Nowy Napis Co Tydzień #039 / Bunt i bezradność. O tomie „Wały szkwałowe” Moniki Brągiel
Bunt wobec rzeczywistości pełnej przemocy i niesprawiedliwości. Rzeczywistości pełnej chaosu. Rzeczywistości rozkładającej się, w której nieustannie dewaluują się wartości, i w której krążą widma – chciwości, strachu, agresji. Bunt, a zarazem bezradność wobec zastanego świata, postępujących w nim przemian cywilizacyjnych i społecznych. To dwie postawy, które przede wszystkim rezonują z najnowszym tomiku Moniki Brągiel Wały szkwałowe.
Skupiając się nad tym liczącym trzydzieści kilka wierszy zbiorem, warto rozpocząć tam, gdzie rozpoczyna sama autorka – od motta otwierającego tomik, stanowiącego zarazem klamrę ideową dla wszystkich zawartych w nim utworów.
Wypada owo motto przytoczyć w całości:
Nie można żyć bez formułowania oczekiwań wobec zdarzeń przypadkowych i trzeba w pewnym stopniu lekceważyć możliwość zawiedzenia tych oczekiwań. Lekceważy się ją, bo to bardzo rzadko wydarzająca się możliwość, a także dlatego, że nie za bardzo wiadomo, co innego można by zrobić. Alternatywą byłoby życie w stanie ciągłej niepewności i braku oczekiwań, których niczym nie udałoby się zastąpić.
Słowa, których autorem jest niemiecki socjolog Niklas Luhmann, już na wstępie stawiają pytanie: czy warto patrzeć na otaczający nas świat, ludzi i wydarzenia z nadzieją, czy może raczej z trwogą? Czy w ogóle mamy prawo oczekiwać czegokolwiek od pogrążonej w chaosie i nieokiełznanej współczesności? Pytania te będą powracać w tomiku Moniki Brągiel pod różnymi postaciami, a towarzyszyć im będzie kilka nawracających motywów.
Podstawowym tematem zbioru łączącym wiele wierszy jest poczucie zagrożenia oraz idące za nim oczywiste pragnienie bezpieczeństwa i spokoju. Tu dostrzegamy znaczenie tytułu zbioru. Wały szkwałowe to w istocie rodzaj chmur występujących na granicy burzowych frontów atmosferycznych. Spojrzenie na Wały szkwałowe Moniki Brągiel to tym samym ustawienie się w pozycji analogicznej do zajmowanej przez podmiot w jej utworach – podmiot przeczuwający niebezpieczeństwo, dostrzegający nadciągającą burzę i jej grozę, stojący naprzeciw wszechogarniającej szarości.
Pragnienie uchronienia przed grozą egzystencji, ową burzą, widać już w jednym z pierwszych wierszy tomu A mały statek odpływa. W utworze poetka niemal na wstępie pisze wprost: „Problem polega na tym, że chcę się czuć bezpiecznie”. Następnie w kilku prostych strofach ukazany zostaje obraz trzech dziewczynek zbiegających z kamienistej górki. Dziewczynki w dalszej kolejności odnajdują małe kotki, świeżo powite przez kocicę, znoszą je ze strychu, chroniąc jednocześnie przed latającymi wokół szerszeniami. Prozaiczny obraz staje się jednocześnie szerszą alegorią świata – wrogiego, pełnego przemocy. A zarazem świata, w którym człowiek nieodmiennie potrzebuje spokoju i nadziei na bezpieczeństwo.
Obraz ten nosi również znamiona autobiograficznego wspomnienia, powrotu do lat dziecinnych. Trzy dziewczynki powrócą jeszcze parokrotnie w innych wierszach, co sugeruje, że zastosowana figura jest nieprzypadkowa. U Brągiel powracają i inne motywy. W Wałach szkwałowych parokrotnie napotkamy obrazy sielskie, rodem z podmiejskich działek i ogrodów, w których zbiera się owoce. Poetka niejednokrotnie zderza ze sobą różne porządki cywilizacyjne – świat wielkich społecznych przemian i politycznych problemów kontrastuje tu ze światem prostych podstawowych potrzeb. Te ludzkie potrzeby i pragnienia nierzadko nie mogą zostać zaspokojone, co staje się powodem niepokoju. Tak jest w wierszu Kalkulacje, uprawa ogródka, w którym czytamy:
Pół kilo czereśni w święto dnia wolnego, gnijąca od dna
łubianka przejrzałych malin i banknot. Nikt nie wiedział ile
potrzeb mamy w życiu, póki nie zaczęliśmy kupować malin.
Nad halą dachy jak rozległe autostrady, mechanizm kupna
i sprzedaży rozpędzony nad nami, między lnianymi torbami.
[…]
Peryferie i centrum, ręce w soku i ziemi. Wolność od nadpłaty
prywatne zamiary obejścia się smakiem, kiedy padnie pytanie.
Ile?
Nie ma w wierszach Brągiel wielkich, skomplikowanych metafor ani wielopiętrowych alegorii. Jest za to przywoływanie prostych sytuacji, z którymi łatwo się utożsamić. Jednak z sytuacji tych wypływają refleksje dotyczące kondycji naszego współczesnego świata. Jak w powyższym wierszu, który można odczytać jako sprzeciw wobec przesadnego konsumpcjonizmu wyrażony przez uwagi o nadmiarze potrzeb w życiu, czy gorzko brzmiące finałowe pytanie „Ile?”. Z drugiej strony utwór ten można odbierać także jako refleksję nad niemożnością realizacji potrzeb w świecie nierówności społecznych. Człowiek pragnie życia, szczęścia, lecz to samo pytanie „Ile?”, podąża za nim, sprawiając, że te marzenia oddalają się.
Regularnie w poetyckich utworach Moniki Brągiel czytamy o „widmach”, które zamieszkują kolejne karty tomiku. Widma te podążają za czytelnikiem, podobnie jak podążają za autorką. Są to widma, które przenikają nasze społeczeństwo i rzeczywistość. Monika Brągiel często w swoich utworach nawiązuje przy tym do znanych powszechnie wydarzeń, czy popkulturowych toposów. Te nawiązania wraz z egzystencjalnymi pytaniami tworzą nierzadko niepokojące wizje naszej współczesności i prezentują pesymistyczne diagnozy. Widać to wyraźnie w wierszu pod tytułem Rewolta. Oto jego fragment:
Co to jest widmo, kiedy patrzysz i czekasz?
Skłonność chorego do zapadania się w sobie.
Akcja pomocy Polakom na Wschodzie,
A zwłaszcza tam, gdzie koniec tęczy sięga
telewizyjnych anten
Społeczeństwo zmienia się w płynny obrazek.
Twarze w białym świetle, ogródki działkowe.
Czy widmem będzie mój nieśmieszny mem
Z Projektem Gwiezdnych Wojen Ronalda Reagana
i lodówką na balkonie, z której cieknie freon?
[…]
Koniec telewizyjnych anten wieńczący akcję pomocy Polakom na Wschodzie to sformułowanie stające się wyrazem buntu wobec duchowego lenistwa i powierzchowności. Ta powierzchowność skutkuje jednocześnie ulotnością – myśli, marzeń, idei. Wiele z nich zostaje przez społeczeństwo zbanalizowanych i przemienionych w bezpłciową, jałową intelektualnie papkę. Tak odczytać można postawione tu retoryczne pytanie o widmo, którym może stać się mem dotyczący ważkiego politycznie tematu. W wizji proponowanej przez Brągiel wszystko płynie, jednak nie na zasadzie heraklitejskiego panta rhei, lecz niczym wspomniane widma – widma uproszczeń, trywializacji i dewaluacji tego, co istotne.
Przeciw tej dewaluacji występuje poetka, której rewolta widoczna jest nie tylko w tym utworze. W całym zbiorze autorka jawi się jako ktoś, kto stoi naprzeciw wałów szkwałowych, dostrzegając niebezpieczeństwo kryjące się w ciemnych chmurach i przeczuwając zbliżającą się burzę. Jest to burza lęgnąca się w człowieku, w każdym z nas, prowadząca niejednokrotnie do wewnętrznego chaosu, który wiedzie z kolei do różnie rozumianej przemocy. Tę przemoc Monika Brągiel dostrzega w swoich utworach i wystawia na światło dzienne, ukazując nadciągające chmury.
Tomik ten, choć pod względem stylu i pojawiających się w nim form poetyckich, nie jest dziełem nowatorskim, oferuje jednak głos bardzo szczery, pełen refleksji odznaczającej się autentyzmem myśli. Młoda poetka przedstawia w Wałach szkwałowych zbiór kilkudziesięciu krótkich, białych wierszy, spójnych wewnętrznie i zwartych zapisów myśli. Każdy z nich przypomina żywą refleksję osoby stojącej naprzeciw burzowego frontu. Każdy z nich to błysk niosący określoną myśl. Są to myśli tyleż intymne i szczere, co opowiadające o naszym świecie. Tyleż proste w formie, co poruszające wielowymiarowe problemy moralne i egzystencjalne. Czy są to myśli odkrywcze, oryginalne, przełomowe? Nawet jeśli nie, z pewnością odznaczają się szczerością, która sprawia, że po tom Moniki Brągiel warto sięgnąć. Warto stanąć wraz z poetką przed ścianą burzowych chmur i dostrzec, co się za nią kryje. Czy będzie to huk grzmotu i rzęsisty deszcz? Na te pytania czytelnik odpowie sam, przechodząc obok kolejnych „wałów szkwałowych”.
Monika Brągiel, Wały szkwałowe, Olkusz: Galeria Literacka w Olkuszu, 2019.