Nowy Napis Co Tydzień #203 / Myśliwski na ratunek
Wiesław Myśliwski ratuje wszystko, czyli nad miarę wiele. Przede wszystkim ratuje polską literaturę. I to nie tylko współczesną. Wiesław Myśliwski ratuje polską literaturę w ogóle, zwłaszcza jeśli traktuje się ją jako sposób socjalizacji, edukacji i formowania Polaków. W tym miejscu muszę zwolnić, by nie denerwować autora Ucha Igielnego bez potrzeby. Książkę Myśliwski-Bocheński. Rozmowy istotne, opublikowaną w 2021 roku przez Wydawnictwo Uniwersytetu Łódzkiego, po prostu należy przeczytać, ponieważ jej bohaterem jest najważniejszy polski pisarz współczesny – Wiesław Myśliwski. Pozostaje jednak pytanie o samą książkę i o to, czy mówi ona o Myśliwskim coś, czego jeszcze na jego temat nie powiedziano.
Rozmowy istotne wyglądają oryginalnie. Najbardziej standardowy jest wstęp, w którym Tomasz Bocheński, znany witkacolog
By móc zająć się tomem, którego koncepcję opracował Tomasz Bocheński, muszę – a w każdym razie powinienem – uporać się z prawdopodobnym i trywialnym zarzutem sugerującym, że wszystko, co nie jest rozmową z pisarzem, stanowi wypełniacz. Rozprawa będzie krótka: o zasadności zastosowanego rozwiązania decyduje jego funkcjonalność, co do której nie mam wątpliwości. Oto argumenty. Najpierw dotyczące cytatów ze stron nieparzystych. Najczęściej potwierdzają one to, co Myśliwski w rozmowie z Bocheńskim mówi. Czasem Myśliwski koryguje czy doprecyzowuje sam siebie
A istota rzeczy, czyli rozmowa i to, co można w niej rozpoznać jako nowe? Myśliwski mówi, co chce. Niekiedy pomijając pytania. Tomasz Bocheński też nie zawsze słucha, chociaż pyta atrakcyjnie. Kilka przykładów:
[…] chciałbym, żeby Pan sobie wyobraził tę sytuację […]. Że w tym Uchu Igielnym, na tych schodach spotyka Pan Wiesława Myśliwskiego z czasów Nagiego sadu, […] z czasów, kiedy Pan debiutował […]. Spotyka Pan samego siebie, tak, młodego człowieka, który być może zamierza pisać i jeszcze nie wie, co z tym będzie. Chciałem Pana spytać, co by mu Pan powiedział w Uchu Igielnym, gdyby Pan go tam spotkał? (s. 24).
Czy tak się stało, że Pan zdradził samego siebie jako poetę i stał się prozaikiem? (s. 32)
Jaką największą przygodę, zapisaną w powieści, Pan przeżył? (s. 54)
Jak Pan może takie niemoralne rzeczy pisać? (s. 62)
Dlaczego w Pana powieściach nie znajdujemy oparcia w historii? (s. 114)
Co Pan robił między pisaniem książek? (s. 126)
Kogo Pan najbardziej lubi ze swoich bohaterów? (s. 134)
Bocheński nie tylko pyta. Pytając, opowiada o swoim czytaniu Myśliwskiego. W jego lekturze dominują dwa powiązane ze sobą tematy: język i sentencjonalność. Z jednej strony zachwyt nad tym, jak Myśliwski pisze (wywodząc swój uniwersalny, poetycki język z kultury chłopskiej), a z drugiej – eksponowanie zmetaforyzowanych powieściowych medytacji nad losem, prowadzących wprost ku mądrościowym sentencjom. Zachwytom nad językiem, skutecznie poznającym i brzmiącym jak muzyka (celowo zorkiestrowanym na słowa, zdania i akapity), towarzyszy podziw Bocheńskiego dla pieczołowitości, z jaką Myśliwski traktuje w swojej prozie przedmioty, co bezpośrednio wynika z pisarskiego upodobania w tym, co sensualistycznie konkretne i dlatego niezwykłe.
A Myśliwski słucha, dziękuje za komplementy i mówi o tym, co najważniejsze – o życiu, które przepływa przez każdego z nas i o tym, że możemy uczynić z niego los będący: „niczym innym, jak świadomością swojego życia” (s. 146). Na tej samej stronie nieco dalej pisarz dodaje: „Każdego stać na los, kto próbuje zastanowić się nad swoim życiem” (s. 146). Tego rodzaju demokratyzm budził już wcześniej wątpliwości Tomasza Bocheńskiego i może dlatego znakomity witkacolog nie podejmuje tematu, tylko wraca do kwestii, którą wywołał wcześniej. To nie ma jednak specjalnego znaczenia. Myśliwski i tak mówi swoje o najważniejszym zadaniu, jakie stoi przed każdym z nas, czyli o konieczności stałego ćwiczenia się w życiu, by nadać mu kształt i sens, by je wypowiedzieć. Bo jak inaczej potwierdzić to, że się nad nim zastanawiamy? Chociaż mowa jest naszym naturalnym językiem, tak jak pismo skazana jest na sztuczność. Każdy z nas mówi na swój własny, niepowtarzalny sposób, każdy opowiada swoją własną historię. Pismo mamy wspólne. Owszem, to jedna z konsekwencji myślenia o tym, co oralne i piśmienne w kontekście kultury chłopskiej, a nie na przykład w związku z wtórną oralnością Waltera Onga. Jednak i w tym wypadku Myśliwski ma rację
Opresyjne wymagania recenzji zobowiązują mnie do wskazania usterek Rozmów istotnych. Nie będę ich szukał tam, gdzie mówi Wiesław Myśliwski, chociaż rozbawił mnie drobny błąd pisarza, który znalazłem na ostatniej stronicy książki
Zajmując się twórczością Wiesława Myśliwskiego, nigdy nie trafiłem na tekst rozmowy z żoną pisarza, Panią Wacławą
[…] tuż przed maturą, którą zdawaliśmy w 1951 r., w czasach ekstremalnego stalinizmu, wezwał go [Wiesława Myśliwskiego] przewodniczący Związku Młodzieży Polskiej i oświadczył, że ma szansę otrzymać dyplom przodownika pracy w nauce i pracy społecznej zapewniający dostanie się na studia wyższe bez egzaminów wstępnych, ale musi złożyć samokrytykę i zerwać znajomość ze mną, osobą tak nieprawomyślną. Jeśli tego nie zrobi, nie zostanie przyjęty na politechnikę. Odmówił. I rzeczywiście, niebawem się okazało, że mimo bardzo pomyślnego zdania egzaminów wstępnych z fizyki i matematyki nie został przyjęty na studia, jak mu „wyjaśniono”: z braku miejsc (s. 138).
Myśliwskiemu zdarzało się opowiadać o porażce na egzaminach wstępnych, o nieziszczonych planach studiowania na Politechnice Gdańskiej, gdzie miałby się nauczyć budowania okrętów. Nigdy jednak nie wspomniał o tym, dlaczego mu się nie udało. Powtarzana wersja brzmiała: zdałem egzamin, ale nie przyjęto mnie z powodu braku miejsc. Także dlatego Wiesław Myśliwski największym pisarzem jest.
Myśliwski – Bocheński. Rozmowy istotne, Wydawnictwo Uniwersytetu Łódzkiego, Łódź 2021.