MO
Słyszano:
Czyjeś wargi razem z głodem chodzą spać
Po godzinie milicyjnej (tam musiał być poeta).
Słońce wciśnięte w butelkę po półjesiennym winie
– tak śpi do pełni: doniesiono na komendzie.
Krew już dawno odpłynęła z twarzy
Drogą powiatową.
Zarzewie ognia nosisz jak naszyjnik – przez las
Wędrować się nie boisz (tam musiał być poeta,
Lecz o imieniu nieprzynależącym Do żadnego języka – więc nie odnotowano).
Ale czyja płeć nagle ze snu odarta na ochotnika
Wstąpi do milicji?
Niech odda las poecie
Jego ciało; i znów mętne jest to, co przecieka
Przez serce – wypełnia każdy liść od krawędzi po brzeg:
Tam musiał być poeta, anarchista, wywrotowiec;
On podźwignął kamień
I po nocy jeszcze jedna noc wypełzła
Z tomu ZALUSTRZE (Wydawnictwo Kwadratura, Łódź 2019)