Góra Karmel
Wiersz ze zbioru Z Księgi Przejścia.
Katarzynie
Im dłużej żyję, tym bardziej świat
rozpada mi się na okruchy. To w nich
muszę szukać skarbów. Można długo iść
i niewiele zobaczyć, można stanąć w miejscu
i zostać wybranym. Wtedy
zlatują się do ciebie najświatlejsze umysły
wszech czasów i wstępują na górę twojej
samotności. Stukają w ścianę ciemności,
jaka cię otacza i próbują powiedzieć,
co się kryje za nią. Dziś stukał do mnie
Michał Anioł, wczoraj święty Jan od Krzyża.
Niewiele zrozumiałam z ich pouczeń,
choć każdy z nich przydźwigał własny dar
przetrwania. Kto przyjdzie jutro i pojutrze?
Zaglądam przez szparę w ścianie
i widzę jakby organy ze światła. A obok
Jan Sebastian Bach tuli do piersi partyturę
swoich Kantat. – Wiesz – mówi – TAM
anieli je śpiewają. Ty także zabierz ze sobą,
coś najlepszego wynalazł.
Długo się zastanawiam i pokazuję mu
gładki biały kamyk, podniesiony kiedyś
z nadmorskiej plaży.