Tabu
Tytułowa Dolina nicości Bronisława Wildsteina nawiązuje do motywu „ciemnej doliny” z biblijnego psalmu ufności: „Chociażbym chodził ciemną doliną, zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną”
Pan Cogito chce stanąć
do nierównej walki
powinno to nastąpić
możliwie szybko
zanim nadejdzie
powalenie bezwładem
zwyczajna śmierć bez glorii
uduszenie bezkształtemZ. Herbert, Potwór Pana Cogito. [2].
Tragiczna postać Doliny Nicości to Daniel, zmaltretowany w więzieniu młody opozycjonista i niepublikujący poeta. Daniel ma imię znaczące – biblijny Daniel został wrzucony do jaskini lwów. Nie zachodzi tu dosłowne podobieństwo ich losów, bo Księga Daniela opowiada o ocaleniu proroka, niemniej dla czytelnika nowej książki Wildsteina
Główny bohater powieści, redaktor Wilczycki nie należy do ludzi pobożnych. Porzucił żonę i dziecko, miał kochanki, a z jego historii nie dowiadujemy się niczego o jego praktykach religijnych. Jeśli jednak przyjmiemy, że wyznacznikiem głębokiej religijnościjest męstwo, to z łatwością dostrzeżemy, że Wilczycki jest człowiekiem żywiej wierzącym niż tchórzliwi ojcowie rodzin, będący pozornymi przykładami wiernych. Po latach nie będzie on musiał się wstydzić własnej odpowiedzi na pytanie: „A gdzie ty byłeś wtedy, tato?”. Lęk i wstyd ustępują w obecności ludzi mężnych, lecz powracają zawsze, gdy nikt nie stawia oporu złu. Mimo wszystko Wilczycki jest lepszym ojcem, ponieważ w dłuższej perspektywie (ostatecznej, eschatologicznej) zapewnia innym bezpieczeństwo. Jest więc bohaterem, który działa w imię dobra, nie cechuje go egoizm i dbałość o korzyści finansowe.
Nie ma decydującego znaczenia, kto kryje się za nazwiskiem tego czy innego bohatera powieści Roman à clef. Nie wyczerpuje ona interpretacji tematów, które kierują czytelnika w stronę najpoważniejszych wyzwań etycznych: uległości wobec przemocy, zależności od pracodawcy, iluzorycznej wolności i godności współczesnego człowieka. W epoce przekazywania majątku z pokolenia na pokolenie, pisano jak ważna jest wierność żony i matki by utrzymać pozycję społeczną rodzin. Z kolei gdy podstawę bytu stanowiła własność ziemi (szczególnie w romansach, w których perypetie miłosne nie prowadziły do małżeństwa bohaterów), widoczne było dążenie do połączenia folwarków w jeden większy, ekonomicznie silniejszy. Dziś zbyt mało pisze się o wstydliwej wierności w stosunku do chlebodawcy: kontrahenta zamawiającego reklamy lub usługi, pracodawcy, opiniotwórczego autorytetu, od którego zależy wysokość naszych dochodów lub ich brak. Warto skojarzyć nazwisko „Wilczycki” oraz jego znaczenie z wyrażeniem „wilczy bilet”. Dawniej ten, kto naraził się (na przykład zaborczym władzom szkolnym) otrzymywał „wilczy bilet”, przez co nie mógł zostać przyjęty do żadnej innej szkoły. Wyrażenie to przetrwało długo po zaborach, więc nawet dzisiaj, gdy ktoś zostaje zwolniony z pracy i nie może dostać żadnej innej posady, mówi się o „wilczym bilecie”. Ciesząc się swobodami w życiu prywatnym, jesteśmy ekonomicznie i społecznie przymuszeni do wierności (mylonej z lojalnością) wobec tych, od których zależy nasz materialny byt. W czasach, gdy normą było utrzymywanie niepracującej żony przez męża, skandal polegał na zdradzie małżeńskiej. Czy obecnie wszyscy staliśmy się żonami naszych decydentów? Czy to pytanie nie narusza jednego z obszarów nowego tabu, gdy dyskusja na temat tabu seksualnego odeszło do przeszłości? Wydaje się, że czytelnicy zbyt łatwo ulegają złudzeniu perspektywy. Powieść napisana w XIX wieku, z akcją osadzoną w ówczesnych realiach, często uchodzi za poważne dzieło o uniwersalnym przesłaniu. Inaczej jest z podejściem do książki autora, który zamieszczał także komentarze w prasie codziennej w 2008 roku – na nie macha się ręką, ponieważ to tylko doraźna publicystyka. Wprost przeciwnie. Wystarczy podejść poważnie do zaklęć teoretyków literatury, by nie popełniać błędu intencyjności i nie interpretować powieści zgodnie z wywiadem udzielonym przez autora ani nie tłumaczyć powieści postawą życiową pisarza. Zbieżność poglądów realnego dziennikarza i fikcyjnego bohatera lub doświadczenie życiowe autora nadające wiarygodność narracji, nie decydują o tym, że postać twórcy i bohatera literackiego są sobie tożsame. Wyobraźmy sobie czytelnika za sto lat lub jakiegoś nieoczytanego młodzieńca, który przypadkiem trafi na egzemplarz bez okładki i karty tytułowej, uszkodzony przez doprowadzonego do furii inteligenta. Przesłanie, które doceniłby w Dolinie Nicości czytelnik nie mający pojęcia o znaczeniu tego dzieła, ma większą wartość od próby budzenia sumień czy wpływania na moralność odbiorców starszych i wykształconych. Powieściopisarz przestrzega przed tabuizacją powszechnego lęku strachu i pochwałą instynktu samozachowawczego. Jeżeli wolno raz jeszcze zacytować Biblię, tym razem już nie psalm, chciałoby się przypomnieć przykazanie: „Nie będziesz miał cudzych bogów obok Mnie”[5]. Duchowy sens Doliny Nicości zawiera w sobie ostrzeżenie, by nigdy nie czynić sobie bożków z kacyków, a więc osób sprawujących władzę w sposób samowolny.
Czy wartość artystyczna książki sprosta zadaniu, by dotrzeć do odbiorcy nieposzukującego towarzyskiej sensacji? Sądzę, że tak, choć można mieć wątpliwości, gdy czyta się opisy pejzaży miasta. Jeśli mamy w nich znaleźć aluzje do stylu powieści kryminalnych lub podobnych, pozostaje dyskusja na temat potrzeby takich nawiązań i ich czytelności. Broniłabym scen erotycznych, które odrzucały niektórych komentatorów. Budują one obraz modelu relacji społecznych, do jakich pisarze i antropolodzy sprowadzają ponowoczesną „miłość”
Postscriptum
Przygotowując wystąpienie na warszawską konferencję
Tekst ukazał się pierwotnie w: Dorota Heck (Maria Tarczyńska), Recenzje bez cenzury, Lublin 2015.