03.02.2022

Nowy Napis Co Tydzień #137 / Przeszyć Zagładę

Poprzednia książka Karoliny Sulej Rzeczy osobiste. Opowieść o ubraniach w obozach koncentracyjnych i zagłady w sposób udany pokazywała historię Holokaustu przez pryzmat ubrań. Ubrać kogoś to tyle samo, co nadać mu znaczenie: poniżyć, wyśmiać lub uszlachetnić. Opowieść o rzeczach w książce Sulej stawała się opowieścią o ich właścicielach. Im bardziej ubranie było fragmentaryczne, niekompletne, zebrane z różnych nieprzystających części w całość umożliwiającą przeżycie, tym bardziej skomplikowana historia się za nim kryła.

Przetrwanie w obozie koncentracyjnym zależało przede wszystkim od „zorganizowania”, czyli pozyskania rzeczy potrzebnych do przeżycia. Sulej w Rzeczach osobistych uświadamiała, jak ważne w tym kontekście stawały się przedmioty: dobre buty chroniły stopy od odmrożeń, ukryty pod pasiakiem sweter pozwalał utrzymać lepszą funkcję w obozie i uniknąć krematorium. Dobry stan odzieży oznaczał również lepszy stan psychiczny do podjęcia walki o samego siebie, a czasem także współwięźnia. Stąd dbałość o ubiór, ale także dbałość o wygląd. Autorka opisywała nawet pojawianie się mód w życiu obozowym – te były swoistą walką podjazdową z okupantem; walką bezbronnych, toczoną bez spektakularnych akcji i niemającą na koncie „strąconych przeciwników”, i rozgrywającą się w zupełnie innym rejestrze doznań. Ukrywane pod chustkami długie włosy stanowiły wyraźny sprzeciw wobec tysięcy jednakowych, ogolonych głów. Muśnięcie ust szminką, zapleciony warkocz, kolorowy dodatek do obozowego uniformu dawały jasny przekaz: nie ginę w tym jednakowym tłumie, jestem jakaś; nie jestem numerem, jestem sobą. Sulej w poprzedniej książce pokazywała też, że warstwa materiału na skórze miała wartość odgrodzenia od przerażającej rzeczywistości.

Można było zarzucić Rzeczom osobistym, że tak naprawdę historie te były wielokrotnie już opowiadane. Nowością jednak, umiejętnie wplecioną w narrację, było zwrócenie uwagi również na odzież oprawców. Sulej ciekawie przedstawiła zagadnienie mody obozowej także od strony tych, którzy dostęp do odzieży mieli, choć jako funkcjonariusze stali się „więźniami” swojego wizerunku. Przypatrując się mundurom esesmanów oraz strażniczek w obozach zagłady, Sulej napisała zaskakującą historię o sile munduru, który upiększał właściciela. Josef Mengele nazywany „Aniołem Śmierci” wspominany jest przez ocalonych jako nieziemsko piękny mężczyzna. Podobne opisy dotyczą strażniczek. Gdy jednak patrzymy na ich zdjęcia, trudno dostrzec ten powab. Czy na tym właśnie polega siła czystego munduru i wyglansowanych butów? Jak wyjaśnić, dlaczego mundur esesmański tak zawładnął wyobraźnią kultury masowej? Pozostałości materialne Zagłady stawiają pytania także nam, ludziom współczesnym: o granicę między troską a niezdrową fascynacją.

Problemy z literaturą o Zagładzie

Wspominam nie bez przyczyny poprzednią książkę Karoliny Sulej, bowiem Historie osobiste, książka najnowsza, bezpośrednio z tamtej wyrastają. Można zatem potraktować Historie osobiste jako uzupełnienie Rzeczy osobistych. Również w najnowszej książce spojrzenie zarówno na Zagładę, jak i na drugą wojnę światową kierowane będzie na ubrania, buty, przedmioty, a przez nie na ich właścicieli.

Swoista niewdzięczność w recenzowaniu książek będących reportażem o Zagładzie polega na tym, że trudno w ten sam sposób oceniać autora i przedstawione przez niego głosy Ocalonych. Mówiąc jeszcze inaczej: Ocaleni wypełniają sobą całą książkę, a czytelnik jest w pełni zasłuchany (zaczytany) w ich świadectwa. Jaka jest zatem rola autora, który owe świadectwa zebrał, a jednocześnie podpisał swoim imieniem i nazwiskiem? Pytanie może i nieco szkolne, ale w dobie kolejnego boomu na książki dotyczące Zagłady warto zastanowić się, gdzie przebiegają granice ingerencji autora, jego obecności w takim zbiorze świadectw, a także gdzie zaczyna się – napiszmy to otwarcie – żerowanie na temacie. Historie osobiste to dobry przykład, aby się tym zagadnieniom przyjrzeć.

Rozpiętość tematyczna jedenastu wywiadów składających się na Historie osobiste jest znaczna. Mamy tu zarówno świadectwa kobiet, jak i mężczyzn, opowieści z różnych szerokości geograficznych: wywiady przeprowadzane były w Polsce, a także w Izraelu, Stanach Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii oraz Czechach. Relacjonują Żydzi i nie-Żydzi. Opowiadane jest Powstanie Warszawskie, jak i Zagłada. A ta ostatnia odnotowywana jest przez punkty przystankowe: Auschwitz-Birkenau, Majdanek, Ravensbrück, Stutthof, Bergen-Belsen. Bez odnajdywania Ocalonych, podróży do nich oraz wielogodzinnych rozmów nie mielibyśmy świadectw takich, jak to należące do Aliny Dąbrowskiej:

Ważne były chustki na głowę. Każda więźniarka inaczej swoją wiązała. A dla Aliny najważniejsze były włosy: musiały filuternie wymykać się spod chusteczki. Pewnego dnia szła obozową ulicą, kiedy wezwał ją esesman. Znienacka wyciągnął nożyczki i obciął jej wystający pukiel aż do skóry. Na ten widok nadzorczynie wybuchnęły śmiechem. Alina natomiast była przerażona i przekonana, że teraz esesman każe jej ogolić głowę na łyso. Miała szczęście. Tylko wrzasnął, że przepisowo należy włosy chować pod chustkę. Lecz potem się rozpłakała. Z jednej strony z ulgi. A z drugiej – ze smutku. Te wystające kosmyki były jej człowieczeństwem.

Także i w najnowszej książce Karolina Sulej zwraca uwagę na te elementy historii wyniesionych z Zagłady, które były traktowane jako gorsze, mniej znaczące na tle przemycanych pod koszulami pistoletów czy granatów. Okazuje się jednak, że można poprzez odzież, buty, modę czasu wojny – w getcie, w powstaniu, w obozach zagłady – opowiedzieć fascynującą historię o podjętej walce przez tych, którym nie dano broni. Przypięcie kwiatka do zdobycznej panterki czy przekrzywienie więźniarskiej czapki w obozie zagłady pozwalało zachować indywidualność. Dbanie o wygląd stawało się formą oporu – rzecz zupełnie niezrozumiała dla ludzi, którzy nie doświadczyli wojny.

Wywiady przeprowadzone przez autorkę dały jej rozmówcom możliwość opowiedzenia swojego doświadczenia; niektórzy jakby czekali całe życie właśnie na rozmowę, która dotknie tematu odzieży i mody obozowej. Odnajduję ten imperatyw w wywiadzie z Leonem Weintraubem:

Częścią poczucia godności jest dbanie o siebie. W czasie wojny byłem bezradny, nie miałem możliwości obrony, byłem poniżany, wtłaczany w błoto, uprzedmiotowiony. Po wojnie obiecałem sobie, że już nigdy nikomu na to nie pozwolę. Dbać o siebie i wyglądać to jest nie tylko potrzeba estetyczna. To w dużej mierze potrzeba moralna.

Gdyby Historie osobiste były tylko zbiorem wywiadów, można by postawić tę książkę na półce z etykietą „kolejna książka o Holokauście”. Karolina Sulej przełamuje monotonię, prezentując analizę dwudziestu fotografii oraz dwudziestu mikrohistorii o przedmiotach. Ten ciekawy zabieg sprawia, że lektura staje się niespodzianką: nie do końca wiadomo, dokąd autorka zabierze czytelnika. Analiza fotografii i mikrohistorii konkuruje atrakcyjnością z opowieściami Ocalonych. Nie zdradzając wszystkiego, warto dać pewien przedsmak wrażeń czekających na czytelnika. I tak, analizując dział „Poradnik dla gospodyń” w „Gazecie Żydowskiej”, Sulej pisze:

Rzeczywistość rozpada się na naszych oczach – zdaje się sugerować rubryka, ale do obrony przed chaosem dysponujemy naszymi kobiecymi umiejętnościami, dzięki którym będziemy łatać i zszywać, póki wystarczy materiału. Słowo „wojna” pojawiło się tylko w pierwszym odcinku „Poradnika”. Pragmatyczny styl tekstów zdaje się sugerować, że nie jest najgorzej i mamy nad tym kontrolę.

Szycie zaczyna mieć także cechę magiczną: ma „naprawiać” sytuację w getcie, „łatać” rozpacz. Nie płaczcie, pracujcie – wzywa „Poradnik” – choćby to była syzyfowa praca. „Przeszycie” ubrania staje się „przeżyciem”.

Czytanie osobiste

Wracając do postawionych wyżej pytań o granice eksponowania osobowości autora w reportażu o Holokauście oraz swoistym żerowaniu na temacie – właśnie na przykładzie Historii osobistych, można dostrzec, na czym polega właściwe podejście do tych zagadnień, takie, które nie przekracza subtelnie zaznaczonych granic. Sulej porusza się z wyczuciem: potrafi się usunąć w cień, aby sobą nie zasłaniać rozmówcy, zaś mikrohistorie i analiza zdjęć dopowiadają to, czego nie byli w stanie wyrazić Ocaleni. Co więcej: w analizach autorka przemawia własnym głosem, przez co nie sposób przykleić Historiom osobistym łatki „antologii wywiadów” z dopisanym  nazwiskiem Sulej. Książka, operując różnymi środkami wyrazu – wywiadem, reportażem, fragmentami wspomnień autorki, mikroesejami – okazuje się barwnym, a przede wszystkim wielowątkowym wielogłosem.

Jeśli jednak recenzję pisze się z powagą i bez taryfy ulgowej, to trzeba także postawić pytanie trudniejsze: jaka duża jest obecność Karoliny Sulej w książce wszak poświęconej innym osobom? I z całą powagą należy tu powiedzieć, że duża. Karolina Sulej wspomina swoje spotkania z Ocalonymi, cofa się do czasów swoich studiów, wspomina odbyte podróże. „Byłam”, „zapukałam”, „otworzył mi” – postać Sulej przewija się w tle często, zupełnie jakby chciała powiedzieć: pamiętaj, kto napisał tę książkę. Przy dłuższej lekturze ciągle podkreślana obecność autorki zaczyna męczyć. Dla sprawiedliwości należy jednak zaznaczyć, że są także w książce wywiady i reportaże, w których autorka niemal się nie pojawia. Być może czytelniczy problem z nadobecnością autorki wiąże się z wielogatunkowością Historii osobistych, o czym pisałem wyżej. Może zatem należałoby zredagować Historie osobiste nieco inaczej?

Wadziłem się z pojawiającą się i znikającą Karoliną Sulej, aż wreszcie trafiłem na fragment opisujący spotkanie z Ewą Żelechowską:

Teraz wyciąga woreczek z foliowej torebki i kładzie przede mną na stole. Rozpłaszczony na serwecie rzeczywiście jest rozmiarów worka na pantofle. Górna część bielsza, dolna czerwieńsza, ale przede wszystkim jest szarobury. Nitka haftu imienia i nazwiska ma wciąż wyraźny kolor niebieski, ale błękitny niegdyś numer obozowy dziś jest szary. To musiała być nitka gorszej jakości.

Dostrzegam na materiale ślady cerowania i miedziane drobne plamy, o których pochodzenie głupio mi pytać. Są na nim jeszcze cząsteczki obozu. To jego archeologia. Malutkie stanowisko badawcze.

Nie wiem, jak mam go dotknąć. Przejechać dłonią? Pomacać? Wziąć delikatnie w dwa palce? W ogóle nie dotykać? Nie chcę traktować go jak relikwii, to nie jest moja pamiątka, ale nie umiem zobaczyć w nim zwykłej rzeczy. Kładę go w końcu na otwartej dłoni, jak manuskrypt zapisany tajemniczym językiem. Przesuwam palcem po materiale.

Wczytuję się w emocje Karoliny Sulej, jej wahanie i stawiane samej sobie pytania, i nagle widzę wyraźnie, że to są moje pytania i moje emocje. Że to, czego nie sposób wyrazić słowami, wyrazić musi czasem zwykła obecność. Świadectwa Przeżywców oddziałują tak silnie, że stają się częścią naszego życia, a ich historie osobiste stają się naszą historią. I teraz to ja kładę otwartą dłoń na książce, to ja przesuwam palcem po rzędach liter.

 

Karolina Sulej, Historie osobiste. O ludziach i rzeczach w czasie wojny, Czerwone i Czarne, Warszawa 2021.

okładka książki

 

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Marcin Cielecki, Przeszyć Zagładę, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2022, nr 137

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...