Nowy Napis Co Tydzień #131 / Malarstwo i czas. O tomiku „Dzień jest wierszem, świat kolorem” Piotra Michałowskiego
Piotr Michałowski to poeta, eseista, literaturoznawca, a także krytyk literacki i teatralny. Autor kilku książek naukowych poświęconych poezji. Od lat rozwijający swoją działalność naukową, począwszy od studiów polonistycznych na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, poprzez doktorat pisany pod kierownictwem prof. Edwarda Balcerzana na tejże uczelni, aż po habilitację w Polskiej Akademii Nauk i wieloletnią pracę na Uniwersytecie Szczecińskim. Pochodzący z Bydgoszczy naukowiec i literat od dawna jest zresztą związany ze Szczecinem.
Zaczynał dawno, jeszcze na początku lat osiemdziesiątych, gdy w trakcie studiów publikował w nieprofesjonalnej prasie literackiej a w latach 1980–1981 także w studenckim drugim obiegu. Jeszcze podczas studiów debiutował także w prasie profesjonalnej. Między innymi na łamach krakowskiego dwutygodnika „Student”, do którego pisywał recenzje teatralne, a także ukazywały się tam jego wiersze. Działalność krytycznoliteracką w tamtych latach rozpoczynał z kolei od współpracy z poznańskim miesięcznikiem „Nurt”.
Przez lata jego teksty ukazywały się w takich czasopismach naukowych i literackich jak „Literatura na Świecie”, „Odra”, „Pamiętnik Literacki” czy „Teksty Drugie”. Sam był współzałożycielem szczecińskiego dwumiesięcznika kulturalnego „Pogranicza”, a także redaktorem serii „Tablice” w Wydawnictwie FORMA.
I to właśnie FORMA wydała najnowszy tomik poety. Tych ma on w swojej karierze niemało. Wśród dotychczasowego dorobku poetyckiego Michałowskiego możemy odnaleźć takie tomiki jak Poemat w czerwieni (rok 1984, wydanie drugoobiegowe), Powidok powietrza (1994), Li(me)ryczny plan Szczecina (1998), Za czarnym wielokropkiem… (1999) czy wydane już przez FORMĘ i pochodzące z ostatnich lat Ciszę na planie (2011) i poemat Zaginiony w kreacji (2018).
Z powyżej zarysowanej sylwetki wybija doświadczenie, wiedza, wszechstronność i rozeznanie w kulturze. Nie może więc dziwić, że najnowsze wiersze Michałowskiego, które odnajdziemy w zbiorze Dzień jest wierszem, świat kolorem, odznaczają się podobnymi cechami – dojrzałością, przenikliwością, intymnym spojrzeniem na dzieła sztuki, ale zarazem odwagą i nieraz językową brawurą w poszukiwaniu własnych środków wyrazu. Wiersze „najnowsze” to zresztą pewne uproszczenie, bo jak przyznawał sam twórca w wywiadzie udzielonym Radiu Szczecin, utwory z tego tomiku powstawały w ciągu siedmiu minionych lat. A prace nad tomem nieco przyspieszyła pandemia, która pozwoliła dokończyć, doszlifować i zebrać całość.
Przewrotnie można stwierdzić, że bez wątpienia trudne doświadczenie pandemiczne ukazało tym samym pewne nieprzewidziane pozytywy. A przymusowe zamknięcie i cisza okazały się znakomitą inspiracją twórczą, czy też może inaczej – czynnikiem mobilizacyjnym. Bo jak stwierdził sam Michałowski w przywołanym wyżej wywiadzie, wiersz jest rzeczywistością dwojaką. Z jednej strony jest wydarzeniem i stanowi akcydens życia, jest swego rodzaju darem, a czasem wręcz epifanią. Natomiast z drugiej strony jest wiersz przede wszystkim kumulacją intelektualnego wysiłku. Efektem myśli, która pojawia się nagle, lecz którą należy następnie pielęgnować i pracować nad jej ostatecznym kształtem.
Efekty tej filozofii twórczej widać wyraźnie w najnowszym zbiorze Michałowskiego. Książka ta jawi się jako bardzo przemyślana. Dostrzegamy to już na poziomie konstrukcji tomiku. Podzielony jest na cztery nieco różniące się od siebie segmenty. Pierwszy z nich to (B)ramy obrazu – zbiór ekfraz dotyczących rozmaitych klasycznych dzieł malarskich. Następny to Wstecz, czyli wielowymiarowe poetyckie powroty w przeszłość, nierzadko autobiograficzne. W kolejnych – Poza i Naprzód – napotkamy wiele lirycznych eksperymentów i artystycznych wyborów, które nierzadko można by uznać za kontrowersyjne. Ale przede wszystkim napotkamy przenikliwe myśli dotyczące naszej cywilizacji, w tym dnia jak najbardziej współczesnego – doby pandemii.
Najpierw pochylmy się jednak nad (B)ramami obrazu. W poetyckim muzeum ekfraz zbudowanym przez Michałowskiego w pierwszej części jego książki odnajdziemy trzynaście obrazów wielkich mistrzów. Czy raczej trzynaście lirycznych refleksji nad tymi obrazami. Natkniemy się na Dziewczynę w ramie obrazu Rembrandta, doświadczymy Impresji, wschodu słońca Moneta, wybierzemy się na Bal w Moulin de la Galette wraz z Augustem Renoirem czy zasiądziemy wraz z Vincentem van Goghiem wśród Gwiaździstej nocy. Każdorazowo pochylenie się Michałowskiego nad dziełami sztuki to wspomniane przekroczenie ich bram, próba wkroczenia w materię dzieła, odkrycie sensów znajdujących się pod licznymi kolorami.
To wkroczenie do intelektualnej głębi obrazów i ich językowe przetworzenie widać z mocą w ekfrazie dotyczącej Krzyku Edvarda Muncha. W krótkich, lecz wymownych słowach poeta przedstawia tu swój intymny kontakt z dziełem i za pomocą kolejnych fraz przemienia je w wielką poetycką alegorię.
już to mam za sobą
przeoczony przez dwa cienie
oniemiały wybuch
i łunę z krwistego krateru trzewi
niesioną na granatowej fali powietrza
ognia duszy ciała i wody
w konwulsjach fiordu
już to mam za sobą
to nie krzyk nie płacz
to zdziwienie
wewnętrzną eksplozją
to cisza po burzy
co zatyka uszy
i nakłada maskę
wyłysiałą z nagłego odkrycia
mam to już za sobą
i niosę wygasłą próżnią
ulgę nawet pokój
po skażeniu świata obrazem
skończonej męki
już mam za sobą to
już się nie oglądam
jak pędzel zdziera z kartonu
skórę świata
piekło zostawiam za poręczą
prostej drogi
na użytek publiczny
już to macie przed sobą
obezwładnione ramą bezpieczeństwa
zmęczeni lenistwem
obojętności
Spotkanie z obrazem staje się u Michałowskiego spotkaniem z egzystencjalnym bólem zaklętym w dziele Muncha. Spotkaniem, a zarazem przeżyciem tego bólu. Przeżyciem tyleż ukazującym empatię wobec postaci zaklętej w barwach skreślonych pędzlem norweskiego malarza, co stanowiącym doświadczenie osobne. Poeta wychodzi tu też niejako „poza obraz”, pochylając się nad tym, co czeka jego bohatera (a może jego samego?) po przeżyciu tytułowego krzyku. Co się dzieje, gdy „mam to już za sobą?”. Co pozostaje? Cisza, zdziwienie wewnętrzną eksplozją, próżnia, a zarazem konieczność życia na skażonej ziemi. Wiersz Michałowskiego ukazuje postawę człowieka wobec krzyku – nie tylko obrazu, ale ogólnego bólu rozdzierającego egzystencję. A może bólu szczególnego związanego z tu i teraz i przeżyciem skażenia świata wszechogarniającą pandemią? Czy to miałaby symbolizować maska nakładana po burzy? A może zdarta skóra świata ma wymiar uniwersalny, a prosta poręcz, którą widzimy na obrazie Muncha, to poręcz odsłaniająca piekło cywilizacji w ogóle?
Wiersz ten, podobnie jak i inne ekfrazy szczecińskiego poety, wiele odsłania i przybliża dzieło malarskie, ale jednocześnie stawia przed odbiorcą wiele pytań i pozostawia dowolność interpretacji. Zupełnie jak omawiany obraz. W tych ekfrazach niejednokrotnie dzieła sztuki malarskiej i dzieła sztuki słowa przenikają się, tworzą jedność, współgrają ze sobą. Poezja uzupełnia malarstwo, rozszerza je, zachowując przy tym swą indywidualność. Stanięcie przed obrazem motywuje poetę do nakreślenia obrazu samego siebie wobec przekazu danego dzieła malarskiego i emocji, jakie niesie. A w rezultacie poeta motywuje czytelnika do nakreślenia kolejnego obrazu – obrazu osobistej refleksji nad filozoficznymi aspektami skreślonymi przez pędzel i pióro.
Rozmaite myśli uwidaczniają się także w kolejnych partiach zbioru. We Wstecz powracamy w przeszłość, by nie raz dzięki owemu wehikułowi czasu przemyśleć teraźniejszość. Tak jak w wierszu Mój pierwszy raz:
żyłem w epoce wyjątkowej
(każdy zawsze tak twierdzi)
bo za mojego życia
po raz pierwszy
Polak został papieżem
i papież abdykował pierwszy raz
(nie licząc średniowiecza)
po raz pierwszy
upadł komunizm
i znów po raz pierwszy
nastała wolność
(nie licząc międzywojnia)
tylko moje zdziwienia
tak spowszedniały
że je zauważam właśnie
pierwszy raz
nie licząc zawodowej pamięci
W tym, ale też w poprzednim przywołanym wierszu dostrzegamy pewną prostotę języka i minimalizm – brak znaków przestankowych, krótkie wersy, postawienie na formę wiersza wolnego. Aczkolwiek od tej reguły występują w tomiku pewne odstępstwa, dostaniemy nawet jeden mini-poemat i dwa utwory bliskie formie sonetu. Przeważa jednak forma skromna, lecz mocna w przekazie. W Moim pierwszym razie spotyka się przeszłość z teraźniejszością, zachwyt unikalnością dziejowych zdarzeń spotyka się z rozczarowaniem odczuwanym przy spojrzeniu z dystansu.
Z kolei w Wojnie i pokoju zawartym w segmencie o nazwie Poza Michałowski splata siatkę metafor ukazującą dychotomię dobra i zła, ładu i chaosu:
różni je arytmetyka
pokój
zna mnożenie i dzielenie
dzielenie mnożenia
i mnożenie dzielenia
wojna
zna jedno proste działanie
dodawanie
które służy odejmowaniu
ponadto je różni język
nazewnictwo zbrodni
i status piekła
spłowiałe credo
na szkolnej tablicy
spisane cegłą nie kredą
Matematyczna metafora odsłania grozę kryjącą się w istocie za obiema opisywanymi rzeczywistościami, a wspomniana dychotomia to zarazem konstatacja o niepokoju płynącym z obu porządków. Wojna dodaje (zbrodnie?), odejmując (życie?). Pokój mnoży i dzieli. Mnożyć może troski, problemy, zadania, zdarzenia, dzielić ludzi, dni, marzenia… Tu ponownie interpretacja jest bardzo szeroka, a ukazany obraz nader pojemny. Jednoznaczne jednak jest to, że obie rzeczywistości opisywane przez Michałowskiego mają swój „status piekła”, co wskazuje na swoistą apokaliptyczność przedstawianej cywilizacyjnej wizji. Gorycz? Niekoniecznie. Może raczej trzeźwe spojrzenie doświadczonego twórcy na otaczający go świat.
Doświadczenie przebija bowiem z tego tomiku. Doświadczenie człowieka zakorzenionego w literaturze, świadomego potęgi słowa. Mężczyzny, który przeżył już kilka dekad i teraz może spoglądać z odpowiedniego dystansu na otaczający go świat. Odsłaniając przy tym perspektywę szeroką. Pokazując znaki kultury, w których my wszyscy możemy się przeglądać.
Czy warto? W tych (b)ramach obrazu, do których zaprasza nas poeta zobaczymy wiele. Usłyszymy krzyk. Stanie się on może naszym współudziałem. Ale jedno jest pewne – będzie to krzyk wywołany intelektualnie angażującą liryką wysokiej próby.
P. Michałowski, Dzień jest wierszem, świat kolorem, Wydawnictwo Forma, Szczecin 2021.