10.08.2023

Nowy Napis Co Tydzień #215 / Świat w „bryłce aforyzmu”

Błazny myślą dzwoneczkami to najnowszy zbiór aforyzmów Kazimierza Słomińskiego. Tytuł jest oczywiście treścią jednego z nich, więc już od okładki wchodzimy w aforystyczny świat białostockiego mistrza krótkiej formy literackiej. Kazimierz Słomiński jest bowiem związany z Białymstokiem od 1982 roku. Tam mieszka, pracuje (był pracownikiem dydaktycznym Uniwersytetu w Białymstoku) i tworzy. Jest aforystą i fraszkopisarzem, autorem recenzji i redaktorem tomików oraz antologii poetyckich.

Nie jest żadnym odkryciem, że aforyzmy powstają z bacznej obserwacji rzeczywistości, ze swoistego rodzaju umiejętności „podglądania” zdarzeń w danej chwili, zachowań ludzi, sytuacji, natury wokół, faktów, zjawisk. Ponieważ zdaniem Słomińskiego „ludzkie słabości mają szerokie zastosowanie”, więc i tematów poruszonych w zbiorku wystarczyło na wiele aforyzmów. Spogląda on aforystycznym okiem na nasze powszednie wady i przywary. Dworuje sobie z naszych słabości, do których niechętnie się przyznajemy, zwykłych ludzkich ułomności duszy i umysłu. Dotyka też ważkich tematów i zjawisk życia społecznego. Jego cięty język nie pozostawia suchej nitki na nikim ani na niczym.

Aforyzmy w tomiku ułożone są alfabetycznie. To zabieg ciekawszy chyba, niż układanie ich według klucza haseł, tematyki, poruszanych zagadnień. Kiedy aforyzmy są wymieszane tak jak w Błazny myślą dzwoneczkami, znajdujemy obok siebie myśli bardzo odległe, czy to tematycznie, czy stylistycznie. Jest to dla czytelnika interesujące, bo na każdej stronie, po każdym przeczytanym aforyzmie, czeka nas… no właśnie, nie wiemy, co nas czeka! Do samego końca książki jesteśmy zaskakiwani kolejnymi niespodziewanymi i niezwykłymi myślami, które można mnożyć.

Tematyka sentencji zebranych w omawianej książce jest bardzo bogata. Od miłości, przez politykę, ekologię, władzę, naród, kwestie bogactwa, nędzy, cwaniactwa, głupoty, nepotyzmu, kariery, przez zagadnienia sztuki, poezji, ekologii, historii, czasu, przemijania, a skończywszy na samych aforyzmach – to tylko niewielka część kwestii poruszanych przez autora. Tematów dostarczają mu także literatura, sztuka, historia, a korzystanie z ich zasobów wymaga oczytania, erudycji, bystrości umysłu, swoistego esprit. Dzięki temu w utworach tomiku przewija się plejada postaci antycznych, historycznych, mitycznych, pojawiają się tam: Prometeusz, Achilles, Cezar, Wenus, Kleopatra, Kartezjusz, Szekspir czy Picasso. Tematy przenikają się, jedne przywołują drugie ‒ zresztą nawet znaki interpunkcyjne mogą stać się inspiracją dla wytrawnego twórcy aforyzmów! Oto dowody:

Wykrzyknik to tylko kropka, która próbuje krzyczeć.

Zwariowana kropka urwała się spod znaku zapytania.

Żeby jednak powstał aforyzm, oprócz wspomnianego zmysłu obserwatorskiego, trzeba posiadać także inne umiejętności, ponieważ obserwację czy skojarzenie trzeba szybko zanalizować pod względem literackim, bo trzeba ją nazwać – a nazwać oznacza w tym przypadku zamknąć w jednym zazwyczaj, niezwykle krótkim, ale celnym zdaniu. To nie byle sztuka, bo jak autor mówi w jednej z sentencji, „słowo nie nadąża za sensem myśli”. A jednak Słomińskiemu się udaje – myślę, że ma on wszystkie elementy konieczne do tworzenia oryginalnych złotych myśli. By temu podołać, by „oddać sens myśli w słowie”, używa różnych środków wyrazu artystycznego. Spotykamy więc ironię, paradoks, antytezę, pytanie retoryczne, metaforę, wykrzyknienie. Nie dziwi i obecność oksymoronu, tak charakterystycznego dla poezji środka wyrazu, w którym jedno słowo zaprzecza innemu: „Równość jest wyboista” twierdzi w jednej z miniatur Słomiński… W swoich aforyzmach wykorzystuje on także potoczne wyrażania i powiedzenia, przysłowia, związki wyrazowe, idiomy; przekręca kolejność słów, bawi się ich brzmieniem i ich znaczeniem, dodaje lub odejmuje przedrostki. Potoczny zwrot „darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby” zmienia się u niego w: „Darowanego konia czasem lepiej sobie darować”. My mówimy: „ostatni krzyk mody”, a Słomiński twierdzi, że „moda nigdy nie krzyczy po raz ostatni”. Mamy kogoś, kto wszystkie rozumy pozjadał, a Słomiński ironizuje, że „na pozjadanych rozumach za wiele się nie utyje”. Czasem fraszkopisarz wykorzystuje słowa, które brzmią identycznie, ale mają zupełnie inne znaczenie. Zestawienie takich par o podwójnym znaczeniu znajdujemy w takiej złotej myśli: „Mam cały kompleks kompleksów. Razem im weselej”.

Słomiński doskonale wykorzystuje słowa o podobnym brzmieniu, ale o zupełnie innych znaczeniach. W miniaturach pojawiają się więc pary wyrazów: temperować i temperament, pałać i pała, moda i modyfikacja, więzy i więzi. W tych celnych aforystycznych refleksjach zestawienia takie tworzą zaskakujące, soczyste aforyzmy! Popatrzmy:

Z etyki czasem zostaje tylko etykieta.

Temperament jest po to, by go życie mogło temperować.

Pałac pała przepychem.

Moda kiepsko modyfikuje to, co w nas siedzi.

Zrzucajmy więzy, zadzierzgujmy więzi.

Innym rodzajem nietypowych zestawień jest swoista zabawa w dokładanie lub odejmowanie wyrazom liter czy sylab. Na skutek takich zabiegów powstają wspaniale dysonanse lub asonanse. Są to grupy słów takich: awers‒awersja‒rewers, ładni‒władni–podwładni, wersja–perwersja, przeznaczenie–znaczenie, pozycja–dyspozycja. Warto zwrócić uwagę na takie perełki:

Nie widziałem medalu, w którym awers miałby awersję do rewersu.

Hierarchia: ładni, władni i podwładni.

Relacje obrastają w wersje i perwersje.

Przeznaczenie zawsze jest mądrzejsze od znaczenia.

Podobno najlepiej jest w pozycji do dyspozycji.

I podkreślić trzeba, że nie chodzi tu tylko o brzmienie, efekty dźwiękowe tych zestawień, lecz także o nowy, nieoczekiwany sens takiego słownego zestawu.

Na potrzeby swoich fraszek Słomiński tworzy także neologizmy i nie jest to w jego przypadku praktyka rzadka. Przypomnę choćby tytuł poprzedniego zbioru aforyzmów ‒ Będziemy szybciej europiećK. Słomiński, Będziemy szybciej europieć. Aforyzmy (1997–2000), Białystok 2000.[1]. „Europieć” – jaka oryginalna forma, ile w niej ukrytych treści! Bo słowo to jest wieloaspektową diagnozą naszej polskiej współczesnej kondycji – politycznej, społecznej, ekonomicznej, socjalnej czy psychicznej wreszcie. W tomiku Błazny myślą dzwoneczkami także znajdujemy słowa utworzone przez autora, takie jak „wódochleje,”, „łatwoniewierny”, „niedorzecznik”, „piekłowzięcie” czy nowy znak przestankowy, który spotykamy w takim aforyzmie: „Bezmyślnik. Powinien pokazywać, gdzie przestać”.

Jako że poezja to moja miłość, ze szczególną uwagą przyglądam się tematowi poety i poezji, z lubością wyłuskuję złote myśli poświęcone tej dziedzinie literackiej. Według Kazimierza Słomińskiego

Poezja bynajmniej nie musi się z nami rymować.

choć

Poezja pobudza do wzruszeń. Choćby ramionami.

Tutaj autor sięga po jeden z dość często stosowanych w tworzeniu aforyzmów zabiegów, polegający na tym, że aforyzm zbudowany jest z dwóch części, czyli jakiegoś stwierdzenia oraz specyficznego dopowiedzenia, które przewraca do góry nogami sens pierwszej części sentencji.

Wracając do obrazu poety w aforystyce Słomińskiego: aforysta ma też własną teorię poetycką. Parafrazuje słowa Cypriana K. Norwida „…a ja piłem herbatę, mówiąc: «Jestże się poetą, czyli raczej tylko bywa się?»”[2]. Potocznie mówi się zaś, że „poetą się nie jest, poetą się bywa”. U Słomińskiego powiedzenie to otrzymuje formę:

 

Poetą nie zawsze się bywa tam, gdzie się bywa.

Aforysta często sięga po parafrazę, pamiętać jednak trzeba, że jest ona czytelna dla odbiorcy złotej myśli tylko wtedy, kiedy dotyczy słów powszechnie znanych. Przykładem może być cytat z HamletaByć albo nie być, oto jest pytanie”. Na ich podstawie Słomiński tworzy aforyzm następującej treści:

Szekspir mógł być albo nie być, grunt że pytanie zostało.

Inny przykład: wiadomym jest, że żaden poeta nie może się obejść bez mitycznego Pegaza. Ten symbol poetyckiej weny przywołuje w swoich językowych miniaturach Słomiński, opisując sytuację, kiedy wena opuszcza poetę: „Pegaz poczuł wolność i nie chce wracać do stajni”! Kiedy jednak Pegaz jest przy poecie i tworzy on swoje poetyckie dzieła, to – za radą aforysty – powinien on pamiętać, że

Karmiąc Pegaza, samym sianem się nie wykręcisz.

Poza tym

Nie oglądaj się na Pegaza, sam bierz się do galopu.

Autor tomu Błazny myślą dzwoneczkami posługuje się też poetycką metaforą. Przenośnie stworzone przez niego zawierają w sobie wiele poetyckiej delikatności, dlatego te jego metaforyczne sentencje nazywam aforyzmami lirycznymi. Oto ich przykłady:

Wskazówki zegara – skrzydełka czasu.

Przy morzu wódki i morzu łez Bałtyk jest kałużą.

Pomiędzy bielą a czernią jest miejsce na tęczę.

Piękne, prawda?

A tak aforysta widzi nasz współczesny bezrefleksyjny konsumpcjonizm:

Gromadzonych dóbr mamy już pełne śmietniki.

Zresztą i poza naszą planetą panoszymy się i śmiecimy, o czym mówią inne jego sentencje:

Na widok sputników komety nie merdają ogonem.

Majaczą nam się światy równoległe, bo tam jeszcze nie napaskudziliśmy.

Błazny myślą dzwoneczkami Kazimierza Słomińskiego to wspaniała lektura, która podsuwa czytelnikowi wiele literackich słownych łamigłówek i gier, a także daje możliwość spotkania z nieoczekiwaną słowną niespodzianką, przeżycia błyskotliwej językowej przygody.

Na koniec chciałabym przytoczyć zwariowany aforyzm, jeden z moich ulubionych:

Pies merda ogonem. Ogon psem niekoniecznie.

No i jak tu się nie uśmiechnąć! Czytajmy aforyzmy Kazimierza Słomińskiego i uśmiechajmy się przy ich czytaniu. Nawet jeśli to uśmiech zaprawiony smutną konstatacją, skargą jakąś czy goryczą, to zawsze znajdziemy w nich głęboką, mądrą refleksję.

Kazimierz Słomiński, Błazny myślą dzwoneczkami, Nauczycielski Klub Literacki, Białystok 2022

 

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Renata Blicharz, Świat w „bryłce aforyzmu”, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2023, nr 215

Przypisy

  1. K. Słomiński, Będziemy szybciej europieć. Aforyzmy (1997–2000), Białystok 2000.
  2. A. Irek, Selfie ze światem, Bydgoszcz 2015, s. 54.
  3. Tamże, s. 56.
  4. A. Irek, Myśli walentynkowe i inne piórka, Wąbrzeźno 2013.
  5. A. Irek, Espresso, Bydgoszcz 2016.
  6. Zob.: Sto tomów na stulecie 1918–2018, „Topos” 2019, nr 4 (167), s. 29.
  7. http://poecipogodzinach.blogspot.com/ [dostęp: 24.05.2020].
  8. A. Irek, WIO! sny, Wąbrzeźno 2019, s. 51–52.
  9. „Akant” 2004, nr 5 (83), s. 8.
  10. Zob.: A. Irek, WIO! sny, Wąbrzeźno 2019. Wszystkie kolejne cytowane wiersze pochodzą z tego tomu.
  11. „Akant” 2004, nr 5 (83), s. 5–8.
  12. Za: A. Robiński, My w objęciach drzew, „Tygodnik Powszechny” 2019, nr 17–18, s. 18.

Powiązane artykuły

26.11.2020

Nowy Napis Co Tydzień #077 / Dotknąć dawnej Japonii

Autor, żyjący na przełomie XIII i XIV wieku poeta, w młodym wieku wstąpił na służbę na cesarskim dworze, by po kilku latach zostać buddyjskim mnichem. Zamieszkał w odosobnieniu i do końca żył w samotności, zapisując swoje myśli, obserwacje, wspomnienia. – To klasyka japońskiej literatury – mówi Adam Leszkiewicz. – Mamy tu przykład literatury, która potrafi jeszcze być bardzo naiwna w dobrym sensie tego słowa. Książka składa się z luźnych fragmentów. Niektóre są bardziej aforystyczne, inne są refleksjami na temat japońskiej tradycji lub scenkami rodzajowymi. Działają swoją przezroczystością, mamy poczucie dotknięcia rzeczywistości czasu i miejsca, w jakim żył autor.

Adam Leszkiewicz poleca Zapiski dla zabicia czasu Kenkō

Kenkō, Zapiski dla zabicia czasu, przeł. H. Lipszyc, Kraków: Karakter, 2020.

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Adam Leszkiewicz, Dotknąć dawnej Japonii, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2020, nr 77

Przypisy

  1. K. Słomiński, Będziemy szybciej europieć. Aforyzmy (1997–2000), Białystok 2000.
  2. A. Irek, Selfie ze światem, Bydgoszcz 2015, s. 54.
  3. Tamże, s. 56.
  4. A. Irek, Myśli walentynkowe i inne piórka, Wąbrzeźno 2013.
  5. A. Irek, Espresso, Bydgoszcz 2016.
  6. Zob.: Sto tomów na stulecie 1918–2018, „Topos” 2019, nr 4 (167), s. 29.
  7. http://poecipogodzinach.blogspot.com/ [dostęp: 24.05.2020].
  8. A. Irek, WIO! sny, Wąbrzeźno 2019, s. 51–52.
  9. „Akant” 2004, nr 5 (83), s. 8.
  10. Zob.: A. Irek, WIO! sny, Wąbrzeźno 2019. Wszystkie kolejne cytowane wiersze pochodzą z tego tomu.
  11. „Akant” 2004, nr 5 (83), s. 5–8.
  12. Za: A. Robiński, My w objęciach drzew, „Tygodnik Powszechny” 2019, nr 17–18, s. 18.

Powiązane artykuły

18.06.2020

Nowy Napis Co Tydzień #054 / Rdza na niezapominajkach

Czy liczenie autorowi kolejnych książek ma sens, skoro każda jest osobnym światem we wszechświecie literatury? Oto leży przede mną dziesiąty tomik poetycki Arkadiusza Irka WIO! sny. Napisałem „poetycki”, chociaż w większość jego zbiorów oprócz wierszy znajdują się aforyzmy. Tak było już we wcześniejszych tomach, na przykłada w Selfie ze światem (2015). Przypomnijmy dwie myśli z tamtej publikacji:

Dbajmy o nasze
kręte drogi
bo to najpiękniejszy
podpis naszego życiaA. Irek, Selfie ze światem, Bydgoszcz 2015, s. 54.[1]

oraz

To zadziwiające
jak świat
potrafi dostrajać się
do naszych humorówTamże, s. 56.[2]

Z kolei w dwóch innych miniaturowych publikacjach Irka – Myśli walentynkowe i inne piórkaA. Irek, Myśli walentynkowe i inne piórka, Wąbrzeźno 2013.[3] (2013) oraz EspressoA. Irek, Espresso, Bydgoszcz 2016.[4] (2016) – w ogóle trudno było rozróżnić, co jest wierszem, a co aforyzmem. Potwierdzeniem mojej intuicji, że aforyzmy bronią się jako poezja, jest jednak umieszczenie przez Piotra Michałowskiego w rozpisanej przez „Topos” ankiecie Sto tomów na stulecie 1918–2018, a zatem na liście najważniejszych tomów poetyckich, Myśli nieuczesanych Stanisława Jerzego LecaZob.: Sto tomów na stulecie 1918–2018, „Topos” 2019, nr 4 (167), s. 29.[5].

Choć myśli Irka niekiedy nie są wolne od dosadności, składają się na ciepłą medytację o życiu codziennym. Są też oryginalne formalnie – przypominają cytaty wyjęte z wierszy, bo poeta zapisuje je w kilku wersach bez przecinków i kropek na końcu.

Arkadiusz Irek pochodzi z Jabłonowa Pomorskiego. Urodzony w 1961 roku, z pierwszą publikacją zdążył przed pięćdziesiątką. Debiutował tytułem Ku liczbom niewymiernym (Bydgoszcz 2008). Jest poetą luźno związanym z bydgoskim „Akantem”. Przez parę lat wspierał młodych twórców, redagujących dodatek do tego miesięcznika „Cudne manowce”. Można go także spotkać w gronie twórców współtworzących grupę „Poeci Po Godzinach”. Oto wyimek z ich programu zamieszczonego na blogu grupyhttp://poecipogodzinach.blogspot.com/ [dostęp: 24.05.2020].[6]:

[…] trochę jak w wierszu Bursy, poetą jest się po 16:00, „po godzinach” zaczyna się prawdziwe życie poezji. Spotykają się u nas „poeci rasowi” i „poeci con amore” (klasyfikacja frywolna, choć nie pozbawiona zaczepienia w historii literatury). Fuzja różnych doświadczeń życiowych i artystycznych, ogromna pasja i chęć współtworzenia offowego życia literackiego – to potencjał grupy, która spotyka się na blogu, jak i realnym świecie.

Z tego samego środowiska pochodzi Maria Kuczara, autorka opracowania graficznego najnowszego zbioru Irka – WIO! sny. Krakowska autorka zajmuje się fotografią i grafiką komputerową. Ma w swoim dorobku ilustracje do tomików między innymi Ewy Włodarskiej, Łucji Dudzińskiej, Ewy Pietrzak, Jerzego Hajduki czy Krzysztofa Micha. W ilustracjach do WIO! sny „nienaga” nagość postaci stworzonych przez Kuczarę odsłania bardziej duszę niż ciało. Widać, że artystkę interesuje człowiek i jego emocje. Motto twórcze artystki brzmi: „Ze skorupek codzienności sklejam moje Światy Niemożliwe” – w tym wydaje się podobna do Arkadiusza Irka.

„Sklejanie” przywodzi wszak na myśl historię opisaną przez poetę w zamieszczonym w tomiku WIO! sny wierszu ArterapiaA. Irek, WIO! sny, Wąbrzeźno 2019, s. 51–52.[7]. Liryk ma dwóch bohaterów – Stanisława Swena Czachorowskiego i jego przyjaciela Lecha Emfazego Stefańskiego. Na łamach „Akantu” Irek opisał kiedyś spotkanie z tym drugim. Było to u stóp Świętego Krzyża. Stefański wspominał wtedy między innymi Czachorowskiego. Jak pisze Irek,

zaczął cytować Czerwony odpust – utwór, którym Swen „powalił znajomych na kolana”, a który „na dobitkę” w sposób niemal magiczny recytował. Nastąpiła jednak chwila niezwykła, kiedy to podczas kolejnego popisu Czachorowski… rzucił rękopis na podłogę, warknął, że to wszystko nie ma sensu i wyszedł. Utwór podniósł Lech Emafazy. Przechował…„Akant” 2004, nr 5 (83), s. 8.[8].

W wierszu Irek przedstawił to tak:

jego kolega
podarł publicznie
swój poemat
w jedynym egzemplarzu

on pozbierał
i
składał ukradkiem
ponad 40 latZob.: A. Irek, WIO! sny, Wąbrzeźno 2019. Wszystkie kolejne cytowane wiersze pochodzą z tego tomu.[9].

Kiedy Czerwony odpust„Akant” 2004, nr 5 (83), s. 5–8.[10] został opublikowany – po latach, już po śmierci autora – nie wspomniano o roli Stefańskiego i sklejaniu skrawków rękopisu. Irek uznał, że znane mu okoliczności należy „ocalić od zapomnienia”. Dlatego napisał Arterapię.

Z „leczeniem”, choć innym, spotykamy się też w wierszu Wyprawa. Znajduje się w nim opis ostatniej wspólnej wyprawy na „Mont Everest życia” ojca poety. Są tam wspominanie, rozmowy i wyznanie:

mogę dla niego
niewiele

mogę przytulić
prawie stuletni
kasztan.

Julia Hartwig napisała, że

ze wszystkiego też, co istnieje na ziemi, człowiek najchętniej porównuje się do drzewa. Przypisuje drzewu charakter, obdarza je duszą. Jest bowiem w drzewie szlachetność postawy, dzielność w cierpliwym znoszeniu chłodów i huraganów, przypominająca wytrwałość ludzką na przeciwności losuZa: A. Robiński, My w objęciach drzew, „Tygodnik Powszechny” 2019, nr 17–18, s. 18.[11].

Świat poezji Irka także jest pełen przyrody i jej żywiołów. Na pewno jest Irek poetą jesieni. Dowody na to znajdziemy we wszystkich jego zbiorach – wystarczy wspomnieć tytuły Jesienny flirt z archetypami i Z głogiem zbierane. Stąd nie może dziwić aforystyczne motto poety:

Stan kwitnienia
to nasz jedyny stan posiadania

żeby to docenić
potrzeba jesieni.

Wyznanie wiary w doniosłość trzeciej pory roku złoży Irek także w wierszu Jesienny:

Nie powiem
nic złego
o jesieni

i doda:

kiedy jej nie ma
jestem jesienią.

U Irka jesień jest pełna życia, raczej wrześniowa i październikowa niż listopadowa. Oczywiście pojawia się też w jego wierszach jesień życia. Obraz przemijania znajdziemy w Ofercie. To zaproszenie do ogrodu

między niezapominajki
dzikie
i stokrotki.

Zobaczymy tam

opony zimowe
i kwitnącą rdzę
na karoserii.

Rdza sprawdza się jako symbol przemijania – nie tylko starych samochodów, lecz także kwiatów, które, kiedy więdną, brązowieją, „rdzewieją”.

Arkadiusz Irek nie jest poetą religijnym, ale wątki tego rodzaju pojawiają się w każdym jego tomie. Utwory z WIO! sny nie roszczą sobie prawa do miana poezji metafizycznej, jednak szczypta sacrum dodana do profanum w poezji czyni życie strawniejszym. Okruchy dydaktyzmu w tych wierszach zdradzają zresztą, że ich autor był nauczycielem. W najnowszej książce Irek wprowadza nas w „historię stworzenia”. Pisze, że:

Prawdziwego człowieka
lepi się
z dobra
nie z gliny.

Do Nowego Testamentu nawiązuje z kolei w Kazaniu:

wysokie góry
mogą nie wystarczyć

nawet duża odległość
od cymbałów brzmiących
miedzi brzęczących
[…] nie stroić się
nie bogacić

nawet echem szczęścia
nawet pokorą
zejścia w doliny.

Wiersze Irka charakteryzują się z krótkimi wersami – jedno, dwa, trzy słowa, rzadko cztery, kiedy pojawiają w nich się zaimki, przydawki. Nierówne i różne mogą być w jednym wierszu zwrotki – od dwóch do kilkunastu wersów. Poeta nie boi się zdrobnień, a podmiot liryczny często wypowiada się w pierwszej osobie liczby mnogiej. Czy Irek chce, żeby jego wiersze były czytane, odbierane jako nasze, czytelnicze? Wydaje się, że tworzy także w imieniu tych, którym jego liryka się podoba, którzy podobnie jak on postrzegają świat, życie, zmagania się z nim.

Tom WIO! sny jest bardzo osobisty. Składają się na niego tylko powroty do dzieciństwa, wspomnienia o śmierci ojca czy sprawy do załatwienia, jak ta z Lechem Emfazym Stefańskim. Jest takich wątków więcej. Zapewne opinię, że życie jest poezją jest łatwo podważyć, ale z pewnością nie ma poezji bez życia. Arkadiusz Irek pływa przeważnie po morzu spokojnym, ale nie zapomina, że sztorm może nadejść i trzeba uważać, żeby nie wypaść za burtę. Dziesiąta książka poetycka, choć stanowi niewielki jubileusz, raczej niczego w tej poezji nie zamyka.

A. Irek, WIO! sny, Wąbrzeźno: Wydawnictwo Wąbrzeskie Zakłady Graficzne, 2019.

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Mirosław Roman Kaniecki, Rdza na niezapominajkach, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2020, nr 54

Przypisy

  1. K. Słomiński, Będziemy szybciej europieć. Aforyzmy (1997–2000), Białystok 2000.
  2. A. Irek, Selfie ze światem, Bydgoszcz 2015, s. 54.
  3. Tamże, s. 56.
  4. A. Irek, Myśli walentynkowe i inne piórka, Wąbrzeźno 2013.
  5. A. Irek, Espresso, Bydgoszcz 2016.
  6. Zob.: Sto tomów na stulecie 1918–2018, „Topos” 2019, nr 4 (167), s. 29.
  7. http://poecipogodzinach.blogspot.com/ [dostęp: 24.05.2020].
  8. A. Irek, WIO! sny, Wąbrzeźno 2019, s. 51–52.
  9. „Akant” 2004, nr 5 (83), s. 8.
  10. Zob.: A. Irek, WIO! sny, Wąbrzeźno 2019. Wszystkie kolejne cytowane wiersze pochodzą z tego tomu.
  11. „Akant” 2004, nr 5 (83), s. 5–8.
  12. Za: A. Robiński, My w objęciach drzew, „Tygodnik Powszechny” 2019, nr 17–18, s. 18.

Powiązane artykuły

Loading...