03.06.2022

Test

Słuchowisko radiowe. Premiera: Program 2 Polskiego Radia (11 maja 2001)

Część I

PLAN AKCJI: ruchliwa ulica.

EFEKTY: kroki idących chodnikiem przechodniów, wśród nich wyróżniające się kroki jednej osoby. W tle szum jadących samochodów. Kroki zatrzymują się.

ZMIANA PLANU: hall w budynku Instytutu. Skrzypnięcie, niemal jęk, jaki wydają podczas otwierania ciężkie drzwi.

PORTIER: (głos wzmocniony echem, jakie daje pusty, wysoki hall budynku, podobnie w kolejnych wypowiedziach) Pan do kogo?

NOWAK: Ja z ogłoszenia… Umawiałem się telefonicznie.

PORTIER: A, pan w sprawie pamięci? Do profesora Skrzypka?

NOWAK: (trochę rozbawiony) No… tak. W sprawie pamięci.

PORTIER: Schodami w górę, na lewo, pokój numer trzynaście. (śmieje się nieco dziwnie) Łatwo zapamiętać, prawda?

ZMIANA PLANU: schody i korytarz w budynku Instytutu.

EFEKTY: kroki na schodach, po pustym korytarzu, pukanie do drzwi. Zza drzwi słychać jęki i wrzaski, pośród których można rozpoznać niewyraźne słowa.

GŁOS: (jęczący i niezbyt wyraźny) Dość! Proszę! Nie wiem, naprawdę nie wiem. Nie wytrzymam dłużej! Wypuście mnie! Wypuście! (po chwili) Dość. Proszę… Nie wiem, naprawdę nie wiem. Nie wytrzymam dłużej. Wypuście mnie! Wypuście! Zabijecie mnie! (z prawdziwym przerażeniem) Chcecie mnie zabić! Nie chcę umierać. Boże, Boże… (wydaje jęki już całkiem nieartykułowane)

EFEKTY: jednocześnie z jękami – powtórne pukanie. Delikatny odgłos otwierania drzwi.

ZMIANA PLANU: Pokój biurowy.

EFEKTY: Jęki są teraz nieco głośniejsze, ale po chwili słychać charakterystyczny dźwięk przewijanej taśmy – powinno być jasne, że jęki były nagrane na taśmie.

NOWAK: (trochę niepewnie) Dzień dobry.

EFEKTY: taśma z nagraniem zostaje gwałtownie zatrzymana.

PROFESOR: (nieco speszony) Przepraszam, nie słyszałem pukania. Przesłuchiwałem właśnie taśmę z nagraniem.

NOWAK: (z ulgą i  rozbawieniem) Myślałem, stojąc tu pod drzwiami, że to sala tortur… słychać było takie skargi… Już prawie miałem zawrócić.

EFEKTY: szurnięcie krzesłem, profesor zapewne wstał od biurka.

PROFESOR: (kwituje uwagę Nowaka krótkim śmiechem) Pan pewnie z ogłoszenia?

NOWAK: Tak, panie profesorze. Nazywam się Tomasz Nowak. Telefonowałem.

PROFESOR: Oczywiście pamiętam, pamiętam. Czekałem na pana. (po chwili) Zanim przystąpimy do testu, chciałbym, żeby pan zrozumiał, o co chodzi w naszym badaniu. To konieczne, by w czasie eksperymentu postępował pan prawidłowo. Samo zadanie może się panu wydać z pozoru banalne, ale zapewniam pana, że wyniki naszych badań będą miały istotne znaczenie dla ostatecznych wniosków dotyczących procesu zapamiętywania… Pan, oczywiście, czytał nasze ogłoszenie?

NOWAK: (lekko zdziwiony) Dlatego tu jestem.

PROFESOR: (krótko się śmieje, niezręcznie usiłuje żartować sam z siebie) No i widzi pan, jak to jest z pamięcią. Niepotrzebnie pana pytam. Wiem przecież doskonale, że pan czytał nasze ogłoszenie… Przecież mam tu na biurku pańskie zgłoszenie, które zanotowała sekretarka…

EFEKTY:szelest papierów na biurku.

PROFESOR: (po chwili) No tak… Cieszę się, że nasz anons pana zainteresował. Ale do rzeczy. Badania naszego instytutu są zakrojone na dużą skalę. Będzie pan dziś uczestniczył w jednym, niewielkim eksperymencie, ale jeśli tylko wyrazi pan taką ochotę, może pan wziąć udział także w innych, planowanych badaniach. Prowadzimy kompleksowe badania nad ludzką pamięcią… i jeśli tylko wyrazi pan zgodę i czas panu pozwoli… Krótko mówiąc, wciąż potrzebujemy osób do współpracy. Płacimy, jak pan się już zapewne dowiedział przez telefon, tysiąc złotych za godzinę poświęconego nam czasu. To chyba przyzwoicie.

NOWAK: Bardzo przyzwoicie. Muszę przyznać, że dla mnie to nie bez znaczenia… Od blisko roku jestem bez pracy. Poszukuję intensywnie, ale to niełatwe. I, prawdę mówiąc, okazja do zarobienia paru groszy to już coś. W mojej sytuacji…

EFEKTY: szelest papierów.

PROFESOR: Czytam w pańskim zgłoszeniu, że jest pan geografem…

NOWAK: Tak. Skończyłem wyższe studia, ale taki kierunek, że o korepetycje nawet trudno… Co innego matematycy, poloniści…

PROFESOR: No tak, no tak… Takie czasy. Ale wracajmy do naszych baranów, jak to mówią… (krótki, nieco diaboliczny śmiech) Za chwilę pójdziemy do laboratorium, tylko jedną chwileczkę… Wypełnimy jeszcze pański kwestionariusz… O, bardzo proszę.

EFEKTY: szelest podsuwanej kartki.

PROFESOR: Wiek, wykształcenie, płeć. Proszę usiąść i spokojnie wypełnić.

EFEKTY: szurnięcie krzesła, a po chwili skrzypienie długopisu po papierze.

NOWAK: Już wypełniłem, panie profesorze.

PROFESOR: No dobrze. To już właściwie wszystko. Jeszcze tylko formalność: pańska pisemna zgoda na udział w eksperymencie. Proszę tu podpisać. I postawić dzisiejszą datę.

EFEKTY: „zamaszyste” skrzypienie długopisu po papierze.

NOWAK: Bardzo proszę, panie profesorze.

PROFESOR: Dziękuję. Jeszcze jeden krótki telefon.

EFEKTY: dźwięk, jaki towarzyszy podniesieniu słuchawki i wybieraniu klawiszy na tarczy telefonu.

PROFESOR: (do słuchawki) Pani Moniko, proszę przysłać pana Marka Sikorskiego do mojego laboratorium. Jest wolny? (po chwili) Znakomicie. (po chwili) Tak, już teraz.

EFEKTY: odgłos odkładanej słuchawki.

PROFESOR: (po chwili) Bardzo proszę, panie Tomaszu.

EFEKTY: odgłos otwieranych i zamykanych drzwi pokoju.

ZMIANA PLANU: długi korytarz.

EFEKTY: przez dłuższy czas kroki dwóch osób idących długim korytarzem, kroki zatrzymują się, skrzypnięcie drzwi do pomieszczenia, w którym mieści się laboratorium.

ZMIANA PLANU: laboratorium.

PROFESOR: Oto nasze laboratorium. Widzę, że pański partner już czeka w swojej kabinie.

NOWAK: (zdziwiony) Partner?

PROFESOR: Do udziału w tym eksperymencie potrzebujemy dwóch osób. Każda z nich spełnia odmienną rolę.

NOWAK: (skwapliwie) Rozumiem.

PROFESOR: Ponieważ pan współpracuje z nami pierwszy raz, muszę panu objaśnić niezbędne rzeczy.

NOWAK: Słucham, panie profesorze.

PROFESOR: A więc panie Tomaszu… mogę tak do pana mówić?

NOWAK: Oczywiście, panie profesorze.

PROFESOR: Panie Tomaszu, proszę spojrzeć… Teraz włączę naszą aparaturę.

EFEKTY: charakterystyczny, jednostajny szum aparatury laboratoryjnej. Od tego momentu szum utrzymuje się w tle całej sceny rozgrywającej się w laboratorium.

PROFESOR: (po chwili) I mikrofon.

EFEKTY: pisk włączanego mikrofonu.

PROFESOR: (po chwili, sucho – jak typowy instruktaż) Dzięki mikrofonowi mamy kontakt z osobą, która znajduje się po drugiej stronie tej dźwiękoszczelnej szyby. Sama zaś aparatura służy do dozowania kar.

NOWAK: (zaskoczony) Dozowania kar?

PROFESOR: (uspokajająco) Po kolei, po kolei. Cierpliwości. Za chwilę wszystko pan pojmie. Najpierw proszę zapoznać się z tymi kartkami. Proszę.

EFEKTY: szelest kartek.

NOWAK: To jakieś słowa… Lista wyrazów i różnych wyrażeń.

PROFESOR: Właśnie. A znajdujący się po drugiej stronie tej dźwiękoszczelnej szyby pan Marek Sikorski będzie musiał te słowa zapamiętać.

NOWAK: A ja? Niczego nie muszę zapamiętywać?

PROFESOR: Pana zadaniem będzie mu w tym dopomóc. Pierwsza lista jest bardzo krótka. Proszę odczytać te wyrazy powoli i wyraźnie. Na próbę.

NOWAK: (czyta wyraźnie) KALEJDOSKOP, STOŁÓWKA, CHRYZANTEMA, DRAMATURGIA, CHARYZMA, PESTYCYDY, PERCEPCJA, ZADOŚĆUCZYNIENIE.

PROFESOR: Będzie pan odczytywał te słowa do mikrofonu i sprawdzał, czy badany zapamiętał je wszystkie i czy powtórzył je w tej samej kolejności. Jeśli badany pomyli się, zastosuje pan impuls karny. Tu ma pan dźwignię dozującą siłę impulsów elektrycznych, odpowiednie wartości na skali aparatury… Proszę spojrzeć, są wyraźnie oznaczone. Pierwszy impuls pośle pan badanemu przy pierwszej pomyłce. Za pominięcie jednego lub kilku wyrazów z tych, które powinien zapamiętać. Także za ich złą kolejność. I odpowiednio w następnych ćwiczeniach zwiększy pan karę. Po drugiej pomyłce dwa impulsy, potem cztery, potem osiem, szesnaście, trzydzieści dwa… Kary stopniowo wzrastają. Zresztą wszystko ma pan zaznaczone tu na skali. Ja tymczasem będę notował wyniki… (po chwili) W sytuacji, kiedy będzie miał pan wątpliwości, ile impulsów zastosować, oczywiście podpowiem panu. Ważne jest, żeby kara odbierana była przez badanego bezpośrednio po popełnionym błędzie. Rozumie pan?

NOWAK: Tak, oczywiście. To chyba nietrudne. (po chwili namysłu, z pewnym niepokojem) To znaczy, że on za każdą pomyłkę będzie dostawał dawkę wstrząsów elektrycznych?

PROFESOR: (bagatelizująco) Kara, by była karą, musi być nieprzyjemna.

NOWAK: (niepewnie, ale ustępliwie) No tak, oczywiście…

PROFESOR: Dysponujemy, jak pan widzi, skalą impulsów od dziesięciu woltów za pierwszy błąd… o tu, do tej czerwonej kreski. (po chwili) Możemy zaczynać?

NOWAK: Możemy.

EFEKTY: pisk aparatury dźwiękowej.

PROFESOR: No dobrze. Teraz próba mikrofonu. Musimy mieć pewność, że nasz badany słyszy polecenia.

EFEKTY: od tej pory kwestie Profesora i Nowaka, które są skierowane do badanego Sikorskiego i mówione przez mikrofon, podawane są głosem w charakterystyczny sposób zmienionym przez aparaturę dźwiękową. Podobnie głos odpowiadającego Sikorskiego.

PROFESOR: (do mikrofonu) Słyszy nas pan?

SIKORSKI: (do mikrofonu) Tak, słyszę.

PROFESOR: (do mikrofonu) To znakomicie. Proszę podać swoje imię i nazwisko.

SIKORSKI: (do mikrofonu) Przecież pan profesor ma zapisane…

PROFESOR: (do mikrofonu) Naszym obowiązkiem jest trzymać się zasad.

SIKORSKI: (do mikrofonu) Oczywiście. Nazywam się Marek Sikorski.

PROFESOR: (do mikrofonu) Panie Marku, moim obowiązkiem jest spytać pana jeszcze raz: czy potwierdza pan gotowość udziału w naszym eksperymencie? I czy zasady wcześniej panu przedstawione są dla pana jasne?

SIKORSKI: (do mikrofonu) Potwierdzam. Zasady są jasne.

PROFESOR: (do mikrofonu) Na czym ma polegać pańskie zadanie?

SIKORSKI: (do mikrofonu) Mam wysłuchać przeczytaną mi listę wyrazów, zapamiętać te wyrazy i powtórzyć je.

PROFESOR: (do mikrofonu) Doskonale. A więc przystępujemy do dzieła. (poza mikrofonem) Pan, panie Nowak, zechce wziąć tę listę…

EFEKTY: szelest kartek papieru.

PROFESOR: Będzie pan odczytywał te słowa badanemu, a ja, jak mówiłem… (urywa jakby roztargniony) zaraz, zaraz, gdzie jest mój notatnik…?

NOWAK: (usłużnie) Tu leży, panie profesorze.

PROFESOR: O, bardzo panu dziękuję. (po chwili) Nie, jeszcze chwileczkę. Sprawdzę, czy elektrody na rękach badanego są dobrze przymocowane.

EFEKTY: szuranie krzesłem, skrzypienie drzwi, podczas nieobecności profesora szum aparatury jest jakby intensywniejszy, znów skrzypienie drzwi – oznacza powrót profesora.

PROFESOR: (poza mikrofonem, ponaglająco do Nowaka) No, proszę. Wszystko jest w najlepszym porządku. Czyta pan pierwszy zestaw, panie Tomaszu. (po chwili, wciąż poza mikrofonem) Nie. Najpierw, powiedzmy… cztery wyrazy.

NOWAK: (do mikrofonu, wyraźnie) Czytam pierwszy zestaw: KALEJDOSKOP, STOŁÓWKA, CHRYZANTEMA, DRAMATURGIA.

SIKORSKI: (do mikrofonu) KALEJDOSKOP, STOŁÓWKA, CHRYZANTEMA, DRAMATURGIA.

NOWAK: (do mikrofonu) Dobrze. (poza mikrofonem) Co teraz, panie profesorze…?

PROFESOR: Całą listę.

NOWAK: (do mikrofonu) Uwaga! (po chwili) KALEJDOSKOP, STOŁÓWKA, CHRYZANTEMA, DRAMATURGIA, CHARYZMA, PESTYCYDY, PERCEPCJA, ZADOŚĆUCZYNIENIE.

SIKORSKI: (do mikrofonu) KALEJDOSKOP, STOŁÓWKA, CHRYZANTEMA, DRAMATURGIA, PESTYCYDY, PERCEPCJA, ZADOŚĆUCZYNIENIE.

PROFESOR: (poza mikrofonem, ponaglająco) No i… panie Tomaszu…?

NOWAK: (poza mikrofonem) Zgubił słowo CHARYZMA… Co robić, panie profesorze?

PROFESOR: (poza mikrofonem) Kara, oczywiście kara. (po chwili do mikrofonu) Zgubił pan słowo CHARYZMA, panie Sikorski. (poza mikrofonem) Panie Tomaszu, proszę zastosować karę pierwszego stopnia. Dziesięć woltów.

EFEKTY: wyraźny pisk aparatury – ma być odebrany jako sygnał przesyłania prądu, czyli impulsów karnych.

NOWAK: (poza mikrofonem) Przesunąłem wskaźnik. Chyba nie zabolało go za bardzo?

PROFESOR: (poza mikrofonem) Ależ skąd! Mam tylko drobną uwagę, proszę to robić szybko, z refleksem. Kara powinna następować bezpośrednio po popełnieniu błędu, by była prawidłowo z tym błędem kojarzona. Rozumie pan: błąd, kara, błąd, kara – automatycznie.

NOWAK: (poza mikrofonem) Postaram się, panie profesorze. Czy teraz przeczytać następne wyrazy?

PROFESOR: (poza mikrofonem) Na razie te same. Jeszcze raz. Zobaczymy, czy kara spełniła swoje zadanie.

NOWAK: (do mikrofonu) Uwaga, jeszcze raz czytam listę wyrazów. (czyta wyraźnie) KALEJDOSKOP, STOŁÓWKA, CHRYZANTEMA, DRAMATURGIA, CHARYZMA, PESTYCYDY, PERCEPCJA, ZADOŚĆUCZYNIENIE.

SIKORSKI: (do mikrofonu) KALEJDOSKOP, STOŁÓWKA, CHRYZANTEMA, DRAMATURGIA, CHARYZMA, PESTYCYDY, PERCEPCJA, ZADOŚĆUCZYNIENIE.

NOWAK: (do mikrofonu, zadowolony) Teraz bezbłędnie.

PROFESOR: (poza mikrofonem) Następny zestaw, proszę.

EFEKTY: szelest kartki.

PROFESOR: (do mikrofonu) Czas na następne zadanie. Drugi etap w naszym teście. Na tej liście – obu panów proszę o uwagę – znajdują się pary wyrazów dobrane według najoczywistszych skojarzeń znaczeniowych. Pan Nowak przeczyta je powoli i wyraźnie dwa razy. A pan, panie Sikorski, zechce skupić się i zapamiętać jak najwięcej z tych par. Potem pan Nowak będzie podawał tylko jeden z pary wyrazów, w dowolnej kolejności, a pan, panie Marku, będzie musiał dodać drugi, który stanowi z nim parę. Czy to jasne?

SIKORSKI: (do mikrofonu) Jasne.

PROFESOR: (do mikrofonu) No więc przystępujemy do rzeczy. Bardzo proszę.

NOWAK: (do mikrofonu, wyraźnie) Czytam listę. Uwaga! KSIĄŻKA-WIEDZA, BRAMKA-PIŁKA, KŁOS-ZBOŻE, KUTER-RYBAK, DRWA-WIÓRY, CHLEB-MĄKA, SIEĆ-RYBA, GROM-NIEBO, POLE-ORKA, NAUKA-SZKOŁA. (chwilę milczy)Powtarzam: KSIĄŻKA-WIEDZA, BRAMKA-PIŁKA, KŁOS-ZBOŻE, KUTER-RYBAK, DRWA-WIÓRY, CHLEB-MĄKA, SIEĆ-RYBA, GROM-NIEBO, POLE-ORKA, NAUKA-SZKOŁA.

PROFESOR: (poza mikrofonem) Proszę podawać teraz pojedyncze wyrazy.

NOWAK: (do mikrofonu) KSIĄŻKA.

SIKORSKI: (do mikrofonu) WIEDZA.

NOWAK: (do mikrofonu) PIŁKA.

SIKORSKI: (do mikrofonu) BRAMKA.

NOWAK: (do mikrofonu) RYBAK.

SIKORSKI: (do mikrofonu) SIEĆ.

NOWAK: (do mikrofonu) Błąd. RYBAK-KUTER.

PROFESOR: (poza mikrofonem) Kara dwadzieścia woltów.

EFEKTY: wyraźny pisk aparatury – jako sygnał przesyłania prądu.

PROFESOR: (poza mikrofonem) Proszę kontynuować!

NOWAK: (do mikrofonu) DRWA.

SIKORSKI:(do mikrofonu) WIÓRY.

NOWAK:(do mikrofonu) NIEBO.

SIKORSKI: (do mikrofonu) PIEKŁO.

NOWAK: (do mikrofonu) Błąd. Powinno być GROM. Kara czterdzieści woltów. Nie ma PIEKŁA na naszej liście.

EFEKTY: wyraźny pisk aparatury – przesyłanie prądu.

NOWAK: (do mikrofonu) RYBA.

SIKORSKI: (do mikrofonu,cień zmęczenia w głosie) SIEĆ.

NOWAK: (do mikrofonu, zadowolony) Dobrze! Teraz następny: CHLEB.

SIKORSKI:(do mikrofonu) ZBOŻE.

NOWAK: Nie. (do mikrofonu, jakby lekko się spiesząc) Błąd. (poza mikrofonem) Czterdzieści woltów, profesorze?

PROFESOR: (poza mikrofonem) Czterdzieści.

EFEKTY: wyraźny pisk aparatury – przesyłanie prądu.

SIKORSKI: (krótkie syknięcie z bólu)

NOWAK: (poza mikrofonem) Chyba go trochę zabolało.

PROFESOR: (poza mikrofonem, obojętnie) Zapewne. Musiało trochę zaboleć. Ale proszę podać badanemu prawidłową odpowiedź.

NOWAK:(do mikrofonu) Prawidłowa odpowiedź powinna brzmieć: MĄKA. (z lekkim jakby zadowoleniem w głosie) Następny wyraz: ZBOŻE.

SIKORSKI: (do mikrofonu, zmęczonym głosem) CHLEB.

NOWAK: (do mikrofonu, pewnym głosem) Ależ błąd! Popełnił pan jeszcze raz ten sam błąd. Powinno być ZBOŻE -KŁOS. Przesyłam impuls karny.

EFEKTY: wyraźny pisk aparatury – przesyłanie prądu.

NOWAK: Czytam następny wyraz: ORKA.

SIKORSKI: (do mikrofonu wyraźnie zadowolony z tego, że pamięta) ORKA-POLE!

NOWAK: (do mikrofonu) Oczywiście. Dobrze. (po chwili) NAUKA.

SIKORSKI:(do mikrofonu) WIEDZA.

NOWAK: (z żartobliwą satysfakcją) Niestety. NAUKA-SZKOŁA. Muszę pana ukarać.

EFEKTY: wyraźny pisk aparatury – przesyłanie prądu.

SIKORSKI:(syknięcie)

PROFESOR: (poza mikrofonem,udając lekkie roztargnienie) Ile pan teraz posłał impulsów, panie Tomaszu?

NOWAK: Chwileczkę, muszę odczytać ze skali… (po chwili) Sześćdziesiąt.

PROFESOR: (poza mikrofonem,obojętnością)Proszę kontynuować.

NOWAK: (do mikrofonu) Następne hasło: KSIĄŻKA.

SIKORSKI: WIEDZA.

NOWAK: (do mikrofonu) Teraz dobrze. Chociaż odwróciłem kolejność haseł. (po chwili, poza mikrofonem, do profesora) Panie profesorze, wykorzystałem już wszystkie wyrazy z listy.

PROFESOR: (poza mikrofonem) Proszę wziąć następną listę.

EFEKTY: szelest kartek.

NOWAK: (do mikrofonu) Uwaga, czytam następną listę. (po chwili zaczyna szybciej niż poprzednio)CIEMNE-INTERESY, BIAŁY-KRUK, CZARNY-CHARAKTER, PIERWSZY-LEPSZY, JASNA-SPRAWA…

PROFESOR: (poza mikrofonem, przerywa Nowakowi gwałtownie) Ależ wolniej, wolniej, panie Tomaszu! W ten sposób nie da pan nawet szansy badanemu, by zapamiętał choć połowę. Proszę jeszcze raz.

NOWAK:(do mikrofonu) Przepraszam, czytam jeszcze raz. Proszę o uwagę. (czyta wolniej) CIEMNE-INTERESY, BIAŁY-KRUK, CZARNY-CHARAKTER, PIERWSZY-LEPSZY, JASNA-SPRAWA, RYCHŁO-W CZAS, SKORO-ŚWIT, BRUNET-WIECZOROWĄ PORĄ, GROM-Z JASNEGO NIEBA, Z CICHA-PĘK, ADWOKAT-DIABŁA, PALMA-PIERWSZEŃSTWA.

PROFESOR: (bez mikrofonu do Nowaka) Proszę powtórzyć jeszcze raz.

NOWAK:(do mikrofonu, pewnym głosem)CIEMNE-INTERESY, BIAŁY-KRUK, CZARNY-CHARAKTER, PIERWSZY-LEPSZY, JASNA-SPRAWA, RYCHŁO-W CZAS, SKORO-ŚWIT, BRUNET-WIECZOROWĄ PORĄ, GROM-Z JASNEGO NIEBA, Z CICHA-PĘK, ADWOKAT-DIABŁA, PALMA-PIERWSZEŃSTWA. Słyszał mnie pan? Prawda?

SIKORSKI: (do mikrofonu) Tak.

NOWAK: (do mikrofonu, tym samym tonem) Teraz będą podobnie jak poprzednio pojedyncze hasła. Proszę uzupełnić je o drugi człon! Podaję pierwsze hasło: WIECZOROWĄ PORĄ.

SIKORSKI: (do mikrofonu) BRUNET.

NOWAK: (do mikrofonu) Dobrze. Kolejne hasło: Z JASNEGO NIEBA.

SIKORSKI: (do mikrofonu) GROM.

NOWAK: (zadowolony, do mikrofonu) Tak jest. Idzie bardzo dobrze. Następne hasło: SPRAWA.

SIKORSKI: (chwilę milczy, po chwili niezbyt pewnym głosem) TRUDNA SPRAWA.

NOWAK: (do mikrofonu) Błąd. Muszę pana ukarać. Powinno być: JASNA SPRAWA.

EFEKTY: pisk aparatury – przesyłanie prądu.

SIKORSKI: (wydaje jęk)

NOWAK: (po chwili, do mikrofonu) SKORO.

SIKORSKI:(głosem trochę zmęczonym, do mikrofonu) ŚWIT.

NOWAK: (do mikrofonu) Dobrze. Kolejne hasło: CHARAKTER.

SIKORSKI: (do mikrofonu, trochę nerwowo) TRUDNY. TRUDNY CHARAKTER.

NOWAK: (do mikrofonu, jakby trochę bezwzględnie) Nie, nie było. Ani TRUDNEJ SPRAWY, ani TRUDNEGO CHARAKTERU. Wobec tego (wpada w złośliwie żartobliwy ton) trudno darmo, muszę panu posłać impulsy karne.

EFEKTY: pisk aparatury przesyłającej impulsy.

SIKORSKI: (długi jęk)

NOWAK: (po chwili, zimno) CZARNY CHARAKTER powinno być.

SIKORSKI: (do mikrofonu, wyraźnie wyczerpany) Czy można zrobić przerwę?

NOWAK: (poza mikrofonem, zakłopotany) Profesorze…

PROFESOR: (do mikrofonu) Nie, nie. Wytrzyma pan, panie Sikorski. Już niedługo. Powinniśmy się zmieścić w wyznaczonym czasie. To też jest istotne dla naszego badania. Proszę się skupić!

SIKORSKI: (cicho, do mikrofonu) Spróbuję.

NOWAK: (do mikrofonu, tym razem już współczująco) Podaję hasło: BIAŁY.

SIKORSKI: (do mikrofonu, niepewnie) ORZEŁ?

NOWAK: (do mikrofonu, współczująco) Niestety. BIAŁY KRUK.

EFEKTY: pisk aparatury przesyłającej impulsy.

SIKORSKI: (głośny rozpaczliwy jęk)

NOWAK: (do mikrofonu, przygnębiony) Następne hasło: CZARNY.

SIKORSKI: (cichym, pełnym bólu głosem) Nie wiem. Poddaję się. Naprawdę nie wiem.

NOWAK: (do mikrofonu, z troską, wyraźnie zmartwiony) Przecież już było. CZARNY CHARAKTER.

SIKORSKI: (do mikrofonu, wykrzesuje z siebie resztkę energii) Pan ma chyba czarny charakter. Proszę przestać! Naprawdę już nie mogę.

NOWAK:(poza mikrofonem, tonem prośby) Profesorze. Może przestaniemy? Już zbliżamy się do końca skali.

PROFESOR: (poza mikrofonem) Do końca skali?

NOWAK: (poza mikrofonem) No tak. Do tej czerwonej kreski. Zaraz, to już dwieście dwadzieścia woltów, to chyba dużo?

PROFESOR: (jakby lekko zirytowany) Ta czerwona kreska to tylko znak dla nas, badających. Ja notuję. Proszę kontynuować. Nie zmieścimy się w czasie.

NOWAK: (do mikrofonu, zrezygnowany) Czytam hasło: DIABŁA.

SIKORSKI: (z determinacją w głosie) DIABŁA? Co do diabła? Jakiego diabła? Wypuśćcie mnie! Odepnijcie to świństwo!

EFEKTY: Sikorski szarpie się, porusza fotelem, na którym siedzi, czyni rumor.

NOWAK:(cicho, niezbyt pewnym głosem) ADWOKAT DIABŁA.

PROFESOR:(do mikrofonu)Panie Sikorski, proszę się uspokoić, zniszczy pan aparaturę!

NOWAK: (poza mikrofonem) Profesorze. Nie mogę, kiedy on tak protestuje. On chyba ma dość.

SIKORSKI: (do mikrofonu, jęki coraz cichsze)

PROFESOR: (poza mikrofonem, surowym tonem) Panie Tomaszu, musi pan być twardy, na tym polega pańskie zadanie, cały nasz eksperyment od tego zależy. Pan musi za pomocą kar stymulować proces zapamiętywania u badanego. Analizujemy wpływ kar na proces zapamiętywania, zapomniał pan?

NOWAK: (poza mikrofonem) Ależ nie, ale czy te impulsy nie są zbyt silne? Wydaje mi się, że… Przecież on już przestał odpowiadać na pytania…

PROFESOR:(poza mikrofonem) Pan Sikorski zgodził się z własnej woli na udział w eksperymencie. Brak odpowiedzi traktujemy jak odpowiedź błędną… żeby nie było wątpliwości.

NOWAK: No tak, oczywiście. (do mikrofonu) Czytam następne hasło: RYCHŁO.

SIKORSKI: (nieartykułowany jęk protestu, wrzask).

NOWAK: (stara się być spokojny) Przecież to było łatwe. Proszę się zastanowić. No, RYCHŁO. No proszę…

SIKORSKI: (tonem skargi) Boże, już nie mogę.

NOWAK: (załamanym głosem) RYCHŁO W CZAS. Takie łatwe. Dlaczego pan nie odpowiada?

PROFESOR: (karcącym tonem, poza mikrofonem) Panie Nowak! Impuls karny.

EFEKTY: pisk aparatury.

SIKORSKI: (jęk bardzo głośny) Nie mogę! Nie chcę umierać! Wypuśćcie mnie!

PROFESOR: (bardzo spokojnie, poza mikrofonem) Czy została jeszcze jakaś para wyrazów?

NOWAK: (poza mikrofonem przygnębiony) Jedna.

PROFESOR: (poza mikrofonem ponaglająco) No to proszę, proszę…

NOWAK: (do mikrofonu) Panie Sikorski: PALMA, PALMA.

Następuje pauza, nie słychać nawet jęku Sikorskiego.

(po chwili, bardzo zdenerwowany) Profesorze, profesorze! Mnie się zdaje, że… on, on, on się już chyba nie porusza!

WYCISZENIE – PRZERYWNIK MUZYCZNY.

Część II

ZMIANA PLANU: cela więzienna.

EFEKTY: słychać zbliżające się korytarzem więziennym ciężkie kroki, z charakterystycznym odgłosem, uderzanie kluczami o kraty, po chwili dźwięk odsuwanej blaszki judasza w drzwiach celi i odsuwanej zasuwy, otwieranie ciężkich, stalowych drzwi.

STRAŻNIK: Nowak! Jest tu taki pod celą?

NOWAK: Jestem!

STRAŻNIK: Macie widzenie.

EFEKTY: odgłos zamykanych drzwi, kroki dwóch osób na pustym korytarzu, na tle kroków krótka rozmowa.

NOWAK: Kto do mnie przyszedł? Żona?

STRAŻNIK: Ciągle to samo. Żona i żona. Ty Nowak lepiej o żonie zapomnij. (po chwili) No, nie martw się, przyszła do ciebie laska. Niczego sobie.

EFEKTY: kroki zatrzymują się, cichną, odgłos otwieranych drzwi, lżejszych niż drzwi celi.

ZMIANA PLANU: Pokój widzeń.

EFEKTY: potem szurnięcie krzesłem w pokoju widzeń. W tle zamykające się drzwi.

ADWOKATKA: Jestem pana adwokatem, panie Nowak.

NOWAK: (jakby zawiedziony) Nie wiem, czy w ogóle potrzebny mi adwokat.

ADWOKATKA: (nieco filozoficznie) Każdemu bywa potrzebny.

NOWAK: (z gorzką ironią) Każdemu?

ADWOKATKA: (ugodowo) No, powiedzmy… każdemu, kto tu trafi.

NOWAK: (gorzko) No, jeśli już trafi…

ADWOKATKA: No tak… wiem, co pan ma na myśli.

NOWAK: (pogardliwie, z lekką agresją) To ciekawe… człowiek nic o sobie nie wie. A inni o nim… wszystko. A co pani może o mnie wiedzieć?

ADWOKATKA: (spokojnie i rzeczowo) Jestem pana adwokatem z urzędu, ale poważnie traktuję swój zawód. Przed przyjściem tutaj przeanalizowałam pańską sprawę. I wie pan, do jakich wniosków doszłam?

NOWAK: (ironicznie) A powinienem wiedzieć?

ADWOKATKA: Powinien pan mi pomóc potwierdzić te wnioski.

NOWAK: Ja mam pani pomóc?

ADWOKATKA: We własnym interesie.

NOWAK: (ponuro) Nie mam już żadnych interesów na tym świecie…

ADWOKATKA: ( z naciskiem) Ma pan.

NOWAK: (ironicznie) No tak. Pani wie lepiej.

ADWOKATKA: Może. Czy z czystym sumieniem może pan powiedzieć, że jestem w błędzie, jeśli twierdzę, że był ktoś, kto popchnął pana do tego czynu?

NOWAK: (udaje politowanie) Ale się pani udało! Jak to pani ujęła, czy ja z czystym sumieniem… (śmieje się ironicznie) „z czystym sumieniem”, dobre powiedzonko, naprawdę… I jak dalej? Jak pani kombinuje? Że ktoś mnie zmusił do tego czynu, tak pani myśli?

ADWOKATKA: Nie zmusił, ale popchnął.

NOWAK: (kpiąco) Aha. Nie zmusił, ale popchnął.

ADWOKATKA: Niech pan nie udaje, że pan nie rozumie, co mam na myśli.

NOWAK: (zmienia ton – poważnie i z naciskiem) Nie wie pani, że to ja popełniłem…że to ja…? (głos mu się trochę łamie) Ja sam. (dobitniej, zbierającsię na odwagę, by nazwać rzecz po imieniu, stopniowo podnosi głos niemal do krzyku)

EFEKTY: odgłos gwałtownie otwieranych drzwi i zbliżające się szybko kroki strażnika.

STRAŻNIK: Pani mecenas… Stawia się? (podniesionym głosem) Spokojnie, Nowak, bo będę pana musiał odprowadzić do celi. Koledzy już się pewnie stęsknili.

ADWOKATKA: (uspokajająco) Nic złego się nie stało. Naprawdę wszystko w porządku.

STRAŻNIK: W razie czego… jestem tuż za drzwiami.

ADWOKATKA: Naprawdę wszystko w porządku, może nas pan zostawić samych.

EFEKTY: kroki strażnika i odgłos zamykanych drzwi.

ADWOKATKA: (po chwili) Może po kolei, proszę się tak nie denerwować. Jeśli będzie się pan tak unosił, do niczego nie dojdziemy. Najlepiej będzie, jeśli odpowie mi pan po prostu na kilka pytań.

NOWAK: Jak pani chce. Niech będzie. (ciche bolesne westchnienie, dopiero po dłuższej chwili, z trudem wydobywa cichy głos) Zabiłem tego człowieka. Nic tego nie zmieni.

ADWOKATKA: (też dość cicho, stanowczo) Zabił pan. Ale są współwinni.

NOWAK: Dziwne rozumowanie.

ADWOKATKA: (z przekonaniem) Pan wie, że nie takie znowu dziwne.

NOWAK: Może i wiem, ale dlaczego miałbym się usprawiedliwiać.

ADWOKATKA: Pan nie musi się usprawiedliwiać. Od tego ma pan adwokata.

NOWAK: (cień uśmiechu w głosie) Uparta jest pani.

ADWOKATKA: To potrzebne w moim zawodzie. Odpowie mi pan na te kilka pytań?

NOWAK: Odpowiem.

ADWOKATKA: Pan nie znał ofiary, człowieka, którego…?

NOWAK: (wpada jej w słowo, przerywa, najwyraźniej nie chce, by padło następne słowo) Nie znałem. (w głosie znać, że spokój, który sobie narzucił, był bardzo powierzchowny) Dlaczego? Dlaczego? Bez powodu. Nie znałem go. Mówiłem przecież! Brak motywów! Co pani chce udowodnić?

ADWOKATKA: Starałam się ustalić, co pan robił zanim… zanim do tego doszło. Wiem, że poprzedniego dnia znalazł pan w gazecie ogłoszenie. O, proszę…

EFEKTY: szelest wyciąganego z torebki zwitka papieru.

ADWOKATKA:(po chwili) Mam je przy sobie. (czyta lektorskim tonem) „Centrum Eksperymentalne Psychologii Zachowań Społecznych ogłasza nabór chętnych do udziału w teście na temat czynników wpływających na zdolność zapamiętywania. «Uczyć skuteczniej» – jest to pierwszy z planowanego przez nasz ośrodek cyklu eksperymentów. Uczestnicy testu otrzymają wynagrodzenie według przewidzianych stawek. Zgłoszenia i bliższe informacje pod numerem telefonu…” i tak dalej…

NOWAK: Owszem. Znalazłem. No i co z tego?

ADWOKATKA: Wyciął pan to ogłoszenie. Wycinek znaleziono w pańskich rzeczach. (po chwili) Następnego dnia zgłosił się pan na umówione spotkanie do tej zajmującej się badaniami psychologicznymi instytucji… Chciałabym, by mi pan o tym opowiedział.

NOWAK: (cień irytacji) Ale po co?

ADWOKATKA: Obiecał pan mi pomóc.

Chwila ciszy, Nowak milczy.

(cierpliwie) Dobrze. Ja zacznę za pana. Nobliwy, wzbudzający szacunek profesor dał panu do zrozumienia, że współpraca z Instytutem może być więcej niż jednorazowa. Że to cały kompleks doświadczeń, że może pan nieźle zarobić. A pan przecież od kilku miesięcy był bez pracy. Wiem. Sprawdziłam. Brał pan zasiłek, zarejestrował się pan w Urzędzie Pracy i w trzech prywatnych agencjach pośrednictwa. Pracy nie było. Był pan pod kreską.

NOWAK: (z wisielczym poczuciem humoru) No widzi pani, już pani wie. O to mi chodziło. Teraz za to mam państwowy wikt. I opierunek. Czy to nie godziwy motyw zbrodni?

ADWOKATKA: (z wyrzutem) Proszę tak nie ironizować. Myślałam, że już pan zaprzestał tej gry.

NOWAK: (ustępliwie) Dobrze, nie muszę.

ADWOKATKA: Pozwoli mi pan skończyć? (po chwili) Niewiele myśląc, podpisał pan zobowiązanie, że godzi się pan na udział w eksperymencie mającym na celu badanie procesu zapamiętywania.

NOWAK: Podpisałem.

ADWOKATKA: A potem ów nobliwy naukowiec zaprowadził pana do laboratorium. Tam okazało się, że to nie pańska, jak pan sądził, zdolność zapamiętywania ma być badana, ale że ma pan być kimś w rodzaju asystenta profesora, a osobą badaną jest kto inny. Co pan pomyślał, kiedy zorientował się pan w sytuacji?

NOWAK: (bardziej niż dotąd emocjonalnie) Tak do końca, to się nie zorientowałem. Myślałem, że najpierw on, potem ja… Że może na zmianę… (po chwili milczenia) Kiedy zobaczyłem, jak profesor zaciska na przegubach jego rąk te wiązania, by nie mógł się uwolnić, i zakłada elektrody, pomyślałem… trochę się zaniepokoiłem, poczułem takie lekkie ukłucie…

ADWAKATKA: Przyszło panu wtedy do głowy, żeby się wycofać?

NOWAK: Tak. Ale pomyślałem, że już za późno… trochę głupio… No bo już się zgodziłem, podpisałem zgodę. I że zawracam głowę poważnym ludziom, naukowej instytucji i tak dalej… Zresztą to tylko w końcu jakiś test i tyle. Nie chciałem okazać się histerykiem. Pomyślałem sobie, że jakoś to będzie, i że najwyżej po tym jednym razie zrezygnuję. (po chwili) Potem, wie pani, musiałem się skupić na tych wszystkich kartkach, wyrazach i tak dalej…

ADWOKATKA: I musiał pan nauczyć się obsługiwać to urządzenie do wywoływania wstrząsów elektrycznych.

NOWAK: (ironizując) Nazywało się to subtelniej: impulsów.

ADWOKATKA: Tak, wiem.

NOWAK: Przesuwałem taką niewielką dźwignią, a wskazówka na skali pokazywała… dziesięć woltów, dwadzieścia, czterdzieści… tak to szło. Nie wiadomo kiedy było sto, dwieście i więcej… wskazówka na skali przekroczyła dawno czerwoną kreskę. Ten człowiek za szybą najpierw protestował, potem wił się z bólu. Wreszcie jakby osłabł. W ogóle przestał odpowiadać. (przełykając z trudem ślinę, po chwili) Tak to wyglądało. Gdybym wtedy znał prawdę… Po pewnym czasie miałem ochotę chwycić tego profesorka za gardło… i, prawdę mówiąc, powinienem był to wtedy zrobić… Siedziałbym tu teraz, tak jak siedzę, ale wie pani, siedziałbym z czystym sumieniem…

ADWOKATKA: Nie mógł pan po prostu wyjść? Powiedzieć, że już nie tknie pan tej dźwigni, że koniec z tym i już? Że ma pan dość?

NOWAK: Niczego na świecie bardziej nie pragnąłem, proszę mi wierzyć… Wierzy mi pani?

ADWOKATKA: Tak.

NOWAK: Ale byłem jak sparaliżowany. On miał nade mną władzę. Jak hipnotyzer. Tyle że… (urywa, szuka słów)

ADWOKATKA: (zachęcająco) Tyle że…?

NOWAK: Po hipnozie podobno człowiek nie pamięta, co robił w transie… (z ogromną goryczą) Ja zapamiętałem.

ADWOKATKA: Był pan przerażony sobą, prawda? Tym, że potrafi pan być okrutny, zadawać fizyczny ból i tortury mogące doprowadzić do śmierci drugiego człowieka. I to tylko dlatego, że ktoś wydaje panu takie polecenie. Czy tak?

NOWAK: (pełne szczerości wyznanie) Tak. To był psychiczny ból. Ból nie do zniesienia. I… pogarda… Pogardzałem sobą.

ADWOKATKA: Ale przecież nikogo pan nie zabił. (po chwili koryguje) Nie wtedy. Wtedy nikogo pan nie zabił, nikomu nic się nie stało.

NOWAK: Pani wie, jak było? (po chwili) Profesor w końcu przerwał. Powiedział, że minęła godzina. Podziękował mi jak najspokojniej. Byłem mokry z przerażenia, nie wiedziałem, co się dzieje, gdzie jestem, kim jestem… A on spokojnie powiedział do mikrofonu, do tego faceta za szybą: (teatralnie, ironicznie) „Panie Sikorski, panu również dziękuję, prosimy do nas”. (z emocją) I ten człowiek, który dawno już powinien nie żyć po takiej dawce elektrowstrząsów – i wyglądał nawet na takiego – spokojnie, sam odczepił sobie te cholerne elektrody, wstał z tego cholernego fotela i po chwili z uśmiechem na ustach podawał mi rękę. Czułem się jak ostatni śmieć. A oni nic, tylko że to miło z mojej strony, że wziąłem udział w eksperymencie i że nie muszę się martwić, bo panu Sikorskiemu nic się nie stało, nie było żadnych elektrowstrząsów… Ot, taka sobie niewinna gra. Bardzo rzekomo przydatna, do bardzo poważnych badań. Dostałem kwit do kasy… i spadaj brachu. Nie mogłem wydusić słowa. Powinienem wykończyć wtedy ich obu.

ADWOKATKA: (spokojnym informującym tonem) Badanie, w przeprowadzeniu którego pan uczestniczył, miało w istocie na celu ustalenie, jak podatni na działanie autorytetu są ludzie. Czy skłonni są wykonywać polecenia… mimo wewnętrznego oporu… i tak dalej. Nawet w niezgodzie z własnym poczuciem moralności.

NOWAK: (gorzko) Po fakcie, to i ja byłem taki mądry. Moje godne politowania zachowanie potwierdziło im jakąś teoryjkę. Domyśliłem się, o co draniom chodziło. Zrobili ze mnie królika doświadczalnego. Sam nie potrafiłem w to uwierzyć. A jednak to była prawda. (po chwili) I wie pani, co potem? Co potem było? Dłuższa chwila ciszy.

ADWOKATKA: (wyczekująco) Tak…?

NOWAK: (z większym jeszcze naciskiem) Potem poszedłem do kasy i odebrałem swoją dolę.

ADWOKATKA: I do końca dnia nie wiedział pan, co ze sobą począć? Był pan wściekły, że pana oszukano…?

NOWAK: (wpada jej w słowo, silne emocje) Oszukano? Niby tak. Oszukano, okłamano mnie co do celu doświadczenia, to fakt, ale…

ADWOKATKA: (wyczekująco) Ale…?

NOWAK: Ale jednocześnie coś mi uświadomiono. Coś, co było jednak prawdą, choć odpychałem od siebie tę myśl, ile się tylko dało. Początkowo myślałem, że tam wrócę, dorwę tego profesorka i wie pani…

ADWOKATKA: Żądza zemsty nie jest w takim przypadku niczym zaskakującym.

NOWAK: (jak w transie kontynuuje własny wątek, pomijając jej uwagę) Nie potrafiłem pozbyć się tego nieznośnego uczucia, że jestem zupełnie kim innym, niż sądziłem… Że jestem mordercą! Jestem nim, choć jeszcze nikogo nie zabiłem… Wszedłem do gmachu tego Instytutu jako zwykły człowiek, a wyszedłem jako zbrodniarz. (po chwili) Płatny morderca.

ADWOKATKA: Mógł pan szukać zemsty. Dochodzić sprawiedliwości. Żądać zadośćuczynienia, może odszkodowania… W końcu dobry adwokat mógł udowodnić, że doznał pan szkody moralnej.

NOWAK: (z wyrzutem) Jeśli przyszła pani tu mądrzyć się… poniewczasie, to dosyć tej pogawędki. To bezcelowe.

EFEKTY: szuranie krzesłem.

ADWOKATKA: (uspokajająco, nawet ciepło) Przepraszam. Nie chciałam pana urazić. Proszę usiąść.

EFEKTY: szuranie krzesłem.

NOWAK: (po chwili, cicho i spokojnie) Wie pani co? Nie wiem, czy w ogóle powinienem z panią rozmawiać… Mąci mi pani w głowie jakimiś teoriami, które nie mają żadnego znaczenia. Ta rozmowa niczemu nie służy. I niczego już nie zmieni. Zabiłem tego człowieka. (znów gwałtowniej) Najpierw złapałem za gardło… potem poddusiłem… A potem, jak pani dobrze wie, zepchnąłem go z Mostu Poniatowskiego!

ADWOKATKA: Proszę mi zaufać. Spróbujmy odtworzyć zdarzenia tego dnia po kolei. Nie wyprzedzajmy faktów. Po wizycie w Instytucie miał pan problem, z którym nie potrafił się pan uporać. Cały dzień bił się pan z myślami, a potem wieczorem, a właściwie już w nocy, poszedł pan na Most Poniatowskiego.

NOWAK: (niechętnie) Poszedłem pospacerować.

ADWOKATKA: To było w nocy z 18 na 19 października. Spacerował pan około godziny dwudziestej trzeciej po Moście Poniatowskiego, mimo że było zimno i siąpił deszcz. Nie spacerował pan chyba w taką psią pogodę dla przyjemności?

NOWAK: (znowu trochę zirytowany, ale z rezygnacją, bez agresji) Dajże pani spokój z przyjemnościami! Naprawdę nie wiem, do czego ta rozmowa ma prowadzić!

ADWOKATKA: (uparcie drąży) Więc spacerował pan, bo…bo… (pauza) Poszedł pan na ten most nieprzypadkowo…

NOWAK: (tym samym tonem) Może i nieprzypadkowo. No i co z tego?

ADWOKATKA: (dobitnie) Pan chciał się zabić.

Nowak milczy, chwila ciszy.

(jeszcze dobitniej) Siebie chciał pan zabić.(po chwili, ciszej, jakby z ulgą) Wiedziałam.

NOWAK: (cicho, z trudem sili się na spokój) No i co z tego? Co? Teraz to już nie ma żadnego znaczenia. Jak pani widzi, nie zrobiłem tego. I nie siedzę tu z powodu samobójczych myśli.

ADWOKATKA: Nie. (po chwili) Ale jest pan tu z tego powodu, że stracił pan do siebie zaufanie i szacunek, bo ktoś ośmielił się rozedrzeć w pańskiej duszy tę cienką ochronną błonkę, którą wszyscy posiadamy, a za którą jest piekło.

NOWAK: (jedynie ciche bolesne westchnienie, dopiero po dłuższej chwili, z trudem wydobywając cichy głos) Zabiłem tego człowieka. Nic tego nie zmieni.

ADWOKATKA: (upewnia się) Myślał pan o samobójstwie?

NOWAK: Tak.

ADWOKATKA: On się pojawił, kiedy myślał pan o samobójstwie?

NOWAK: Tak.

ADWOKATKA: I wtedy zabił pan jego, nie siebie?

NOWAK: Tak.

ADWOKATKA: Dlaczego?

NOWAK: Dlaczego, dlaczego? Dlatego!

ADWOKATKA: (spokojnie) Zabił pan, bo tego samego dnia dowiedział się pan o sobie czegoś, co nie mieściło się w pańskiej głowie: że potrafi pan być okrutny, zadawać fizyczny ból i tortury mogące doprowadzić do śmierci drugiego człowieka. Czy tak?

NOWAK: Tak. Kiedy minęła mi wściekłość, uświadomiłem sobie, że nie powinienem winić profesora ani nikogo innego poza samym sobą…. Oni mi tylko pokazali, jaki jestem. Jestem mordercą. Byłem nim, zanim zabiłem. (ironicznie) W sumie zrobili dobry uczynek.

ADWOKATKA: Rozbudzili w panu okrucieństwo, które jest niemal w każdym z nas… Bez nich to by się nie stało. (niemal triumfalnie) A więc są jednak współwinni.

NOWAK: (gorzka ironia) To nie takie proste, szanowna pani mecenas. Myli się pani, nie zabiłem przez nich… Nikt mnie do tego nie nakłaniał. Żaden profesor, dowódca, nikt taki… To nie była taka sytuacja jak tamta fikcyjna, w laboratorium. (z naciskiem) Na tym moście byłem z własnej woli i wszystko, co zrobiłem, zrobiłem na własną odpowiedzialność. I chcę za swój czyn ponieść karę. Rozumie pani? (ironicznie) Może zrobiłem to, by odzyskać prawo decydowania o własnych uczynkach?

ADWOKATKA: Nie za wysoka cena?

NOWAK: Tak się ułożyło. Myślała pani, że co, przyjdzie tu pani do mnie i przedstawi swoją prawniczą teoryjkę, a ja na to jak na lato? O nie. To byłoby zbyt proste.

ADWOKATKA: (przygnębiona, z rezygnacją) Ale przecież te racje istnieją niezależnie od pańskiego poczucia winy. I sąd powinien je znać.

NOWAK: Jak pani uważa. Ale moich zeznań to nie zmieni, rozumie pani?

ADWOKATKA: Tak.

NOWAK: (głośno) Chciałbym już wrócić do celi.

EFEKTY: szuranie krzesłem, kroki adwokatki, odgłos otwieranych drzwi, kroki Nowaka i strażnika. Potem na korytarzu uderzenia kluczami w kraty i kroki. Odgłos zamykanych drzwi celi.

WYCISZENIE – PRZERYWNIK MUZYCZNY.

Część III

ZMIANA PLANU: Szpital więzienny.

EFEKTY: Słychać kroki idącej w lekkim obuwiu pielęgniarki, pobrzękiwania kieliszków z lekami niesionymi na tacy.

PIELĘGNIARKA: (sucho) Antybiotyk. Jest czym popić?

Słychać nieartykułowane jęki Nowaka, głośne, po chwili jeszcze głośniejsze.

PACJENT: Dziękuję. Mam wodę.

EFEKTY: odgłos odstawianego na stolik kubka.

NOWAK: (jęczy coraz głośniej, potem jęk przechodzi w bredzenie, w którym można rozpoznać słowa) Zostaw mnie, zostaw, nie wytrzymam tego dłużej! Nie męcz mnie! Nie! Dość, proszę… Nie wytrzymam dłużej. Chcę żyć! Proszę, nie chcę umierać!

PACJENT: Siostro! Co dzień tak, cholera, wrzeszczy, wytrzymać nie idzie… Nie można by co z nim zrobić?

EFEKTY: kroki pielęgniarki.

PIELĘGNIARKA: Nowak, proszę się obudzić. Opatrunek był rano zmieniany?

NOWAK: (wyrwany ze snu) Nie rozumiem…

PIELĘGNIARKA: Pytam, czy opatrunek był zmieniany rano?

NOWAK: A, opatrunek. Tak siostro. Rano.

PIELĘGNIARKA: To wystarczy. I ma pan wizytę.

NOWAK: Jaką wizytę? Ja?

PIELĘGNIARKA: (głośniej) Tu jest pacjent, o którego pan pytał. Może pan podejść.

EFEKTY: zbliżające się męskie kroki, a po chwili oddalające się kroki pielęgniarki.

SIKORSKI: Pan Tomasz Nowak, prawda? Trudno pana poznać pod tym opatrunkiem… No i w ogóle trochę pan się zmienił… Zresztą minęło trochę czasu…. Pan mnie pewnie nie poznaje. Przypomnę panu… Nazywam się Sikorski…

NOWAK: (dławiona niechęć w głosie) Ja? Pana miałbym nie poznać? W piekle bym pana poznał. Zresztą to pewnie już jest piekło… Bo co innego może jeszcze być? (po chwili) Co pan, do diabła, tu robi?

SIKORSKI: (niestropiony) Co tu robię? Dobre pytanie. Wcale nie było łatwe załatwienie zezwolenia na widzenie pana w więziennym szpitalu…

NOWAK: Dlaczego nikt mnie, do cholery, nie pytał, czy ja chcę, by mnie tu odwiedzano…

SIKORSKI: Niech się pan nie unosi, panie Nowak… Nie ma powodu. Nie jest pan ciekaw, dlaczego tu jestem?

NOWAK: Prawdę mówiąc, nie jestem ciekaw.

SIKORSKI: A powinien pan. Przychodzę do pana z pewną propozycją. Propozycją, która nieczęsto trafia się ludziom w pańskim położeniu. (zawiesza głos, czekając na reakcje Nowaka, ale ten milczy. Sikorski chrząka więc i po chwili kontynuuje) Chciałbym, żeby pan wiedział, że pański los nie jest nam obojętny. Pańska sprawa żywo interesowała pracowników naszego Instytutu. Sam profesor Skrzypek bardzo nalegał, by właśnie pan znalazł się na naszej liście w związku z naszym nowym programem…

NOWAK: Profesor Skrzypek…

SIKORSKI: Profesor jest nie tylko znakomitym naukowcem, jest przede wszystkim niezwykłym człowiekiem, naprawdę niezwykłym. Tak przejął się pańskim przypadkiem, tym, co się panu przydarzyło…

NOWAK: (ponuro, ironicznie) Przejął się? Bardzo uczuciowy człowiek z profesora…

SIKORSKI: Oczywiście. Pańska postawa podczas tego nieszczęsnego procesu była godna podziwu. Ta… ta niewydarzona adwokatka wymyśliła jakąś karkołomną teorię… My oczywiście zdawaliśmy sobie sprawę, że to jej zawód i  tak dalej… Ale to była, rzecz jasna, nadinterpretacja, nie ulega wątpliwości… Winić nas za to, co pan… doprawdy… (udaje rozbawienie, potem przerywa zakłopotany) No tak. Nie chcę teraz w to wnikać. Jeszcze tylko jedno słowo: Profesor i wszyscy, doprawdy wszyscy, współpracownicy uznali, że pan zachował się niezwykle godnie, w swoich zeznaniach nie idąc na lep tej błyskotliwej karierowiczki. I dlatego właśnie… jeśli ktoś z więźniów zasługuje na szansę wcześniejszego opuszczenia więzienia, to pan… (robi znacząca pauzę) Chodzi o całkiem realną szansę… A nawet coś więcej… niż mógłby się pan spodziewać, na co mógłby pan liczyć w pańskiej sytuacji.

NOWAK: (już nie kryjąc irytacji) Coś więcej niż mógłbym się spodziewać? Cóż pan może wiedzieć o tym, na co ja liczę lub nie?

SIKORSKI: (zdziwiony) Nie pyta pan o nic? Nie jest pan ciekaw szczegółów?

NOWAK: Nie jestem.

SIKORSKI: (odzyskując rezon) No tak, w pańskiej sytuacji łatwo popaść w apatię. Ale przecież nie trzeba udowadniać, że w każdym położeniu człowiek powinien szukać wyjścia. Są realne trudności, ale są i realne możliwości. Powinien to pan brać pod uwagę. Teraz jest pan w takiej, a nie innej sytuacji, ale w końcu nie dostał pan dożywocia i kiedyś wyjdzie pan z więzienia. Wcześniej lub później. A chyba lepiej wcześniej…

NOWAK: (z niechęcią) Panie Sikorski. Nie wiem, co za perfidny plan pana tu sprowadza, ale prawdę mówiąc, wiedzieć nie chcę. A jeśli chodzi o mnie, to męczy mnie ta rozmowa i nudzi. Wołałbym, żeby pan, a także szanowny pan profesor, w którego imieniu, jak rozumiem, pan tu przylazł, zostawili mnie w spokoju.

SIKORSKI: Nie chcę się oczywiście panu naprzykrzać, w żadnym razie. Będę się streszczał i nie zajmę już panu wiele czasu. A więc do rzeczy. Nasz Instytut rozpoczyna nowy program badawczy. Profesor Skrzypek nawiązał kontakty z naukowcami amerykańskimi, którzy mają niezwykle interesujące wyniki na swoim gruncie. Chodzi o program resocjalizacji więźniów po odbyciu kary. Jak pan się już zapewne zdążył zorientować, rozmawia pan przecież bez wątpienia ze współwięźniami… Wie więc pan doskonale, że ludzie, którzy mają, jak to się mówi, zapaskudzoną kartotekę, są po wyroku, na ogół znów trafiają do więzienia. Popełniają kolejne przestępstwo i lądują za kratkami. Jednym zdarza się to częściej, inni są zdolni tego uniknąć.

NOWAK: Niech się pan streszcza…

SIKORSKI: Staram się. Otóż, są podstawy, by przypuszczać, że ci z  karanych, którzy mają przyjemną aparycję, no… krótko mówiąc, są przystojniejsi, rzadziej trafiają z powrotem do więzienia…

NOWAK: (kpiąco) Ciekawa teoria. Tylko po co pan z tym przyszedł do mnie?

SIKORSKI: (udaje, że nie słyszy kpiącego tonu) Kto wie, może nawet rewolucyjna. Otóż amerykańscy koledzy twierdzą, że byli więźniowie o pociągającej aparycji łatwiej odnajdują się na powrót w społeczeństwie. To znaczy są akceptowani, otrzymują pracę, znajdują przyjaciół, czy – co nie jest bez znaczenia – wchodzą w związki małżeńskie. A mniej atrakcyjni mają z tym wszystkim kłopoty. I niejako to społeczeństwo, odrzucając ich, popycha nieszczęśników na powrót na drogę przestępstwa. A po drugie, że jeśli już, mimo wszystko, ktoś po raz wtóry znajdzie się na ławie oskarżonych, niewykluczone, (z naciskiem) że osoba atrakcyjna fizycznie dostanie mniejszy wyrok. No, ten aspekt sprawy jest może bardziej kontrowersyjny, ale kto wie… Wiele zależy od badań, na które trzeba czasu. Badań, które profesor Skrzypek właśnie rozpoczyna. Wracając konkretnie do pańskiej osoby… Pan, panie Nowak, został wytypowany jako jedna z osób, które mają szansę wziąć udział w tym eksperymencie. Musi pan jedynie zgodzić się na operację plastyczną…

NOWAK: (kompletnie zszokowany, podniesionym głosem) Operację plastyczną?! Pan bredzi!

SIKORSKI: (spokojnie i z naciskiem) Chcemy dać panu szansę na lepsze życie. Chodzi o bardzo specjalny program resocjalizacji. Proszę posłuchać. Nie, żebym uważał pana za kogoś o wyjątkowo paskudnej aparycji, ale po pierwsze: po tym pobiciu w celi, po którym właśnie znalazł się pan w szpitalu, zostanie panu, bez wątpienia, szpecąca blizna, po drugie: pańska twarz po… by tak rzec, opracowaniu przez specjalistę, co właśnie panu proponujemy, mogłaby przypominać, powiedzmy, Alaina Delona czy kogoś w tym rodzaju… A po trzecie – proszę uważnie słuchać – włączenie pana w ten program łączy się ze znacznym skróceniem wyroku. I co pan na to? Nasz Instytut współpracuje z organami wymiaru sprawiedliwości… Chodzi tylko o pański podpis.

NOWAK: Mój podpis? Mój podpis, mówisz?! (wyprowadzony z równowagi głośno krzyczy) Ty śmieciu, ty bezczelny gnojku! Już ja cię tak urządzę, że żaden chirurg plastyczny cię nie zresocjalizuje!

EFEKTY: słychać odgłosy szamotaniny.

NOWAK: Ty profesorski pachołku, tak ci przemodeluje buźkę, że Pan Bóg na sądzie ostatecznym odwróci głowę z niesmakiem… Będziesz się w piekle smażył, bez prawa do amnestii…!

EFEKTY: Ogólny rumor, odgłosy bijatyki, przesuwanie sprzętów. Gwałtownie zbliżające się kroki pielęgniarki i strażnika.

SIKORSKI: (zadyszany) Rzucił się na mnie… I to bez żadnego powodu…

STRAŻNIK: Doigrasz się, Nowak. A pan, chyba wiedział pan, że to morderca w końcu, nie? Uprzedzony pan był.

PIELĘGNIARKA: Opatrunek zerwany… wszystko pozrzucane…

NOWAK: Niech się siostra nie gniewa… Chciałem tylko draniowi przyłożyć. Nawet po wyroku nie ma człowiek spokoju…

PIELĘGNIARKA: Dam panu coś na uspokojenie… Uśnie pan jak dziecko. Jak dziecko.

WYCISZENIE – PRZERYWNIK MUZYCZNY.

KONIEC

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Ewa Nawój, Test, Czytelnia, nowynapis.eu, 2022

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...