24.02.2022

Nowy Napis Co Tydzień #140 / Ślady internowania 1981-1982

Pamięci moich rodziców – Henryki i Antoniego, oraz mojego brata – Krzysztofa

W więzieniu pisałem listy i wiersze. Można na nie spojrzeć jak na teksty dokumentalne, różne dowody na istnienie. Teksty te były przedmiotem zainteresowania Służby Bezpieczeństwa. Ona także produkowała dokumenty, które dziś są śladami tamtych czasów. Dziesięć lat temu, po śmierci mojej mamy, dostałem od mego już niestety nieżyjącego brata Krzysztofa szarą kopertę. Znajdowały się w niej listy, które pisałem do rodziców z więzienia przy ulicy Kleczkowskiej we Wrocławiu i z Grodkowa, gdzie byłem internowany od 12 grudnia 1981 do 31 lipca 1982 – realnie, a formalnie do października 1982. Przejrzałem wtedy pobieżnie te listy i bez większego zainteresowania odłożyłem je na półkę.

Zbliżająca się czterdziesta rocznica wprowadzenia stanu wojennego sprowokowała postawienie pytania, jakie ślady, jakie dokumenty pozostały mi po tamtych wydarzeniach? To spowodowało, że ponownie przeczytałem te listy i muszę przyznać, że nieco mnie zdumiały. Pisał je dwudziestopięcioletni mężczyzna, który próbował – mimo cenzury – jakoś określić swoją ludzką i obywatelską tożsamość oraz pocieszyć, przede wszystkim zamartwiających się rodziców, i ukazać – z pewnym dystansem – realną sytuację więźnia generała Jaruzelskiego.

Kilka spraw wymaga wyjaśnienia. Zaskakuje mała liczba ingerencji cenzury i pozorne przyzwolenie na swobodne pisanie tego, co autor myśli. Sprawa znajduje wyjaśnienie w teczkach komunistycznego MSW, gdzie kopie listów trafiały w postaci ściśle tajnych dokumentów. Było to dla Służby Bezpieczeństwa jedyne źródło informacji o poglądach internowanego, który konsekwentnie odmawiał rozmowy z oficerami wiadomych służb. Natomiast znajomość tych poglądów, nawet w ograniczonym stopniu (przecież autor wiedział, że listy mają dodatkowego czytelnika), pozwoliła trzymać osadzonego stosunkowo długo i podjąć decyzję o zwolnieniu dopiero pod naciskiem dokumentów medycznych. Warto jeszcze wyjaśnić stosunkowo pogodny ton opisu naszej sytuacji socjalnej w Grodkowie. Otóż wynika to z dwóch przyczyn. Jedna to zamiar pocieszenia zmartwionych rodziców, druga to porównywana ciągle przeze mnie sytuacja stalinowskiego więzienia, które przeszedł mój ojciec, z naszą ówczesną rzeczywistością. Wiedziałem, co potrafią komuniści, i – jak na swoje możliwości – łagodnie nas traktują. Przy okazji: mam na ten temat własną teorię. Otóż oni nie traktowali nas względnie łagodnie z powodów humanitarnych. Czynili tak ze strachu. Nie mówię tylko o księżach, którzy grozili grodkowskim klawiszom, że jeśli któryś będzie się nad nami znęcał, to ogłoszą to z ambony, myślę, że zostawili nas przy życiu, bo nie byli w stanie niczego innego zrobić. Aby zarządzić masowe egzekucje, trzeba mieć kogo ustawić w plutonach egzekucyjnych…

 

Wrocław 18 XII 81, więzienie na Kleczkowskiej

Kochani,

wielkim ciosem stała się dla nas wiadomość o tragedii w Katowicach i Gdańsku. [zamazane przez cenzora] Górnicy, którzy codziennie ryzykują i ryzykowali w swej pracy dla naszego kraju życiem [zamazane przez cenzora] Nie mogę o tym więcej pisać. Z nami wszystko w porządku. Jestem zdrowy i nieźle karmiony. Nie martwcie się więc o mnie. Bardzo się boję o Wasze zdrowie i nerwy. Nie zadręczajcie się, jesteście mi bardzo potrzebni, [zamazane przez cenzora]. Nie sądzę, abyśmy w tym roku mogli się spotkać przy wigilijnym stole. Smutne to, ale jak spojrzeć na naszą historię, naturalne w polskim losie. Ojciec zrozumie to dobrze. Często tu o Nim myślę i odnajduję z radością w swojej sytuacji kontynuację Jego losu. Tak chyba powinno byćMój ojciec spędził w stalinowskim więzieniu cztery i pół roku, był torturowany, trzymany w izolatce, zmuszany do pracy w kamieniołomach… [1]. Ale to nic, że nie będziemy ze sobą na Święta. Przecież i tak będziemy razem i będziemy się w myślach dzielili opłatkiem w tę najsmutniejszą naszą Wigilię. Muszę już kończyć, bo zabierają listy. (Nie zabrali, piszę więc dalej). Nie będę chyba pisał żadnych odwołań, bo przecież nie mają absolutnie sensu. Dlatego i Wy przypadkiem nie piszcie żadnych monitów. [zamazane przez cenzora] Nie wiem, czego Wam życzyć na Święta, chyba spokoju i zdrowia, bo takich chciałbym Was zastać, kiedy wrócę.

Kocham Was bardzo

I całuję –

Jarek

PS Napiszcie do mnie, nie mamy, poza cenzurą, ograniczeń w korespondencji. Nie możemy natomiast otrzymać widzenia.

 

Wrocław 22 XII 81

Jarosław Broda
internowany
Zakład Karny we Wrocławiu

Obywatel Minister Spraw Wewnętrznych

22 grudnia o godz. 9.00 Polskie Radio przekazało oświadczenie rzecznika rządu Jerzego Urbana, dotyczące sytuacji internowanych. Rzecznik stwierdził – nie bez upoważnienia WRONWojskowa Rada Ocalenia Narodowego – fasadowy organ, powołany dekretem o wprowadzeniu stanu wojennego, kierowany przez Wojciecha Jaruzelskiego.[2] zapewne – iż przebywamy w domach wczasowych, gdzie mamy możliwość widzenia z rodzinami i wzajemnego kontaktu. Moja sytuacja, jak i innych internowanych, co nie jest zapewne tajemnicą dla podległego Obywatelowi Ministrowi Komendanta Wojewódzkiego MO we Wrocławiu, drastycznie odbiega od przedstawionej przez Jerzego Urbana. Z opisanej sytuacji można wyciągnąć jedynie następujący wniosek: albo przedstawiciel rządu świadomie okłamuje polską i światową opinię publiczną, albo też rząd jest celowo okłamywany przez terenowe organa władzy, odpowiedzialne za to, że wbrew zaleceniom rządu

  • przebywamy w więzieniu
  • nie mamy możliwości widzenia z rodzinami
  • uniemożliwiono nam wzajemny kontakt

W związku z tym domagam się wypełnienia wobec nas wszystkich zapewnień rządu, a szczególnie w punkcie dotyczącym widzeń z rodzinami. Dodam, że zignorowanie tych żądań może doprowadzić do poważnego i nieobliczalnego w skutkach, jak sądzę całkiem zbędnego, napięcia między internowanymi a służbami porządkowymi.

Jarosław Broda

 

Grodków 5 I

Kochani, […] boję się, że niepokój o mnie i zmartwienia będą pogarszały Wasze zdrowie. Tatku, nie martw się o mnie. Każdy musi przyjąć taką porcję historii, jaka na niego przypadła. Ty miałeś swoją, a ja właśnie odbieram swoją. To chyba naturalne i nie trzeba z tego robić problemu. Konieczne uciążliwości tej lekcji znoszę spokojnie i bez lęku, choć nie widać rychłego rozwiązania sytuacji, i choć co do finału jestem pesymistą. Jednak nieważne kiedy, ale jaki wyjdę stąd. I ważne, aby żyć w pozycji wyprostowanej. Zawsze przecież, kiedy krótkowzrocznie wydaje się nam, że wszystko stracone, pozostaje coś, co warto i można ocalić. To coś jest w nas samych i tego nie można nam ukraść. Trzeba nam wiele spokoju i opanowania. I odwagi, żeby przyjąć przyszłość. Pierwszy raz nie spotkaliśmy się wspólnie przy wigilijnym stole. Znacie już przecież takie Święta. Minęły przecież i potem było znów lepiej. A że koszmar wraca? Cóż, ten koszmar jest wpisany w nasz los od tysiąclecia. Jedni się z nim godzą, inni wadzą. To proste i naturalne, i można nawet znaleźć odrobinę szczęścia w oporze przeciw koszmarowi. Wiem, że dla Was to nie jest takie proste i zapewne trudniejsze. Ja uczestniczę w tym wszystkim z wyboru, Wy mniej lub bardziej z rodzinnej – ale przecież nie tylko – konieczności. Jednak w spotkaniu z Mamą wyczułem tę garstkę siły, która w nas wszystkich jest od początku, i która nie pozwoli popaść w skrajną rozpacz i załamanie. Bardzo mnie wzruszyło opowiadanie Mamusi o wigilijnym stole, przy którym czekało na mnie miejsce. Ucieszyło mnie też, że przy tym stole siedziała Maria – teraz już naprawdę w rodzinie. Pomagajcie jej – proszę – w miarę swoich sił, bo to zdechlak i w dodatku nie najsilniejsza psychicznie Mysz.

Dziękuję bardzo za psalmy. To chyba najwłaściwsza książka na pobyt w tym miejscu. Jest w niej siła i wiara, i ufność w zwycięstwo sprawiedliwości i dobra. Dzisiaj powinno się czytać psalmy w każdym polskim domu. Podziękujcie w moim imieniu księdzu i zapewnijcie, że postaram się książką opiekować najlepiej, jak potrafię. Przy wizycie Mamy zapomnieliśmy oczywiście o wielu rzeczach. Nie przekazałem kluczy do mieszkania. [wymazane przez cenzora] Jeżeli Maria będzie już we Wrocławiu, to będę musiał wystawić jej upoważnienie, aby mogła podjąć moje pobory, które, jak wynika z gazet, są do podjęcia u urzędników Urzędu Wojewódzkiego, którzy formalnie dysponują majątkiem ZwiązkuInternowanych nie wyrzucano z pracy, a ja byłem etatowym pracownikiem NSZZ „Solidarność”.[3]. Co do mnie, nie macie się zupełnie czym martwić. Jeść mamy co, a dzięki paczkom jemy nawet nieprzyzwoicie dobrze. Bielizny mam już wystarczającą ilość i nie trzeba mi niczego z ciuchów. Otrzymujemy oficjalną prasę, możemy słuchać oficjalnego radia i DTV. W zasadzie możemy się wzajemnie kontaktować. Jestem zdrowy i dobrze psychicznie znoszę tę sytuację. Dbajcie tylko o siebie i nie traćcie nerwów. To dla mnie najważniejsze. Podajcie mi gnieźnieński adres Marii, jeżeli będzie tam dłużej. Nie pamiętam numeru. Mamy też od czasu do czasu kontakt z księdzem. W Święta odbyła się Msza. Nie jest więc – jak sami widzicie – z nami źle. Całuję Was wszystkich, Kochani, serdecznie i w Nowym Roku życzę siły, odporności i zdrowia. I jeszcze tego, co najważniejsze – NADZIEI.

Kocham Was bardzo –

Jarek

 

Grodków 15 I 82

Kochani Rodzice,

[…]

nie trzeba się martwić i tracić niepotrzebnie zdrowia. Prawdę mówiąc, ci co zostali na tak zwanej wolności, są w dużo gorszej sytuacji. Wiecie to chyba lepiej niż ja. Nie mamy tu specjalnego wyboru – czekamy na dalszy przebieg wydarzeń, nie mając na nie żadnego wpływu. Napisałem do naczelnika o umożliwienie częstszych widzeń ze względu na stan zdrowia Tatusia. Jak tylko dostanę odpowiedź, natychmiast napiszę. W czasie dzisiejszej Mszy ksiądz mówił o przebaczeniu. I mówił tak jakbyśmy to my byli sędziami, a nie uwięzionymi oskarżonymi. Przypomniał słynną nagonkę na biskupów w latach 60. za ich chrześcijańskie: „przebaczamy”. To, co się stało w ciągu ostatniego miesiąca, a i wszystko co do tych wydarzeń wcześniej prowadziło, nie wywołuje we mnie odruchu nienawiści. Może to dziwne, ale tak właśnie jest. Za nic nie chciałbym się zamienić rolami z naszymi „opiekunami”. Jednak z braku nienawiści nie wynika jeszcze przebaczenie. Jest taki piękny wiersz Zbigniewa Herberta Przesłanie Pana Cogito. Zawiera on taki fragment:

i nie przebaczaj zaiste nie w twojej mocy
przebaczać w imieniu
tych których zdradzono o świcie

I jest to chyba wielka ludzka prawda. Niech najpierw przebaczy ten, kto został skrzywdzony bezpośrednio. Niech przebaczają rodziny, które osierocono. I niech przebaczy zimne oko historii, które zawsze i bezlitośnie pada na cienie zdrajców, pozostawiając wieczną pamięć ich zdrady. Trudno byłoby wyzwolić we mnie nienawiść. Raczej litość, bo zdrajcy najczęściej umierają ze strachu przed własnym cieniem.

Pytacie, Kochani, czego mi potrzeba. Głównie Waszego zdrowia i spokoju o mój los. A z rzeczy materialnych? Papierosów, zapałek i świeczek. Niczego z ubrania. A co do jedzenia, to jemy znośnie, a Wy nie ogołacajcie własnego przydziału. Raczej wesprzyjcie Krzyśka, bo przecież jego dwa Budrysy są zapewne coraz bardziej żarłoczne, a będą miały chyba coraz mniej okazji do zaspokajania swoich apetytów. W ogóle trzeba dbać o Irka i Maćka. To bardzo ważne, aby dobrze rozumieli to, co wokół nich się dzieje. Tym ważniejsze to w wypadku Irusia, bo jak wnoszę z audycji radiowej, stało się normalną praktyką naszych szkół, że przybywają do dzieci uczeni oficerowie i usiłują prowadzić rozmowy „jak Polak z Polakiem”. Wszystko to kiedyś minie. Historia dowodzi, że żadne imperium nie trwa wiecznie. […]

 

Grodków 6 V 82

Kochani moi,

bardzo wzruszyła mnie Wasza ostatnia wizyta i potem kartka od Tatusia. Tak, takie „limitowane” spotkania wywołują przez swe ograniczenie i świadomość szybkiego rozstania ściśnięcie serca i jakąś próżnię, która nie pozwala powiedzieć wszystkiego, co myśli się i czuje. Tatuś dobrze wie, co znaczy dla więźnia koniec widzenia, koniec jedynego kontaktu z zewnętrznym światem, powrót do celi, do szarości i monotonii, do bezdusznej rzeczywistości, którą nam zgotowano. Nie wolno tu z rozpaczą i bezsilnością pytać: dlaczego? Czy na to zasłużyliśmy? Przecież znamy odpowiedź: zawsze szukający sprawiedliwości pierwsi padali ofiarą przemocy, zawsze kiedy to następowało, był to znak oczywisty strachu i słabości stosujących przemoc. Tam, gdzie pisarze siedzą w więzieniach, najpierw słychać płacz, który może chwilowo zagłuszyć drżenie i strach tyrana, potem płacz mija i można usłyszeć trzask łamiącego się tronu. Tak było zawsze, a jeżeli mamy do wyboru: klęczeć przy tronie i trząść się ze strachu lub być prześladowanymi i nie bać się, że kiedyś trzeba będzie przecież spojrzeć ludziom w oczy, wolę to drugie, w swej istocie szczęśliwe i nawet – w pewien sposób – komfortowe rozwiązanie. Dlatego nie można popadać w rozpacz, twierdząc, że przecież nam to się nie należy. Może właśnie tak! Może właśnie należy się i to jest potrzebne, aby siebie sprawdzić, aby dać świadectwo, które przecież nie pójdzie na marne. Nie sądzę jednak, aby to wszystko prędko minęło, trudno też przewidzieć, jaki będzie finał (bo jaki ostateczny to wiadomo). Była u mnie Maria ostatnio i postanowiliśmy wziąć ślub tu w Grodkowie. Wiem, że szczególnie Mamusi ten pomysł nie bardzo przypadł do gustu, wymarzyła sobie tę uroczystość całkiem inaczej. Przemawia jednak za tym wiele argumentów. Po pierwsze, właśnie ta niepewność co do dalszych naszych losów. Można się obawiać takich okoliczności, w których wobec różnych władz i urzędów nie wystarczy Marii status narzeczonejMowa o ewentualnej przymusowej deportacji.[4]. W grę wchodzą przecież także niepewne sprawy majątkowe. Ale jest „po drugie”, dużo ważniejsze i bardziej istotne. Ja Marię po prostu kocham i że będę z nią żył, postanowiłem już dawniej. Teraz chcę to potwierdzić jej i sobie. Myślę, że to bardzo dla nas ważne.

Nie ma powodu robić z naszej decyzji tragedii, „że jak to: ślub w więzieniu?”. Uroczystości rodzinne można odbyć w terminie późniejszym, a przecież taka uroczystość tu, za murem, jest jeszcze jednym dowodem, że nie kraty tworzą więzienia, że można i tu być prawdziwie wolnym człowiekiem.

Myślę, że się ze mną zgodzicie i zaakceptujecie ten „oryginalny” pomysł. Myślę także, że na wielki szacunek zasługuje odwaga Marii i ufność, która każe jej związać się ze mną właśnie w tak strasznych czasach. Jeżeli na początku ma się do siebie tyle co my zaufania, to przyszłość nie może być zła. […]

Całuję gorąco

Jarek

 

Grodków 20 VI 82

Kochani,

[…] tak sobie tu często myślę, że to bardzo dobrze mieć się z kim porównać, przypomnieć sobie los własnego Ojca i z dumą uświadomić, że się jest na tej samej drodze, że się coś ważnego przedłuża, że nigdy człowiek nie przegrywa, bo choćby się miało wrażenie przegranej, potem – w przyszłości – przyjdą dzieci, które wszystko podejmą na nowo i będą szczęśliwe, że mają co podjąć. Bardzo jesteś, Ojcze, ważny w moim życiu. Nadzieja w tym, że choć następuje pokoleniowa ciągłość, nic nie powtarza się w losach dokładnie, nigdy nie działają te same siły. Moi dziadkowie odzyskali niepodległość Polski tak długo – przez pokolenia – noszonej w sercach i wymarzonej, pokolenie Ojca przeżyło jej kolejną, tragiczną utratę, moje… cóż, ciągnie to dalej, bo właśnie jest od tego, żeby stanąć jak trzeba przed tymi samymi problemami. Dosyć tragiczne, ale w tej ciągłości jest także coś radosnego. Tak się zdobywa sens życia. […]

Kocham Was bardzo

Jarek

 

MODLITWA WALCZĄCYCH

Nie rzucaj na nas klęski nienawiści
niech czyn i słowo pozostaną czyste
dłonie skalane oderwij od zbrodni
niechaj samotne biorą sprawiedliwość
za odwet pozwól niech wystarczy męka
tak bardzo nasza jak spodlony kraj
znów pomazany krwawym błotem grudnia
niech zrozpaczeni nie przestaną kochać
bo wtedy braknie wieczności na dom
niech będzie w sercach nie hańba lecz wiara
powstanie przecież bolesna dziś Matka
A nade wszystko nasz Milczący Panie
jeżeli jesteś i w otchłani trwasz
nie pozwól nam odejść ze wzruszeniem ramion
nie pozwól skończyć tej nocnej litanii

Obóz dla internowanych
Grudzień 1981 – czerwiec 1982

 

Fragment tomu wspomnień mającego się ukazać nakładem Instytutu Literatury i Fundacji Centrum Dokumentacji Czynu Niepodległościowego.

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Jarosław Broda, Ślady internowania 1981-1982, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2022, nr 140

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...