27.01.2022

Nowy Napis Co Tydzień #136 / Miron Białoszewski w Warszawie traumatycznej

Książka Joanny Niżyńskiej Królestwo małoznaczącości. Miron Białoszewski a trauma, codzienność i queer to pozycja ożywcza w perspektywie białoszewskologii, a zarazem inspirująca metodologicznie, zaskakująca błyskotliwością zastosowanych konceptów i metod interpretacyjnych. Pierwotnie rozprawa ukazała się nakładem amerykańskiego wydawnictwa Northwestern University Press pod tytułem Kingdom of Insignificance. Miron Bialoszewski and the Quotidian, the Queer, and the Traumatic (2013). Biorąc książkę do ręki, należy zatem pamiętać, że była ona pisana z myślą o amerykańskich kulturo- i literaturoznawcach i taka też pozostała w autoryzowanym przekładzie Agnieszki Pokojskiej.

Niżyńska przedstawia Białoszewskiego jako twórcę osobnego na tle literatury polskiej, który nie ma antenatów ani pobratymców, jako eksperymentatora, ale nie eskapistę, pisarza ceniącego prywatność, ale nieukrywającego swojej orientacji seksualnej. Przywołany w tytule koncept Janusza Sławińskiego, charakteryzujący Białoszewskiego jako twórcę wycofanego z życia publicznego, który zamyka się w swoim pisarstwie, ulega w Królestwie małoznaczącości przewartościowaniu. Także zakładana w owym koncepcie relacja autor-tekst zostaje zinterpretowana odmiennie. Niespecyficzność autobiografizmu prozy autora – twierdzi Niżyńska – nie polega na równorzędności biografii i tekstu, lecz na ich asymetrii. Autobiograficzne „ja” z życiopisania „jest złudne, przepojone dystansem i ironią wobec własnego statusu w tekście oraz świadomością wielości poziomów autorskiej semiotyzacji”J. Niżyńska, Królestwo małoznaczącości. Miron Białoszewski a trauma, codzienność i queer, tłum. A. Pokojska, Kraków 2018, s. 30.[1], „narrator […] starannie wyznacza granice dostępu do siebie i nie dopuszcza do konfesyjności”, a obietnica, „że tekst umożliwi dostęp do pewnej samoistnej «prawdy» o autorze, nie zostaje spełniona”Tamże.[2]. Podmiotowość, z którą faktycznie mamy do czynienia u Białoszewskiego, badaczka określa podmiotowością rozmytą (koncept Piotra Sobolczyka), zaś małe narracje nazywa „fikcjami regulatywnymi” (za Elżbietą Winiecką), bowiem przyuczają one czytelnika (poprzez swoją seryjność) do tego, by nie kwestionował dziwności tudzież braku spójności między kolejnymi tomami prozy (jak i koherentności próz w obrębie poszczególnych tomów) – z jednej strony, a z drugiej ukrywają kontrolę, jaką Białoszewski sprawuje nad pozornie szczerą, bezpośrednią narracją. Od tej strony projekt interpretacyjny Niżyńskiej jawi się jako dość radykalny, podważa bowiem naiwne rozumienie w polskiej białoszewskologii autobiografizmu w twórczości autora.

Podejmując w pierwszym rozdziale temat Pamiętnika z powstania warszawskiego, Niżyńska pokazuje przedtem, jak opisywane przez pisarza wydarzenie było i jest dyskursywizowane w polskiej prozie i historiografii. Na tym tle oczywista staje się oryginalność utworu i wyeksponowana w nim perspektywa cywilna. Przy tej okazji konstruowany jest topos artysty bezkompromisowego – topos zdaniem Barańczaka bardziej chwytliwy w Stanach. Niżyńska zakłada, że Pamiętnik to utwór centralny w twórczości Białoszewskiego, wyraźnie zaznaczając, że nie jest to rozpoznanie oczywiste. Nie do końca: poza przywoływaną Marią Janion moc formacyjną powstania warszawskiego w twórczości poety podkreślał Andrzej Zieniewicz w Małych iluminacjach. O ile jednak Zieniewicz określał wpływ powstania w kategoriach raczej egzystencjalnych i filozoficznych (Heidegger), o tyle Niżyńska posługuje się ujęciem psychologicznym, wykorzystując terminologię pierwotnie funkcjonującą w studiach nad traumą. Podstawą jej interpretacji jest założenie, że Białoszewski wyszedł z powstania straumatyzowany. W tej perspektywie czytany Pamiętnik okazuje się „odtworzeniem zdarzenia traumatycznego”. Taką lekturę tekstu wspierają wypowiedzi Białoszewskiego, który mówił o trudnościach ze znalezieniem formy literackiej, odpowiedniej dla przedstawienia losów powstania (to charakterystyczne dla straumatyzowanych „opóźnienie”), jak i sygnalizował, że pisanie utrudnia mu pewna nadmiarowość wspomnień (to z kolei trudność włączenia traumy do doświadczeń podmiotu i jej językowej reprezentacji). Idąc tym tropem dalej, Niżyńska dochodzi do interesującego wniosku narratologicznego, mianowicie że poetyką Pamiętnika rządzą pamięć traumatyczna i proces przekształcania jej w pamięć narracyjną (proces, który nie ma końca). Na tej podstawie Niżyńska wprowadza kolejne interesujące rozróżnienia w obrębie płaszczyzn narracji i zdarzeń przedstawionych. W obrębie pierwszej płaszczyzny ujawniona zostaje opozycja narrator doświadczony / narrator naiwny; doświadczony ma wydarzenie powstania za sobą i omawia sprawy jego prezentacji w utworze, naiwny werbalizuje przeżywaną traumę w czasie teraźniejszym, wprowadzając czytelnika w codzienność powstania. W obrębie drugiej z płaszczyzn, inaczej niż w dotychczasowych badaniach, autorka typologizuje czas w utworze: rządzi nim dynamika nie dwóch, ale aż trzech płaszczyzn czasowych: „«teraz» wydarzenia traumatycznego, nawracającym «teraz» pamięci traumatycznej oraz dialektyką «teraz i wtedy» pamięci narracyjnej”. Jak widać, w różnych elementach budowy Pamiętnika zastosowana terminologia pozwala uchwycić subtelne, acz znaczące różnice, wyodrębnić płaszczyzny lub instancje nowe, dotąd niedostrzegane w strukturze utworu (a nie przybliżyłem tej interpretacji w całości). Nie są to rozpoznania oczywiste.

W kolejnym rozdziale małe narracje interpretowane są jako teksty o codzienności przesyconej pozostałościami traumy (przypomnę: autorka założyła, że doświadczenie traumy ma charakter zawsze otwarty). Zieniewicz, dla porównania, mierząc wpływ powstania na dalszą twórczość autora, był zdania, że „Wejście w powstanie i we własną podświadomość artystyczną to było jedno”A. Zieniewicz, Małe iluminacje. Formy prozatorskie Mirona Białoszewskiego, Warszawa 1989, s. 117.[3]. W jego przekonaniu wskutek tego wydarzenia poeta stracił wiarę w naturalność i trwałość Warszawy, a zarazem wpoiło ono w niego niechęć do „form otynkowanych” (oznaczających zdaniem badacza fikcję, fabularność). Po rozpadzie świata Białoszewski pisał więc, nie znając ciągu dalszego opowieści – „na bieżąco”, „spontanicznie”, stając się mediumTamże, s. 101.[4]. Wspomnienia tego, co przedwojenne Zieniewicz określa w prozie pisarza małymi iluminacjami, które oznaczają „momenty zgody ze światem”Tamże, s. 100.[5], będące „wzmożeniem podmiotowości”Tamże, s. 48.[6]. Opisując ów wpływ w języku trauma studies, Niżyńska dochodzi do innych wniosków. Jej zdaniem w codzienności Mirona nie ma miejsca na iluminacje czy epifanie (koncept Ryszarda Nycza). W codziennej Warszawie Mirona zawiera się jedynie Warszawa traumatyczna, która powraca w postaci flashbacków traumatycznych, tworzących wyrwy w percepcji czasu, tak często omawiane przez białoszewskologów. Aby scharakteryzować niespecyficzność codzienności Mirona, badaczka wprowadza dalej kolejną modalność czasową, podział na kairos i chronos Franka Kermode’a. Rozgraniczenie to jednak – w moim przekonaniu – nie wnosi niczego nowego, a jest jedynie omówieniem dostępnej już wiedzy odrębnym językiem teoretycznym. W rozdziale drugim dostrzec można ponadto pewien radykalizm aplikowanej teorii. Ów radykalizm przejawia się w kolonizatorskim dążeniu do podporządkowywania traumie kolejnych obszarów mentalnych. Trauma zakorzenia się nie tylko w przeszłości powstaniowej, lecz – jak przekonuje Niżyńska – we wszystkich temporalnych modalnościach – wstecznie zagarnia przeszłość przedpowstaniową, ingeruje niezapowiedzianie w teraźniejszość, a nawet przysłania przyszłość. W tym miejscu różnica między interpretacją Zieniewicza a interpretacją Niżyńskiej staje się jaskrawa: w Królestwie małoznaczącości podkreślana jest głównie bolesna i tragiczna strona egzystencji, pozbawiona jednak iluminacyjnego rewersu. Zastosowana teoria okazuje się do tego stopnia radykalna, że zwyczajnie mniej przekonuje niż w przypadku interpretacji Pamiętnika.

O kolejnym rozdzialerozprawy w swojej arcyzłośliwej recenzji Krzysztof Tomasik napisał, że „Choć w podtytule znalazło się słowo queer, o samej nienormatywności seksualnej bohatera dowiadujemy się niewiele”K. Tomasik, Królestwo małoznaczącości. Miron Białoszewski a trauma, codzienność i queer, „Replika” 2018, nr 76, s. 20.[7]. Wbrew pozorom dowiadujemy się o niej całkiem sporo i nie jest to wiedza oczywista. Opierając lekturę tekstów na metaforze „skradzionego listu” z opowiadania Allana Edgara Poego, Niżyńska wykryła, że homoseksualizm autora stanowi element naskórkowy opisywanej rzeczywistości, zaś wyraża się: 1) w strategii niedookreślonego (widocznej na przykład we fragmencie opowieści Włodka z Donosów rzeczywistości), 2) w budowanych przez narratora strukturach społecznych, 3) w destabilizowaniu kategorii pożądania, 4–5) zamazywaniu opozycji publiczne-prywatne, męskie-żeńskie. Zaobserwowane tendencje pozwoliły interpretatorce określić, że z jednej strony pisarz szukał alternatywnego wzorca (względem heteroseksualnego) przedstawiania tożsamości homoseksualnej, a z drugiej, że był on w tej dziedzinie prekursorem, gdyż takowego wzorca w kulturze polskiej brakowało. W tym świetle cenniejszy staje się przywołany kontekst historyczny (równie cenny dla odbiorcy amerykańskiego, jak i niemodelowego czytelnika polskiego), istotny dla zrozumienia omawianego problemu. Niżyńska naświetla sytuację Białoszewskiego w homofobicznym społeczeństwie PRL. Z prowadzonych rozważań wynika przy tym coś jeszcze, co przełamuje pewien białoszewskologiczny topos mówiący o apolityczności twórczości autora. W małych narracjach komunizm jawi się pod postacią systemu politycznego regulowania norm życia i zachowania, systemu, z którego istnienia Białoszewski doskonale zdawał sobie sprawę, co – jak wywodzi autorka – upolitycznia jego z pozoru niepolityczne opisy codziennego życia (kontekst ten nie zostaje głębiej zbadany).

Ostatni rozdział rozprawy ma wyraźny charakter prospektywny i dopełnia dotychczasowe rozważania na temat traumy, pamięci i queer, ale także ich wzajemnych relacji. Zdaniem Niżyńskiej queer i trauma wpływają na siebie w obu kierunkach; to znaczy zachodzi u Białoszewskiego traumatyzacja queer i queerowanie traumy. Aby naświetlić ten fenomen, badaczka przywołuje fragment Pamiętnika z powstania warszawskiego. Opisywany w nim wychodek w Parku Skaryszewskim okazuje się foucaltowską heterotopią – łączy traumatyczny flashback o powstaniu z pamięcią o tak zwanej pikiecie: „Narrator, dając świadectwo tej pierwszej, podejmuje jednocześnie milczącą – czy ukradkową – akcję zaświadczania o tej drugiej”. Do interesujących wniosków dochodzi autorka także w kwestii etyki świadectwa. Jej zdaniem Białoszewski konstruuje przednowoczesny wzór pamięci historycznej (nowoczesnym byłaby koncepcja „miejsc pamięci” Pierre’a Nory) zakładający, że przeszłość jest dostępna niedyskursywnie (czyli intuicyjnie: w powidokach, wizjach czy flashbackach traumatycznych). O ile wykrycie tej kategorii można uznać za cenne i ciekawe, o tyle przypisywanie prozy Białoszewskiego wyłącznie do niej rodzi pewne wątpliwości. Dotychczasowe badania podpowiadają raczej, że obawzory pasują. Innymi słowy, że pojawia się u pisarza także taka refleksja nad pamięcią o miejskiej historii, w której pamięć musi być utrwalana i ochraniana w konkretnych miejscach pamięci. Spostrzeżenie to ilustruje fragment Rozkurzu, który można odczytywać jako alarm na temat fatalnego stanu jednego z cmentarzyInteresującą tezę w tym zakresie formułuje Anna Śliwa. Jej zdaniem Białoszewski zawarł w swoim pisarstwie specjalną etykę wobec przestrzeni Warszawy: postulował, że „o relikty przeszłości trzeba dbać, chronić je, by nie zniszczały”, jednocześnie starając się je ocalić je w słowie. A. Śliwa, Sztuka – percepcja – język. Sfera wizualna w poezji i prozie Mirona Białoszewskiego, Kraków 2013, s. 189.[8]: „Olgierd mi potem powiedział, że cmentarzowi trochę grozi rozdeptanie, bo ludzie przechodzą sobie główną aleją z Wolskiej do osiedla. A to taki zabytek. Ze starymi wałami. Stare groby, drzewa. Jedno z tych miejsc w Warszawie prawdziwych”M. Białoszewski, Rozkurz, Warszawa 1998, s. 41.[9].

Metodologię w Królestwie małoznaczącości tworzy kilka teorii i konceptów, pomiędzy którymi autorka znalazła wiązania (na przykład rozmyta podmiotowość i fikcje regulatywne, teoria queer i metafora skradzionego listu, queertrauma studies). Jej propozycja metodologiczna jest spójna, choć odmienna w każdym z rozdziałów; zaskakuje błyskotliwością ujęcia problematyki w obszarze queer i pewną radykalnością w części o traumie. Główny postulat badawczy Niżyńskiej, zakładający uczłowieczenie i uhistorycznienie życiopisania, brzmi maksymalistycznie, jednak – co warto na koniec zaznaczyć – jest on nierewelatorskiSzkoła „uczłowieczania” Białoszewskiego to przede wszystkim tradycja Tadeusza i Anny Sobolewskich.[10], a ponadto zastosowane metody nie pozwalają go do końca skutecznie realizować, wbrew świadomemu założeniu. Problem choćby traumy jest rozpatrywany głównie w perspektywie tekstowej, nie zaś biograficznej (badaczka jedynie przypuszcza, że Białoszewski mógł być i pewnie był straumatyzowany; co wtedy, jeśli nie był? J. Niżyńska, Królestwo małoznaczącości…, s. 59.[11]). Z kolei historyczna kontekstualizacja twórczości ogranicza się do kilku informacyjnych wstawek (na temat recepcji powstania w historiografii czy sytuacji osób homoseksualnych w PRL), które zaczynają odgrywać znaczącą rolę interpretacyjną dopiero w rozdziale trzecim.

Tak czy owak książka jest inspirująca i zachęca do nieco innego niż dotąd myślenia o Białoszewskim. Czy namysł ten zostanie podjęty, to zależy od samych białoszewskologów; sytuacja wymaga odejścia od niektórych utartych przekonań na temat tej prozy, jak i odważniejszej niż dotąd detabuizacji problemu homoseksualności autora.

Artykuł ukazał się w: Piotr Prachnio, Miron Białoszewski w Warszawie traumatycznej. Nowe perspektywy białoszewskologii: „trauma studies” i „queer” [w:] MiroFor, Gdańsk 2020, s. 251–258.

okładka

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Piotr Prachnio, Miron Białoszewski w Warszawie traumatycznej, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2022, nr 136

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...