Nowy Napis Co Tydzień #163 / O śmierci, życiu i wszystkim, co pomiędzy
Kilka słów o Milanie Jesihu: to słoweński poeta, dramaturg i tłumacz. Urodził się w 1950 roku w Lublanie, która nierzadko pojawia się w jego wierszach (poeta „[…] wiedzie do Lublany / i od Lublany wiedzie w czas wieczorny”). Jak można dowiedzieć się z udostępnionej polskiemu czytelnikowi w tym roku publikacji Niemal,
[…] wydał dwanaście tomów poetyckich (nie licząc trzech wyborów), napisał jedenaście sztuk teatralnych (nie licząc szeregu słuchowisk radiowych), przełożył kilkadziesiąt utworów z serbskiego, rosyjskiego i angielskiego (Szekspir, Czechow, Bułhakow).
Wybór i przekład Katariny Šalamun Biedrzyckiej jest o tyle ciekawy, że koncentruje się na pewnym okresie twórczości słoweńskiego poety. Jeśli nazwisko Jesih w ogóle jest kojarzone przez polskich odbiorców, to raczej w kontekście działań awangardowych, uwalniania słów, zdania się na ich moc kreacyjną (Jesih był członkiem awangardowej grupy poezji „442”). Tymczasem tłumaczka zaczyna książkę wierszami z tomiku Usta, który – jak sama pisze w posłowiu– wskazywał na pewien przełom w twórczości poety, zapowiadał dosyć gwałtowny i chyba nie do końca spodziewany zwrot.
Podróżujemy literacko od roku 1985 (Usta) do roku 2013 (wiersz Możeże), niemal omijając wątki awangardowe oraz sarkazm i humor późnych wierszy Jesiha. Zatem – co dostajemy? Precyzyjne formalnie teksty, w sposób klarowny wyrażające emocjonalne stany, skupiające się na wrażeniach i uczuciach, balansujące między prostotą codziennego życia a tęsknotą za tym, co minione. Słowo w tych wierszach ma działać z dokładnością i skutecznością, ma komunikować I stawiać pytania nawet wówczas, gdy to, co powinno zostać powiedziane, zdaje się zupełnie nieuchwytne. Jesih jest zawsze o krok od celu, „niemal”, tuż, tuż; wpisany w tę sytuację dramatyzm sprawia, że po jego wiersze sięga się ochoczo dla tego właśnie napięcia, dla wrażenia pewnej graniczności. Przyjrzyjmy się bliżej jego sonetom i jambom.
Antonimiczność w poezji Jesiha
Jesih operuje w swojej twórczości skrajnościami lub opozycjami. Najbardziej wyrazistym i najczęstszym przykładem takiego działania jest zestawianie życia ze śmiercią. Jednoznaczne oddzielenie jednego od drugiego nie jest bowiem wcale tak proste, jak mogłoby się wydawać. Choć te dwa stany nie mają prawa współistnieć, nie da się – a w każdym razie nie da się w tej twórczości – wytyczyć między nimi jasnej, nieprzekraczalnej granicy. Przeżywanie – rozumiane jako bycie tu i teraz, czerpanie radości z codziennych działań, wykonywanie prostych obowiązków – raz bywa satysfakcjonujące i wartościowe, a innym razem jałowe, niepotrzebne, bezcelowe. Raz jest esencją życia, podstawowym sensem egzystencji, by za chwilę stać się właściwie śmiercią za życia, podtrzymywaniem jedynie status quo. Ucieczka od tego jest możliwa; wówczas podmiot zamiast tu i teraz wybiera przeszłość, wspomnienia, to, co minione, a niezmiennie ważne. Ukojenie jest jednak chwilowe, bo okupione podobną wątpliwością: czy zanurzając się w czymś, czego nie można odzyskać, nie skazujemy się na życie w śmierci, rezygnację z realnych, zmysłowych wrażeń? Czy czerpiąc z przeszłości, nie tracimy nie tylko tego, co teraźniejsze, ale też szansy na rozwój? Żaden z tekstów nie przynosi jednoznacznej odpowiedzi. Podmiot szarpie się między tymi dwoma postawami, nie mogąc rozstrzygnąć na rzecz żadnej z nich, choć – znów sięgając do posłowia – „w następnych książkach mamy coraz więcej zwykłych obrazków z życia, bez ambiwalentnego napięcia”. Nawet w tych wierszach dostrzegamy, że szala zwycięstwa jednak przechyla się, choć niewyraźnie, na jedną ze stron, o czym zaraz powiemy więcej. Nie zmienia to jednak uczucia rozdarcia podmiotu, które udziela się także czytelnikowi.
Kolejną wyrazistą opozycją, którą znajdziemy w poezji Jesiha, jest przeciwstawienie konkretu (rozumianego jako coś namacalnego, prawdziwego, rodzaj doznania) i ułudy, moglibyśmy też powiedzieć: abstrakcji. Konkret zbliża do życia; to, co dane i przeżywane, co wiąże się z ruchem i działaniem, motywuje i nadaje sens: „wszystko, co jest, to ja: żyję tym, co żyje”. Świata zatem można faktycznie doświadczyć poprzez to, co żywe. Życie napędza kolejne życie, a zanurzenie w świecie to właśnie ten namacalny konkret. Ułuda z kolei bliższa jest śmierci; błądzenie w myślach, poddawanie się zmienności nastrojów, unikanie rzeczywistości nie tylko oddala od świata, ale też od życia jako takiego.
Sam w sobie, sam w pokoju, stałem ociężały,
jakby nieprzytomny, lekko martwy,
próbując w głębi wspomnień coś odgrzebać;
a wtedy w mieście już zmierzchało.
(z Sonetów, 1989)
Albo w innym miejscu tego samego tomu:
[…] ja stoję tam zaklęty, odurzony,
W świat patrzę, obły i nierzeczywisty.
I w kolejnej książce:
[…] Tylko gapię się w dal
gubiącą się w zmroku, wśród wszystkich tych traw,
pójść, czy jeszcze nie, nie mogę postanowić.
Tak, wyobrażam sobie, żyją pośród pól
Chochoły – słoma, patyk i pakuły –
(z Sonetów drugich, 1993)
Jesih zatem mierzenie się ze światem – jakikolwiek by nie był, pełen bólu, cierpienia, pustki – uznaje za wartość. W ostatecznym rozrachunku wysiłki przeznaczone na tę (dosłownie) walkę o życie opłacają się, dają radość, poczucie satysfakcji i dobrze wykonanej pracy. Na szali życia i śmierci w tej poezji mimo wszystko wygrywa życie. To w literaturze raczej rzadkie, zupełnie nieoczywiste zwycięstwo.
Wyrazistość i mglistość
Obecnemu w poezji Jesiha konkretowi jakoś dziwnie blisko do impresji, choć zdawałoby się, że tym dwóm nie powinno być raczej po drodze. Poeta jest bardzo uważnym obserwatorem, a nawet więcej niż obserwatorem, bo angażuje się w to, co obserwowane, tak w naturę, jak i w rzeczywistość ludzką. Znajdziemy w tej poezji piękne opisy przyrody, mgliste krajobrazy, słoneczne widoki. To niezwykle plastyczne teksty, zbliżające autora do malarzy impresjonistów. Ulotność widzianego przez Jesiha świata paradoksalnie przyczynia się do jego jeszcze większej autentyczności, do napędzania tego kołowrotu życia, o którym już kilka słów powiedzieliśmy. Wrażenia podmiotu nie umniejszają realności świata. Niestałość rzeczywistości, jej zmienność zmusza do bycia tu i teraz, odbierania tego, co naprawdę dane naszym oczom: syn dorośnie, mgła za chwilę zniknie, rosa wyparuje w porannym słońcu, ale o jej obecności zaświadczy wiersz i pamięć.
Uwiecznianie świata nie służy raczej tworzeniu siatki wspomnień; wszak zagłębianie się w przeszłość – jak to już wyżej zaznaczyłam – nie zawsze jest działaniem pożądanym, gdyż oddala od życia. Ta, powiedzielibyśmy, reporterska działalność poety ma wartość dokumentu. Autor zapisuje fakty; jest kronikarzem, archiwistą, historykiem. Bo kiedy bohaterka jednego z wierszy
[…] w dal zapatrzona sama siebie pyta,
gdzie się podział tamten chłopiec psotnik,
który płacze, zbity, bo rzucał kamieniami,
i kto za stołem siedzi młody, obcy,
jedynym pocieszeniem może być prawda, odnotowana i zapisana wierszem. Dodajmy, że tekstem, z którego pochodzi powyższy cytat, kończy się tom Niemal. Trzeba przyznać, że ładnie rozegrała to Šalamun Biedrzycka.
Zaproszenie niemal polecenie
Wiersze Milana Jesiha Niemal w tłumaczeniu i wyborze Katariny Šalamun Biedrzyckiej to zbiór, zdaje się, reprezentatywny dla twórczości poety od lat osiemdziesiątych minionego wieku, aż do dziesięciu–piętnastu lat wstecz, licząc od roku 2022. Tekstom pomieszczonym w tomie towarzyszą zdjęcia rzeźb Mirko Bratuša, słoweńskiego rzeźbiarza mieszkającego w Lublanie, który swoje prace prezentował między innymi w Niemczech, Włoszech czy Hiszpanii. Tym samym polski odbiorca dostaje do ręki namiastkę artystycznej twórczości Słoweńców. Rodzimemu czytelnikowi poezji na myśl o wierszach słoweńskich autorów na pewno jako pierwsze przychodzi do głowy nazwisko Šalamun, tym bardziej więc cieszy możliwość poszerzenia tego grona o Milana Jesiha.
Niemal to duża przyjemność czytelnicza przy jednoczesnej przystępności poetyckiego komunikatu. Cytując fragment tekstu z okładki tego tytułu:
Milan Jesih buduje obrazy, które zapraszają czytelnika do przejścia przez otaczające je […] powietrze i po prostu wejścia w nie, pospacerowania w nich. Zapraszają do niemal odurzającej codzienności […]”.
A zatem zapraszam i ja.
Milan Jesih, Niemal, tłum. K. Šalamun-Biedrzycka, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2022.