Nowy Napis Co Tydzień #256 / Projekt świat
„Dizajn” to jedno z najmodniejszych słów we współczesnej polszczyźnie, dlatego każda osoba kulturalna i na poziomie rozumie, że aby zaliczyć kolokwium z najnowszych trendów i podnieść swoje notowania towarzyskie, warto się nim posługiwać z nienachalną, acz zauważalną ostentacją. Równie dobrze rozumieją to specjaliści od reklamy, którzy na „dizajnie” właśnie chętnie opierają zarówno swoje strategie sprzedaży mebli, aut czy galanterii skórzanej, jak i akcje promujące miasta, regiony, a nawet całe kraje. Jest to na ogół strategia prosta i skuteczna – jak błogosławieństwo. Epitet „dizajnerski” ma bowiem charakter jednoznacznie wartościujący, a obdarowany nim obiekt doznaje natychmiastowej nobilitacji, wyrastając ponad szereg rzeczy banalnych i w najlepszym razie pospolitych; skojarzone z „dizajnem” miejsce pozycjonowane jest w świadomości odbiorców jako kreatywne, otwarte na innowacje, posiadające dobrą energię – cokolwiek miałoby to znaczyć.
Zdaniem wybitnego projektanta i teoretyka dizajnu Victora Papanka sprowadzanie tak ważnej dziedziny naszego życia, jaką jest projektowanie, do roli marketingowego zaklęcia i taniego generatora haseł reklamowych jest nie tylko semantycznym nadużyciem, ale wręcz działaniem szkodliwym społecznie, służącym produkowaniu tysięcy „trywialnych zabawek dla dorosłych”, a następnie „namawianiu ludzi do zakupu [tych] niepotrzebnych rzeczy za pieniądze, których nie mają, żeby mogli zaimponować innym ludziom, których to niewiele obchodzi”[1]. Najnowsza książka Marcina Wichy Gościnne występy. Kawałki o projektowaniu w wielu miejscach rymuje się z poglądami amerykańskiego projektanta, a choć jej ton jest znacznie mniej radykalny niż w przypadku Dizajnu dla realnego świata, autor porusza w niej równie istotne problemy związane z otaczającą nas przestrzenią.
Wicha, podobnie jak Papanek, jest przekonany – i próbuje przekonać o tym innych – że dizajn, we właściwym tego słowa znaczeniu, absolutnie nie może być sprowadzany do roli efektownego pozłotka, w które zawija się byle co. Projektowanie to sposób kreowania i porządkowania rzeczywistości, organizowania wspólnej przestrzeni tak, by dopasować ją do potrzeb wszystkich użytkowników. W tym sensie dizajn jest nie tyle modnym opakowaniem świata, ile jego właściwym mechanizmem, określającym dynamikę i kierunek rozwoju. Dlatego w Gościnnych występach, oprócz architektury, typografii, piktogramów, projektowania okładek czy reklam, pojawiają się również dużo mniej oczywiste dla tego tematu zagadnienia, związane chociażby z funkcjonowaniem w przestrzeni miejskiej ogrodów zoologicznych, przejściami dla zwierząt przez autostradę i ekranami przeciwolśnieniowymi (Wstęp do przedmowy), fenomenem sprzedaży alkoholu w małych butelkach, zwanych małpkami, koszeniem latem trawy w mieście (Przecznica) czy protestami społecznymi w Polsce i na Białorusi (Angaż, Transparenty). Projektowanie dotyczy bowiem prawie każdego aspektu naszego życia, jest czynnością niemal organiczną, związaną z naszym funkcjonowaniem w świecie. Tu Wicha znowu mógłby zacytować Papanka:
Każdy człowiek jest projektantem. Wszystko, co prawie cały czas robimy, ma związek z projektowaniem, ponieważ odgrywa ono zasadniczą rolę we wszelkich ludzkich działaniach. Procesem projektowym jest planowanie i kształtowanie przebiegu wykonywania dowolnej czynności z myślą o realizacji pożądanego, przewidywalnego celu. Gdybyśmy próbowali wydzielić projektowanie jako rzecz samą w sobie, postępowalibyśmy wbrew oczywistym faktom, ponieważ stanowi ono podstawowy, elementarny składnik egzystencji[2].
Z tak pojmowanym projektowaniem nieodłącznie związane jest poczucie odpowiedzialności. To jeden z silniejszych akcentów książki Marcina Wichy, podkreślony sentencjonalnie brzmiącymi zdaniami w rodzaju: „Śmieci to nieczyste sumienie designu”, „Zły design jest szkodliwy”, „Designerzy rozdają zabawki, […] a na końcu i tak nasze dzieci będą musiały to wszystko posprzątać”, „Dzisiejsze śmieci to wczorajszy design”, „Fajni projektanci nieźle dokopali planecie”[3]. Autor wielokrotnie zwraca uwagę, że mądre projektowanie powinno uwzględniać aspekt wspólnotowy przestrzeni, którą dzielimy nie tylko z innymi ludźmi, ale również ze zwierzętami oraz organizmami roślinnymi. Od jakości wzajemnych relacji zależeć będzie nasza przyszłość – tego nieco patetycznie brzmiącego zdania z pewnością nie zakwestionują również rozsądni wyznawcy antropocenu[4].
Opisując zasady projektowania infrastruktury drogowej w otwierającym Gościnne występyWstępie do przedmowy, Wicha postuluje uwzględnienie praw zwierząt, podzielenie się z nimi częścią wspólnej przestrzeni, samoograniczenie się w naszej terytorialnej ekspansji – w myśl powszechnie znanego refrenu Pieśni na wyjście Edwarda Stachury: „Dla wszystkich starczy miejsca pod wielkim dachem nieba”. Z kolei ustęp poświęcony trawie w rozdziale Przecznica autor kończy następującą konkluzją:
Może to jest najważniejsze zadanie dla designu: odkryć, że nie jesteśmy przeciw światu. Jesteśmy w jednej drużynie z trawą, winobluszczem, gołębiami i pleszką, owadami zapylającymi[5].
Towarzyszy jej apel aktywizujący. „Proszę nie kosić. To nasza łąka” – kartka zawieszona przez mieszkańców obok małego trawnika pod blokiem na warszawskim Grochowie jest próbą upomnienia się o prawo współdecydowania, odzyskania zawłaszczonych przez rozmaitych decydentów uprawnień do projektowania wspólnej przestrzeni, w duchu mądrze pojętej kohabitacji.
Dobry dizajn nie oznacza tylko modnego wzornictwa przemysłowego i poprawiających krzywą sprzedaży efektownych opakowań – co więcej, zdarza się, że marketingowe i społeczne cele projektowania wchodzą ze sobą w kolizję. Przykładem może być opisywana w rozdziale drugim popularność sprzedaży tak zwanych małpek, nazywanych przez autora „alkoholowym odpowiednikiem kajzerki”. Niepozorne, zawierające 200 lub 250 ml alkoholu buteleczki zapewniają ich konsumentom dyskrecję – są poręczne, łatwo wsunąć je do kieszeni. Codziennie sprzedaje się ich w Polsce trzy miliony. Ich pomysłodawcy idealnie trafili więc w potrzeby rynku i zarobili dla swoich zleceniodawców miliardy złotych[6]. Ale czy mieli świadomość, że wymyślając zwykłe szklane opakowanie, spopularyzowali jednocześnie bardzo niebezpieczny, pokątny zwyczaj spożywania alkoholu, czy w swoim kosztorysie uwzględnili społeczne skutki alkoholizmu? Wicha podkreśla, że projektowanie kształtuje nasze nawyki i postawy: „Każdy projekt jest […] zapisem przyszłych gestów i ruchów. Instrukcją obsługi człowieka”[7]. Projektant świata i człowieka nie może być zatem tylko „fajny”, powinien być przede wszystkim świadomy i odpowiedzialny, wszak dobre projektowanie to „uparte popychanie świata we właściwym kierunku”[8].
Projektowanie – zarówno to profesjonalne, jak i amatorskie, na własny użytek – jest także sposobem obcowania ze światem. Lekcją obserwacji i uważności. Ilustracją tej tezy jest przywołana w wykładzie O szukaniu i znajdowaniu, wygłoszonym na Uniwersytecie Artystycznym im. Magdaleny Abakanowicz w Poznaniu, anegdota o chińskim malarzu Qi Baishi, opowiadana przez Franciszka Starowieyskiego. Sędziwy „mistrz krewetek” przez godzinę przyglądał się w milczeniu położonemu przed nim krabowi, zanim poprosił o kartkę i w parę sekund kilkoma pewnymi pociągnięciami pędzla namalował idealnego kraba. „Patrz. Zauważaj. Nie przyzwyczajaj się. Nie przestawaj się dziwić. […] Patrz, aż zobaczysz, że wszystko jest inaczej, niż się wydawało”[9] – uczą nas wielcy mistrzowie.
Marcin Wicha sam jest grafikiem, rysownikiem, twórcą okładek, współwłaścicielem firmy projektowej. Większą rozpoznawalność przyniosło mu jednak pisanie. Swoje felietony publikował między innymi w „Autoportrecie”, „Tygodniku Powszechnym” czy „Literaturze na Świecie”. Jest autorem czterech książek. Jego literacki debiut zatytułowany Rzeczy, których nie wyrzuciłem uhonorowany został w roku 2018 nagrodą „Nike” oraz Nagrodą Literacką im. Witolda Gombrowicza. W Gościnnych występach autor parokrotnie podkreśla, że najchętniej porusza się po ścieżkach łączących projektowanie z pisaniem, „w obszarze przygranicznym pomiędzy obrazami a słowami”. Stąd w książce o projektowaniu miejsce dla poezji (Broniewski, Achmatowa, Louis Aragon, Harkaitz Cano, Miłosz, Staff), której autor składa hołd w zakończeniu szkicu poświęconego rosyjskiej grupie awangardowej OBERIU:
[…] czytajcie poezję. […] Wiersze, slogany reklamowe i dobre dialogi filmowe są nauką dla projektanta. Pokazują, jak aktywować słowa. Uzyskiwać efekt minimalnymi środkami. Dbać o konstrukcję utworu. Ekonomię środków wyrazu[10].
Stąd duża wrażliwość na słowo – również w jego najbardziej subtelnej, dyskretnej postaci (diakryty, znaki interpunkcyjne, moc dopełniacza). A nawet pewien logocentryzm, wyrażający się w stwierdzeniu, że projektowanie jest tylko „naddatkiem, dokładką do tekstu” i że „zawsze warto się zastanowić, ile chcemy dodać. Może litery okażą się wystarczające, żeby odwalić za nas całą robotę”[11]. No i wreszcie sam język Marcina Wichy – lekki, eseistyczny, bezpretensjonalny, nie upozowany na wyższy poziom profesjonalnego wtajemniczenia, a jednocześnie ponętny i budzący zaciekawienie.
Dyskusyjna wydaje mi się jedynie kompozycja tej książki. Gościnne występy mają formę sylwiczną, są antologią tekstów okolicznościowych z lat 2016–2023. Niektóre były publikowane w prasie lub na portalach internetowych, inne są zapisem wykładów dla studentów uczelni artystycznych. Pojemna jest również formuła tematyczna książki: „o codziennym projektowaniu i zwykłej architekturze. Trochę też o życiu”. Czyli właściwie o wszystkim. Znajdziemy tu sprawozdanie z projektu badawczego grupy Centrala, realizowanego na terenie warszawskiego zoo, obserwacje ze spacerów po warszawskim Grochowie, portret „towarzysza odbudowy”[12] Józefa Sigalina, wspomnienia pośmiertne zasłużonego zecera i typografa Krzysztofa Jeronimka czy światowej sławy grafika Andrzeja Dudzińskiego, impresje z wizyty w stolicy Bauhausu, saksońskim Dessau, czy zawierające czytelne aluzje polityczne uwagi na temat protestów wyborczych na Białorusi i społecznego zaangażowania projektantów. Prawdziwe silva rerum albo, używając mniej szlachetnej frazeologii: „to i owo”, „groch z kapustą”, „mydło i powidło”. Nonszalancki podtytuł Kawałki o projektowaniu możnadocenić za szczerość, ale czy usprawiedliwić? Publikowanie tekstów rozproszonych, których jedynym spoiwem jest osoba autora, jest charakterystyczne albo dla grafomanów ze skłonnością do megalomanii, albo dla klasyków, których każde słowo spijane jest zachłannie przez spragnionych czytelników. O to pierwsze Marcina Wichy nie podejrzewam, natomiast na to drugie w przypadku pięćdziesięciodwuletniego autora czterech książek chyba jeszcze za wcześnie.
Marcin Wicha, Gościnne występy. Kawałki o projektowaniu, Kraków: Karakter, 2024.