05.08.2021

Nowy Napis Co Tydzień #112 / „wszystko zresztą można zrymować” – o świadomości ciała swojego wiersza

Ciało wiersza Eugeniusza Tkaczyszyna-Dyckiego to zbiór zapętlony i zwarty zarazem. Wydany przez Biuro Literackie tomik jest precyzyjnie skomponowany, wiersze są w szczególny sposób połączone – odsyłają do siebie za pośrednictwem powracających motywów, słów i fraz. Jakby poeta tkał ze słów misterną, pajęczą sieć, tworząc harmonijną, zamkniętą całość. Metafora pajęczej sieci wydaje się tu nieprzypadkowa, ponieważ poeta celowo łączy i przeplata ze sobą poszczególne nici, nieustannie sprawdzając czujność czytelnika, wyznaczając tematy stanowiące oś tematyczną oraz kręcąc się wokół tych samych poetyckich obrazów i zwrotów. Intertekstualna zabawa proponowana przez Tkaczyszyna-Dyckiego jest wielopoziomowa, rozgrywa się w przestrzeni samego Ciała wiersza, ale obejmuje też całą literacką twórczość poety i – wreszcie – należy ją rozumieć także jako (świadomy lub nie) dialog z innymi pisarzami.

Utwory budujące Ciało wiersza – począwszy od pierwszego, a skończywszy na pięćdziesiątym drugim – układają się w cykl, za sprawą którego Tkaczyszyn-Dycki zaprasza nas do meta- i transliterackiej interpretacji. Poeta zestawia różne, często bardzo odległe obrazy, udowadniając tym samym, że akt twórczy nie jest kiełznany przez żadne ograniczenia. W utworze XXVIII. stawia wyraźną tezę, że „wszystko […] można zrymować”. Pokazuje w ten sposób, jak bardzo plastycznym i pojemnym materiałem jest język jego wierszy. Słowa „zrymować” nie należy tu jednak rozumieć dosłownie, jako użycia w klauzulach wersowych rymów, Tkaczyszynowi-Dyckiemu chodzi bowiem o poetycką wolność konfrontowania ze sobą wszystkiego; nawet tego, co wydaje się niepoetyckie, sprzeczne, odległe, nieprzystawalne czy niepodlegające porównaniom. I w tym właśnie tkwi siła jego lirycznego idiomu – niezależnie od tematu czy słownego materiału potrafi on napisać dobry wiersz.

Dycki przyzwyczaił czytelnika do tego, że w jego poezji powracają motywy autobiograficzne. Wólka Krowicka, jedno z najważniejszych miejsc na poetyckiej mapie poety, jest wspominana także w tym tomie. Również postać matki, przemieniającej się w Hrudnychę lub w „niedobrzycę” (VI. Wieloimienna), zjawia się niejednokrotnie na kartach tych wierszy. Znamienna wydaje się klamra kompozycyjna, spajająca ten tom (i potwierdzająca jego cykliczny charakter) – Ciało wiersza otwierają oraz zamykają utwory, w których pojawia się właśnie Hrudnycha, a także postać NorwidaNa ten temat zob. A. Kałuża, „Po obu stronach granicy”. Postacie poezji w twórczości Eugeniusza Tkaczyszyna-Dyckiego [w:] Pokarmy. Szkice o twórczości Eugeniusza Tkaczyszyna-Dyckiego, red. P. Śliwiński, Poznań 2012; S. Trusewicz, Praktyki wykluczania, praktyki rehabilitacji. O gorszości i otwarciu na to, co inne w poezji Eugeniusza Tkaczyszyna-Dyckiego, „Białostockie Studia Literaturoznawcze” 2017, nr 10; W. Maryjka, A notebook with Norwid on the cover. Notes on the presence of Cyprian Norwid in the volumes of poetry titled „Kochanka Norwida” and „Nie dam ci siebie w żadnej postaci” by Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki, „Studia Norwidiana” 2020, t. 38.[1]. Pierwszy utwór I. Romantyczność rozpoczyna się od słów:

nie wiadomo kiedy Hrudnycha
odkochała się w Norwidzie
mówiło się we wsi że odeszła
od Norwida bo zmądrzała
E. Tkaczyszyn-Dycki, Ciało wiersza, Wrocław 2021, s. 5.[2].

 Co ciekawe, ostatni wiersz – LII. Usprawiedliwienie poeta otwiera identyczną frazą:

nie wiadomo kiedy Hrudnycha
odkochała się w Norwidzie
i co z tego wszystkiego miałem ja (syn
Hrudnychy) mówiło się we wsi

 

że skoro przychodził i odchodził
to nigdy o nim nie zapomni
odchodził i przychodził (widziałem wszak
na własne oczy po zgaszeniu

 

światła) choć nie przeczytała jego ciemnych
wierszy nie mogła się skupić
Tamże, s. 56.[3].

Odniesienie do Norwidowskich ciemności jest jedną z wielu intertekstualnych aluzji, które czytelnik odnajdzie w tym tomie. Inne nawiązanie do wielkich poprzedników znaleźć można w wierszu XXXV., gdzie przywołane zostają Różewiczowskie Drzwi („W ciemnym pokoju / na stole stoi kieliszek / czerwonego wina // przez otwarte drzwi / widzę krajobraz dzieciństwa […]”)Zob. T. Różewicz, Drzwi, [w:] tegoż, Poezja 2, Wrocław 2006, s. 323–324.[4]:

pierwsze drzwi były pełne
brudu (jak to we śnie
w poezji) i drugie i trzecie
E. Tkaczyszyn-Dycki, Ciało…, s. 39.[5]

Z kolei w drugiej części tego utworu w metaforycznym (i celowo udosłownionym) znaczeniu powraca słynny fragment Epilogu z Pana Tadeusza Mickiewicza („O, gdybym kiedy dożył tej pociechy / Żeby te księgi zbłądziły pod strzechy” A. Mickiewicz, Pan Tadeusz, oprac. K. Górski, Warszawa 1982, s. 382.[6]):

nie zapominając o tym
że wyszedłem z ludu
i że wrócę pod strzechy (do domu
w Wólce Krowickiej krytego

strzechą)
E. Tkaczyszyn-Dycki, Ciało…, s. 39.[7]

Dużo ciekawszym (niż odesłanie do Mickiewicza) zabiegiem intertekstualnym jest jednak dialog, który Dycki prowadzi z samym sobą, starając się opisać i zdefiniować ciało swojego wiersza, dotknąć, doświadczyć go, ale także ustanowić ironiczny dystans wobec niego. W utworze zatytułowanym wymownie X. Mięso, ożywiając starą opozycję: forma (wiersz) – treść (poezja), Dycki wyznaje:

[…] w moim domu rośnie góra nienapisanych
wierszy czyli prawdziwe mięso

nie wnikając w to czym jest poezja
Tamże, s. 14.[8]

Podobną refleksję zawiera liryk XVI. Ponaglenie, w którym poeta ponownie wskazuje na relację wiersz – poezja:

niech ciało będzie z tobą a ja
przy tobie w jednym
wierszu niczym w jednym grobie
[…]

 

niech ciało będzie z tobą
a ja przy tobie (o poezję zupełnie
nie dbam) o ciało wiersza
nikt się nie upomni nie ma o co
[10] Tamże, s. 20.[9]

Znaczący w kontekście wspomnianego zestawienia jest również dystych kończący wiersz XVII.: „niech ciało będzie z tobą / a ja przy tobie w jednym wierszu”Tamże, s. 21.[10], będący wyraźnym elementem strukturalnym tkanej przez Dyckiego pajęczyny nawiązań. Motyw cielesności powraca również w utworach: XX., XXIX., XXXVIII.XVIV. W tym ostatnim refleksja na temat ciała wiersza płynnie przechodzi w rozważania na temat własnej cielesności, której podmiot liryczny nie doświadcza. A to z kolei rodzi konieczność postawienia pytania o to, czy – lub w jakim stopniu – jest poetą:

nigdy nie miałem ciała
[…]

(ale najpierw sprawdziłem na ile jestem

poetą) toteż nigdy nie miałem ciała
nawet w wierszu
Tamże, s. 48.[11].

Dycki daje w ten sposób wyraz niezwykłej bliskości, jaką odczuwa wobec swojego utworu, wykorzystując (auto)ironiczny dystans.

Na koniec chciałabym wskazać na niezwykłą wrażliwość na ludzkie imię, które jest nośnikiem pamięci, jeden z najbardziej poruszających motywów powracających w Ciele wiersza. W zbiorze tym dwukrotnie pojawia się taka sama prośba o opowiedzenie imienia (które rozumiane jest bardzo szeroko, także jako nazwisko lub określenie identyfikujące ludzi)Tamże, s. 19, 21: „opowiedz mi swoje imię”.[12], jakby Tkaczyszyn-Dycki chciał podkreślić, że kryje ono w sobie ważną historię. Jego poezja – czego dowiódł już niejednokrotnie – ma moc wskrzeszania imion:

bo tylko w poezji możemy swobodnie
obracać dawnymi imionami (Szmigrodzcy
lub Żmigrodzcy) nie dbać o to
że po raz kolejny nie udaje się nam

niczego powiedzieć i że tak już będzie
jutro również ku naszej uciesze
podrzucisz nam jedną wzmiankę więcej
jeszcze jedno piękne imię
Tamże, s. 34.[13].

Przywracając w wierszach niesłusznie zapomniane imiona, Dycki dowodzi, że wszystko może zrymować, przekuć w wiersz. Między innymi dzięki tym zabiegom jego idiom poetycki jest tak rozpoznawalny. Ciało jego wierszy otwiera się na brzmienie imienia, które niesie ze sobą opowieść o przeszłości:

podobno w moich wierszach
zawsze było więcej zepsucia niż gdzie indziej

a następnie sporo pięknych imion
przypominam sobie z dzieciństwa Urgalskich
i Świtalskich o których w poezji
nikt się nie zająknął aczkolwiek powinien
Tamże, s. 47.[14].

Tkaczyszyn-Dycki dowodzi, że literacki materiał może czerpać skądkolwiek, włączając do wiersza zagubione lub omijane dotychczas słowa, motywy czy brzmienia. Jednocześnie nieustannie ją przekształca i kreuje na nowo polszczyznę, co zapewne jest zasługą doskonałej świadomości ciała swojego wiersza.

 

E. Tkaczyszyn-Dycki, Ciało wiersza, Biuro Literackie, Wrocław 2021.

Okładka książki
Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Magdalena Śniedziewska, „wszystko zresztą można zrymować” – o świadomości ciała swojego wiersza, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2021, nr 112

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...