Wielebny Billy idzie na wojnę z Disneylandem
„śpiewajmy Panu pieśń nową, albowiem cuda uczynił”
(Ps 98, 1)
I.
Do wielkiego centrum handlowego wszyscy przybywajcie.
Zawsze mamy niskie ceny, odłożysz i będziesz szczęśliwy.
I pastuszkowie biegną tam, gdzie spełnią swoje marzenia –
aby złożyć bliskim dary, jak królowie w betlejemskiej stajence.
Pożeram tysiące kart kredytowych, bo jestem bogiem rekinów.
Kupujcie barbie, potworki, fatałaszki, jezusiki made in china.
I po co bawełna znad Amur-Darii, w słońcu arbuzy śpiewają.
Za tysiąc dolców wysyłamy trumny „ku pamięci taty i mamy”.
W Wal-Mart spotkasz monstrualnych szaleńców i paparazzich.
II.
Tu świat grzęźnie w przeszłości albo przyszłości. W iluzji.
Wśród chaosu, tłumu, pragnień i rozrzuconych przedmiotów.
Wielebny Billy wciąż krzyczy. Do seksu zbędne są nam katalogi.
Gdy pójdę do paki, z miłości do Pana, odbędę z wami pokutę,
przed chwilą ochrzciłem i nadałem dziecku jego własne imię.
Oto nadszedł czas krucjaty. Ruszajmy więc do starej Arkadii.
Lewitujmy w różne strony świata. Hipnoza to czy kłamstwo?
Wpadając w krzaki śpiewajmy Panu pieśń o pladze zakupów.
Kiedy Wielebny Billy dotarł do Disneylandu, wyśnionego z baśni,
ujrzał legiony lalek, żebrzących o jałmużnę, aż w końcu oszalał.
Odtąd stoi przed sklepem jubilera z puszką piwa, jak Captain America.