krzyżowymi sklepieniami,
strachy strychy, sumienia konfesjonały.

 

Miasteczko z głupim Staśkiem i innymi
aniołami, z rudą Jaśką zakochaną
bez pamięci w (nie)rudym synku,
z Felką, co to każdemu i z każdym,
ze Zdzichem, któremu wystarczył
łyk szczęścia zanurzony w mętnosinej
butelce, z babiną grożącą laseczką
grzecznym chłopcom od hip-hopu.

 

To było nudne miasteczko, w którym
smutne żony chodziły do wróżki,
mecenasi w „Stokrotce” dzielili się
wypłatą z miejscowym poetą,
ktoś grał w kapeli black metalowej,
dbający o zdrowie biegał lub jeździł
na rowerze - do kochanki, harcerze
zdobywali sprawności, młodzieńcy
dziewczęta, solidni dobre stopnie.

 

To było senne miasteczko, w którym
dachy przyglądały się polom, matczyne
pelargonie usychały na werandach
małych domków, a ludzie czekali
na nie wiadomo „co” i „dlaczego”.

 

Właśnie wtedy nadleciały nocne motyle,
a każdy niósł wielki wór myśli białych,
czystych, serdecznych i radosnych.

 

Gdy rozsypały się słowa po mieście,
czas zwolnił dwukrotnie.

 

Spojrzeli w okna ludzie – mecenasi,
lekarze, poeci, Felka, Jasiek i Stasiek,
głupi i ci mądrzy inaczej, zrzędliwi,
uparci, pani i dziad, abstynenci i trzeźwi
(lecz tylko od święta), wierzący i wątpiący.
Ich świat się wybielił .

 

Rozjarzyły się drzewka przy stołach zastawionych
najlepszą zastawą, łamali się ludzie wzruszeni,
głosy na przemian płakały, śmiały się, drżały.

 

Potem stary Cygan wziął w ręce skrzypce stryja
Penki i zagrał niczym wiatr na strunach świata
a wtedy rozbrzmiały dźwięki kolędy:

 

Było cicho na dworze, pierwszy anioł już zasnął,
kiedy gwiazda wspaniała rozświetliła się jasno.
Zasmarkany pastuszek coś tam cicho zamruczał
o tym królu, co kiedyś przyjść musiał.

 

A ta mała dziecina wszystkim kawał sprawiła.
W stajni światło nastało, tam mu mama śpiewała:
„Lili lili li laj lili lili li laj lili laj”.

 

Takie to było miasteczko.

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Adriana Jarosz, MIASTECZKO, Czytelnia, nowynapis.eu, 2021

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...