30.09.2021

Nowy Napis Co Tydzień #120 / Pilch naprawdę

Jerzy Pilch był bez wątpienia jednym z najbardziej frapujących współczesnych polskich pisarzy. Z jednej strony wrażliwy intelektualista, otoczony wianuszkiem kobiet, z drugiej – cierpiący alkoholik. Dość charakterystyczny literat, szeroko kojarzony choćby z filmowych adaptacji jego twórczości (Spis cudzołożnicSpis cudzołożnic, reż. J. Stuhr, Polska 1994.[1], Pod Mocnym AniołemPod Mocnym Aniołem, reż. W. Smarzowski, Polska 2013.[2]) czy scenariuszy (arcygenialny Żółty szalikŻółty szalik, reż. J. Morgenstern, 2000.[3]) – w opowieściach tych nie brakowało elementów biografii Pilcha, a także autoironicznych komentarzy. Ten obraz poniekąd rozbiła – a może raczej próbowała rozbić – Katarzyna Kubisiowska w biografii Pilch w sensie ścisłymK. Kubisiowska, Pilch w sensie ścisłym, Kraków 2016.[4]. Krytyka z jej książką obeszła się dość brutalnie, na przykład recenzent „Gazety Wyborczej” Dariusz Nowacki napisał, że „ […] to opowieść o nieciekawym typasku”D. Nowacki, Pilch zamieniony w kicz. Katarzyna Kubisiowska napisała najgłośniejszą biografię jesieni, „Gazeta Wyborcza” 4 listopada 2016, https://wyborcza.pl/7,75517,20934666,katarzyna-kubisiowska-pilch-zamieniony-w-kicz.html [dostęp: 6.08.2021].[5]. I rzeczywiście bohater przedstawia się mało interesująco, kiedy odrze się go z walorów jego opowieści o samym sobie. Staje się po prostu alkoholikiem wykorzystującym naiwność kobiet i próbującym manipulować nimi poprzez własne cierpienie. Czy taki był? Tego nie wiem. Natomiast nie podzielam wszystkich zarzutów krytyków w stosunku do książki Kubisiowskiej. Autorka chciała pokazać Pilcha takim, jakim jest. Być może to właśnie sprawiło, że zachwiała proporcję – bohater stał się zbyt realny, ogołocony z magii, którą dawało jego pióro. Miało być demaskatorsko, ale zabrakło kompromitujących faktów z życia pisarza, o których autor nie wspomniałby sam wcześniej, w związku z tym Pilch nie jawił się już jako autokrytyczny inteligent, tylko jako człowiek wielu słabości. Narracja ta ubodła Pilcha na tyle, że w tym samym czasie wydał konkurencyjną biografięZawsze nie ma nigdy. Jerzy Pilch w rozmowach z Eweliną Pietrowiak, Kraków 2016.[6], co Kubisiowska odczytała jako zdradę pisarza, który najpierw jej kibicował, a potem – zapewne wobec nabierania przez jej dzieło określonych kształtów – zdystansował się od jej publikacji, a nawet odciął. W przypadku Zawsze nie ma nigdy… Pilch miał dużo większą kontrolę nad całością, której był współtwórcą. Pomimo właściwie autobiograficznego i autotematycznego charakteru twórczości pisarza oraz wspomnianych wyżej publikacji, historia jego życia wciąż rozbudza ciekawość odbiorców, o czym świadczą kolejne pojawiające się na rynku książki.

W podobnym czasie, co wyżej wspomniane biografie, powstawało kolejne przedsięwzięcie, na którego efekty – w postaci zwartego wydawnictwa – przyszło nam czekać aż sześć lat. Autobiografia w sensie ścisłym, a nawet umownym to cykl felietonów, które ukazywały się od 2013 do 2015 roku na łamach „Tygodnika Powszechnego”. Ich wydanie książkowe nastąpiło dopiero po śmierci autora Spisu cudzołożnic. Marian Stala – autor posłowia do książki – przypuszcza, że zaniechanie zwartego druku Autobiografii… za życia pisarza było świadomym gestem mającym na celu uniknięcie porównań z dziełem Kubisiowskiej i nietworzenie konkurencji dla jego wspólnego przedsięwzięcia z Pietrowiak. A jednak wydaje się, że to właśnie recenzowana publikacja najwłaściwiej i najpełniej pokazuje świat Pilcha oraz to, co go ukształtowało. Stala stwierdza:

Pilch ostentacyjnie rozbudował tytuł swej wypowiedzi, aby już na wstępie wciągnąć czytelników w grę o sposób widzenia jego własnego życia. Autobiografia w sensie ścisłym, a nawet umownym to taka opowieść o tym życiu, którą sam pisarz uznał za kanoniczną, a więc jedyną, jaka (jego zdaniem) nadaje się do przekazania innym. Taki jest, w moim odczuciu, podstawowy sens tytułuM. Stala, Posłowie [w:] J. Pilch, Autobiografia…, s. 190–191.[7]. 

Nie sposób się z tym nie zgodzić, powiedziałbym nawet, że Pilch poszukuje prawdy o sobie, że decyduje się na wyprawę, podczas której jest nie tylko przewodnikiem, ale przede wszystkim uczestnikiem. Właśnie z tej lektury wyłania się prawdziwy Pilch jako człowiek i jako uzdolniony pisarz, czerpiący z różnych gatunków, takich jak powieść, felieton czy esej.

W moim odczuciu recenzowana publikacja dobitnie udowadnia, że Pilch jest zarówno twórcą „prozy małych ojczyzn”, jak i „dorosłym dzieckiem epoki”Twórcą tego mniej znanego określenia jest Andrzej Zieniewicz, który porównał twórczość pisarzy, którzy musieli wyjść z PRL, do sytuacji Dorosłych Dzieci Alkoholików. Zob. A. Zieniewicz, Dorosłe Dzieci Epoki. Codzienność utajona w prozie lat dziewięćdziesiątych [w:] Codzienne, przedmiotowe, cielesne. Języki nowej wrażliwości w literaturze polskiej XX wieku, red. H. Gosk, Izabelin 2002.[8]. W warstwie najgłębszej jest to opowieść nawet nie o tym, skąd jesteśmy, ale z czego się bierzemy, co ukształtowało nas i nasze pojmowanie świata. Pilch snuje opowieść między innymi o Wiśle czy niepowtarzalnym mikroklimacie jego rodziny, peroruje o ludziach, którzy go ukształtowali. W tym sensie mamy do czynienia z rodzajem sagi, ale nie tej w stylu Buddenbrooków Manna. Pilch opowiada raczej o „my”, z którego wyłania się „ja”, w którym „ja” się kształtuje, by wreszcie się oderwać i pójść na swoje, wybić się na niepodległość. Nakreśla okoliczności, w jakich się wychował – wymieńmy tylko kilka – PRL, luteranizm, wielki wpływ babki. Zresztą słowa Pilcha są niezwykle ważnym komentarzem do biografii Kubisiowskiej, mianowicie pisarz szczerze wyznaje: „Ach, kochałem i kocham babkę Marię jak nigdy nikogo, ale pracować z nią czy pod jej nadzorem to były syzyfowe prace skrzyżowane z teatrem absurdu”J. Pilch, Autobiografia…, s. 111–113.[9]. Nie tylko obrazuje tutaj swoje uczucie do babki, lecz także mówi o miłości bezapelacyjnej, często pewnie trudnej. Piętno babki odcisnęło się wyraźnie na jego życiu, podobnie jak na życiu całych pokoleń powojennych, peerelowskich oraz potransformacyjnych, gdzie babki odegrały wielką, a może i największą, rolę. Te potężne matrony, które przetrwały wojnę i PRL, które potrafiły zrobić coś z niczego i miały swój niepodlegający nagięciom kodeks, trwają zakonserwowane w naszym dzieciństwie. To one stanowią centra swoich domostw, ich serca. Niosą w sobie pewną życiową mądrość, jak babka Pilcha, która uważała, że:

Człowiek urodził się po to, by umrzeć, i to zadanie należy wykonać. Niby respektowała pełną wersję: człowiek urodził się po to, by umrzeć, pójść do nieba i czekać tam na zmartwychwstanie, ale wyraźniej akceptowała początek. Niepodobna nie pomyśleć: moja babka z Sądem Ostatecznym wielkich nadziei nie wiązała. […] Człowiek urodził się, by umrzeć – przedtem niestety trzeba przeżyć życie. Co to jest życie? Coś bardzo przykregoTamże, s. 66–67.[10].

Na uboczu wspomnę, że ten wyimek zdaje się potwierdzać, że depresja nie pojawiła się znikąd wraz z nastaniem kapitalizmu. Ludzie nosili ją w sobie dużo wcześniej, ale dawniej nie szukano obsesyjnie szczęścia. Dziś odmieniamy szczęście przez wszystkie przypadki, a to prowadzi nas do nieszczęścia.

Z pozoru Pilch w Autobiografii… kreśli zupełnie inny świat. Część doświadczeń, o których tu mowa, dotknęła zaledwie garstki z nas, Polaków. Przymusowe wcielanie do niemieckich wojsk zdarzało się jedynie w części Polski, głównie na Śląsku. Tymczasem ojciec bohatera – razem z wieloma jemu podobnymi – musi na powrót określić się wobec tego epizodu. Otrzymujemy następującą relację:

Chłopcy wehrmachtowcy mieli do swego wehrmachtowskiego wcielenia stosunek – najoględniej mówiąc – ściśle odwrotny. […] Ojciec w tej sprawie nigdy pary nie puścił. Janek snuł frontowe opowieści – śniegu, człowiecze, dwa metry. O Germańcach perorował i rozprawiał, jak tylko była okazja, a okazja była praktycznie codziennie. Ojciec wszelkie dokumenty i fotografie z tamtego czasu zniszczył i spalił – Janek całą dokumentację starannie przechowałTamże, s. 30–31.[11].

W tym fragmencie ukazano najprostsze przecież strategie radzenia sobie z omawianym doświadczeniem. Doświadczeniem, którego cechą charakterystyczną jest podwójne wrażenie inności – zarówno Polacy, jak i Niemcy nie są go w stanie naprawdę zrozumieć. Zwróćmy uwagę na ironiczny komentarz Pilcha, który nazywa między innymi swojego ojca „chłopcem wehrmachtowcem”, co również jest pewnego rodzaju strategią postępowania z trudnymi doświadczeniami. Tych tożsamościowych pęknięć znajdzie się więcej – choćby luterańska konfesja Pilchów. A mimo to świat kreowany przez pisarza jest podobny do świata każdego z nas. Jak w momencie wyznania:

Kiedy pierwszy raz pokonałem ojca na rękę, było to zwycięstwo tak na wskroś freudowskie, że doznałem erekcji. Krótko, bo krótko, ale tak. Długo pękałem z dumy. Nie tylko z dumy. Tryumf był – jak przystało wszelkim psychoanalitycznym ekscesom – wieloskładnikowy. Późno było, ale zdążyłem. Ojciec po sześćdziesiątce, ja dobrze po trzydziestceTamże, s. 159.[12].

To już stricte freudowska opowieść o męskości, która musi się wyemancypować spod wpływu ojca. Wrażenie jest tak dojmujące i ekscytujące zarazem, że Pilch doznaje erekcji. Staje się prawdziwym mężczyzną dopiero wtedy – kiedy pokonuje własnego ojca. Prymitywne, ale i symptomatyczne. Z lektury wyłania się Pilch będący krytycznym obserwatorem rzeczywistości i siebie samego, który w tej rzeczywistości uczestniczy. W recenzowanej publikacji pokazuje się pisarz od strony najgłębszej, bo najdelikatniejszej – od strony rodziny, młodości, tożsamości. Prezentuje to, co najłatwiej uszkodzić.

Na koniec chwila o stronie edytorskiej – książka została ładnie wydana, wzbogacają ją fotografie, co stanowi spore uatrakcyjnienie, unaocznia nam ludzi, o których Pilch opowiada, jeszcze bardziej wzmacnia wrażenie obcowania z portretem rodzinnym. Jedyne, czego mi zabrakło i czego życzyłbym sobie, to spis treści. Nie ukrywam, że w swojej naiwności, czytając Autobiografię…, nie zaznaczałem sobie momentów, przez co później dużo trudniej było mi odnaleźć ważne dla mnie cytaty.

 

J. Pilch, Autobiografia w sensie ścisłym, a nawet umownym, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2021.

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Dariusz Żółtowski, Pilch naprawdę, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2021, nr 120

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...