28.10.2021

Nowy Napis Co Tydzień #124 / Archiwum i wyobraźnia

Ideot Kaspra Bajona (wydawnictwo Nisza, 2021)  jest wynikiem interesującego romansu archiwum z fikcjonalną swawolą. Źródła dotyczące dziejów literatury przeplatają się tutaj z pracą wyobraźni, która pragnie dla siebie gotyckich widziadeł i porywów serca jak ze starych, romantycznych powieści. Erudycja pozostawia przestrzeń literackiej grze i pragnieniu blagi albo odczarowania historii. To książka dla tych, którzy lubią czułe gry i zabawy z faktografią oraz dla tych, którzy lubią zanurzyć się w cudze, pełne przygód i namiętności biografie. Aż wreszcie – to książka bardzo ładnie wydana, z dodającymi złowrogiego powabu ilustracjami Katarzyny Gintowt.

Najpierw jest ponad pięćdziesiąt stron eseju. Tropienie pustych miejsc w historii, gra domysłów i spekulacji, błyskotliwa jazda przez archiwum angielskiej literatury romantycznej. Kasper Bajon przedstawia nam czwórkę postaci: przybrane siostry Claire Clairmont i Mary Godwin oraz dwójkę poetów – Byrona i Shelleya. Ich niejednoznaczna, pełna miłości i uniesień, ale także żalu i zazdrości relacja krąży wokół legendarnej powieści znanej powszechnie jako Frankenstein. Jej powstanie datuje się na lato 1816 roku, kiedy pył z erupcji wulkanu Tambora złowrogo unosił się nad światem, wybuchały zarazy, brakowało jedzenia i wschodziło czarne słońce. Kiedy ludzie wzniecali bunty z powodu głodu albo odmieniali przez wszystkie przypadki słowo „apokalipsa”, czwórka pięknoduchów zaabsorbowanych duchami, nowymi ideami i wolną miłością zamknęła się w szwajcarskiej willi. Mieli zorganizować konkurs na opowiadanie grozy. Powszechnie uważa się, że to w wyniku tej towarzyskiej zabawy powstał Frankenstein, a jego autorką była Mary Godwin, późniejsza żona Shelleya i najbardziej z całej czwórki konserwatywnie myśląca fanka popołudniowych herbatek i salonowych uciech. Część źródeł sugeruje jednak, że książkę tak naprawdę napisał Lord Byron. Albo Shelley właśnie. Jest też teza o autorstwie Claire Clairmont – ciemnookiej, ukrytej w cieniu, wysuwającej po latach takie wnioski: „widziałam, jak dwaj najznamienitsi poeci Anglii… stają się potworami. Potworami kłamstwa, nikczemności, okrucieństwa, zdrady”K. Bajon, Ideot, Warszawa 2021, s. 7.[1]. I to właśnie za Claire podąża ta książka.

Część eseistyczna Ideotu wiedzie czytelników przez kręte ścieżki historycznych dociekań, archiwistycznych badań i starych legend, które dają historii Frankensteina umocowanie w historii. Przede wszystkim Bajon prowadzi nas przez biografie czwórki bohaterów zamieszanych w powstanie powieści. Claire i Mary jako przybrane siostry kochają się ponad wszystko, choć różnią się jak ogień i woda. Ta pierwsza ma tak zwany gorący temperament, dręczy ją niepokój, dzięki czemu już od samego początku, nawet w części koncentrującej się na faktach, możemy widzieć w niej główną bohaterkę. Mary ma z kolei dobre serce i jest w niej dużo miłości, ale autor skupia się bardziej na tym, co ją ogranicza i trzyma blisko ziemi. Wolnomyślicielstwo i poliamoria są dla niej bardziej towarzyską konwencją niż zbiorem wyznawanych zasad. Ma też z całej czwórki najmniej lotny umysł, a jej listy nie zdradzają żadnego talentu literackiego – stąd wątpliwości dotyczące jej autorstwa. Gwiazdy angielskiej poezji zostają ukazane we właściwy sobie sposób. Lord Byron to humorzasty sybaryta z błyskiem geniuszu w oczach. Myśli tylko o sobie i swojej twórczości, ale ludzie go kochają, bo ma w sobie to coś, co pozwala chadzać mu własnymi ścieżkami. Shelley wydaje się wrażliwszy na potrzeby drugiej osoby, ale i on objawia w końcu chłodne serce poety lirycznego.

Bajon przedstawia ich kręte losy, zawiłości wzajemnych relacji, aż wreszcie – drogę do nieuniknionego końca, który w każdym przypadku poprzedzony był wielonocnymi rozważaniami nad naturą fatum i latami cierpienia w imię przeszłości, której i tak nie zamieniłoby się na nic innego. Do tego dochodzą wątki poboczne, rozgrzebywanie ludowych podań i domniemań. Tak oto poznajemy na przykład przewrotną historię o grabarzach z Ząbkowic Śląskich (dawniej Frankenstein właśnie!), którzy z trupów przygotowywali trujący proszek i przez to sprowadzili na swoją krainę zarazę. Albo zostajemy wtajemniczeni w prometejskie wątki słonecznej Toskanii, gdzie niejaki Berlinghieri, „sługa nauki, poszukiwacz iskry życia, wielokrotnie uciekał się do spiskowania z grabarzami i – płacąc im sowicie za milczenie – razem z nimi wykradał z krypt jeszcze ciepłe trupy, ryzykując posądzenie o konszachty z diabłem”Tamże, s. 29.[2].

Część eseistyczną zamykają rozważania dotyczące interpretacji powieści. Kim lub czym jest bestia, która w Ideocie Bajona szybko przestaje być postacią z książki osieroconej z autorstwa, a staje się poręczną figurą do opowiadania tej historii?

Frankensteina można – należy, trzeba – interpretować jako powieść o braku (oraz poszukiwaniu) tożsamości. Zdaniem Lauritsena – tożsamości seksualnej, zdaniem innych krytyków – człowieczej. Bestia nie ma imienia – jest bestią, potworem, upiorem, monstrum. Znamienne, że w kulturze popularnej przyjęła nazwisko swojego stworzyciela i potocznie mówi się o niej Frankenstein. Dlaczego, przyjmując tę logikę, nie zacząć nazywać jej Shelleyem?Tamże, s. 37.[3]

– w ten sposób autor wychodzi od interpretacji bestii jako sublimacji czysto ludzkich afektów zazdrości, wyparcia, poszukiwania, osobistej krzywdy, tęsknoty, winy. Ale najbardziej przekonuje go wykładnia kolonialna:

Zakład faustowski, który zawarł tutaj Wiktor, jest zakładem nowoczesności. A w tle mamy kolonializm. Stawką jest tutaj postęp, ofiarą - tubylec, pozbawiony statusu człowieka, traktowany jak rzecz Murzyn, który tak jak powieściowa bestia pragnie jedynie móc być człowiekiem między ludźmiTamże, s. 45.[4].

Możliwości dociekań i odczytań piętrzą się na naszych oczach, a Bajon sprawnie nas po nich oprowadza, dając przy okazji dostęp do miejsc tak fascynujących jak cmentarz w Ząbkowicach Śląskich. Tyle wystarczyłoby do świetnie napisanego, błyskotliwego eseju opartego na pustych miejscach literatury angielskiej. Jednak w pewnym momencie sam autor bierze się do roboty i postanawia pograć w fikcję literacką pełną gębą. Wychodzi z archiwum i sięga po żywioł wyobraźni. Dopowiedzenia. W końcu w Ideocie nastaje część powieściowa.

Bajon sprawnie wypracowywuje literacki głos Claire i opowiada jej historię od nowa, raz jeszcze, dla współczesnych czytelników. Oparcie znajduje, rzecz jasna, w świecie archiwum, ale motorem napędowym drugiej części Ideotu jest siła wyobrażania sobie i wcielania się w Claire z niezwykłą wrażliwością. Na pohybel historii, która chciała widzieć w niej tylko kochankę Byrona i Shelleya oraz mniej znaną siostrę Mary, autorki Frankensteina, która, jak naprawdę wiele wskazuje, pod autorkę się tylko podszyła.

Losy Claire spisane są w konwencji wspomnień. Wszystko zaczyna się jak dobrze skonstruowana, osadzona w XVIII i XIX wieku powieść o wzrastaniu jako pisarka. Najpierw są dociekania dotyczące pochodzenia, szczęsne lata młodości u boku siostry. W pewnym momencie słyszymy historię o pierwszych literackich próbach i drobnym dziecięcym oszustwie, grze dwóch sióstr wobec niczego nieświadomego ojca. Claire oddaje Mary krótkie opowiadanie grozy. Ojciec, wybitny pan Godwin, jest zachwycony. Tak uruchamia się pierwsze fatum opowieści, w której naprawdę dużo będzie o byciu straconym. W pewnym momencie stworzona przez Bajona pierwszoosobowa narratorka informuje nas, że spisuje swoje losy już pod sam koniec pełnego cierpień życia. Stąd tyle w niej chęci na podsumowania:

Wszystko, co zrodziło się wtedy nad Lemanem, zostało przeklęte. Wszystko, co Bóg nam w tym miejscu dał, było zatrute. Uważnie czytaliśmy gazety, a w nich szpalty wieszczące apokalipsę. Szaleńcy i klechy mówili, że Antychryst już się narodził lub lada dzień ma się narodzić. „Jak człowiek żywy będzie i jak kamień nieżywy jednocześnie” – głosił jeden z nawiedzonych niemieckich biskupów. Doniesienia te nie napawały nas jednak zbytnim niepokojem. I choć w tamtych dniach przyszłość wydawała się naprawdę niepewna, my wciąż żyliśmy teraźniejszością i naszymi w gruncie rzeczy małymi sprawamiTamże, s. 123.[5].

Część fikcjonalna Ideotu to zatem biografia nigdy nieuznanej przez świat pisarki, losy kobiety, która w XIX wieku zjeździła pół świata i przeżyła niemało przygód przy zadufanych w sobie gwiazdach angielskiej poezji, aż wreszcie – dokonana przed samą sobą spowiedź samoświadomej kobiety, która odczytała znaki i uznała swój los za przeklęty.

Najciekawiej robi się, kiedy Bajon porzuca pierwszoosobowe referowanie i przetwarzanie wcześniej przedstawionego nam archiwum, a sięga po wyobraźnię. Blagą podkręca grozę, rozszczelnia, reinterpretuje, przeinacza i uatrakcyjnia świat Claire, Byrona, Mary i Shelleya. Konwencje literatury gotyckiej zostają rozbite przez współczesny weird i komiksowość. Czuły narrator eseju zamienia się w żonglera dobrze dobranymi kliszami. A wszystko to dla zapomnianej przez świat Claire i wszystkich podobnych do niej, zapomnianych i niewysłuchanych, postaci.

K. Bajon, Ideot, Wydanictwo Nisza, Warszawa 2021.

okładka książki

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Mateusz Górniak, Archiwum i wyobraźnia, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2021, nr 124

Przypisy

  1. K. Bajon, Ideot, Warszawa 2021, s. 7.
  2. Tamże, s. 29.
  3. Tamże, s. 37.
  4. Tamże, s. 45.
  5. Tamże, s. 123.

Powiązane artykuły

Loading...