06.02.2023

List Józefa Ignacego Kraszewskiego do żony Zofii Woronicz

To nieważne Że. nie widujemy się całymi
latami. Kwitły wiśnie na pierwszym lepszym drzewie. A
pożółkły ze starości papier z zardzewiałą pieczątką
potwierdził ślub w mieście przygniecionym blachą. Słowa
wystawione na próbę, głos którego nie słychać od niepamiętnych
czasów. Pociąg gorszy o całe godziny.
Wyż znad Skandynawii owiewa upałem. Nigdy
do siebie nie doszliśmy. Choć
aniołek na choince śpiewał kolędy, gdy dałaś mi Konstancję.
Małe oszustwa błądziły po bezdrożach. Pękła szklanka
od przelanego wina. Jani i Franciszek pojawili się gdy
dramat zamiast powstawać wisiał na włosku.
Płacz Augusty Marii przerwał przećwiczane słowa. Pod
Twoimi odchodzącymi stopami rozsypał się żwir
ważniejszy od okolic Łucka, Żytomierza, gdy stawałem się
„człowiekiem mojego wieku, dzieckiem narodu mojego”. Aż
do Magdeburga. Gdy odzyskiwanie stworzonego przeze mnie obrazu
spływało po twarzy, po zmęczonych nogach.
Moja miłość odbiła się od uchylonego okna.
Nasza córka chciała przynieść mi konfitury, okładać chłodną wodą
czoło. Żali się, że perkozy odpłynęły na drugi koniec
świata. Unikam wymawianych zdań, określeń zaciskających uda.
Nie patrzę na zarżnięte ptaki. Powodują drętwienie
skóry. Drżenie powiek. Chcą napełnić wannę zabawkami.
Powietrze idzie wspak twarzy naszego syna
przyrasta do żeber. Dachy przebija zbliżający się
chłód. Proch którego nie jestem w stanie zagarnąć wnika
w ziemię. Tam już leży łuska.

Tekst został zakupiony w ramach programu Tarcza dla Literata. 

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Barbara Maria Rustecka, List Józefa Ignacego Kraszewskiego do żony Zofii Woronicz, Czytelnia, nowynapis.eu, 2023

Powiązane artykuły

Loading...