26.08.2021

Nowy Napis Co Tydzień #115 / Odkrywanie Józefa Czapskiego

Zachwyciłam się książką Erica Karpelesa Prawie nic. Józef Czapski. Biografia malarza – pierwszą na rynku polskim rzetelną biografią sensu stricto o Józefie Czapskim. Podczas lektury doznałam szczególnego uczucia, zupełnie jak Karpeles, który nie znając polskiego malarza, po lekturze jego książki o Prouście w Podmalówce, czyli wprowadzeniu pisze: 

Moje pierwsze spotkanie z Józefem Czapskim było całkiem niespodziewane. Jeszcze poprzedniego dnia nic o nim nie słyszałem. Następnego dnia całkowicie mną zawładnął. Od znajomego z Paryża, który lubi zaspokajać mój głód krytycznego myślenia, dostałem pewnego czerwcowego ranka niewielką francuską książkę o Prouście. Nazwisko autora, Józef Czapski, nie było mi znane. Niczym zwierzę zagrzebujące się w swoim siedlisku opadłem na fotel i zacząłem czytać. W pierwszej chwili próbowałem zmusić się do przerwania lektury. Myślałem, że mógłbym przedłużyć przyjemność czytania do kilku dni, zamiast wyczerpać jej zasób za jednym posiedzeniem. Nie mogłem się wyzbyć uczucia, że nie dzieje się to przypadkiem. Nie, był to rodzaj wyzwania ze strony samego autora będącego malarzem jak ja. Czułem to wyzwanie instynktownie i ono mnie niepokoiłoWszystkie niezlokalizowane cytaty pochodzą z książki E. Karpeles, Prawie nic. Józef Czapski. Biografia malarza, tłum. M. Fedyszak, Warszawa 2019.[1].  

Wyznanie Czapskiego, że brak mu „dostatecznej kultury literackiej”, by sprostać Proustowi, uzmysłowiło Karpelesowi, iż znajduje się w podobnej sytuacji, pisząc książkę o obrazach i rysunkach w powieści Prousta. Po lekturze odczytów Czapskiego o ProuścieJak podaje Karpeles, Czapski – będąc w obozie jenieckim w Griazowcu – wygłosił cykl wykładów na temat twórczości Prousta, które później zostały spisane i wydane we wspomnianej francuskiej książce.[2] Karpeles wyznaje: „Czapski zdawał się cierpliwie na mnie czekać. Jakby ktoś mnie zawołał, wezwał do siebie. Musiałem go tylko znaleźć”. I podobnie ja. Do chwili promocji książki nic o Karpelesie nie słyszałam, nie za wiele wiedziałam o samym Czapskim. Spotkanie z autorem biografii w krakowskiej Księgarni Pod Globusem zawładnęło mną zupełnie. Piękna opowieść amerykańskiego artysty i pisarza o olśnieniu Czapskim, potrzebie napisania o nim biografii, wzbudziła we mnie ciekawość poznania jego narracji, języka, poszukania śladów polskiego malarza w dwadzieścia lat po jego śmierci. Sięgnęłam więc do obszernego dzieła Karpelesa, liczącego pięćset trzydzieści stron i zawierającego liczne reprodukcje obrazów Czapskiego oraz zdjęć dokumentalnych przedstawiających samego malarza, jego rodzinę, przyjaciół (w tym bliskich mu pisarzy, takich jak Miłosz, Herbert, Zagajewski czy Achmatowa), a także współtwórców Instytutu Literackiego w Paryżu i „Kultury”. Z ogromnym zainteresowaniem prześledziłam skrupulatnie opracowane losy Józefa Czapskiego, który także zachwycał się Proustem.

Eric Karpeles zaprosił mnie do wspólnej, niezwykłej wycieczki śladami nieprzeciętnego człowieka: malarza, pisarza, etyka, filozofa. I wodził za sobą, pozwalając wchodzić do wspaniałych miejsc, paryskich galerii, magazynów polskich muzeów, prywatnych domów. Pierwsza z wizyt ma miejsce w domu polskiego eseisty Wojciecha Karpińskiego, który znał bardzo dobrze Józefa Czapskiego. To tutaj Karpeles dostrzega i po raz pierwszy styka się z obrazem Czapskiego, w detalach opisując swoje wrażenia w bezpośrednim kontakcie z dziełem sztuki. 

Ogromnym walorem tej biografii jest fakt, iż pisze ją artysta-malarz, który obdarzony jest również talentem literackim. Należy zwrócić uwagę na chociażby jedną ze scen opisanych w książce, kiedy Karpeles zadaje sobie pytanie: „Co jest w obrazach, rysunkach Czapskiego, że wywierają na mnie tak silne wrażenie?” odpowiedzi przytacza scenę rozgrywającą się podczas wernisażu Czapskiego, kiedy reporter przeprowadzający z nim wywiad zdradza, że uważa jego malarstwo za niemodne, przedstawiające mało znaczące przedmioty, samotnych ludzi, drobne codzienne zdarzenia. Malarz odpowiedział: „Tak, to prawie nic. Ale to prawie nic oznacza wszystko” (z tego cytatu zaczerpnięty został tytuł biografii).

W biografii sporo jest wątków poświęconych relacji artysty ze sztuką. Poniższy cytat wyjęty z dziennika Czapskiego odnosi się do rezultatów kilkudniowej pracy poświęconej rysowaniu różnych kwiatów. Czapski, potrafiący wykraczać poza własne niepowodzenia, odnotowuje zniechęcenie faktem, że zdołał uchwycić tylko odrobinę ich witalności.  

Kiedy rysujesz, czujesz każdą kreskę prowadzoną na papierze jako coś żyjącego, nieodwołalnego, i naraz rysunek zaczyna żyć. […] Potem dwie – jedną kreską – notatki tulipanów wydały mi się nagle żywiej istniejące. Dlaczego? Bo je czułem podczas rysowania, czułem ten związek niezdarnego, niepewnego, zdeformowanego trochę rysunku, jakby między końcem mojego ołówka a mną nie było żadnej przerwy. Ja byłem na końcu ołówkaJ. Czapski, Wyrwane strony, Fundacja Zeszytów Literackich, Warszawa 2010, s. 99.[3]. 

Ta wypowiedź powoduje, iż Karpeles postanawia: „ożywić Czapskiego w sposób, w jaki opisuje rysowanie tych tulipanów. On i ja spotykamy się na końcu ołówka” (dopowiada autor). I ożywił polskiego malarza! Nie sposób uwolnić się od tej niesamowicie wciągającej historii, którą czyta się z zapartym tchem.

Józef Czapski żyjąc dziewięćdziesiąt siedem lat wcielał się w różne role: żołnierza, świadka historii, pamiętnikarza, eseisty czy malarza, za którego przede wszystkim się uważał. To właśnie malowanie nadawało sens jego egzystencji. Lubił tworzyć w samotności, mając zawsze ze sobą ołówek, pióro i papier. Malował do ostatnich dni długiego życia, chociaż kilka lat przed śmiercią stracił zupełnie wzrok. W czasie studiów na krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych wraz z kilkoma kolegami wyjechał do Paryża, by zapoznać się z nowymi trendami w malarstwie – wspólnie utworzyli Grupę K.P. (Komitet Paryski), którą określano później mianem „kapistów”. 

Książka Karpelesa Prawie nic nie dotyczy tylko artystycznych pasji Czapskiego. Przedstawia kształtowanie się jego osobowości i postawy życiowej, poczynając od dzieciństwa, poprzez okres studiów, wojny, pobytów w obozach jenieckich, służby wojskowej oraz długoletniej pracy w paryskim Instytucie Literackim. To tam Czapski spotykał się z wybitnymi poetami: Miłoszem, Herbertem, Zagajewskim czy Achmatową. Był człowiekiem poważnym, szczerym, uważnym, a jednocześnie figlarnym, czarującym i towarzyskim. Ciepły w kontaktach, otwarty, był uosobieniem moralnej nieskazitelności i ludzkiej dobroci w mrocznych czasach, w jakich przyszło mu żyć. Jak napisał Karpeles: „Zawierał niezliczone «ja», ale można go zrozumieć jedynie w całej złożoności”.

Drugą część książki w całości poświęca autor drugiej wojnie światowej. Opisuje losy Czapskiego jako żołnierza w Armii Andersa i więźnia ocalonego od strzału w tył głowy w Lesie Katyńskim. Przerażające są, cytowane z DziennikówCzapskiego, opisy transportu polskich jeńców i ich nieludzkie traktowanie w obozach w Starobielsku, Kozielsku oraz Ostaszkowie. I w Griazowcu, w którym aż do wyzwolenia przebywał Józef Czapski. Według relacji malarza – władze obozowe miały o wiele bardziej tolerancyjny stosunek do czytania; osadzonym udostępniono nawet niewielką bibliotekę. Czytając, Czapski poczuł przypływ sił i powrót do twórczego chwytania natury. Drżącymi palcami sięgał do trudno zdobywanych materiałów do rysowania i malowania. Rysował na każdym skrawku, jaki udawało mu się znaleźć – na strzępkach gazet, poplamionej bibule, wyściółkach paczek po papierosach. Nawet rysowanie złym ołówkiem na okropnym papierze stanowiło dla niego ratunek. Zdobył zresztą dziecięce farby, które pozwoliły mu portretować współwięźniów. To ratowało go od rozpaczy. I dużo czytał. Skrzętnie notował dzień po dniu wszystko, co działo się wokół, czego doznawał w nieludzkich obozowych warunkach. Notował do kresu życia, pozostawiając po sobie blisko trzysta notatników. 

Przejścia obozowe prześladowały go aż do śmierci. Lata wojenne zrodziły w Czapskim poczucie utraty wszystkiego, co jego życiu nadawało sens: domu, bliskich, dorobku artysty i poczucia bezpieczeństwa. Długo borykał się z poczuciem winy za nieudaną akcję odnalezienia wywiezionych na stracenie oficerów, współwięźniów – krzywd, jaką wojna wyrządziła światu. Wojna odebrała Czapskiemu zdolność malowania. Ta blokada spowodowała, iż zaczął pisać, zostawiając świadectwo strasznych czasów w dwóch ważnych książkach: Wspomnienia starobielskie Na nieludzkiej ziemi. Do aktywności artystycznej powrócił w 1949 roku, malując swój autoportret. Bez malarstwa bowiem nie wyobrażał sobie życia. Nie sposób skrótowo opisać dalsze losy Józefa Czapskiego, trzeba po prostu wertować kartka po kartce biografię, pozostając w nieustannym podziwie dla jego szlachetnej i ludzkiej postawy wobec drugiego, skrzywdzonego człowieka. I uczyć się pokory oraz dystansu do własnego cierpienia, uczyć się benedyktyńskiego wręcz podejścia do dokumentowania zdarzeń. Po uważnym przeczytaniu biografii nie dziwię się Karpelesowi, iż odkrywanie Czapskiego było i dla niego cudowną literacką przygodą. Olśnieniem.

Zdaję sobie sprawę, że pominęłam tyle wspaniałych wątków, scen z biografii polskiego malarza, ale nie sposób wszystkich ich tutaj przytoczyć. To całe kilometry wrażeń, wzruszeń, zachwytów, lecz także współuczestnictwo w cierpieniach, jakich doznawał w czasie wojny i po jej zakończeniu. Nie mogę jednak pominąć ostatnich chwil życia bohatera biografii.  

Pod sam koniec życia dni Czapskiego były bardzo ograniczone. Zupełnie ślepy, cierpliwie czekał na śmierć. Jego myśli wypełniały Przyłuki, dom jego dzieciństwa, chodził w wyobraźni z pokoju do pokoju, wspomnienia wspaniałego domostwa i jego wystroju były żywsze niż pamięć pokoi na parterze Maisons-Laffitte. Kiedy nie mógł już utrzymać pióra w dłoni, kartki jego dziennika trwały, nieskazitelne, po raz pierwszy nieme.

Siedział w fotelu. Zapadał w sen. […] W ranek swej śmierci nie wstał już. Nie usiadł w fotelu. Słuchał Chopina z kasety odtwarzanej na jego wysłużonym malutkim magnetofonie. W pewnej chwili powiedział ze swoim perfekcyjnym niemieckim akcentem „holde Kunst” (czarowna sztuko). Dwa słowa. Jego ostatnie dwa słowa pochodzące z pieśni Schuberta An die Musik

Towarzysząc Karpelesowi w ciasnej magazynowej przestrzeni Muzeum Narodowego w WarszawieZob. https://jozefczapski.pl/kolekcja-prac-jozefa-czapskiego-w-muzeum-narodowym-w-warszawie/ [dostęp: 21.07.2021].[4] w niewygodnej pozycji fizycznej, nie narzekałam, nie nudziłam się ani przez moment. Siedziałam oczarowana na podłodze, odkrywałam malarstwo Czapskiego i uczyłam się właściwego odczytywania jego sztuki. Na pewno w najbliższym czasie udam się do Pawilonu Józefa Czapskiego w KrakowieZob. https://mnk.pl/oddzial/pawilon-jozefa-czapskiego/wystawy [dostęp: 21.07.2021].[5], gdzie znajdują się ofiarowane testamentem artysty archiwalia: dzienniki, pamiątki osobiste, księgozbiór – i tam, podobnie jak Karpeles, z biografią na kolanach skupię się raz jeszcze nad jego ogromnym dorobkiem oraz piękną postawą życiową. Wybierzcie się Państwo ze mną, jeśli nie do Pawilonu, to w fascynującą podróż śladami Czapskiego, którą Eric Karpeles tak plastycznie przedstawił w biografii Prawie nic. 

 

E. Karpeles, Prawie nic. Józef Czapski. Biografia malarza, tłum. M. Fedyszak, Noir sur Blanc, Warszawa 2019.

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Irena Kaczmarczyk, Odkrywanie Józefa Czapskiego, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2021, nr 115

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...