02.12.2021

Nowy Napis Co Tydzień #129 / Moja historia „Arki” [1990]

W końcu czerwca 1983 roku Leszek Maleszka, spotkany na korytarzu Biblioteki Jagiellońskiej, zaproponował mi wejście w skład zespołu redakcyjnego tworzonego właśnie podziemnego czasopisma. Działo się to po zakończeniu drugiej wizyty Ojca Świętego w Polsce – wizyty, która zdawała się przełamywać okres sukcesów władz stanu wojennego w pacyfikowaniu nastrojów społecznego niezadowolenia. Byliśmy wszyscy pod wrażeniem tych uroczystości, w trakcie których strach ciążący nad krajem od 13 grudnia został w tak masowej skali przezwyciężony po raz pierwszy. Ponieważ równocześnie reżim zapowiadał całkowite odwołanie stanu wojennego, powszechnie spodziewano się, że druga połowa roku przyniesie ważne wydarzenia polityczne i oczekiwaną poprawę położenia prześladowanej „Solidarności”.

Na początku lipca ukazał się pierwszy numer „Arki”, z którego przygotowaniem nie miałem jeszcze nic wspólnego, a w czasie wakacji drugi, w całej historii pisma objętościowo najmniejszy (zaledwie 28 stron), stanowiący zapis zorganizowanej przez redakcję dyskusji Po 500 dniach stanu wojennego. Pod pseudonimami, którymi sygnowane były poszczególne wypowiedzi, ukrywali się między innymi ks. Andrzej Kłoczowski OP, Stanisław Handzlik, Maciej Kozłowski, Tadeusz Syryjczyk.

W ciągu ostatnich miesięcy 1983 roku ukazały się jeszcze trzy numery „Arki”, a po nowym roku jeszcze jeden, co dawało imponującą częstotliwość dwumiesięcznika. Redakcję od września tworzyło siedem osób: Jan Polkowski (redaktor naczelny), Maria de Hernandez-Paluch, Bronisław Maj, Leszek Maleszka, Tadeusz Nyczek, Bogusław Sonik i ja. Redaktorem technicznym był Jerzy Pawełczyk, w ciągu pierwszych lat także współredaktor pisma, tyle że zakonspirowany przed resztą kolegium i, podobnie jak cała technika, kontaktujący się jedynie z redaktorem naczelnym. Pod koniec 1983 roku Bogusław Sonik wyjechał do Francji i już nie wrócił, a my składaliśmy kolejne numery pisma, ulegając złudzeniu, że najgorsze mamy już za sobą. Pomyślna akcja amerykańska na Grenadzie, Pokojowa Nagroda Nobla dla Lecha Wałęsy, wreszcie, w lutym 1984 roku, śmierć Andropowa, następcy Breżniewa, pozwalały wierzyć, że zmiany, które dokonują się na świecie, wpłyną także na sytuację w Polsce i zmuszą do ustępstw rządzących generałów oraz ich popleczników.

Początek marca przyniósł jednak poważne ostrzeżenie: SB w ciągu kilku dni, najczęściej po rewizjach w domach i miejscach pracy, zatrzymała w Krakowie kilkadziesiąt osób w większości związanych z wydawaniem i rozpowszechnianiem pism niezależnych. Przez areszt przeszła cała nasza redakcja, wielu współpracowników (na przykład wtedy w celi na Mogilskiej poznałem związanego z nami już od dłuższego czasu polonistę i krytyka literackiego Andrzeja Sulikowskiego) i kolporterów. Wprawdzie rutynowy areszt trwał tylko czterdzieści osiem godzin (jedynie paru kolporterów otrzymało miesięczne sankcje prokuratorskie), ale w czasie przesłuchań kilku osobom przedstawiono różne warianty składu redakcji „Arki” – niestety, niezbyt odległe od stanu faktycznego.

Dopiero wtedy zrozumieliśmy, że zagrożenie jest większe, niż przypuszczamy. Znowu przestaliśmy korzystać z własnych mieszkań na zebrania redakcji, musieliśmy też kategorycznie postawić warunek zachowania podstawowych zasad konspiracji. Rozpuściliśmy pogłoskę, że wobec niebezpieczeństwa „wsypy” redakcja została rozwiązana, a kiedy w maju ukazał się kolejny siódmy numer, twierdziliśmy, że tworzą go materiały zebrane jeszcze przed marcem.

W tej sytuacji rytm dwumiesięczny nie mógł zostać utrzymany, tym bardziej że redakcję opuścili Maria Paluch i Leszek Maleszka. Wczesną jesienią ukazał się monograficzny numer ósmy, w całości poświęcony twórczości Orwella, przygotowany przez Pawła Kłoczowskiego, wiernego przyjaciela redakcji. Latem szukaliśmy nowych redaktorów, którzy uzupełniliby uszczuplony zespół: we wrześniu do zespołu weszli adiunkci Uniwersytetu Jagiellońskiego – filozof Ryszard Legutko oraz polonista i filmoznawca Łukasz Plesnar; nieco później, ale w tym samym roku redakcję zasilił także Piotr Pieńkowski, krytyk i tłumacz, asystent filologii angielskiej na UJ.

Jesień i zima 1984 roku były początkiem istotnych zmian w charakterze pisma i postawie redakcji. Nie dlatego, że nie sprawdziła się prognoza Andrzeja Amalrika, według której Związek Sowiecki miał niewielkie szanse trwać dłużej niż po tytułowy rok 1984 z książki George’a Orwella. Śmierć księdza Jerzego Popiełuszki, wśród uświadomionej politycznie części społeczeństwa jednego z najpopularniejszych kapłanów, oraz to, co nastąpiło w ciągu następnych miesięcy, było źródłem dwóch ważnych konstatacji. Po pierwsze – co mniej ważne – skoro zwierzchnicy bezpieki nie przyjęli odpowiedzialności za mord dokonany przez swoich podwładnych, oznacza to, że w komunistycznym kierownictwie następują poważne pęknięcia. Po drugie – co ważniejsze – skoro w Polsce, kraju zdecydowanie katolickim, zabójstwo znanego księdza nie powoduje żadnej mocniejszej reakcji poza powszechnym i zrozumiałym jękiem grozy, to nie ma co liczyć na wybuch antykomunistycznej rewolty z powodów mniejszej wagi, takich jak nostalgia za zdelegalizowaną „Solidarnością”, wpadki ukrywających się jej przywódców, procesy liderów opozycji czy nawet stopniowe obniżanie stopy życiowej społeczeństwa, powodowane kolejnymi podwyżkami cen. Sądzę, że zrozumienie tych faktów wpłynęło na ewolucję naszych poglądów: radykalny antykomunizm, upatrujący szansy zmian w jakimś insurekcyjnym zrywie czy masowych rozruchach, zaczął ustępować przekonaniu, że realną możliwość odbudowy demokracji stwarza również takie oddziaływanie, które doprowadzi do powszechnego odrzucenia pomysłów, na których zbudowany jest system realnego socjalizmu. Uznaliśmy jednak równocześnie, że wymaga to od nas nieprzejednanej postawy w kwestiach zasad, do których odwołujemy się także w życiu politycznym. Odtąd coraz wyraźniej „Arka” nawiązywała do tradycji myśli konserwatywnej, coraz wyraźniej stawała się też pismem o wyraźnej orientacji ideowej. Konsekwencją było środowisko ideowe tworzące się wokół pisma w miejsce dotychczasowego salonu literackiego.

Rok 1984 przyniósł „Arce” ważny sukces, który wpłynął na jej dalsze losy. Od lata nasze interesy na Zachodzie zgodził się reprezentować Wojciech Sikora, nasz przyjaciel jeszcze z czasów przedsierpniowej opozycji, emigrant polityczny. Od 1981 roku Wojtek zdobył sobie na emigracji opinię człowieka niezwykle rzetelnego i solidnego, co bardzo pomogło nam w nawiązaniu kontaktów zagranicznych. Opowiadał mi profesor Jerzy Mond, dyrektor Biblioteki Polskiej w Paryżu, jak po wprowadzeniu stanu wojennego w Polsce wielu młodych ludzi, którzy pozostali na Zachodzie, szukało zatrudnienia w tej bibliotece, od drzwi jednak stawiając warunki dotyczące charakteru i opłacalności ich pracy. Tymczasem wolnej posady nie było, co najwyżej wchodziło w grę zatrudnienie kogoś do ciężkiej, fizycznej pracy przy noszeniu jakichś pak i większość zgłaszających się z oburzeniem odrzucała podobną propozycję. Tylko nie Wojtek, który natychmiast zabrał się do roboty. Potem znalazł lepsze zajęcie, chociaż nie skończyły się trudności finansowe. Pracując na utrzymanie licznej rodziny, znajdował jeszcze czas, by zupełnie bezinteresownie nam pomagać: pisał setki listów, powielał i rozsyłał przesyłane z kraju numery „Arki”, pozyskiwał dla nas autorów i współpracowników wśród najwybitniejszych piór emigracji. Był także wydawcą trzech wyborów z „Arki”, opublikowanych w Paryżu w latach 1986–1987.

W 1985 roku wydaliśmy tylko trzy numery pisma, jak zwykle liczące około sto sześćdziesiąt stron i w nakładzie dwóch tysięcy egzemplarzy, za to w znacznie większym niż dotychczas stopniu wypełnione tekstami członków redakcji. Ryszard Legutko (pod pseudonimem Marek Leski) opublikował swoje głośne eseje Glossa do „Żydów Polskich” Normana Davisa, Anty-Kundera, Amerykański Tyrmand, dzięki którym stał się jednym z najbardziej znanych polskich publicystów politycznych. Łukasz Plesnar (jako Michał Spis) od prac ściśle naukowych, poświęconych propagandzie i językowi mass mediów, przeszedł do publicystyki historycznej i politycznej, pisząc między innymi ważny tekst o Józefie Mackiewiczu, jakby na nowo odkrywając w kraju tego wielkiego pisarza i kontrowersyjnego polemistę. Ja od numeru dziesiątego drukowałem w odcinkach (pod pseudonimem Antoni Mariański) książkę o 1947 roku w Polsce.

Rok 1985 był ostatnim z cyklu lat po wprowadzeniu stanu wojennego, kiedy więzienia, areszty, uliczne akcje ZOMO, pobicia, napady i konfiskaty miały zapewnić spokój społeczny. Wiosną w Krakowie krążyły rozpuszczane przez SB pogłoski, że władze podjęły decyzję likwidacji „Arki”. Pogłosek tych nie lekceważyliśmy, tym bardziej że w tym samym czasie znaleźli się w więzieniu członkowie redakcji warszawskiej „Krytyki”. Ponownie zwiększyliśmy ostrożność i szczęśliwie obyło się bez wpadki.

Od końca 1984 roku przyznawaliśmy corocznie nagrodę „Arki”, w pierwszym roku zdążyliśmy z nagrodą dla Józefa Mackiewicza, który zmarł 31 stycznia 1985 roku. Laureatami „Arki” zostali ponadto: Jarosław Marek Rymkiewicz (1984), Gustaw Herling-Grudziński i Adam Michnik (1985), Stefan Kisielewski i Adam Zagajewski (1986), Jerzy Malewski [Włodzimierz Bolecki] i Tadeusz Żenczykowski (1987), Stanisław Barańczak i – po raz pierwszy za debiut – Zbigniew Machej (1988). Sami też dostaliśmy parę nagród, między innymi Komitetu Kultury Niezależnej NSZZ „Solidarność”. Następowały też dalsze zmiany w redakcji: latem 1985 roku odszedł od nas Bronisław Maj, zaabsorbowany organizowaniem mówionej gazety literackiej „NaGłos”.

Na przełomie 1985 i 1986 roku ukazał się drugi i jak dotąd ostatni monograficzny numer „Arki”. Był to efekt współpracy z redakcją rosyjskiego tygodnika emigracyjnego „Russkaja Mysl” i stałego kontaktu z jego naczelną redaktorką Iriną Iłowajską-Alberti. Kilkanaście tekstów, między innymi Sołżenicyna, Gorbaniewskiej i Sacharowa, złożyło się na wybór przekładów dokonany dzięki pomocy historyka i rusycysty Andrzeja Nowaka. Był to równocześnie najdziwniejszy numer „Arki”, ponieważ nie zawierał żadnej informacji wskazującej na nasz udział w jego powstawaniu, okładka składała się z kolażu okładek rosyjskiego pisma, brak było też daty i miejsca wydania. Opublikowanie trzynastego, „tajnego” numeru „Arki” było rezultatem naszych obaw, że po jego ukazaniu się będzie nas tropić nie tylko rodzima SB, ale także sowieckie KGB.

W 1986 roku ukazały się (oprócz tajnej trzynastki) jeszcze trzy numery „Arki”. We wrześniu niektórzy z nas zostali zatrzymani na tak zwane rozmowy ostrzegawcze, jakie SB przeprowadzała w związku z ogłoszoną amnestią dla więźniów politycznych. Wtedy po raz ostatni byłem na dziewiątym piętrze gmachu przy ulicy Mogilskiej, w głównej siedzibie bezpieki, gdzie usiłowano mnie namówić do „ujawnienia” jakichś bliżej nieokreślonych przewinień. Zaczął się odtąd okres mniej emocjonujący, bez dotychczasowych środków ostrożności, kiedy już otwarcie przyznawaliśmy się do pracy w „Arce”, chociaż wciąż jeszcze nie ogłaszaliśmy tak zwanej stopki redakcyjnej, uważając, że dopóki komuniści pozostają przy władzy i działa cenzura prewencyjna, nie zmienimy zasad naszej działalności.

W 1987 roku ukazały się tylko trzy numery „Arki”. Od numeru dwudziestego podawaliśmy skład rady patronackiej, w której – dzięki pośrednictwu i zachęcie profesora Leszka Kołakowskiego – zgodzili się uczestniczyć Alain Besançon, François Bondy, Melvin Lasky, Norman Podhoretz, a od 1988 roku również Saul Bellow. W 1988 roku udało się nam wrócić do rytmu kwartalnego, również od początku roku podpisywaliśmy nasze teksty prawdziwymi nazwis kami. Ujawniło się również skupione wokół nas środowisko współpracowników i przyjaciół: w numerze dwudziestym czwartym opublikowana została deklaracja klubu politycznego „Arki”, założonego już rok wcześniej, pod którą – oprócz członków redakcji – znalazły się także podpisy Lesława Maleszki, Jana Marii Rokity i Macieja Szumowskiego. Do grona założycieli należał również Paweł Kłoczowski. W latach 1987–1989 odbyło się kilkanaście zebrań klubu.

Powiększający się krąg współpracowników przyniósł pokusę rozszerzenia naszej działalności. Wiosną 1989 roku powstał dwutygodnik „Świat”, za pośrednictwem którego chcieliśmy żywiej reagować na aktualne wydarzenia polityczne. W „Świecie” funkcje redaktorów łączyli z obowiązkami w „Arce” Jan Polkowski (redaktor naczelny obu pism), Tadeusz Nyczek, Łukasz Plesnar i niżej podpisany. W okresie od kwietnia do grudnia wydaliśmy piętnaście numerów nowego pisma. Równocześnie od wiosny 1989 roku mozolnie powstawało wydawnictwo „Arki”, a co za tym idzie tworzył się swego rodzaju koncern wydawniczy, usiłujący dostosować naszą podziemną pracę do nowych warunków legalnej działalności.

W 1989 roku wydaliśmy cztery zeszyty „Arki”, a w numerze dwudziestym szóstym opublikowaliśmy bibliografię dotychczasowej zawartości pisma, zestawiając w niej obszerną listę naszych autorów, a równocześnie ujawniając większość używanych wcześniej pseudonimów i tym samym zapowiadając przejście pisma do oficjalnego obiegu. W tym też numerze po raz pierwszy podaliśmy skład redakcji, z której wtedy – po zakończeniu podziemnego okresu pisma – ubył Tadeusz Nyczek, a jego miejsce zajął Andrzej Nowak. Ujawnieni zostali także stali współpracownicy i przedstawiciele „Arki”: Maciej Strzembosz w Warszawie i Andrzej Sulikowski w Lublinie. W tym składzie dotrwaliśmy do ostatniego, dwudziestego ósmego podziemnego numeru pisma, coraz poważniej przygotowując się do kontynuowania pracy już w oficjalnym obiegu wydawniczym.

Perspektywa założenia dziennika „Czas” pojawiła się w końcu 1989 roku i zaangażowali się w nią trzej członkowie redakcji „Arki”. Doprowadziła ona do istotnych zmian, których rezultatem był pierwszy legalny numer pisma. Między innymi objęcie przez Jana Polkowskiego kierownictwa prac organizacyjnych, przygotowujących wydawanie dziennika, spowodowało konieczność zmiany redaktora naczelnego „Arki”, którym został Ryszard Legutko. Ponieważ również Łukasz Plesnar i ja zaangażowaliśmy się w tworzenie pisma codziennego, redakcja „Arki” została poszerzona o kilku dotychczasowych współpracowników.

Dla nas ponad sześcioletnia historia „Arki” to coś więcej niż dzieje jednego z pism drugiego obiegu. „Arka” była jedną z enklaw wolności, które wzajem przenikały się i łączyły, tworząc niezwykły krajobraz Polski usiłującej uwolnić się od komunistycznej dyktatury. Kronikarski zapis, który usiłowałem tu sporządzić, oddaje zaledwie najbardziej zewnętrzną stronę działalności podziemnego pisma. Może ktoś inny podejmie jeszcze kiedyś próbę określenia miejsca „Arki” w dorobku niezależnej kultury, a może także opisze jej rolę w kształtowaniu naszych postaw i poglądów. Żegnając się z podziemną „Arką”, mamy nadzieję, że nie będzie to rozstanie chwilowe. Tym samym zamykamy także pewien rozdział historii, obejmujący antytotalitarny opór lat 70. i 80., który być może okaże się najważniejszym dokonaniem naszego pokolenia.

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Ryszard Terlecki, Moja historia „Arki” [1990], „Nowy Napis Co Tydzień”, 2021, nr 129

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...