Trzy westchnienia, trzy kobiety: lepidopterolożka, poetka, malarka
1. Nie mogę powiedzieć, że znajomość z nią źle wspominam.
Miałem 19 lat, ona cztery więcej. Spotkaliśmy się w podgórskim pensjonacie w Beskidach.
Kolekcjonowała motyle. Uzbrojona w siatkę, słoje i wymyślne trucizny
wyruszała na łowy w góry, łąki i parowy. Nieobce mi były emocje kolekcjonera,
gromadziłem i ja stare mapy, sztychy, rękopisy. Ale żeby uśmiercać motyle?
– Zadajesz śmierć pięknym żywiołom! – mówiłem
– Wypełniam zadania nauki – odpowiadała z wyższością.
Chętnie widziała we mnie towarzysza wypraw, bywało, taszczyłem za nią siatki i w słojach złowione motyle.
Czuję się przy tobie bezpieczna – usłyszałem ze dwa czy nawet trzy razy.
I jeszcze jedno jej zdanie muszę odnotować:
– Byłbyś dobrym mężem. Niewiele wymagasz – wyznała, kiedy świtem
opuszczała mój pokój.
Po latach – nie tak znowu wielu – spotkałem ją w pubie (nie była to jednak,
niech nikt tak nie myśli, knajpa naukowców raczej tramwajarzy) nad kieliszkiem zielonego likieru.
A po dwóch dniach w spelunce Acapoolco natknąłem się na nią znowu. Trafiłem tam
zupełnie przypadkowo. Nie mogę więc wykluczyć, że i ją zwabił tam przypadek, a sąd, że kolekcjonuje mężczyzn jak kiedyś motyle, byłby pochopny i niesprawiedliwy.
Myślę o niej z sympatią.
Nazwy motyli – polskie i łacińskie
Niepylak apollo – Parnassisus apollo
Modraszek łazurek – Polyommatus icarus
Wąsatka paskówka – Adela degaerella
bawią mnie do dzisiaj.
Tak, tak wiele jej zawdzięczam
i – rzecz jasna – tamtą noc,
kiedy – powiem to tak – długo pieściłem jej rękę.
2. Na pogrzebie – przedwcześnie zmarłego – prozaika Zygmunta K., dostrzegłem poetkę Annę M. całą w czerni. Ciemne okulary ukrywały zapewne załzawione oczy. Skąd ta czerń?
Byli kochankami – objaśnił mi rzecz znany dziennikarz Stanisław N. i cieszył się moją niewiedzą. Żona zmarłego podrapała jej kiedyś twarz! Nie słyszałeś? Nie odstraszyło jej to od amorów. Swawolili parę miesięcy! Mówił nie tyle z uznaniem o zmarłym, co o temperamencie Anny. Miałem słyszeć?
A jakże, słyszałem! Kiedyś, kiedyś mój kompan Tadzio S., wspominał z dumą,
że przyszła mu noc umilić czytaniem wierszy
– Czemu tobie? – chciałem zapytać, ale ugryzłem się w język. Jakby odgadł moje myśli, bo wypalił nie bez satysfakcji. – Ty byłbyś surowym
krytykiem, popisywałbyś się, strofował. A ja choć nie zrozumiałem słowa, nie szczędziłem pochwał ni uznania. Kochaliśmy się całą noc. Uprawiać seks z poetką, to jest przeżycie.
Możliwe, że chciał mi dokuczyć, nie mogę jednak zakładać, że nie mówił prawdy.Złość pozwoliła mi wydobyć z pamięci jeszcze jeden obraz. Któregoś upalnego lata płynąłem kajakiem w dół Bystrzycy, do jej ujścia w Wieprzu. Pod zamkiem w Zawieprzycach dobiłem do brzegu, na łące opalało się kilka młodych kobiet, kursantek w tutejsze szkole, wśród nich Anna w kusym kostiumie. Może zostaniesz? – rzuciła propozycję, gdym lustrował jej pięknie opalone uda, brzuch, ramiona… Nie zostałem. Myślę z wyrzutem o swej odmowie. Niewykluczone, że gdybym został, to mnie przyszłaby poczytać swe wiersze. Tak mogę domniemywać. Muszę usprawiedliwić swą odmowę. Parę minut przede mną płynęła kajakiem pani Krystyna L., która tamtego lata nie skąpiła mi łask ani wdzięków.
3. Artystka Anna B.[1] namalowała mój portret. Tydzień jej wystarczył. Ciekawi sztuki i świata mogli – przez trzy dni – rzecz oglądać przy głównej ulicy, za szybą sklepu Art. Buffo Studio. Buntownik z gołębim sercem – nazwała swe dzieło.
Trudno mi było dopatrzyć się podobieństw! Ta refleksja – którą przed nią skryłem – sprawiła mi ulgę. Na portrecie jestem młody, bardzo młody, bombę z tlącym lontem trzymam w jednej dłoni, w drugiej serce (z gołębiej?) wyciągnięte piersi…
Interesował artystkę – jak mniemam – mój duch buntu skryty w duszy, widoczny zaś w literach, którymi od lat pokrywam białe kartki papieru. I moje towarzystwo: duchy, diabły i anioły.
Anna odbiera gratulacje, nagrody, udziela wywiadów. Jest wdzięczna światu za zainteresowanie, ludziom za buntownika, Bogu za talent. I jeszcze pędzlem wyostrza kształt bomby.
Oryginał z ciebie – mówi do mnie i popija wino. – W wielu budzisz śmiech, ale u innych podziw i zdumienie. Trwaj w swoim buncie, trwaj. Jesteś w nim piękny, mimo swych stu czy też stu pięciu lat.