Laureat pierwszego miejsca w konkursie Podaj Frazę odczytuje swoje wiersze: Neron skopcony; ostrzenie carvingów; gram polski.
Laudacja
Jakub Grabiak w nadesłanych na konkurs wierszach stworzył świat dynamiczny i nieobliczalny, w znacznej mierze nieufny i przekorny wobec zastanych poetyk – świat, w którym przeplatają się woda, ziemia, powietrze i ogień, ożywają ciała niebieskie, a te ludzkie są siebie niepewne, czasem powoli wzrastają, czasem gwałtownie marnieją. To świat poety osobnego, to frazy „podawane” z żarliwą nieufnością, a równocześnie nadzieją, że czytelnik zechce z nimi pozostać na dłużej, a później wielokrotnie będzie do nich powracał. Nadzieją, można sądzić, całkowicie spełnioną.
Z rosnącym zainteresowaniem i ogromną czułością ogląda się to panopticum żywiołów i naszej organicznej biologii, w którym, jak zapisał sam autor, „śnieg przytulił ziemię, śnieg pruje narciarzy”, w którym „komety krążą, wpadają na siebie, robią bęc”, a potem „rano starcy zbierają je z asfaltu” i „tną na kawałki”. Można oglądać te kaskadowe obrazy z pasją tak wielką i w pewnym sensie tak przejmującą, że zaczyna się w nie wchodzić i brać w nich udział, że chwile spędzone z nimi oraz w nich robią to, co może właśnie powinna robić poezja – sprawiają czytelnikowi lekturową frajdę. Wiersze Jakuba Grabiaka mogą wzbudzić w czytelniku konwulsyjny sprzeciw albo wywołać jego aplauz, co jednak najważniejsze – nie pozostawiają go obojętnym.
Można spodziewać się po tym poecie jeszcze wielu osobliwych światów.
Neron skopcony
bębenek z tektury! całość kształem przypomina
bezdomnego ślimaka. jako pierwsi robili tak rzymianie –
tuczyli go, aż w końcu był odpowiedni do spożycia.
dopiero potem mogli ze spokojem podziwiać stolicę
z sąsiedniego wzgórza.
to taka poręcz, po której można się ślizgać.
to taka poręcz, która prowadzi do góry.
chcę wyłożyć każdy talerz krzyżem,
a on stawia opór, udając szypułki. przyszedł
Maciek, cały zielony. Karolina zwilża krawędź.
ogień pędzi. właśnie tak się robi jazz –
ostrzenie carvingów
którzy wyszli z piwnic wytropią drogowskaz.
stok skręci w złą stronę i runą w dolinę.
miasto się tym nie przejmie, wciąż będzie sadzić
bloki, wyjdzie z psem na spacer, ale po sobie
nie posprząta) to, co podziwiałem, zawsze
było parkiem, ślady dzikich zwierząt zrzucone
w przerębel (tutaj miejsca wystarczy na dłuższy
postój – kanapki z serem i wsuwanie chmury.
śnieg przytulił ziemię, śnieg pruje narciarzy.
czy wzięliśmy szczudła, aby jej dorównać?
gram polski
komety krążą, wpadają na siebie, robią bęc.
rano starcy zbierają je z asfaltu, tną na kawałki,
palą ogniska. co z tamtymi dziarskimi chłopcami,
co z ich kostkami? w piwnicy hodujemy kulkę śniegu.
na razie drzemie, ale w końcu wyjdzie rozruszać mięśnie,
wkroczy lawiną.