Więcej grobów już kopał nie będę
dla Feliksa Netza
Tam idziemy, w głąb lasu.
W głąb siebie. W głąb obolałych
wspomnień – rozstań, razów, zniewag,
utraconych nadziei. Tam nam dadzą
spokój – w głębi lasu. Przestaną bić.
Mówią, że Boga nie ma, więc dlaczego
tam nas prowadzą? Żeby On nie widział,
czy żeby pokazać pustkę tej głębi.
Tam będziemy kopać. Kopać w ziemi
i kopać w sobie pod lufami karabinów,
połamanymi palcami i powykręcanymi
rękami, cyklopi z jednym okiem.
Będziemy chować nasze wszy – naszych
jedynych świadków i nasze łachy
w płytkiej, ciepłej, leśnej ziemi.
To dziwne kopać grób dla siebie.
To jak kopać grób dla matki, która
już nie wstanie i nie powie: koszulę ci
synu wyprasowałam. Jak kopać grób
dla córki, która więcej nie obejmie
cię za szyję, dla syna, który z nikim już się
na podwórku nie pobije, nie skaleczy kolana.
A przecież tyle żeśmy już grobów wykopali,
że kopanie zdaje się czymś powszednim.
Grobów które mają imiona i które imion
nie mają. Tydzień po tygodniu, dzień
po dniu kopaliśmy: pod Katyniem, na
Syberii, pod Lenino, w hrubieszowskich
lasach, w gruzach które kiedyś były miastem,
na tysiącach łączek. Myśmy kopali,
a oni UB-ijali buciorami przysypaną ziemię.
UB-ijali tak mocno, by połamać te kości,
których nie połamali, aby nie sterczały z ziemi
jak krzyże. To dziwne kopać grób dla siebie,
z myślą, że oni te kości jeszcze UB-iją i wtedy
przestaną nas boleć. Że nikt ich nie odkopie.
Że tu kiedyś będzie plac zabaw z karuzelą,
albo nowa huta, albo tylko bobry
będą się modliły pośród kości naszych.
Mienią się dla nas czerwone liście dębów,
pożółkłe olch, tną komary i muszki –
jakby przypomnieć chciały o zwykłym rytmie
dnia. Ale za chwilę wezmą nas na muszki,
odczytają nasze imiona: Tadeusz Bejt, Leon
Knyrewicz, Władysław Kielim, Wacław
Alchimowicz, Witold Pilecki, Maria Szelągowska.
Potem sierżant Śmietański postawi kołnierz
i pośród polskich i rosyjskich przekleństw
wyda komendę. I przytuli nas ciepła, wilgotna –
jak brzuch matki – leśna ziemia. A oni będą UB-ijali.
Zastanawiam się, czy najpierw usłyszę huk wystrzału,
czy poczuję szarpnięcie kuli, którą i tak zabiorę.
To zaszczyt kopać grób dla siebie i jedyna nadzieja –
myśl, że więcej grobów już kopał nie będę.