04.06.2020

Nowy Napis Co Tydzień #052 / Wszystko ma swoją historię

Skłonność do słuchania i opowiadania historii jest naturalną cechą każdego człowiekaJ. Culler, Teoria literatury, przeł. M. Bassaj, Warszawa 2002. Rozdział poświęcony narracji.[1]  zauważa Jonathan Culler w swojej niezbyt obszernej, ale przydatnej Teorii literatury. Nie jest może przy tym szczególnie odkrywczy, ale też nie o odkrywczość tu chodzi, a o stwierdzenie, a raczej potwierdzenie pewnego faktu.

Ze skłonności, o której wspomina Culler, od wieków korzystają autorzy literatury narracyjnej – tworząc dzieła zarówno wiekopomne, jak i te mniej udane. Do owych twórców dołączył Leszek Libera, autor wydanych w ostatnich latach dwóch powieści: UtopekL. Libera, Utopek, przeł. S. Lisiecka, Łódź 2018.[2] oraz Buks MolendaL. Libera, Buks Molenda, przeł. S. Lisiecka, Łódź 2019.[3], składających się na jedną całość.

Skłonność do opowiadania historii odczuwa nie tylko autor, ale i główny bohater wspomnianych książek. Jest nim ta sama… nie tyle może osoba, co istota pozaziemska. Bohater ów jest jednocześnie narratorem większości historii namalowanych na kartach tych powieści. Należałoby dodać, że odczuwa on nie tyle skłonność, co raczej pasję do opowiadania historii, upatrując w tym sensu swego życia.

Słowo „historia” pojawia się u Leszka Libery często i w wielu znaczeniach. W internetowym Słowniku języka polskiego PWN zdefiniowane ono zostało między innymi jako:

1.      «dzieje państwa, narodu, społeczeństwa lub proces rozwoju czegoś»

2.      «nauka o dziejach państwa, narodu, społeczeństwa lub o procesie ich rozwoju»

3.      «opowieść o jakimś zdarzeniu»

4.      «sprawa, zdarzenie, przygoda, awantura»https://sjp.pwn.pl/sjp/historia;2464781.html[4].

UtopkuBuksie Molendzie interesujące nas słowo występuje we wszystkich wyżej wymienionych sensach, można nawet odnieść wrażenie, że czasem rozszerza ono swoje znaczenie. Historia bywa tu chwalona, ale i ganiona; bywa ożywiana (a nawet personifikowana), ale i uprzedmiotowiana; bywa wielka i dotycząca rzeczy najważniejszych oraz mała i dotycząca zupełnych błahostek. Zaznaczyć jednak należy, że nawet kiedy dotyczy błahostek, nie traci na znaczeniu. Przywilej, dzięki któremu rzeczy najbłahsze zyskują status najistotniejszych, obowiązuje w sztuce powieściowej od dawna. Wystarczy przypomnieć Tristrama Shandy Laurence’a Sterne’a lub Ulissesa Jamesa Joyce’a. Podsumował to dobrze Milan Kundera w swoim eseju Zasłona, snując rozważania nad wielkością powieści Sterne’a oraz nad przemyśleniami „teoretycznoliterackimi” Henry’ego Fieldinga:

Ci, co zarzucali mu [Sterne’owi – przyp. J.D.] błahość, trafnie dobrali słowo. Ale przypomnijmy sobie, co mówił Fielding: „w uczcie, którą tu przygotowaliśmy, zamierzamy przedstawić ni mniej, ni więcej, tylko naturę ludzką”. Czy wielkie, dramatyczne działania są naprawdę najlepszym kluczem do zrozumienia „natury ludzkiej”? Czy nie stają raczej na jego drodze jako przeszkoda skrywająca życie takim, jakim ono jest? Czy jednym z naszych największych problemów nie jest właśnie błahość? Czy to nie ona jest naszym losem?M. Kundera, Zasłona. Esej w siedmiu częściach, przeł. M. Bieńczyk, Warszawa 2006.[5]

Poczynione przez Kunderę spostrzeżenia i zadane przez niego pytania mają znaczenie przy lekturze, a następnie próbie interpretacji omawianej tu dylogii Leszka Libery. Bohater obu powieści, mimo że – jak już wspomniałam – jest właściwie istotą pozaziemską, za pośrednictwem opowiadanych przez siebie historii dotyka spraw najważniejszych dla opisu pożądanej przez Fieldinga prawdy o „naturze ludzkiej”.

Kim jest tytułowy Utopek/Buks Molenda wykreowany przez Liberę? Otóż „utopkami” nazywano w śląskich baśniach i podaniach ludowych złośliwe duchy wodne mogące przybrać ludzką postać. Według powieści Leszka Libery przodkowie jego Utopka przybyli na Ziemię z planety Utopia. Powieściowy Utopek, żyjąc na Ziemi w konkretnym miejscu oraz czasie, nosi imię i nazwisko Buks Molenda. Często wspomina o swojej matce, która – jak niemal zawsze dodaje – „była podłą babą”. Kiedy zostaniemy nieco lepiej wtajemniczeni w sprawy powieściowych ludzi i Utopków (jedną z podstawowych misji Utopków jest zapładnianie ziemskich kobiet oraz krów), możemy założyć, że ojciec naszego Buksa był Utopkiem, który w odpowiednim momencie przybrał ludzką postać. Jedyne, co wiemy na pewno to to, że Buks Molenda nigdy go nie poznał.

Miejscem, w którym przyszło żyć naszemu bohaterowi jest Górny Śląsk. Zdaniem autora posłowia do Utopka, Jürgena Joachimsthalera, da się to miejsce zlokalizować jeszcze precyzyjniej, jako miasto Racibórz (choć w powieści ta nazwa nie pada). Czasem, w którym nasz bohater zaczyna opowiadać nam nie tylko swoją historię, jest okres tuż po zakończeniu II wojny światowej, kiedy Armia Czerwona, w glorii wyzwolicielki spod okupacji niemieckiej, niosąc przy okazji kolejną okupację, wkroczyła na ziemie śląskie.

Słowo „historia” pojawia się w jednym z pierwszych zdań snutej w Utopku opowieści:

Miasto stało w płomieniach. Siedziałem na parapecie i patrzyłem, jak marcowe niebo grzeje się w trzaskającym ogniu. Podpalili Rynek. Rosjanie, przedzierający się do przodu, nad Odrę. Zwyciężyli i nie robili sobie nic z historiiWszystkie wyróżnienia w cytatach są mojego autorstwa.[6]. Niemcy, przegrywający, świadomi jejL. Libera, Utopek, s. 5.[7].

Tutaj akurat mamy do czynienia z historią wielką. Jednak stosunek bohatera do tej niebłahej opowieści jest raczej bezceremonialny, o czym przekonujemy się już na następnej stronie książki:

Zażądali jedzenia, „kuszat”, powiedzieli, co matkę strasznie rozzłościło. Zaczęła krzyczeć na ogłupiałych Rusków: „Nic nie ma żadne kuszat precz mi stąd”. Biegała po kuchni trajkotała gulgotała wściekała się.

Historia zaczęła zdychać. Moja matka, która była podłą babą, szalała.

Teraz już babę zastrzelą, pomyślałem i ukradkiem zacząłem się bawić pulokiem, żeby historia nabrała szwungu […]Tamże, s. 6.[8].

Utopek w pierwszej z powieści to zaledwie dziecko, które – mimo że bywa obsceniczne oraz obrzydliwe – patrzy na świat naiwnym i nie wszystko jeszcze rozumiejącym spojrzeniem. Zdarza się niejednokrotnie, że czytelnik, chcąc pojąć, o czym mu się opowiada, musi dysponować wiedzą większą, niż opowiadający historię bohater. W przywołanym już posłowiu do Utopka czytamy:

W powieści Libery taki utopek z odwróconym spojrzeniem outsidera, nie biorąc pod uwagę kulturowo uwarunkowanych granic tabu i zakazów myślenia, odsłania cechy życia społeczności, w której przyszło mu żyć. Czytelnikom nie znającym tego świata może się on wydawać jeszcze bardziej osobliwy niż sam bohater powieści.

Ta pozycja wyjściowa pozwala wpisać omawianą powieść w niedługi, ale doborowy szereg poprzedników, należących do najjaśniejszych punktów literatury światowejJ. Joachimsthaler, Posłowie [w:] L. Libera, Utopek.[9].

Wśród tych „najjaśniejszych punktów” wymienia Joachimsthaler takie dzieła, jak: Gargantua i Pantagruel Rabelais’go, Don Kichot Cervantesa, Przygody Simplicissimusa Grimmelshausena czy Blaszany bębenek Güntera Grassa. I dodaje:

We wszystkich tych powieściach autorzy wprowadzają do otoczenia postać, która mimo folklorystycznej przynależności wybija się ponad nie ze względu na swoją groteskową inność. Niezależnie od tego, czy są to olbrzymy, czy karły, naiwni „simplicjańscy” głupcy, szelmy, istoty pozaziemskie, jak utopek Libery, zawsze służą oni swoim twórcom do uzyskania eksperymentalnie przesuniętego, satyrycznego spojrzenia na niezwykle precyzyjnie opisane konkretne środowisko […]Tamże.[10].

Środowiskiem, które obserwuje Utopek, jest mająca duży problem z określeniem swej tożsamości narodowej ludność zamieszkująca ziemie Górnego Śląska. Ziomkowie głównego bohatera nie potrafią określić, czy są Niemcami, czy Polakami. Przejawia się to nie tylko w ich języku, będącym mieszanką polskiego i niemieckiego („Wasserpolnisch”), lecz także w totalnym pomieszaniu kultur, mentalności, zwyczajów. Jednym ze świadectw tego pomieszania jest często powtarzana przez narratora, komiczna i dla niektórych być może błaha informacja, że ci, którzy uważali się na Śląsku za Niemców, upodobali sobie polskie piosenki ludowe. Oto jeden z takich przykładów, fragment historii, również być może błahej, jaka przytrafiła się pewnej powieściowej postaci, niejakiemu Paulowi Kolosowi, wracającemu po nocnej pijatyce z gospody do domu:

Myślał, że w linii prostej pędzi do swojej Ursl, ale przestraszył się, gdy spotkał czarno-białą krowę, która w blasku księżyca lizała betonowy bunkier, zawrócił więc trochę i żeby sobie dodać odwagi, zaśpiewał skoczną, polską piosenkę ludową Szła dzieweczka do laseczka, którą większość Niemców bardzo lubi śpiewaćL. Libera, Utopek, s. 16.[11].

Świat obserwowany i opisywany przez Utopka nabiera groteskowych wymiarów. Jako dziecko, które dość często gnębi „weltszmerc, zwany również morą” – całkiem nieźle sobie radzi w nieprzyjaznej rzeczywistości. Czy w szkole „dla idiotów”, do której zostaje skierowany, czy w domu, gdzie matka regularnie bije je korbaczem, czy na plebanii, gdzie pozuje miejscowemu proboszczowi do obrazu przedstawiającego anioła (żeby zarobić na szkolny mundurek), czy wtedy, gdy musi zorganizować sobie mleko, jedyny pokarm, którym się żywi.  

Buksie Molendzie nasz bohater spogląda na to samo środowisko, co w Utopku, tyle że siedem lat później. Co oznacza, że zmianie ulega czas opowieści, ale nie jej miejsce. Zarówno w pierwszej, jak i drugiej z omawianych powieści Buksowi, który najpierw jest dzieckiem, a później dojrzewającym młodzieńcem, przytrafiają się w nadmiarze historie mniej lub bardziej prawdopodobne. W trakcie lektury nie sposób się nudzić, czytelnik ma do czynienia z pokazem imponującej wyobraźni autora. Jeśli chodzi o wyobraźnię, to Buks, już jako młodzieniec, stwierdza nie bez powodu i nie bez uzasadnienia:

A przecież chodzi o wyobraźnię, dopiero wyobraźnia czyni z człowieka prawdziwego artystę. Ja na przykład umiałem sobie wyobrazić absolutnie wszystkoL. Libera, Buks Molenda, s. 244.[12].

Bohater zastanawia się, kim chciałby być, gdy dorośnie, wahając się głównie między artystą i świętym. A ponieważ jego największą pasją jest opowiadanie historii, nieraz rozważa, jak na jego opowieść zareagowaliby krytycy (sic!). Nie ma o nich najlepszego zdania, więc zdarzają mu się na ich temat uwagi niepoprawne politycznie, w tym guście:

Jałowy bieg historii, powiedziałem sobie […]. Doszedłem do wniosku, że to może być nudne i zacząłem się martwić. Wprawdzie smakosz potrafi docenić czas postu, ale krytycy, o czym chyba wszyscy wiedzą, są niecierpliwymi żarłokami, którzy natychmiast zaczynają się uskarżać na nudę i z konieczności przetrawiają swoją własną żółć, gnani głodem, od czego dostają wyłupiastych oczu i długich nosów, ludzie myślą więc, że wszyscy krytycy to ŻydziTamże, s. 166.[13].

Jako być może przyszły artysta, Buks dzieli się również przemyśleniami na temat wielkich twórców dziedzictwa kulturowego ludzkości, a więc wypowiada się na przykład o sztuce Paulka (sic!) Picassa, takimi uwagami:

Na współczesnych obrazach często można wszakże spotkać […] zniekształcone twarze, zwłaszcza jeśli ogląda się obrazy Paulka Picassa. […] Nie był dobrym człowiekiem, ponadto kiepsko malował, wszystko niszczył tym swoim malowaniem, wskutek czego malarstwo na całym świecie straciło na znaczeniu. Malował kobiety z biustami na plecach, a mężczyzn z pulokami na głowach. To nie mogło się dobrze skończyć, toteż świat od tego zgłupiał. Namalował także gołąbka pokoju, co w ogóle nie było dobrym pomysłem, ponieważ gołębie wcale nie mają pokojowego usposobienia, wręcz przeciwnie – są to złośliwe ptaki, które srały na mnie, gdy jeszcze byłem dzieckiem i musiałem spać na strychu, gdzie te potwory również się gnieździły i były moimi dręczycielamiTamże, s. 28–29.[14].

W drugiej z omawianych powieści również obecna jest historia wielka, która wpływa na życie naszego bohatera i postaci drugoplanowych. Najogólniej rzecz ujmując: „był to czas, gdy wszyscy musieli chociaż raz trafić do więzienia”Tamże, s. 215.[15]. O tym czasie Buks wypowiada się, między innymi w taki sposób:

Arcyksiążęta i książęta, a nawet królowie, stali się dzisiaj proletariuszami, za to niewykwalifikowani robotnicy są prezydentami, niewykształceni chłopi ministrami i tak dalej. To właśnie jest historia. Jedynie rzemieślnicy i artyści pozostają tym, kim byli zawszeTamże, s. 45.[16].

Jak już zdążyłam napomknąć, Buks Molenda, zarówno jako dziecko, jak i dojrzewający młodzieniec, bywa naprawdę obrzydliwy. Nie stroni od wulgarnych przekleństw, drastycznych opisów fizjologii ciała ludzkiego (nader często wspominając o puszczaniu gazów), skrupulatnych opisów przykrych chorób, które dręczą ludzi, obsceny i skatologii. To, co „niskie” miesza się w obu powieściach nieustannie z tym, co „wysokie” albo tym, czego „wysokie” dotyczy i tego, co „wysokie” komentuje. Przypomnijmy sobie w tym momencie zasugerowanych przez Joachimsthalera poprzedników Utopka – bohaterów Rableis’go czy Cervantesa, błazeńsko-łotrzykowską tradycję, do której odwołanie stanowią powieści Libery. To wszystko wraz z ogólną poetyką obu powieści przywodzi na myśl opisywany przez Michaiła Bachtina w Twórczości Franciszka Rabelais’go realizm groteskowy:

Wiodącą cechą realizmu groteskowego jest degradacja, a więc transpozycja tego, co wysokie, duchowe, idealne, abstrakcyjne, na plan ziemi oraz ciała w ich nierozerwalnej jedności. […] W bardzo popularnych w wiekach średnich karnawałowych Rozmowach Salomona z Marchołtem Salomonowym sentencjom, utrzymanym w wysokim i poważnym tonie, zostają przeciwstawione wesołe i „niskie” porzekadła błazna Marchołta, które przenoszą roztrząsany problem w ostro zarysowaną prostacką sferę materialno-cielesną (jedzenia, picia, trawienia, życia płciowego). Należy wspomnieć, że jednym z podstawowych momentów komizmu średniowiecznego błazna było właśnie przeniesienie „wysokich” ceremoniałów i obrzędów na plan materialno-cielesny; […] W kręgu tych właśnie tradycji realizmu groteskowego istnieją mianowicie także liczne degradacje, liczne sprowadzenia na ziemię rycerskiej ideologii w Don Kichocie. […] Ludowy śmiech, który organizuje wszystkie formy realizmu groteskowego od wieków związany był z dołem materialno-cielesnym. Śmiech degraduje i materializujeM. Bachtin, Twórczość Franciszka Rabelais'go a kultura ludowa średniowiecza i renesansu, Kraków 1975.[17].

Przy czym ważne jest, aby pamiętać o tym, iż – jak twierdził Bachtin:

Degradacja kopie cielesną mogiłę dla nowych narodzin. Dlatego ma nie tylko znaczenie niszczycielskie i negatywne, ale i pozytywne, odrodzicielskie: jest ambiwalentna, negując, jednocześnie utwierdza. Nie jest to zwykłe strącenie w dół, w niebyt, w absolutną nicość, bynajmniej. To strącenie w dół płodzący, w ten sam dół, w którym dokonuje się poczęcie i nowe narodziny, skąd wszystko wyrasta w nadmiarze; zresztą innego dołu realizm groteskowy nie zna; dół to rodząca ziemia i cielesne łono; dół zawsze płodziTamże.[18].

Utopku znajdziemy nawet bezpośrednie niemal, choć przewrotne, nawiązanie do słów Bachtina w charakterystycznych dla Buksa opisach wiosny, której nasz bohater nie lubi i podczas której ziemię należy nasycić nawozem, aby mogła obrodzić na nowo.

[…] słońce znów bezczelnie wierciło w zatrutej ziemi, szerzyła się obłuda. Wszelkiego rodzaju roślinność rosła i udawała, że ładnie pachnie, gówno rozkwitało, jątrzyło sięL. Libera, Utopek, s. 13.[19].

Jürgen Joachimsthaler słusznie wśród poprzedników Utopka nie wymienił epopei Homera, tylko Don Kichota. Jeśli ma się zamiar opisać naturę ludzką, czego chciał nie tylko Fielding, lecz także wielu innych, wśród nich prawdopodobnie Leszek Libera, należy wspomnieć również o bolących zębach czy świerzbie (którego dokładny opis znajdziemy w Utopku). W związku z tym przytoczę jeszcze przydatny tutaj fragment Zasłony Milana Kundery:

Homerowi nie przyszło do głowy zapytać, czy po rozlicznych bijatykach Achilles albo Ajaks zachowali wszystkie zęby. Natomiast dla Don Kichota i Sancho Pansy zęby są wiecznym zmartwieniem, zęby bolące, zęby utracone. „Zapamiętaj, Sancho, że żaden diament nie jest wart zęba”M. Kundera, Zasłona…[20].

W tekście poświęconym UtopkowiBuksowi Molendzie nie sposób nie napomknąć o potężnym ładunku komizmu zawartym w tychże powieściach. Wspomniałam o nim pośrednio, pisząc o groteskowości świata przedstawionego w obu książkach oraz o ich poetyce zbliżonej do Bachtinowskiego realizmu groteskowego. W obu powieściach komizm jest obecny na każdej niemal stronie, często jest to komizm degradujący. Wyśmiewane i ośmieszane bywa wszystko, także główna bohaterka tych powieści, czyli historia, która w klasycznym rozumieniu często jawi się jako potęga, niejednokrotnie groźna. Być może właśnie dlatego – w myśl założeń realizmu groteskowego – należy ją wyśmiać, żeby się jej nie bać. „Na historię nie ma lekarstwa” – stwierdza w którymś momencie snutej opowieści Buks i trudno się z tym nie zgodzić.

L. Libera, Utopek, przeł. S. Lisiecka, Wydawnictwo Od Do, Łódź 2018.

L. Libera, Buks Molenda, przeł. S. Lisiecka, Wydawnictwo Od Do, Łódź 2019.

Okładka książki "Utopek"

Okładka książki "Buks Molenda"

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Joanna Drzazga, Wszystko ma swoją historię, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2020, nr 52

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...