07.11.2019
Powrót w bezpowrotność
Obudziłem się na strychu w czerwieni mojej lepkiej pierzyny.
Był poranek i nikogo nie było oprócz mnie ulepionego z powietrza.
Z drabiny, z belek, z desek podłogi, ze skrzyni na piach
Wypłynęła krew rzeczywistości – wszystko wypłowiało.
Po schodach zbiegałem, po zboczu,
Do odlotu poderwała się pamięć uczuć,
I stanąłem u stóp mojego domu, chciałem ich się uchwycić,
A jego ręce jak ogród rozłożyły się bezwładnie.
Kamień przeszył zaślepione okna, jaśmin wycięty,
Zwalone wierzby rozebrane na opał, poletka chwastów ogrodzone.
Uczyniono wiele, abym stał się obcy dla swojego dzieciństwa.
Ale to już od dawna wiedział mój sen.
Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Zbigniew Chojnowski, Powrót w bezpowrotność, Czytelnia, nowynapis.eu, 2019