05.08.2021

Nowy Napis Co Tydzień #112 / Trzeba zabić awangardę. „Niepogodzony” Michela Houellebecqa

Michel Thomas (urodzony w 1956 roku, choć w biogramach pojawia się również celowo błędna data: 1958), bardziej znany jako Michel Houellebecq, to pisarz, którego nikomu przedstawiać nie trzeba. Nie każdy jednak wie, że karierę literacką rozpoczynał jako autor wierszy. Debiutował dość późno, bo w wieku trzydziestu dwóch lat, w piśmie „La Nouvelle Revue du Paris” zbiorem pięciu liryków pod wspólnym tytułem Quelque chose en moi. Pełnoprawny zbiór poetycki opublikował tuż po wydaniu eseju o twórczości Howarda Philipsa Lovecrafta (1991). Poszerzenie pola walki, debiutancka powieść, ukazała się we Francji w roku 1994. Do Polski prozatorska twórczość autora dotarła dopiero na początku XXI wieku: za sprawą wydawnictwa W.A.B. ukazały się Cząstki elementarne oraz Platforma. O skandaliście i abnegacie znad Sekwany robiło się u nas coraz głośniej. Tymczasem jego poezja pozostawała w Polsce, poza incydentalnymi tłumaczeniami pojedynczych wierszy, właściwie nieznana.

Tym bardziej cieszy fakt, że w maju tego roku opublikowany został obszerny (prawie sto osiemdziesiąt stron) wybór wierszy Houellebecqa Niepogodzony. Antologia osobista 1991–2013 tłumaczeniu Macieja Frońskiego i Szymona Żuchowskiego. Estetyka wydania mówi sama za siebie: czerń tytułu i personaliów na białym tle, czerń wewnętrznych stron okładek, brak jakichkolwiek ilustracji. W porównaniu z tandetnymi ilustracjami Marty Frej, które „zdobiły” swego czasu książki Houellebecqa, obecna edycja dzieł Francuza – minimalistyczna, dwukolorowa – to dobre rozwiązanie ze strony W.A.B. (choć chyba żadne kolejne wydania nie dorównają pierwszym – a może po prostu kieruje mną sentymentalizm?). Estetyka estetyką, ale „wnętrze jest zawsze większe od tego, co na zewnątrz”, jak pisał w Ostatniej bitwie Clive Staples Lewis. Tak więc zajrzyjmy do wnętrza.

Pierwsza lektura wierszy Houellebecqa była dla mnie raczej niemiłą niespodzianką. Książkę przeglądałem bez większego przekonania. Pomyślałem jednak, że pisarzowi tak uznanemu warto dać jeszcze jedną szansę. I dopiero wtedy zacząłem się w te teksty zagłębiać: doceniać ich kunsztowną warstwę formalną, odnajdywać przekaz, niejednokrotnie tożsamy z przesłaniem płynącym z powieści, a nawet więcej – niektóre z wierszy były tak spójne z sąsiadującymi, że czytało się je wszystkie w charakterze pewnego splotu fabularnego, jak dobrą prozę. Houellebecq to w pierwszej kolejności powieściopisarz i rzeczywiście czuć mocno narracyjność jego liryki. Zresztą obok wierszy znajdują się w Niepogodzonym fragmenty prozy, na przykład świetny tekst o incipicie Pociąg TGV Atlantique sunął przez noc ze strony 139. Przytaczam fragment:

Pociąg TGV Atlantique nr 6557 – długi, wrzecionowaty, stalowoszary w dyskretne, kolorowe pasy – składał się z dwudziestu trzech wagonów. Siedziało w nich jakieś półtora, dwa tysiące ludzi. Z prędkością 300 km/h pędziliśmy na kraniec świata zachodniego. Nagle poczułem (pruliśmy przez noc w wygłuszonej ciszy, nic nie zdradzało naszej zdumiewającej szybkości; neony rzucały stonowane, blade, cmentarne światło), więc nagle poczułem, że ten długi okręt ze stali wiezie nas (dyskretnie, skutecznie i wygodnie) do Królestwa Ciemności, ku Cienistej Dolinie Śmierci.

Dziesięć minut później dojechaliśmy do Auray.

Plastyczność opisu („długi, wrzecionowaty”, „neony rzucały stonowane, blade, cmentarne światło”) dobrze koresponduje z tonem sprawozdawczym, wręcz ogołoconym, technicznym: prędkość wynosiła tyle i tyle, ludzi było w liczbie takiej a takiej, na pociąg składała się określona liczba wagonów. Można odnieść wrażenie, że wydźwięk tego fragmentu jest autoironiczny: kolejną stacją okazuje się bowiem wcale nie „Królestwo Ciemności”, jak mogłoby by się wydawać po wcześniejszym, przydługim opisie pomysłowo odmalowującym atmosferę grozy, a miejscowość Auray. Houellebecq wyraźnie parodiuje tutaj styl i przekaz Houellebecqa, którego znamy z powieści – specjalisty od ponurych wizji „zmierzchu Zachodu”. Ironia powyższej, krótkiej prozy przypomina ton wyróżnionej Nagrodą Goncourtów powieści Mapa i terytorium, gdzie treść została podana w nieco złagodzonej formie, zaś ofiarą malowniczego morderstwa pada sam autor. Najczęściej jednak Houellebecq, mimo okazjonalnych mrugnięć okiem, pozostaje pesymistą, o czym świadczy choćby taki, pisany prozą, passus:

 III Ciąg dalszy. Nic szczególnie ciekawego. Co mogę powiedzieć, nie poruszając kwestii osobistych?
Ponieważ na klawiaturze mojej inteligencji równania Maxwella powracają w postaci bezużytecznych wariacji, postanawiam zapalić następnego papierosa. Zadecydowałem, że dziś wieczór zwiększę dawkę triazolamu do trzech tabletek. Ewolucja z pewnością jest czymś nieuniknionym. W pewnym sensie dość irytująca jest konstatacja, że wciąż potrafię mieć nadzieję.

I znów przewijają się wątki znane z powieści – znużenie, beznadzieja, wątłe metody przełamaniu marazmu. O ile jednak w dłuższych narracjach ton osobistego wyznania był ukryty, o tyle tutaj wysuwa się na pierwszy plan. Trudno bowiem nie zauważyć w podmiocie mówiącym samego autora, który znany jest ze swych epizodów depresyjnych i autodestrukcyjnej skłonności do palenia papierosa za papierosem. Oczywiście do całości musiało zostać dodane stwierdzenie o charakterze naukowym (lub quasi-naukowym; granice czasem się zacierają z uwagi na banalność niektórych spostrzeżeń): „ewolucja z pewnością jest czymś nieuniknionym”. Z kolei ostatnie zdanie, o wprost aforystycznej mocy, to sto procent Houellebecqa w Houellebecqu, dlatego tak często przywołują je autorzy recenzji Niepogodzonego.

Jeśli komuś – w oparciu o to, co przeczytał dotychczas w moim szkicu – wydaje się, że w antologii przeważają krótkie utwory napisane prozą będące zalążkami dłuższych opowieści, to oczywiście jest w błędzie. Omówiłem powyższe fragmenty, ponieważ chciałem wykazać ciągłość, systematyczność myślenia pisarza, który na przestrzeni kilku linijek potrafi dotrzeć do puenty, natomiast w przypadku powieści wyszłaby ona na światło dzienne dopiero po trzystu bądź czterystu stronach.

Esencja zbioru wydanego wiosną 2021 roku skrywa się jednak zupełnie gdzie indziej, a mianowicie w formalnie bezbłędnych lirykach odsyłających do klasyki francuskiej poezji (głównie do Charlesa Baudelaire’a; co ciekawe, w tym roku obchodzimy dwusetną rocznicę urodzin autora Kwiatów zła). Warsztatowa sprawność Houellebecqa jest niezaprzeczalna i w sumie stanowi ewenement na tle współczesnej liryki francuskiej – przynajmniej tej, która znalazła się w antologii z roku 2007 zatytułowanej Na szali znaków w przekładzie Krystyny Rodowskiej. Większość pomieszczonych tam utworów, mniej lub bardziej otwarcie, odsyłała do źródeł awangardowych (podejrzewam, że w okresie 2007–2021 nie zaszły jakieś istotne zmiany; jeśli się mylę, proszę mnie poprawić), tymczasem Houellebecq w ostentacyjny sposób od eksperymentów stroni. Jeśli więc ktoś chciałby poczytać poezję w danym rozumieniu tego terminu, niech kupi omawianą przeze mnie książkę. Są tutaj rymy, jest rytm, miejscami nazbyt „konserwatywna” metaforyka, przejrzysta z reguły kompozycja; innymi słowy – zero udziwnień. Wszystkie te czynniki sprawiają, że Niepogodzonym gardzić będzie młode, buntowniczo nastawione i do granic absurdu awangardowe środowisko poetyckie w Polsce, tak jak we Francji gardzi się chyba do dziś Zbigniewem Herbertem.

Skądinąd Houellebecq sam otwarcie wskazał kiedyś na własne inspiracje. Podczas pobytu w Polsce w roku 2008 został zapytany, czy jest raczej romantykiem, czy ogarniętym obsesją seksu nihilistą. Pytanie nie należało ani do najmądrzejszych, ani do najgłupszych, jednakowoż padło i trzeba było na nie jakoś odpowiedzieć. Pisarz odpowiedział następująco: „Nie rozumiem tego pytania. Jestem realistą. Wszyscy wielcy francuscy poeci romantyczni, na których się wychowałem, byli jednocześnie romantykami i pornografami. Ton moich książek jest po prostu taki, jak moje kulturowe uniwersum”. Cóż, znane powiedzenie, że książka powinna być mądrzejsza od swojego autora nie ma w tym przypadku racji bytu, ponieważ Houellebecq wykazuje się (z drobnymi odstępstwami) błyskotliwością zarówno w książkach, jak i w wypowiedziach publicznych czy wywiadach.

W porównaniu do powieści w wierszach Francuza jest niewiele pornografii, za to romantyzmu całkiem sporo. Czasem, czytając je, można dość do wniosku, że jedyną siłą ocalającą świat – ale i niebezpieczną, bo niejednokrotnie wymagającą ofiar i porażek – jest wyłącznie miłość:

[…]
Namiętność i uniesienie znaliśmy lepiej niż ktokolwiek, znacznie lepiej niż ktokolwiek,
Bo dokopaliśmy się do dna naszych trzewi, żeby spróbować wyciągnąć to z wnętrza,

Żeby odnaleźć drogę, rozsunąć płuca i dotrzeć do serca.
Lecz ponieśliśmy porażkę,
Nasze ciała były nagie.
[…]

Powyższy fragment pochodzi z utworu Nowy ład(strony 112–113). Ekstremum gestu „dokopania się do dna trzewi” jest z ducha romantyczne i przypomina wrażliwość zawartą w Wierszyku Mironowi Białoszewskiemu Wojaczka: „Wsłuchać się aż do ogłuchnięcia / Wpatrzeć się do oślepnięcia” i tak dalej. Autor Platformy bywa ironiczny, natomiast gdy zaczyna pisać o miłości, przybiera bardzo oficjalny ton, o czym świadczy inny tekst, oznaczony jako VIII z cyklu HMT (strona 107):

Poznałem miłość, stan niezwykły,
W nim wszystko można mieć od razu,
Wszystko jest łatwe, pośród czasu
Istnieje tam możliwość wyspy.

Trudno stwierdzić, czy sformułowanie „możliwość wyspy” padło w twórczości Houellebecqa przed czy po wydaniu powieści o tym samym tytule, ponieważ w Niepogodzonym wiersze nie zostały oznaczone datami ani tytułami zbiorów, z których pochodzą. Tak czy inaczej, każdemu czytelnikowi nasuwa się oczywisty wniosek: prawdziwa miłość stanowi przestrzeń uwzniośloną, niejako „wyjętą” spoza linearnie upływającego czasu (Houellebecq nie boi się też pytać wprost: „Czemu nie potrafimy za nic, / Za nic / Być kochani?” – strona 32). Taka myśl to również, jak w poprzednim wierszu, esencja romantyzmu/romantyczności. Gdy jeszcze gdzie indziej poeta zauważa: „Nie ma niczego – prócz miłości” (strona 29), przypomina Philipa Larkina piszącego w Grobowcu w Arundel: „Tylko miłość z nas zostanie”. Poza tym rygoryzm formalny (równa liczba sylab, niedokładne rymy) nadaje utworowi rys anachroniczności odsyłający do nieco zamierzchłych czasów sprzed rozwiązań XX-wiecznych awangard. Czyżby wreszcie pojawił się ktoś, kto odważył się sprzeciwić bełkotowi popieranemu przez bezmyślną krytykę?

Obok wątków romantycznych Houellebecqa interesuje w liryce z pewnością to, do czego zdążył nas przyzwyczaić we własnej twórczości prozatorskiej, czyli bezbrzeżny smutek człowieka pogrążonego w konsumpcjonizmie i innych automatycznych aktach codzienności. Innymi słowy, jeśli Houellebecq pozostaje nieco anachroniczny pod względem formy, to treść jego wierszy jest na wskroś współczesna:

W rozkładzie zajęć na jutro
Wpisałem: płyn do zmywania,
Wszak jestem istotą ludzką,
Promocja: śmietnik potaniał!

(Dystrybucja – konsumpcja, s. 11)

 

Można posprzątać mieszkanie,
Zasnąć po nitrazepamie,
Noc nie ma w sobie dość mroku,
By z wszystkim dać sobie spokój.

(Wiersz o incipicie: Jak bus przemierza ulice, s. 16)

Owszem, skrajnie pesymistyczna wizja świata odmalowywana w tych tekstach może być dla wielu osób niekoniecznie przekonująca, jednak osobiście wierzę, że Houellebecq nie szokuje „pod publiczkę” – po prostu jego zmysł percepcji w tak smutnych barwach odbiera rzeczywistość. Albo ten fakt zaakceptujemy, albo będziemy powtarzać za malkontentami, że żadne sensowne pisarstwo nie stoi za tak groteskowym dekadentyzmem. Marketingowcy W.A.B. określają Niepogodzonego jako „poezję totalną i niezbędną na nasze czasy”. Totalna, a więc obejmująca wielość doświadczeń jednostki/społeczeństw? A może raczej taka, która wynika ze spójnego programu ideowego? Albo jeszcze inaczej – liryka ze skłonnościami do totalności – czytaj: totalitaryzmu (wszak wiele razy oskarżano autora o zapędy faszystowskie)? Być może każda z tych odpowiedzi błyskawicznie odsyła do kolejnej, i tylko ich wzajemny splot najlepiej obrazuje metodę twórcy.   

Na koniec wypada dobitnie podkreślić to, o czym zresztą wszyscy wiedzą: Houellebecq to przede wszystkim powieściopisarz. Poetą jest zaś w drugiej kolejności, co nie znaczy, że pisze poezję drugorzędną. Nawet więcej – wydaje mi się, że on sam postrzega siebie jako osobę, która w pewnym momencie swojego życia zaczęła pisać głównie powieści, bo tak po prostu się złożyło i za to lepiej płacą, ale większą przyjemność sprawia mu pisanie wierszy (takie przynajmniej odniosłem wrażenie po przeczytaniu pewnego z nim wywiadu). Przypadki prozaików, którzy tworzą także poezję nie są wcale liczne, więc tym bardziej cieszy fakt, że wreszcie ukazał się w Polsce wybór wierszy autora głośnych Cząstek elementarnych. Warto książkę kupić, warto zaglądać do tej liryki, choćby po to, aby móc się z Houellebecqiem w wielu momentach nie zgadzać.

M. Houellebecq, Niepogodzony. Antologia osobista 1991-2013, S. Żuchowski, M. Froński, W.A.B. Warszawa 2021.

okładka

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Piotr Jemioło, Trzeba zabić awangardę. „Niepogodzony” Michela Houellebecqa, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2021, nr 112

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...