Pewnej zimy
Pewnej zimy
siedziałem w samochodzie
przed galerią handlową
czekałem na żonę i córkę
które robiły zakupy w Rossmannie
Siedziałem spokojny
nic mnie nie bolało
choć byłem zmęczony
po całym dniu i całym tygodniu
Siedziałem długo
i wydawało mi się że wszyscy już
załatwili swoje sprawunki
podczas gdy moja żona i córka
wciąż buszowały między półkami
z wonnościami
ale nie
na parkingu panował ciągły ruch
jedni przyjeżdżali inni odjeżdżali
witałem jednych i żegnałem drugich
siedząc spokojnie
w samochodzie
w małym mieście
Niżu Środkowoeuropejskiego
Niebo przecinała podłużna chmura
przesłaniała słońce
które schodziło za wzgórza
i podświetlało chmurę a ona
rzucała cień na chmurę powyżej
delikatną jak mgiełka
i wszystko płynęło spokojnie
skąpane w żółciach seledynach różach
i w ich odcieniach
wzajemnych odbiciach
Oto co przytrafiło mi się
pewnej zimy
na parkingu
zanim żona i córka
wróciły z zakupów
i mogliśmy ruszyć
w tamtą stronę
Wiersz z tomu Bardzo długa zima.