Wybrańcy bogów umierają młodo. Kilka słów o Andrzeju Bursie i jego twórczości
Andrzej Bursa zmarł nagle w wieku zaledwie dwudziestu pięciu lat z powodu wrodzonej wady serca, którą wykazała dopiero sekcja zwłok. Wcześniej nie chorował i nie skarżył się na kłopoty z sercem. Bardzo szybko okazało się, że Bursa był twórcą wybitnym – i to zarówno zdaniem kolegów, jak i badaczy literatury, mimo że kiedy żył, wcale nie było to dla jego współczesnych takie oczywiste. Nie udało mu się nawet wydać pierwszego tomu wierszy – redaktorzy Wydawnictwa Literackiego, w którym Bursa chciał opublikować swój debiutancki zbiór Kat bez maski, odmówili tej publikacji (co stało się zresztą jedną z przyczyn powstania legendy o samobójstwie). Po drugie – okazało się, że Bursa miał mnóstwo przyjaciół, choć znowu – wtedy, gdy żył, nie było to takie oczywiste. Zjawisko to podsumował Jan Marx w szkicu pod tytułem Egzorcysta, wchodzącym w skład tomu Legendarni i tragiczni:
Koledzy, znajomi i przyjaciele Bursy, których szczególnie namnożyło się po śmierci poety, uczynili sobie z jego twórczości i postawy witrynę pokolenia. Słusznie. To istotnie towar wystawowy. Młodość Bursy – bezkompromisowa, dumna, suwerenna – stała się piękną legendą, po to pracowicie dmuchaną przez rówieśników, by głównie siebie dowartościować. My małe bursiątka, a on między nami pierwszy odyniec, wódz stada. Jestem prawie pewny, że Bursa należał do tych rzadkich ludzi, z którymi nie tylko nie można budować żadnych wspólnot pokoleniowo-ideowych, ale nawet zaprzyjaźnić się nie sposób.
W charakterze ciekawostki można odnotować, że oprócz „kolegów, znajomych i przyjaciół” o Bursę upomniały się też niektóre panie. A stało się to za sprawą powieści Zabicie ciotki, w której jedną z postaci jest intrygująca i – jak się okaże – perwersyjna osoba, obdarzona przez narratora i bohatera mianem Dziewczyny Którą Widywałem.
Warto może na marginesie dodać, iż prezentowana zmiana postawy podmiotu wobec postaci kobiecych i pojawienie się nowego typu bohaterki, przepojonej erotyczną perwersją, zaowocowało falą plotek na temat życia prywatnego Bursy; po śmierci pisarza kilka znanych pań należących do tzw. „środowiska” przypisywało sobie rolę prototypu postaci Dziewczyny
– pisze Ewa Dunaj-Kozakow w swej książce zatytułowanej Bursa.
Krótko rzecz ujmując – po śmierci poety jego twórczość i życie zaczęły obrastać legendą. Pojawiły się porównania do francuskich poetów wyklętych i sam Bursa zyskał miano poète maudit. Pojawiły się i inne określenia: „kaskader literatury”, „kamikadze literatury” czy nawet „polski James Dean”. Najbliższa rodzina poety musiała nie raz prostować prezentowane w artykułach na jego temat doniesienia o samobójczej śmierci. Twórczość poety interpretowano w ścisłym powiązaniu z biografią. Jeśli chodzi o to drugie, to nie byłoby w tym może wielkiego błędu, ponieważ wykreowane przez Bursę utwory rzeczywiście da się odczytywać na tle jego biografii, gdyby nie to, że biografię tę ubarwiano i przerabiano na potrzeby powstającego mitu (przez co posądzano go o alkoholizm, liczne skandale i tym podobne). Do poety – na skutek opacznego odczytywania jego twórczości oraz plotek dotyczących jego samego – przylgnęła łatka cynika i nihilisty.
Twórcy należący do kręgu przyjaciół i znajomych zmarłego pisarza, identyfikujący się (nie zawsze słusznie) z jego postawą, powtarzają w swoich wspomnieniach określenia: tragedia, bunt, drapieżność, brutalność, zjadliwość, sarkazm, ironia, satyra, cynizm. Wrażliwość autorów tych wypowiedzi i ich bliski związek z Bursą pozwala się domyślać, że używając takich określeń, mieli świadomość, iż owe terminy-etykietki stanowiły niejednokrotnie rodzaj maski, obronnego kamuflażu stosowanego przez poetę. Jednak po kilku latach te same określenia będą już używane powszechnie, kształtując obraz twórczości Andrzeja Bursy w obiegowej opinii
– pisze Ewa Dunaj-Kozakow.
Radziłabym tymczasem czytelnikom – zarówno tym, którzy znają spuściznę literacką Andrzeja Bursy, jak i tym, którzy dopiero będą ją poznawać – aby zwrócili uwagę na niewątpliwie obecny tam komizm. Andrzej Bursa bywał bezwzględnym szydercą, ale nie można pomijać faktu, iż cechowała go niekiedy postawa humorysty, czyli kogoś, kogo celem jest wywołanie śmiechu albo uśmiechu aprobującego (przykłady: Ja chciałbym być poetą, Pożegnanie z psem, Święty Józef).
*
Andrzej Bursa urodził się 21 marca 1932 roku w Krakowie, w rodzinie nauczycielskiej. Jego ojciec był komunistą i ateistą, zaś matka – głęboko religijną osobą. Rymować zaczął już w dzieciństwie i szło mu to podobno całkiem nieźle:
Miał niezwykłą łatwość rymowania, a także improwizacji. Nieraz będąc w dobrym humorze, witał mnie zaimprowizowanym wierszem w stylu Pana Tadeusza. Dlatego żal mi bardzo, że stosownie do mody zarzucił potem rymowanie
– wyznała w liście do Stanisława Stanucha, autora książki Andrzej Bursa, siostra bohatera tego artykułu Marta Knapikowa.
W 1952 roku Bursa pojawił się z „plikiem anemicznej prozy” – jak wspomina jeden ze znajomych – na zebraniu Koła Młodych przy Oddziale Literatów Polskich w Krakowie. Dopiero później przyniósł swoje wiersze:
Później… było wielkie zaskoczenie: Bursa przyniósł wiersze. Pytaliśmy Adama Włodka: „Jakie one są?”. Odpowiedział: „Wyobraźcie sobie, bardzo dobre”
– opowiadał Janusz Roszko podczas Wieczoru wspomnień o Andrzeju Bursie, który odbył się w piątą rocznicę śmierci poety w listopadzie 1962 roku w krakowskim Klubie Dziennikarzy „Pod Gruszką”. Maszynopisy dokumentujące wypowiedzi z tego wydarzenia cytuje obszernie Stanisław Stanuch w książce, na którą raz już się powoływałam.
W tym samym roku, w którym zaistniał w Kole Młodych, ożenił się ze starszą nieco Ludwiką Szemioth, studiującą rzeźbę na Akademii Sztuk Pięknych; również w tym roku przyszedł na świat jego syn Michał.
Po ukończeniu szkoły średniej (tutaj należałoby wspomnieć, że do matury podchodził dwa razy i dopiero za drugim razem ją zdał) zaczął studiować dziennikarstwo, jednak wkrótce przeniósł się na bułgarystykę. W latach 1954–1957 pracował jako reporter w „Dzienniku Polskim”. Pierwszy wiersz opublikował w prasie w roku 1954, ale w ciągu krótkiego życia Andrzeja Bursy wydrukowano stosunkowo niewiele jego dzieł literackich.
Twórczość Bursy zwykło się dzielić na dwa okresy: początkowy, nazywany „jasnym”, i „dojrzały”, nazywany też „ciemnym” – przy czym zaznaczyć należy, iż podział ten dotyczy przede wszystkim poezji, choć cechy charakterystyczne dla wierszy fazy „dojrzałej” widoczne są także w prozie i próbach dramatycznych autora Smoka. Wprawdzie pojawiły się głosy próbujące przekonać, że „jasna” i „ciemna” twórczość Bursy nie tyle następowały jedna po drugiej, ile przeplatały się ze sobą i współistniały, nie zmienia to jednak faktu, że spuścizna literacka autora Luizy jest niejednorodna i że na szczególną uwagę badaczy literatury zasłużyły wiersze i prozy z trendu „ciemnego”, w których wykrystalizował się oryginalny styl naszego bohatera. One też stały się podstawą powstania jego „czarnej legendy”.
W fazie wczesnej twórczości autora Luizy wyróżnić można dwa nurty: publicystyczny i sentymentalny. Nurt publicystyczny, niestety, jest świadectwem tego, iż Bursie nie udało się uniknąć pułapek socrealizmu. W odróżnieniu od – na przykład – swego nieco starszego kolegi po piórze Zbigniewa Herberta, uległ wizji komunistycznego raju. Być może odegrał tu jakąś rolę wpływ podziwianego ojca. Ciekawszy jest nurt stylizacyjno-sentymentalny, „poezja stylizacji, przytoczeń i naśladownictw” – jak pisze Maciej Chrzanowski w książce Andrzej Bursa. Czas. Twórczość. Mit. Widać tam wyraźną fascynację Bursy poezją, między innymi skamandrytów czy Gałczyńskiego.
Na twórczość poety wpływ wywarł polski październik 1956 roku. Bursa, który dał się uwieść komunizmowi i socrealizmowi, wobec przełomu październikowego zachował się znacznie ostrożniej. Nie uwierzył więc, jak wielu jego kolegów – w pozytywną przemianę. Jego „dojrzała” twórczość może być rozpatrywana między innymi na tle jego rozczarowania (komunizmem) i podejrzliwości (wobec niby-przełomu).
W fazie „ciemnej” Bursa najczęściej rezygnował z typowych wyznaczników poetyckości, a nawet je niekiedy ośmieszał. Prozaizował i brutalizował język, zamiast rymu i rytmu posługiwał się (w mistrzowski sposób) przerzutnią i podziałem na wersy, które stawały się nośnikami niebanalnych, odkrywczych znaczeń. Znajdował też upodobanie, o czym już była mowa, w przewrotnych pointach.
Dla „dojrzałej” fazy twórczości naszego bohatera charakterystyczne jest, że od początku obecna w jego utworach ironia zaczyna pełnić coraz ważniejszą funkcję, podobnie jak groteska i makabreska. Na pierwszy plan wysuwa się to, co Stanisław Stanuch nazwał „całkowitą symbiozą nadrealistycznej wizyjności z realistyczną ostrością i drapieżnością”.
Przyjęło się wyodrębniać u Bursy również fazę trzecią, a raczej jej zalążki, fazę mającą świadczyć o tym, że Bursa zaczął godzić się ze światem; jako przykłady można tu wymienić wiersz Święty Józef czy niedościgły poemat Luiza. Za sprawą Luizy udowodnił, że potrafi wznieść się na wyżyny języka – w pełnym tego słowa znaczeniu – poetyckiego, z rymami i rytmem.
Nie można także pominąć związków poety z teatrem. Bursa uwielbiał teatr i zdaniem Stanisława Stanucha „z nim wiązał chyba najwięcej swoich ambicji”. Miał też na tym polu nie byle jakie sukcesy – udało mu się w Teatrze Cricot 2 Tadeusza Kantora wystawić sztukę Karbunkuł, napisaną wspólnie z przyjacielem z lat szkolnych, aktorem Janem Güntnerem; poza tym współpracował z Piwnicą pod Baranami, której był współtwórcą i dla której pisywał regularnie (i napisał na przykład Rozmówki chłopskie, czyli Socjalistyczne daleko).
Pisarstwo Bursy to rzadki przykład literatury, którą doceniają i literaturoznawcy, i zwykli zjadacze chleba, szczególnie młodzi. Nie bez znaczenia jest może to, o czym pisze Stanisław Stanuch: że dla Bursy ważniejsza niż rewolucja estetyczna – która stanowiła początkowo nadrzędną wartość dla jego rówieśników w debiucie, takich jak Grochowiak czy Białoszewski – była etyka:
Andrzej Bursa pragnął odmiany etycznej, godził w postawy. Odrzuca więc pięknostki, narcyzm i uwielbienie dla swojej twórczości demonstrowane przez pewnych autorów, ba, kwestionuje nawet rację istnienia poezji (na ile lat przed słynnym wystąpieniem Tadeusza Różewicza w tej kwestii), jeżeli miałaby ona być parawanem dla kłamstwa, gnuśności, zastoju i lenistwa. Późniejsze lata i późniejszy rozwój literatury polskiej potwierdziły, że ów kierunek był słuszny, bowiem wszelkie estetyczne kierunki okazały się bezradne wobec współczesności.
Wrażliwi, młodzi ludzie, podobnie jak Andrzej Bursa, lękają się wtopienia w „społeczeństwo bladych krętków” (których reprezentantem jest tytułowy bohater wiersza Kasjer). Niczym on chcą być podmiotami, a nie przedmiotami i pionkami w rozgrywce, jaką jest życie (więc nie chcą doświadczeń, na które naraził się bohater wiersza Kopniaki). Jak on tęsknią za mityczną krainą dobroci i szczęśliwości (taką na przykład, jak ogród w poemacie Luiza). Jak jego razi ich fałsz i sztuczność oficjalnej kultury (niczym osobę przemawiającą w Obronie żebractwa). Są wśród nich być może i tacy, którzy – jak bohater Zażalenia – potrzebują pary butów.
W młodości widzi się szczególnie ostro największą nędzę (bezlitośnie przez Bursę eksponowaną w wierszach, prozie i próbach dramatycznych i obecną szczególnie wyraźnie w wierszu Dno piekła) i najjaśniej lśniące (niczym „wielokaratowa nadzieja” z wiersza Ostatni promyk nadziei) blaski świata, w którym przyszło nam żyć.
Andrzej Bursa nie zdążył zostać uznanym poetą, czyli „siwym panem z dochodami” – jak pisze o uznanym poecie w wierszu Wiara. Odszedł zbyt wcześnie. Już starożytni zauważyli, że „wybrańcy bogów umierają młodo”. Andrzej Bursa to niewątpliwie jeden z takich wybrańców – bardzo utalentowany, bardzo oryginalny w tym, co po sobie zostawił, zdolny uwieść tłumy, zafascynować i oczarować wrażliwego czytelnika.