To nie ja jestem sumieniem historii
A jednak sen nie przychodzi z pogodą ducha
borges twierdzi że ta radość pierwsza gdy ujrzy nagle światło
Oto laska dłonią trzymam żywy płomyk lampy
tę moją morską latarnię życia
jakże pulsuje w skroniach poprzez mroczne horyzonty w źrenicach
i śnieg też niby bielszy od rybitwy
której śmierć oglądałem niegdyś na plaży w mar de la plata
Nie można wyrwać z pamięci chwastów i odejść gdziekolwiek
jak długo trzeba jeszcze uciekać od przeżytej przeszłości
i być samotnym pośród tych wielkich cmentarzy bez nazw
nawet gdybyśmy wierzyli nadal w stuletnią samotność albo reinkarnację
bieg historii wraca jak rzeka do swoich dolin
i choć są miejsca o których mówić nie wolno
ta staruszka przeczekała na powązkach już swą młodość
opadła liściem na groby trzydziestoparoletnie jest ich krzyżem
lecz ty przechodniu spójrz zatrzymaj oczy w płomieniu świec
i nie odchodź w żadnym milczeniu
bo ta radość jej pierwsza gdy przestanie być samotna w cierpieniu
i to nie ja jestem jej sumieniem ni solą w kamiennym oku
tyś sprawił stwórco że należę do tych których się lękam
któż ustanowił prawa o milczeniu w zamian za miłość bliźnich
przemówmy wreszcie
i idźmy na spotkanie cieni z grobów trzydziestoparoletnich
i cóż łączy powązki starobielsk kozielsk i mar de la plata
Jedynie wielkie zapomniane cmentarze bez nazw
16.11.1981