02.09.2021

Nowy Napis Co Tydzień #116 / Nasz człowiek, który nie jest stąd

Wyobrażam sobie, że gdyby Piotr Smolar, dziennikarz „Le Monde”, wypełniał kwestionariusz osobowy w jakiejś poważnej instytucji, mógłby być utrapieniem dla urzędników. I pewnie na jednym formularzu by się nie skończyło. Dziadek to Grzegorz (Hersz) Smolar, bohater mińskiego getta, żarliwy komunista, który wierzył w odrodzenie życia żydowskiego w powojennej i komunistycznej Polsce. W 1968 roku został usunięty z partii, a dwa lata później wyemigrował tam, gdzie chciała go widzieć Polska, choć on wolał w niej pozostać – do Izraela. Ojciec to Aleksander Smolar, działacz antykomunistyczny, który zdecydował się na emigrację rok po swoim ojcu i w zupełnie innym kierunku – do Francji. Dziadek i ojciec – wyznawca partii i heretyk partii, Izrael i Francja, w tle Polska. Ta, w której Grzegorz zawsze chciał pozostać i nigdy już do niej nie wrócił i ta, którą porzucił Aleksander, aby przypomniała sobie o nim w innej rzeczywistości, po kilkudziesięciu latach, proponując mu funkcję doradcy premierów. Polska – wyrzucająca poza swe granice obywateli, skazująca na więzienie, odpychająca i przyciągająca zarazem. Trudno się w tym połapać, dlatego – w moich wyobrażeniach – Piotr Smolar ma problem z wypełnieniem kwestionariusza. W rubryce „obywatelstwo” wpisuje „francuskie”, ale waha się przy rubryce „pochodzenie/narodowość”. Cała historia rodzinna podszeptuje mu, że powinien wpisać „Żyd”, ale co z niego za Żyd, skoro nie zna ani hebrajskiego, ani tradycji religijnej, a jego stosunek do Izraela jest ambiwalentny? Przez chwilę się waha, a później dopisuje do kwestionariusza obok „pochodzenia/narodowości” to jedno słowo, które powinno wszystko wyjaśnić, doprecyzować, a w rzeczywistości gmatwa wszystko jeszcze bardziej. „Zły”. „Zły Żyd” – i teraz jest ze sobą w zgodzie emocjonalnej, ale urzędnik patrzy krzywo na wypełniony kwestionariusz: „co mi pan tu całą książkę napisał”?

Jestem zły 

Zły ŻydP. Smolar, Zły Żyd, tłum. Agnieszka Grudzińska, Kraków 2021.[1] to nie tyle kolejna, zajmująca grono wtajemniczonych oraz wielbicieli, historia rodzinna. Jesteś dziennikarzem, mówi w którymś momencie ojciec Aleksander do syna Piotra, znasz tyle języków, a nie znasz języka relacji ojciec – syn. Nie obchodzi cię moja, nasza, historia – wyrzuca Aleksander i znużony Piotr włącza dyktafon. Relacje ojca będę jednak nader często przerywane, jakby Piotrowi nie starczyło albo cierpliwości (język relacji ojciec – syn jest językiem trudnym do opanowania), albo tempo życia dziennikarza „Le Monde” będzie wyznaczało czas na zwierzenia. W rzeczywistości to, co zapowiadało się na kolejną, nudnawą dla większości czytelników, a interesującą jedynie dla grona wtajemniczonych historię rodzinną, zamienia się w pasjonującą podróż do samego siebie. 

Śmieję się. Anshel jako jeden z nielicznych zna historię mojego dziadka. Ale jego zdanie powoli do mnie dociera, przechodzi przeze mnie, opuszcza mnie i wraca. „Najbardziej niedouczony”. To prawda. To nieprawda. Nie wiem. Czy mogę być do końca Żydem, jeśli jestem tak niedouczony? Ale czego ja nie wiem albo nie umiem? Czego powinna dotyczyć ta wiedza? Czy jest ona koniecznie natury religijnej i/lub kulturowej? Czy można być Żydem wbrew sobie, niejako biernie? Czy też jest nim poprzez przekazywanie nieszczęść historii, nawet jeśli te nieszczęścia są dziś zdeponowane w pożółkłych zeszytach, w porozrzucanych albumach z fotografiami, w ciasno poukładanych wspomnieniach? Mój ojciec powiedział kiedyś: jeśli nie czujesz się Żydem, to nim nie jesteś. Nigdy nie myślałem w takich kategoriach. Czy można sobie wybrać niektóre nurty tożsamości, nawet jeśli nie chcemy się w tej rzece zanurzyć? 

Odpowiedzi są zapewne zawarte w tym państwie, wokół którego zdaje się wirować życie Smolarów. Relacja przyciągająco-odpychająca jest nie tylko właściwa dla historii rodzinnej, lecz również dla znalezienia i zrozumienia własnych korzeni. I tu następuje ciekawy zwrot w książce: od przemierzania meandrów drugiej wojny światowej, Zagłady i lat powojennych, do poszukiwania ojczyzny. 

Ojciec to nie znaczy tyle samo, co ojczyzna

Piotr Smolar zostaje wysłany przez „Le Monde” do Izraela, skąd ma pisać reportaże do gazety. Pracodawca daje jasno do zrozumienia: jesteś Żydem, nikt się lepiej do tego nie nadaje. Jednocześnie dziennikarz próbuje dotrzeć do osób, które znały jego dziadka Grzegorza. Są fakty, które nie dają mu spokoju, są pytania, na które wreszcie chciałby poznać odpowiedź. W tej swoistej opowieści szkatułkowej czytelnik zaczyna gubić z oczu prawdziwego bohatera. O kim jest tak naprawdę Zły Żyd? O Grzegorzu czy o Aleksandrze? O Izraelu czy o Polsce? Wszystkie pytania skupiają się w osobie Piotra – wraz z nim podróżujemy, pytamy i słuchamy. Dziennikarz „Le Monde” umie słuchać ludzi, a jednocześnie wszędzie – poza ukochaną Francją – jest człowiekiem „nie stąd”. To pozwala mu pisać bez namaszczenia zarówno o Izraelu, jak i o Polsce. Jednocześnie przez to, że jest tym, kim jest – Smolarem z całym bagażem historii przytwierdzonej do nazwiska – pozostaje dla wszystkich złym Żydem. 

Izrael, państwo zamieszkiwane przez dziewięć milionów mieszkańców, ale tylko przez sześć milionów siedemset tysięcy Żydów. Premier Benjamin Netanjahu sprecyzował definicję Izraela jako: „państwo narodowe Żydów, nie wszystkich obywateli”. Co z izraelskimi Arabami? Judaizm i syjonizm, które przed drugą wojną światową były pojęciami zapowiadającymi pokojowe istnienie dla Żydów, po Zagładzie stały się pojęciami zwiastującymi agresję i przemoc dla części swoich mieszkańców. Prawicowe rządy w Izraelu nie dostrzegają niczego złego w okupacji terytoriów Zachodniego Brzegu. Coraz częściej państwo izraelskie jawi się jako państwo kolonialne z licznymi terytoriami poza granicami swego państwa. Naturalnym dążeniem izraelskiej prawicy jest wchłonięcie kolonii do terytorium państwa, czyli rozszerzenie jego granic. Już choćby takie postępowanie, wraz z militaryzacją społeczeństwa izraelskiego oraz traktowaniem arabskich obywateli Izraela jako obywateli „drugiej kategorii”, zakamuflowanych wrogów i szpiegów, powoduje krytykę państwa żydowskiego. Piotr Smolar, jak na rasowego dziennikarza przystało, wchodzi do strefy Gazy. Szybko orientuje się, że wzbudza zainteresowanie miejscowych. Jesteś cudzoziemcem, mówi przewodnik. Czując na sobie arabskie spojrzenia, Smolar poznaje jeszcze jedno znaczenie „złego Żyda”.

Doktryna liczby π 

Dzięki dziennikarskiej legitymacji Piotr Smolar przekracza kolejne punkty kontrolne strefy Gazy, osiedla na Zachodnim Brzegu, zagląda do kibuców, chodzi na spotkania z ważnymi osobistościami, reaguje zarówno na kolejne konflikty Izraela (na przykład z Libanem), jak i na wydarzenia w Polsce (na przykład rocznicę Marca 1968). Jednocześnie pomiędzy sprawami bieżącymi odwiedza archiwa, spotyka się z ocalałymi z gett, studiuje publicystykę swojego dziadka Grzegorza, kursywą zapisuje wspomnienia ojca Aleksandra. Wydaje się, że w tej iście patchworkowej książce rozrzut tematyczny i osobowościowy będzie nazbyt duży, aby przyjąć wspólny mianownik. Piotr Smolar przepuścił jednak przeszłość i teraźniejszość, Polskę i Izrael, przez własną unikalną wrażliwość, dzięki czemu otrzymaliśmy książkę spójną, piękną i wyrazistą. Tak, wyrazistości głoszonych sądów nie sposób mu odmówić. Mistrzowsko zestawia opisy przeżyć w mińskim getcie z teraźniejszością, która dzieje się na jego oczach w Izraelu.

Przy szerokim wejściu do Jad Waszem kilkudziesięciu izraelskich żołnierz gromadzi się coraz liczniej wokół przewodnika. Tłumaczy on tragedię, największą ze wszystkich. Będą powtarzać „nigdy więcej” i ta wizyta upewni ich w przekonaniu, że czasy się zmieniły, ich pokolenie jest silne, armia potężna, naród żydowski już nigdy nie da się unicestwić. 

W książce raz za razem powraca pytanie: „Jak to się stało, że wyrastające z krzywdy i cierpienia państwo Izrael samo staje się sprawcą cierpienia innych ludzi”? Smolar opisuje olbrzymią różnorodność postaw Izraelczyków: od religijnych ortodoksów, prawicowych podżegaczy, zakochanych lub rozczarowanych w nowym państwie emigrantów, aż do liberałów głoszących tolerancję i pokojowe współistnienie Żydów i Arabów, którzy jednak żyją w aglomeracjach Jerozolimy lub Tel Awiwu i nie znają pogranicza swojej ojczyzny. Smolar szuka przyczyn, dlaczego tak bardzo zróżnicowanemu społeczeństwu udało się jednak narzucić życie w stanie wojennym, aprobatę dla działań wojskowych, które budzą dezaprobatę poza granicami Izraela. Wskazuje na charakter konfliktu, który staje się asymetryczny. Uzbrojony wróg staje się niewidoczny, wkomponowany w pejzaż miejski – nie nosi mundurów, walczy w niekonwencjonalny sposób. Czy ludność cywilna pozostająca – pomimo ostrzeżeń – w strefie walki staje się sprzymierzeńcem miejskiej partyzantki? I czy w tym przypadku jedynym wyjściem, aby odstraszyć cywilów od zaangażowania się (choćby biernego) w walki, pozostaje odpowiedzieć na zadany cios w sposób o wiele silniejszy? Smolar rzeczywiście słucha, próbuje zrozumieć i choć dzieli się własnymi przemyśleniami, to robi to w sposób nienarzucający się. Czuć w tym odpowiednie panowanie nad słowem, gdy dla większego zrozumienia woli samemu zamilknąć, aby przemówili inni. Tak też dzieje się, gdy próbuje znaleźć wytłumaczenie dla zachowania izraelskich żołnierzy walczących przeciwko Hamasowi. Klasyczne pojęcie wojny i braterstwa broni w tym konflikcie wyczerpało się. Jak w tych dysproporcjach usprawiedliwić działanie wojska izraelskiego? Odpowiedzi udziela Asa Kasher, zajmujący się etyką sił zbrojnych. Tłumaczy:

W naszej grupie roboczej wiele dyskutowaliśmy na temat proporcji sił. Udało nam się wyciągnąć wnioski dzięki liczbie π, tak, 3,14. Trzech zabitych Palestyńczyków na jednego Izraelczyka było OK. Czterech już nie. Niektórzy mówili dziesięciu na jednego, inni jeden na jednego. Odmówiłem udziału w tej amoralnej dyskusji. 

Dlaczego nie śpiewasz z nami? 

Rozmówcy Piotra Smolara zarzucają mu, że pisze o Izraelu jedynie w ciemnych barwach. Dlaczego nie piszesz o „izraelskim cudzie”? Przecież, mówią, to:

Kraj, który cierpiał głód, ujarzmił pustynię. Kraj, któremu brakowało wody, nauczył się ją wszędzie doprowadzać i teraz eksportuje na cały świat technologię odsalania i nawadniania. Kraj otoczony od początku wrogimi mu państwami rozbudował – korzystając od lat z ogromnej pomocy amerykańskiej – tak wielki przemysł wojskowy, że możne bez fałszywej skromności uważać się za groźną potęgę militarną na Bliskim Wschodzie. Kraj, który dopiero co świętował siedemdziesiąte urodziny – czymże jest wobec długiego trwania to ciągle jeszcze kruche istnienie – może dawać wszystkim swoim sąsiadom lekcję pluralizmu politycznego i wolności słowa. 

Tego wszystkiego nie neguje Smolar, ale dorzuca szybko, jakby dla równowagi: to wszystko jest możliwe dzięki specyficznemu systemowi w Izraelu. Nie jest to ani teokracja, ani demokracja. To po prostu okupacja.

Okupacja, ten skomplikowany system – wojskowy, policyjny, polityczny, prawny, geograficzny, urbanistyczny, ekonomiczny, ekologiczny, demograficzny – panowania nad innym narodem, nie ma swojego odpowiednika. Nie jest ani lewicowy, ani prawicowy. Umacniały go, ze zmienną gorliwością, wszystkie kolejne rządy. Organizuje on i usprawiedliwia codzienne akty dyskryminacji. 

Piotr Smolar jest w ciekawym położeniu. To „nasz człowiek”, który jest ciągle „nie stąd”. Ta specyficzna sytuacja pozwala mu na wyjątkowo własne i zachwycająco wrażliwe spojrzenie. Zdaje sobie sprawę, że sytuacje, które opisuje posiadają zbyt dużo odcieni szarości, ale jeszcze bardziej dostrzega, jak Zagłada odbija się w izraelskiej rzeczywistości w jakimś koszmarnym, krzywym zwierciadle. Poszukując śladów swojego dziadka, bohatera mińskiego getta, zadaje pytanie, czy życzyłby sobie takiego państwa, które nie jest równe dla wszystkich obywateli. Piotr Smolar, pozostając dla wszystkich z jakiegoś powodu „złym Żydem”, nieoczekiwanie trafia na definicję, której szukał: „być Żydem to znaczy żyć w niepokoju”. I być może to jest właśnie owo „złote zdanie”, którego szukał od lat.

 

Piotr Smolar, Zły Żyd, tłum. Agnieszka Grudzińska, Znak, Kraków 2021.

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Marcin Cielecki, Nasz człowiek, który nie jest stąd, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2021, nr 116

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...