Nowy Napis Co Tydzień #214 / Starość, miłość, śmierć, kontrasty i dysonanse. O tomiku „Stara baba zapomniała umrzeć” Małgorzaty Szyszko-Kondej
Małgorzata Szyszko-Kondej to dziennikarka, poetka, a także znana autorka książek oraz musicali dla dzieci. Dość powiedzieć, że w jej dotychczasowym dorobku znaleźć można takie tytuły jak O czym skrzypi szuflada? O czym mruczy piec?, Nie jestem misiem, Wtorek, godz. 15:00 czy Sejf z milionem w środku. Wszystko to literatura dziecięca, niejednokrotnie nagradzana i ceniona: ostatnia z wymienionych książek otrzymała wyróżnienie w Konkursie Literackim im. Astrid Lindgren zorganizowanym przez fundację „Cała Polska czyta dzieciom” w 2006 roku. Szyszko-Kondej na przestrzeni swojej kariery otrzymywała wyróżnienia także za twórczość związaną z muzyką. W 2002 roku została nagrodzona za tekst piosenki dla dzieci w konkursie „Kocham moją mamę” zorganizowanym przez „Gazetę Wyborczą”. Jeszcze w latach osiemdziesiątych zajęła pierwsze miejsce w konkursie na tekst piosenki literackiej ogłoszony przez Program Trzeci Polskiego Radia (przewodniczącą jury była sama Agnieszka Osiecka).
Szyszko-Kondej określa siebie mianem autorki utworów dla dorosłych i dla dzieci, choć nie ukrywa, że spektrum jej zainteresowań twórczych jest bardzo szerokie, począwszy od opowiadań i słuchowisk radiowych, a skończywszy na wierszach. Była także dziennikarką: publikowała między innymi w „Kurierze Podlaskim” czy „Kurierze Porannym”. W swojej karierze wielokrotnie współpracowała z pismami dla dzieci, między innymi z „Ja, Ty, My” czy „Kwakiem”. Publikowała utwory literackie w „Misiu” i „Świerszczyku”. Jako autorka literatury dla najmłodszych jest członkiem International Board on Books for Young People, należy także do Stowarzyszenia Pisarzy Polskich.
Zważywszy na dotychczasowe osiągnięcia autorki, jej najnowsze dzieło – recenzowany tom poetycki – może zaskakiwać. I to pomimo faktu, że pisarka ma przecież w swoim dorobku także literaturę adresowaną do czytelników dorosłych (jak powieść Sześć córek wydana w 2014 roku). Jako dziennikarka i poetka publikowała wszak w takich pismach jak „Poezja” czy „Kultura”, a ponadto przez lata związana była z Przeglądem Reader’s Digest, poza tym jej reportaże tłumaczono między innymi na hiszpański i angielski. A jednak najnowsze dzieło literackie Szyszko-Kondej może wzbudzać zdziwienie niecodziennym tytułem i poważną tematyką. Choć czy aby na pewno? Przecież sama autorka, jak zauważa na swojej stronie internetowej, „piszę o tym, co jest w każdym z nas – głęboko i zaledwie na skórze. O tym, co boli i co uskrzydla – o miłości, śmierci, samotności. I ciągłym, cudownym zdziwieniu światem”. W istocie Stara baba zapomniała umrzeć jest właśnie o tym.
Dogonić wiersze
Przejdźmy jednak do samego tomu. Podzielony jest on na kilka części, a każda z nich porusza nieco odmienną problematykę. Pierwsza nosi tytuł Stara baba zapomniała i nie brakuje w niej utworów, w których poetka pochyla się nad kwestią przemijania i śmierci. Tak jest już w wierszu otwierającym zbiór, zatytułowanym Dogonić wiersze:
starzy poeci
piszą stare wiersze
te młode
nie rozumieją
buntują się
uciekają
i jak je dogonić?
Wiersz wolny, biały – jak wszystkie w tym tomie. Lakoniczny, jak wiele z nich. Czy to krótka, osobista impresja dotycząca istoty tworzenia? Zapis życiowych doświadczeń? Rozprawienie się z trudem przelewania myśli na papier? Niełatwo jednoznacznie określić, czy uprawnionym byłoby zespolenie podmiotu tego wiersza z autorką, czy myśl o „młodych i starych” wierszach to wyraz jej autobiograficznych przeczuć. Bez wątpienia jest to jednak wyraz świadomości przemiany, nieuchronności zęba czasu, który dotyka także, a może przede wszystkim, poetów. Czy to tęsknota za utraconą bezpowrotnie młodością i witalnością, którą mogłyby wyrażać buntujące się i uciekające młode wiersze? Tę tęsknotę podkreślałaby dodatkowo niemożność ich dogonienia. Może jednak jest inaczej – może utwór ten to wyraz świadomości dojrzewania, pogodzenia się z nią, a dwa pierwsze wersy miałyby tym samym funkcjonować jako spokojna konstatacja, oczywista obserwacja doświadczonego człowieka …
Zaledwie kilka wersów zapisanych przez autorkę może zrodzić wiele pytań. Fakt faktem, że wiersze z części pierwszej (oraz z całego tomu Szyszko-Kondej) wydają się najlepsze i najświeższe wtedy, gdy pozostają zawieszone w teraźniejszości, w realności i bliskości doświadczeń. Gdy dystans się zwiększa, mogą pojawić się przestrzenie poetyckiego banału. Jak w przypadku wiersza Piętno z 1943 roku, w którym odmalowane zostaje doświadczenie żydowskiej dziewczynki z numerem na ręce, kroczącej przez miasto pośród pożogi wojny. Obraz hańbiącego numeru zostaje zestawiony z lekką sukienką i parasolem, co w zamierzeniu dawać ma porażający kontrast, jednak w istocie nie jawi się jako przesadnie odkrywcze.
Innym razem autorka oddaje się refleksji na temat starości w wierszu Starość jest jak kamień, gdzie naturalistyczny niemal opis „życiowego doświadczenia” głazu staje się ekwiwalentem egzystencji człowieka w podeszłym wieku. Jak głosi fragment wiersza:
śmierdzi zbutwiałym mchem
niestrawionym śledziem
żałośniejszy od stracha na wróble
samotny aż boli
jak mu powiedzieć
żeby zszedł już z drogi
nikt
nie przytuli kamienia
Przedstawienie procesów biologicznych dokonujących się na skorupie kamienia skutkuje ukonstytuowaniem niecodziennej i wymownej analogii do rządzących ludzkim życiem procesów biologicznych. Konstatacje o starczej samotności nie wydają się przesadnie nowatorskie, jednak opis zaskakującego symbolu dodaje utworowi świeżości. Całość utworu, jak i pierwszej części zbioru w ogóle, przynosi zaś nastrój melancholijny i posępny. Taki, jakiego czytelnik raczej nie spodziewałby się po autorce książek dla dzieci. A jednak jest to przecież realizacja credo wyrażonego przez autorkę, która pisze „o tym, co jest w każdym z nas”.
Miłość, przyjaźń, łzy
O śmierci, starości, samotności, ale i o miłości pisze Szyszko-Kondej w tomiku Stara baba zapomniała umrzeć. W części drugiej zbioru – Tyle było miłości – znajdziemy wiersze o miłości wielorakiego rodzaju. Niekoniecznie erotycznej: częstokroć dotyczy ona bowiem emocji i więzi mających związek z różnymi przejawami codzienności. Jak w wierszu Poeta, który można odczytać jako zapis bardzo skomplikowanego związku uczuciowego twórcy z materią tworzenia:
zamienia jajecznicę
w niejadalne słońce
plotkuje z dziurą w płocie
i z rumianą mrówką
nawet w czarnej trumnie
znajdzie coś dla siebie
a potem długo płacze
w noc suchą od kaszlu
bo nie wie jak połączyć
marchew z pogrzebaczem
Wiersz ten z jednej strony można odczytać jako groteskowe wręcz szyderstwo wymierzone w poetyckie próby maści wszelakiej. Może dałoby się tu mówić o autoironii? Oto poeta pogrążony w obserwacji świata stara się przenieść ów świat na papier i odwzorować go za wszelką cenę, co często nie jest prostym zadaniem. Nierzadko patrzy na rzeczy pozornie błahe, by odnajdywać w nich inny wymiar. Jajecznica staje się dlań słońcem (acz niejadalnym), wchodzi w specyficzne „relacje” z mrówkami i dziurami w płocie. Jego starania w percepcji Szyszko-Kondej jawią się jako tyleż zabawne, co nieco upiorne, jako że „nawet w czarnej trumnie znajdzie coś dla siebie”. Końcówka wiersza, traktująca o dramacie niemożności połączenia marchewki z pogrzebaczem, brzmi jak prztyczek w nos, ostateczna uszczypliwość. A jednak czyż w tej groteskowej wizji nie można dostrzec trudu tworzenia, o którym mówił Stanisław Barańczak, że jest tym, co towarzyszy każdemu poecie, gdy podkreślał, że sam pisania nie lubi, lecz jedynie efekty tegoż?
Obrazek zgrabny, prosty, pomysłowy i celny – jeden z wielu w tym tomiku. Choć wraz z naprawdę niezmiernie ciekawymi konstrukcjami przychodzą i te mniej zajmujące. Jak w wierszu Przyjaźń, również z trzeciej części zbioru, który bardziej pasowałby do zbioru utworów dziecięcych:
Chciałam zaprzyjaźnić się z jeżem. Ale mnie
zranił.
Chciałam zaprzyjaźnić się z królikiem. Ale
trzeba było go wciąż głaskać. Chciałam
zaprzyjaźnić się z rakiem.
Ale szedł w innym kierunku.
I przybiegł pies. Spojrzał mi w oczy i został.
Na dobre i na złe. I na byle jak.
Można by się w tym wierszu usilnie doszukiwać animalnej metaforyki, prób połączenia cech zwierzęcych z ludzkimi… Ostatecznie jednak, nawet jeżeli takie połączenia w zamyśle autorki występowały, ustąpiły one miejsca temu, co jest na powierzchni – prostej refleksji na temat psiej przyjaźni. Czy to źle? Nie. Jednak z pewnością nie do końca spójnie i konsekwentnie jak na tom, który z jednej strony przynosi tematy niezmiernie poważne i wiersze bardzo udane, a z drugiej raczy czytelnika utworami dość jednoznacznymi.
Odbiorcom tej książki bez wątpienia chwilami towarzyszyć będzie dysonans. Bo oto na jednej karcie pojawi się ustęp o psie pozostającym przy człowieku na dobre i złe, by na kolejnej objawiła się nader poważna refleksja nad samotnością, starością czy śmiercią. Dysonans może być tym większy, gdy odbiorca dotrze do części czwartej zbioru o jakże wymownym tytule 24 lutego wybuchła wojna w Ukrainie. Tematyka – jasna, łatwo można się jej domyślić. Aktualna, istotna, materia wagi najwyższej. Realizacja tejże tematyki? Godna, pełna subtelności i szacunku, ale zarazem mocnego poetyckiego przedstawienia wojennej traumy. Jeden tylko przykład, wiersz 8 marca 2022:
obok stał czołg
płonęła szkoła
z kamienicy zostały gruzy
stary człowiek leżał twarzą do ziemi
matka zmarła w piwnicy
dziecko płakało
huk dym kurz
a on podarował mi perfumy
Naturalnie, bez jednoznacznego drogowskazu w postaci tytułu tej części zbioru, trudno byłoby stwierdzić, że mowa jest o wojnie w Ukrainie. Mogłaby to być wojna dowolna, tocząca się w każdym zakątku świata. Na istotę militarnego konfliktu wskazywałby tylko wymieniony w pierwszym wersie czołg. Jednak umieszczenie w tytule części daty „24 lutego” odsyła do wiadomego wydarzenia historycznego, toczącego się tu i teraz. Poetka na zasadzie mocnego kontrastu zderza ze sobą realistyczne obrazy wojennych zbrodni z niewinną czynnością – podarowaniem perfum. Możliwości są dwie: po pierwsze, być może to perfumy podarowane jakiejś kobiecie, która znajduje się w oku wojennego cyklonu i która patrzy na wskazane okropieństwa, a prezent stanowi dla niej moment wytchnienia. Druga możliwość to zestawienie przez poetkę doświadczenia wojny z życiem ludzi żyjących od niej z dala, uświadomienie rozdźwięku między skalą cierpienia doświadczanego w Ukrainie a ciszą i spokojem kilkaset kilometrów dalej.
Obraz mocny, przejmujący, prawdziwy. Jak w przypadku wielu (choć nie wszystkich) wierszy w tym tomie. Czy byłby lepszy, gdyby autorka zdecydowała się na jednolity dobór tematyki i tonacji? Być może. Czy pewnego rodzaju dysonanse odbierają walory tym dobrym, godnym poznania utworom? Nie. Jedno nie ulega wątpliwości – to w dorobku Szyszko-Kondej rzecz wyjątkowa i warta odnotowania.
M. Szyszko-Kondej, Stara baba zapomniała umrzeć, Stowarzyszenie Pisarzy Polskich, 2022.