25.08.2022

Pogrzeb

Osoby:
On
Maria
Maestro i jego dwaj milczący Pomocnicy
Syn
Ojciec
Matka
Mężczyzna

 

Odgłosy pogodnego, wiosennego dnia. Śpiew ptaków, szum drzew, łopot rozwieszonych prześcieradeł. Bicie dzwonów kościoła z oddali. Wszystko odbierane z punktu widzenia kogoś, kto stoi u wrót doliny, w której rozłożyło się miasteczko.

ON SPOZA ŚWIATA
Już nigdy nie zobaczę czegoś równie pięknego.

Ostry dźwięk otwieranych drzwi i kroków dwóch osób wchodzących do pokoju.

MARIA
No, nareszcie się obudziłeś, misiu. Czekaliśmy na ciebie.

ON
A pan to kto?

Milczenie.

MARIA
Postanowiłam, że powinieneś sprawić sobie solidny garnitur. Pan zdejmie z ciebie miarę. Jest świetnym fachowcem.

ON
Po co mi nowy garnitur?

MARIA
Misiu, nie dyskutuj, to już postanowione. No, wstawaj, szkoda słońca.

ON
I wiatru…

MARIA
Słucham?

ON
Nie, nic…

MARIA
Zostawiam was samych. Nich pan czyni swoją powinność, maestro.

Kroki, otwieranie i zamykanie drzwi. Chrząknięcie obcego mężczyzny.

MAESTRO
Myślę, że może pan szanowny stanąć prosto.

Zwlekanie się z łóżka, stękanie. Odgłosy zdejmowania miary z bohatera. Mężczyzna wydaje ciche, krótkie polecenia, każąc to unosić, to opuszczać ramiona, to odwracać się tyłem, to stawać z nim twarzą w twarz. Za każdym razem ołówek zgrzyta po kartce notesu. Trwa to około minuty.

MAESTRO
Dziękuję szanownemu panu, to wszystko.

Kroki, otwieranie i zamykanie drzwi. Niewyraźne odgłosy rozmowy Maestra i Marii zza drzwi. Ponownie otwieranie i zamykanie drzwi.

W kuchni. Syn Jaś je śniadanie. Siorbie mleko, mlaska.

ON
Jak się spało?

SYN
Dobrze.

Siorbnięcie mleka, westchnięcie, otarcie ust, kroki, odgłos mycia zębów w łazience. Maria myje naczynia, On staje za nią i podniecony przytula ją do siebie.

ON
Kochanie, po co to wszystko?

MARIA (po chwili, odpychając go)
Chcę, żebyś dobrze wyglądał na swoim pogrzebie.

ON

Słucham?

MARIA
Przecież powiedziałam wyraźnie. Maestro uszyje ci taki garnitur, jakiego jeszcze nigdy nie miałeś. No i zrobi ci trumnę na miarę.

ON
Co???

MARIA
Jest nie tylko krawcem, ale i stolarzem. Prawdziwa złota rączka. Najlepszy w swoim fachu, a raczej w obu fachach.

Stęknięcie krzesła, na którym ciężko siada On. Dalszy ciąg mycia naczyń.

ON
Siadaj, Mario. Musimy porozmawiać.

MARIA
Nie chcesz najpierw kawy?

ON
Nie, nie chcę kawy! Chcę z tobą porozmawiać!

Odgłos mycia naczyń ustaje. Maria wyciera ręce i siada przy stole.

MARIA
Słucham.

ON
Nie, to ja słucham. Chyba należą mi się jakieś wyjaśnienia.

MARIA
Ale co tu wyjaśniać?

ON
No, choćby to, że wpuszczasz do domu obcego faceta, który mnie mierzy, a potem mówisz o moim pogrzebie. Tylko że ja żyję i – pomijając ból głowy – czuję się nie najgorzej.

MARIA
Nic nie jest dane raz na zawsze, misiu.

ON
Nie mów do mnie „misiu”, bardzo cię proszę.

MARIA
Mówię tak do ciebie od dziesięciu lat. Nigdy ci to nie przeszkadzało.

ON
Ale teraz przeszkadza!

MARIA
Uspokój się.

ON SPOZA ŚWIATA
Jej wilgotne dłonie na moich. Jej puls. Życie, które tętniło w niej na przekór moim nerwicom, depresjom i pesymizmowi.

ON
Staram się być spokojny, kochanie, ale przyznasz, że kiedy słyszy się o własnym pogrzebie, to trudno o spokój. Powiedz mi, że to żart, a ja powiem, że wygrałaś jeden–zero.

Chwila milczenia.

MARIA
Przecież codziennie myślisz o śmierci. Wyobrażasz ją sobie, próbujesz pojąć, jak to jest umrzeć, co właściwie znaczy „nie żyć”. Nie raz mówiłeś mi o tym, że rozpłakałeś się na samą myśl o tym, że kiedyś wszystko umrze – ty, ja, nasz syn, wszystko, co kochamy. Chcę ci tylko pomóc…

Do kuchni wchodzi Syn Jaś gotowy do szkoły. Maria całuje go w czoło na pożegnanie, to samo robi On.

ON SPOZA ŚWIATA
Tym razem pocałowałem go czterokrotnie, kreśląc na jego czole znak krzyża. Sam nie wiedziałem, dlaczego.

ON
Z Bogiem, synku.

SYN
Z Bogiem.

Kroki, otwieranie i zamykanie drzwi. On klaszcze w dłonie.

ON (raźno, wesoło)
Królestwo za kawę!

Odgłosy zaparzania kawy, On gwiżdże przy tym marsz z filmu „Most na rzece Kwai”. Zalewa kawę wrzątkiem, parząc się przy tym. Syczy, przeklina. Maria podchodzi, przytula go.

MARIA (czule)
Nie bój się, misiu. Będę z tobą do końca.

Odgłosy narastającego podniecenia obojga. On bierze Marię na ramiona i unosi do sypialni, rzuca na łóżko. Kochają się namiętnie.

ON SPOZA ŚWIATA
Płacząc z rozkoszy i żalu, że to już skończyłem. Opadliśmy na łóżko i oddychaliśmy miarowo, błogo, zmęczeni i senni.

MARIA
Twój pogrzeb za dwa dni.

ON
Proszę cię, przestań.

MARIA
Zamówiłam już salę na stypę, zaprosiłam wszystkich naszych krewnych. Na niczym nie będę oszczędzać.

ON
Nie chcę tego słuchać.

MARIA
Myślę, że całkiem sporo osób będzie ci towarzyszyć w ostatniej drodze.

ON
Dlaczego mnie dręczysz?

MARIA
Co chcesz, żeby ci zagrali nad trumną?

On wpada w szał, siada na Marii zaczyna dusić. Maria usiłuje się uwolnić, charczy. On zwalnia uścisk, opada zmęczony na łóżko.

ON
Przepraszam, nie wiem, co we mnie wstąpiło.

MARIA: To nic. To nic…

ON
Chciałbym, żeby to było coś Pink Floydów. Może „Echoes”, wiesz, ten kawałek, który grali w amfiteatrze w Pompejach.

Odgłosy miasta. Szum drzew, śpiew ptaków, przejeżdżające samochody.

ON SPOZA ŚWIATA

U kamieniarza wybraliśmy prosty model z krzyżem i dużą tablicą. Zmieściłoby się kilka nazwisk z datami narodzin i zgonów. Maria zadbała też o miejsce na cmentarzu, skąd rozciągał się pyszny widok na nasze miasteczko przycupnięte w dolinie.

MARIA
Jesteś zadowolony, misiu?

Przytulenie, pocałunek w usta.

ON
W deseczkę. Chociaż „deseczka” źle mi się teraz kojarzy.

MARIA
Nie myśl o tym. Spójrz, jak tu pięknie.

Szum drzew, śpiew ptaków, bicie kościelnego dzwonu.

ON SPOZA ŚWIATA
Pomyślałem, że dobrze będzie tu się rozkładać, rozpuszczać w ziemi, mieszać z wodami podskórnymi i spłynąć nimi ku rzece, a jeszcze potem wyparować i wrócić tu jako kropla deszczu, a potem znowu – jako kryształek śniegu, aż do końca świata.

MARIA
Myślę, że to dobry moment, żebyś pożegnał się z rodzicami.

ON
Jesteś pewna? Czuję się świetnie i naprawdę trudno mi wyobrazić sobie siebie martwego.

MARIA
Wiem, że nigdy nie umiałeś z nimi rozmawiać, ale może spróbuj. Bądź po prostu szczery, a wszystko pójdzie jak z płatka.

ON SPOZA ŚWIATA
Głowa Marii w słonecznej aureoli. Błogosławione niech będą nasze wszystkie chwile, wspólne i osobne, a przecież – przez myślenie o sobie – także wspólne.

ON
Dobrze, kochanie. Zrobię to. Pójdźmy do nich.

MARIA
Musisz to zrobić sam.

Dom rodziców. Ojciec czyta w kuchni gazetę. Tykanie zegara, odgłos telewizora z sąsiedniego pokoju. Otwieranie i zamykanie drzwi. Ojciec odkłada gazetę.

OJCIEC
A więc jesteś.

Odgłos telewizora milknie. Do kuchni wchodzi Matka.

ON
Cześć, mamo.

MATKA
W końcu przyszedłeś…

OJCIEC
Trudno się żegnać z własnym dzieckiem. A jednak trzeba. Ja i matka chcemy ci powiedzieć, że nie do końca spełniłeś nasze oczekiwania. Trudno. Widocznie tak musiało być. Może nasze oczekiwania były wygórowane. Wiemy o tobie wszystko. O twoim regularnym upijaniu się i twoim zniecierpliwieniu synem, jedynym synem, naszym jedynym wnukiem. Owszem, doszedłeś do pewnych wyników w swoim fachu, jednakże jest to fach, który nie przynosi obfitych owoców. To, kim jesteś, nie zwalnia cię z obowiązków wobec ludzi, przede wszystkim wobec rodziny. Kiedy ostatni raz byliście razem w kościele? Kiedy modliliście się wspólnie? Nie chciałem, żeby nasza ostatnia rozmowa tak wyglądała, ale nic na to nie poradzę. Muszę to z siebie wyrzucić, bo później nie będzie już okazji. Kiedy się urodziłeś, myślałem, że będziesz lepszą wersją mnie samego, że nauczysz się na moich błędach i zajdziesz znacznie, znacznie dalej. I zobacz, gdzie zaszedłeś? Parę ulic od naszego domu. Kim jesteś? Kim jesteś, kiedy stajesz przed lustrem? Kto na ciebie z niego spogląda?

Milczenie.

ON
Mamo, ja nie chcę odchodzić.

MATKA
Wiem, synku. Ale tak musi być.

ON
Dlaczego ja? Mam jeszcze tyle rzeczy do zrobienia. Chcę zobaczyć, jak dorasta mój syn…

OJCIEC
A dlaczego nie ty? Dlaczego uważasz, że powinno ciebie ominąć to, co i tak cię nie ominie?

MATKA
Trzeba ci czego? Może buty po ojcu weźmiesz czarne?

ON
A ojciec?

OJCIEC
Bierz, jak dają.

Odgłos kroków, otwieranej i zamykanej szafy, znowu kroki, otwieranie pudła z butami.

MATKA
Nie przymierzysz?

On zakłada buty, stękając przy tym, bo są trochę za ciasne. Staje przed rodzicami.

OJCIEC
W innym wypadku bym powiedział, że się rozchodzą, ale ty przecież nie masz w nich chodzić.

ON
Dziękuję, tato.

OJCIEC
Chcesz nam coś powiedzieć?

ON
Kocham was. Przykro mi, że tak rzadko wam to okazywałem. Przykro mi, że nie sprostałem oczekiwaniom, że nie jestem takim synem i takim ojcem, jakim mógłbym być, gdybym troszkę bardziej się postarał. Chciałbym, żebyście pamiętali mnie z dobrych rzeczy, które zrobiłem. Bo przecież zrobiłem, prawda? Prawda, tato? Mamo?

Milczenie. Tykanie zegara. On zdejmuje buty, chowa do pudełka, zakłada własne.

ON
Do widzenia.

OJCIEC
Z Bogiem, synu.

Ojciec całuje syna w czoło, syn ojca w dłoń. Matka tuli syna.

MATKA
Z Bogiem, kochany syneczku.

Matka cicho płacze.

Znowu odgłos miasta. Drzewa, ptaki, samochody.

MARIA
Tak myślałam, że podaruje ci te buty. Nie żebym chciała zaoszczędzić, ale to po prostu bardzo ładne, porządne buty.

ON
Chcę pobyć sam.

MARIA
Dobrze, spotkamy się w domu. Po południu masz przymiarkę.

On jedzie samochodem. Warkot silnika, szum kół, jakaś pogodna audycja radiowa. Tykanie kierunkowskazu. Samochód zatrzymuje się. Otwieranie i zamykanie drzwi. Szum aut zanika, stopniowo ustępując miejsca odgłosom lasu: szum drzew, śpiew ptaków, po chwili delikatny chlupot fal jeziora, szelest nadbrzeżnych trzcin.

ON
A gdybym został w tym lesie na zawsze? Mam pasek, znajdę dobre drzewo i skończę to na własnych warunkach… Ale skoro zaproponowano mi grę, a ja przyjąłem jej warunki, muszę grać do końca… Tylko że chcę żyć, mimo że nie cenię życia. Boże, słyszysz? ja chcę żyć…

On cicho łka, po czym przemywa twarz wodą z jeziora.

On już w domu. Maestro i dwaj inni mężczyźni wnoszą do pokoju trumnę, stawiają na podłodze.

MAESTRO
Trumna gotowa. Przyniosłem też garnitur.

ON
Szybko się pan uwinął, maestro.

MAESTRO
Pracowałem bez ustanku.

On przymierza garnitur, a Maestro nanosi ostatnie poprawki.

ON
No i jak?

MARIA
Świetnie wyglądasz. Masz tu jeszcze czarny krawat. I buty. Możesz przymierzyć się do trumny. Panowie, zdejmijcie wieko.

Pomocnicy unoszą wieko trumny i opierają o ścianę.

MARIA
No, spróbuj.

On wchodzi do trumny, kładzie się w niej, wyciąga.

ON
Całkiem wygodna. Jakbym leżał na dnie łodzi.

Pomocnicy kładą wieko na trumnie.

ON (głucho, z trumny)
Wypuśćcie mnie, wypuśćcie!!!

Wieko odskakuje z głośnym łoskotem, On wychodzi z trumny. Maria śmieje się głośno i serdecznie, bijąc się rękami po udach. Maestro i pomocnicy również się śmieją.

MARIA
Przecież to tylko próba, wariacie!

ON
Proszę, powiedzcie, że to jakiś żart, że – nie wiem – bierzemy udział w ukrytej kamerze, programie telewizyjnym albo że po prostu chcieliście zrobić mi psikusa. Udało się wam, naprawdę, szczerze gratuluję, sam bym nie wpadł na taki kawał. Pośmialiśmy się, ale teraz już dość. Koniec. Zabierajcie stąd tę trumnę, ten garnitur, buty. Wracamy do normalnego życia!

On zrzuca z siebie garnitur i zdejmuje buty rzucają nimi o podłogę.

MARIA
Panowie, zostawcie nas proszę.

Kroki mężczyzn, otwieranie i zamykanie drzwi.

MARIA
Nie rób scen. Nie przy naszym synu.

ON (zdziwiony, do Syna)
Jesteś tu.

On podchodzi do Syna, który milcząco obserwuje scenę.

ON
Mario, chcemy zostać sami.

Maria wychodzi, otwieranie i zamykanie drzwi. Zza nich niewyraźne odgłosy rozmowy Marii z mężczyznami.

ON
Pewnie dziwi cię to całe zamieszanie.

Milczenie.

ON
Ja też tego nie rozumiem, ale w życiu nie wszystko da się zrozumieć. Czasem po prostu trzeba robić to, co trzeba…

Milczenie.

ON
Chodzi o to, że tata musi odejść. Jutro. Jutro przyjdziesz z mamusią na mój pogrzeb. Jesteś już dużym chłopcem, więc postanowiłem nie owijać w bawełnę. Chcesz mnie o coś zapytać, coś mi powiedzieć?

SYN
Ale to już na zawsze?

ON
Na zawsze.

Odgłos wiercenia się dziecka na krześle.

SYN
Ale dlaczego?

ON
Nie wiem, synku.

SYN
Przecież możesz się nie zgodzić.

ON
Właśnie nie mogę. W tym cała rzecz. To jest tak jak z nakręcaną zabawką. Kiedy już ją nakręcisz, żadną siłą jej nie powstrzymasz, będzie parła naprzód zgodnie z zasadą działania wewnętrznego mechanizmu.

SYN
Ale ty nie jesteś zabawką.

ON
To prawda, ale to wszystko, co nas otacza, to taki nakręcany mechanizm. Nie można tego odwrócić.

SYN
Jesteś słabym tatą.

ON (po chwili, dławiąc wzruszenie)
Bądź dobry dla mamy, dla dziadków i dla innych ludzi też. A jeśli ktoś będzie cię krzywdził, to pamiętaj, że zawsze jestem po twojej stronie. Nawet jeśli zbłądzisz, ja będę po twojej stronie.

SYN
Będziesz duchem?

ON: Nie wiem, czym będę. Może wspomnieniem, jakimś obrazkiem, który ci się przypomni, a może szelestem liści za oknem, poruszeniem się firanki…

SYN
Nie chcę, żebyś mnie straszył.

ON
Nie będę cię straszył. Będę nad tobą czuwał.

SYN
Nie chcę!

Syn zrywa się i wybiega z pokoju.

ON
Ucieknę. Jeszcze dziś, natychmiast. Przeczekam to szaleństwo, a potem wrócę i wszyscy będziemy żyć tak jak dawniej. Muszę tylko uciec przed własnym pogrzebem.

On wychodzi z pokoju, dociera do drzwi wejściowych, w momencie gdy przekręca zamek, zostaje zatrzymany przez Marię i dwóch krzepkich pomocników Maestra. Odgłosy szarpaniny.

MARIA
Uspokój się wreszcie i zaoszczędź nam wszystkim tych scen!

ON
Ja żyję, słyszysz? Żyję! Nie chcę zostawiać mojego syna!!!

MARIA
Trzeba było o tym wcześniej pomyśleć! Kiedy jeszcze można było wszystko odwrócić…

Milczenie, słychać tylko ciężki oddech bohatera.

MARIA
Obiecaj, że poddasz się ceremoniałowi. Chociaż tyle dla nas zrób.

ON
Dobrze. Obiecuję…

Pomocnicy puszczają bohatera, ten osuwa się na podłogę. Cisza. Tykanie zegara.

ON
A co z nekrologiem?

MARIA
Nekrologiem? Nie pomyślałam o tym. Dla ciebie to ważne?

ON
Umiera się tylko raz w życiu. Świat powinien się o tym dowiedzieć.

MARIA
Zawsze byłeś narcyzem. Z własnego pogrzebu też chcesz zrobić widowisko.

ON
Jeśli nie chcesz, obejdzie się bez nekrologu.

MARIA
Powiedzmy, że to twoje ostatnie życzenie. Nie wypada odmówić.

ON
Nie wygłupiaj się. To tylko nekrolog. Większość ludzi je ma.

MARIA
Od kiedy jesteś za większością?

ON
Ok. Nie było tematu.

MARIA
Co byś chciał, żeby znalazło się w tym twoim nekrologu?

ON
Nic. Biała plama.

MARIA
Przestań się zgrywać. Dam ten przeklęty nekrolog, jeśli ci tak bardzo zależy.

ON
Nie trzeba.

MARIA
Nawet w ostatnich chwilach musisz zgrywać obrażonego.

ON
Przepraszam. Nie wiem, co powiedzieć. Jesteś taka piękna…

MARIA
Maestro zna się na wszystkim. Na nekrologach też. Będzie tak jak trzeba. Zadowolony?

ON
Maestro przeżyje nas wszystkich. I wszystkim napisze eleganckie nekrologi.

MARIA
Nie bądź zazdrosny. Pomyśl, ile przeżyliśmy wspaniałych chwil.

ON
Cały ocean.
(po chwili)
Masz już kogoś na moje miejsce?

MARIA
Nie. Może chcę być sama?

ON
A Jaś? Dzieciak potrzebuje męskiej ręki.

MARIA
Do tej pory jakoś sobie bez niej radził, to dlaczego miałoby być inaczej.

ON
Nie miałem czasu. Pracowałem… walczyłem… dla nas…

MARIA
Miałeś czas, tylko go zmarnowałeś… Teraz to już nieważne. Chcę, żebyś odszedł bez żalu. Tak jak odchodzi się do nowego, nieznanego miejsca.

ON
Wymagająca, jak zawsze. Powiedz, że mnie kochasz.

MARIA
Przecież wiesz.

ON
Chcę to usłyszeć.

MARIA
Po co?

ON
Po nic. Idź już.

MARIA
Mój mały, zagubiony misiu…

Jakiś czas później.

ON
Skoro już zgodziłem się na wszystko i przyjąłem wyrok jak na dobrze wychowanego

człowieka przystało, mam prawo do ostatniego życzenia.

MARIA
Jakie to życzenie?

ON
Najpierw obiecaj, że je spełnisz.

MARIA
Nie mogę obiecać, nie wiedząc, czego chcesz.

ON
Chcę zobaczyć w twoich oczach to, co na początku.

MARIA
To znaczy?

ON
Chcę to znowu, jeszcze raz zobaczyć.

MARIA
Ale co?

ON
Nie wiesz? Naprawdę nie wiesz?

MARIA
Co widziałeś w moich oczach?

ON
Nie umiem tego nazwać. Chcę to zobaczyć w twoich oczach. Teraz.

MARIA
Musielibyśmy znaleźć tamto miejsce.

ON
Stary nasyp kolejowy, za mostem.

MARIA
Położyliśmy się w wysokiej trawie. Nikt nas nie widział.

ON
Tylko wielkie oko opatrzności.

MARIA
Włożyłeś mi rękę pod bluzkę.

ON
Nie opierałaś się.

MARIA
Potem położyłeś się na mnie.

ON
I wtedy to zobaczyłem.

MARIA
Oczy miałam przymknięte.

ON
Ale na moment je otworzyłaś. I właśnie wtedy… Pojedźmy tam.

MARIA
Tego miejsca już nie ma. Linia została zlikwidowana.

ON
Więc nie spełnisz mojego ostatniego życzenia?

MARIA
Zmieniliśmy się. Oboje. Nie jesteśmy już tymi ludźmi, co wtedy.

ON
Gdybym tylko dostał szansę, na pewno poczułbym to, co wtedy. I zobaczył to w twoich oczach.

MARIA
To na nic.

ON
Błagam.

MARIA
No dobrze, ale to strata czasu.

Na starym nasypie kolejowym.

ON
Nic się nie zmieniło.

MARIA
Zmieniło się wszystko.

ON
Może tylko rzeka, trochę zarosła. Trawa jest taka sama, jak wtedy. Połóżmy się.

MARIA
Po co? To głupie.

ON
Zobacz, jaka miękka. A jak pachnie.

MARIA
No, pachnie tak, jak wtedy.

ON

Widzisz? Tak niewiele trzeba, żeby wszystko wróciło.

MARIA
Za dużo mówisz.

ON
Już nic nie mówię.

Leżą. W górze przelatuje odrzutowiec. On dotyka twarzy Marii źdźbłem trawy.

MARIA
Zostaw.

On dotyka jej znowu.

MARIA
Przestań!

ON
Co mam zrobić, żeby było jak wtedy?

MARIA
Nic nie rób.

ON
Dotykałem cię trawką. Rozchyliłaś usta.

MARIA
Wtedy nie byłam jeszcze taka nerwowa.

ON
Czym się denerwujesz?

MARIA
Co będzie potem.

ON
Na pewno ci się ułoży.

MARIA
Dlaczego nie walczysz? Albo chociaż nie uciekasz?

ON
Chcę być z tobą. Do końca.

ON SPOZA ŚWIATA: Usta Marii, rozchylone w zaproszeniu…

MARIA
Tak łatwo się z tym pogodziłeś.

ON
Robię to dla ciebie. Postanowiłaś mnie pogrzebać, a ja bardzo cię kocham i zrobię wszystko, co zechcesz.

MARIA
Próbujesz wziąć mnie na ckliwość.

ON
Nie musisz być oschła.

MARIA
Ty mnie tego nauczyłeś. Zbudowałam sobie skorupę
(po chwili)
Jak chcesz, to zróbmy to szybko.

ON
Nie chcę szybko.

MARIA
Wtedy tak było.

ON
Wtedy miałem przed sobą całe życie.
(po chwili)
Pozwól mi zobaczyć twoje piersi.

Maria podciąga bluzkę.

MARIA
Nie dotykaj. Bolą mnie. Będę miała okres.

ON
Boże. Jakaś ty piękna.

MARIA
Srutututu, pęczek drutu.
(po chwili)
Zostaw!

ON
Mam tylko patrzeć.

MARIA
Masz być delikatny.

ON
Zawsze surowa i wymagająca.

MARIA
Może po prostu nie dobraliśmy się.

(ON się śmieje)

ON
Może po prostu to zróbmy.

MARIA
Żebyś się lepiej poczuł.

ON
Tak. Żebym się do cholery lepiej poczuł.

MARIA
Znowu tylko ty, ty i ty.

ON
Ty też. Przy okazji. Nie rób fochów chociaż na ostatniej prostej.

MARIA
Z tobą nigdy nie jest prosto.

ON
W takim razie chodźmy. Dość już tej komedii.

MARIA
Jak zwykle się obrażasz.

ON
Wcale a wcale. Wyrażam tylko moje emocje.

MARIA
A co z moimi emocjami? Zawsze je miałeś gdzieś.
(Po chwili)

ON
Spróbujmy jeszcze raz.

MARIA
Za późno.

ON
Nie! Do ostatniej sekundy nie jest za późno!
(po chwili)
Nie musimy nic robić. Tylko leżmy. Tak jest dobrze. Możesz mnie chwycić za rękę.

MARIA
Możesz się wreszcie zamknąć?!
(po chwili)
Chwycę, jak będę chciała.

ON
Dobrze kochana.

(po chwili)

MARIA
Zawsze traktowałeś mnie jak mięso. Aby tylko sobie ulżyć. Poczuć się lepiej przez chwilę. Nie interesowałeś się mną, naszym synem. Wiesz, jakie będzie miał oceny na koniec roku?

ON
Jest dobrym uczniem.

MARIA
Ale czy wiesz jakie będzie miał oceny? A jak się nazywa jego wychowawczyni?

ON
Próbujesz wpędzić mnie w poczucie winy.

MARIA
Nie. Próbuję ci pokazać, że żyłeś obok. Obok mnie, obok nas.

ON
Więc zmarnowałem życie? Żadnych plusów?

MARIA
Zawsze musisz skupiać na sobie uwagę. Niedopieszczony taki. To dlatego nie potrafisz przejść, żeby mnie nie macnąć, pomiętolić, pougniatać jak…

ON
Mięso, wiem. Zawsze potrzebowałem twojego dotyku, żywej obecności.

MARIA
Nie potrzebowałeś mnie, tylko mojego ciała!

ON
A jaka to różnica? Jesteśmy ciałami. Reszta to tylko dodatek.

MARIA
Dla ciebie tak.

ON
Ty taka bezcielesna, tak? Widziałem nieraz, jak się patrzysz na innych facetów. Choćby na tego tam… maestra.

MARIA
Nie żartuj. Jest stary.

ON
Ale jary.

MARIA
Gdybym chciała, mogłabym mieć kogoś lepszego.

ON
Niż ja?

MARIA
Ale chcę być sama.

ON
Ty nie umiesz być sama. Jesteś stworzona, żeby się sobą dzielić.

MARIA
Nie po tym wszystkim, co przeżyłam.

ON
Ze mną?

ON SPOZA ŚWIATA
Wtedy mi o nim powiedziała. Jej głos był spokojny, twarz jasna.

MARIA
Był ktoś inny.

ON
Był?

MARIA
Tak. To już przeszłość.

ON
Kto… nie, nie chcę wiedzieć.

MARIA
Chcesz.

ON
Przeczuwałem to.

MARIA
Ale niczego nie widziałeś.

ON
Jak długo to trwało?

MARIA
Wystarczająco długo, żebym wyleczyła się z tego raz na zawsze.
(po chwili)
Chcesz poznać szczegóły? Poznaliśmy się…

ON
Nie.

MARIA
Mogę pokazać ci miejsca. Na przykład to, w którym spaliśmy ze sobą pierwszy raz. Mieliśmy parę naszych miejsc. Nic nie chcesz wiedzieć?

ON
Ja też… ja też mógłbym ci pokazać takie miejsca.

MARIA
Kiedy?

ON
Dawno. Przypadkowo, bez sensu. Oboje szukaliśmy czegoś…

MARIA
Ja nie szukałam. To on mnie znalazł.

(Po chwili)

ON
Spróbujmy jeszcze raz. Od początku. Jakby niczego nie było.

MARIA
Miał w sobie spokój. Czułam się przy nim bezpieczna.

ON
Dlaczego do niego nie odeszłaś?

MARIA
Bo nie był tobą.

ON
Przecież ze mną zmarnowałaś życie.

MARIA
Chodźmy już stąd. Robi się zimno.

ON
Dlaczego nie dasz mi jeszcze jednej szansy?

MARIA
Miałeś dużo szans. Ale teraz już koniec. Słyszysz? Koniec.

ON
Kochałaś go?

MARIA
Tego nigdy się nie dowiesz.

ON
Kochałaś. A może nadal kochasz.

MARIA
A ty? Kochałeś swoje kobiety?

ON
Nie tak jak ciebie.

MARIA
Dużo ich było?

ON
Wystarczająco dużo, żebym wyleczył się z tego raz na zawsze.

MARIA
Masz jeszcze jakieś życzenie?

ON
Niech to nie kończy się tak beznadziejnie.

MARIA
Wiem, że chciałbyś go poznać. On też.

ON
Nie wiem, czemu miałaby służyć ta rozmowa. A mimo to masz rację, jestem jej ciekaw.

MARIA
Nie traćmy czasu. To całkiem niedaleko.

W mieszkaniu Mężczyzny. MĘŻCZYZNA i ON.

MĘŻCZYZNA
A więc to pan. A Maria? Co ona na to?

ON
Przywiozła mnie tu. Czeka w samochodzie.

MĘŻCZYZNA
Ona… tu jest?

ON
Kocha ją pan, prawda?

MĘŻCZYZNA
Czy ją kocham? Nigdy nikogo nie obdarzyłem taką miłością. Ale wiem, że nie możemy być razem.

ON
Właściwie mógłbym z panem zrobić cokolwiek. Nawet zabić. W mojej sytuacji to nic nie zmieni.

MĘŻCZYZNA
Nie zabiegałem o tę miłość. Wie pan, na początku to było trochę z nudów. Wkrótce okazało się, że oboje znaleźliśmy swoje drugie połówki.

ON
To jest żałosne.

MĘŻCZYZNA
Ma pan prawo do swojej oceny. Ale prawda jest taka, że kochamy tę samą kobietę.

ON
To jest żałosne i nie do wytrzymania.

MĘŻCZYZNA
Maria dokonała wyboru. Postanowiła zostać sama. Z czysto egoistycznego punktu widzenia to nieludzkie, jednak rozumiem ją. Nie chce dalej żyć w kłamstwie.

ON
Niczego pan nie rozumie. Obaj niczego nie rozumiemy.

MĘŻCZYZNA
Proszę się nie obawiać. Nie będę szukał kontaktu z Marią po pańskim… odejściu.

ON
Powiedziała panu?

MĘŻCZYZNA
Takie wieści szybko się rozchodzą. To dobrze, że nie robi pan z tego afery. Z drugiej strony – sam nie wiem, jak bym się zachował na pana miejscu.

ON
Jestem spokojny. Boję się tylko samego momentu końca.

MĘŻCZYZNA
Maria uważa, że zapracował pan sobie na to solidnie.

ON
Niech pan nie wypowiada przy mnie tego imienia. Proszę wybaczyć, ale czuję do pana odrazę.

MĘŻCZYZNA
Doskonale rozumiem pańskie zdenerwowanie. Maria zafundowała panu naprawdę mocną końcówkę. Właściwie powinien być pan jej za to wdzięczny. Dopiero teraz, gdy wszystko stracone, czuje pan, że żyje. Może chce pan poznać szczegóły? Chętnie służę.

ON
To pan wszystko stracił. Ona będzie przy mnie do ostatniego ułamka sekundy. Będę czuł wtedy jej zapach.

MĘŻCZYZNA
Czy to nie zabawne? Rywalizujemy teraz jak dwa samce o samicę w stadzie, podczas gdy ona już na całkiem innych pastwiskach.
(po chwili)
Musi pan mnie teraz bardzo nienawidzić.

ON zaczyna się głośno śmiać, śmieje się długi, po czym wychodzi trzaskając drzwiami.

W samochodzie. MARIA i ON.

ON
Dlaczego z kimś takim?

MARIA
Po prostu był. Taką miał nad tobą przewagę.

ON
Tylko on czy ktoś jeszcze?

MARIA
Tylko on. Wystarczy.

ON
Jestem strasznie zmęczony.

MARIA
Wkrótce odpoczniesz.

ON
Przestań! Nie chcę tego słuchać!

MARIA
Zawsze będę cię kochać.

ON
Pozwól mi zostać. Patrzeć na ciebie i na naszego syna chociaż z daleka.

MARIA
Nie. To droga w jedną stronę.

ON
Jesteś najokrutniejszym człowiekiem, jakiego znałem.

MARIA
Być może. Ale chcę w końcu swobodnie oddychać. A z tobą nie mogę.

ON
Nie. To nie może tak się skończyć.

MARIA
Wszystko już przygotowane. Goście zaproszeni. Nie rób scen.

ON
Nie jestem już tym samym człowiekiem, co kiedyś. Moglibyśmy spróbować jeszcze raz…

MARIA
Powtarzasz się. Kopiuj wklej. Chociaż raz zachowaj się jak mężczyzna.

ON SPOZA ŚWIATA
Profil Marii, którego nigdy nie zapomnę. Jej drobna ręka, udo, tuż przy mnie, na zawsze stracone…

Nad jeziorem. MARIA i ON.

ON
Gdzie mnie przywiozłaś?

MARIA
Nie pamiętasz? Lato, wyspa na jeziorze.

ON
Wydawała mi się większa.

MARIA
Popłyńmy tam. Zrzucaj ciuchy!

ON
Żartujesz.

Maria wchodzi do wody.

MARIA
Płyniesz czy nie?!

On także wchodzi do wody. Płyną.

Po chwili. Na wyspie.

MARIA
To jest to miejsce. Pamiętasz? Tutaj poczęliśmy naszego syna.

ON
Pamiętam wszystko. Nie ruszaj się.

MARIA
Co?

ON
Znowu to widzę w twoich oczach.

MARIA
Lubię, kiedy tak na mnie patrzysz.

ON
Nigdy ciebie nie zapomnę.

MARIA
Nic już nie mów. Chodź…

Śpiew ptaków, szum drzew, łopot rozwieszonych prześcieradeł. Bicie dzwonów kościoła z oddali. To wszystko powoli zmienia się w dźwięk słyszanych przez uchylone okno samochodów, które zajeżdżają pod dom. Drzwi otwierają się i zamykają, kroki na żwirze, rozmowy, raz po raz śmiech. Coraz więcej osób. Kroki na schodach. Wzmagający się gwar rozmów za drzwiami pokoju bohatera.

ON SPOZA ŚWIATA
Błogosławiona chwila, w której wciąż jeszcze czekałem, aż po raz ostatni spojrzę na Marię, a potem zamkną mnie w trumnie i wyniosą, milczącego, pogrążonego w wieczystej ciemności. Ale na razie jeszcze siedziałem przy stole i miałem nadzieję, że to sen, pomyłka…

Tak czy inaczej, byłem gotowy.

Początkowy fragment utworu „Echoes” Pink Floyd.

KONIEC

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Jarosław Jakubowski, Pogrzeb, Czytelnia, nowynapis.eu, 2022

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...