Nowy Napis Co Tydzień #145 / Autorskie odczytanie wierszy
Laudacja:
Trzy niedługie, krótkowersowe poetyckie notatki Szymona Domańskiego pod wspólnym tytułem Ciała obce,okazały się niezwykle spójnym i skomplikowanym zestawem. Jego puenta dopowiada, że to nasze własne ciała są tytułowymi Ciałami obcymi, jak mówi bohater wierszy Domańskiego, notując doznania tego wyobcowania: w ciele odkrywa się ogon, atawistyczny spadek po zwierzęcych przodkach; odkrywa się ciała własnych dziadków, których jest się przedłużeniem i wariantem, czy konieczność noszenia ciała jak stroju. Bo niby jest się „prawdziwym chłopcem”, w przeciwieństwie do Pinokia, a jednocześnie podejrzanie zbyt łatwo udaje się utożsamić z drewnianym pajacem, z jego przeżywaniem swojej z sobą niezgodności, w dekoracjach „gąszczu sztucznych roślin” / ”w świetle różowych neonów”. Nieszczelność ułudy bezpieczeństwa potęguje niepokój; przez palimpsest popkulturowych powidoków przezierają pociski i krew. Ból, cierpienie są tutaj dowodem nieskładności świata i świadectwem oporu przeciw niemu: „shinobi jeleń / z partyzanta pada pod sosną”. Czy to opor bezsensowny, i samo prawdziwe cierpienie znaczy tak samo mało, jak jego sentymentalne odgrywanie? Wiersze Domańskiego wydają się lakoniczną, nieskładną notatką z tych zmagań, ale jednocześnie są przecież precyzyjnie skonstruowanym sprzeciwem przeciw temu, co je konstytuuje. Pojemność tych trzech wierszy, w sumie kilkudziesięciu słów, domagała się nagrodzenia i pozwala domagać się od autora pełnowymiarowej książki z wierszami.
neo-tokio
płacę ogonem za ciastka.
kawałki naszych ciał
nadal możesz znależć
na brudnych spotach.
mamy w sobie coś z neo-tokio
polowanie na koty
w gąszczu sztucznych roślin,
w świetle różowych neonów
(sto dębów wyciętych
pod osiedle dębowe
trzydzieści brzóz pod
ulicę brzozową a
shinobi jeleń
z partyzanta pada pod sosną)
łuska
mam wrażenie
że ciał naszych dziadków
nadal możesz szukać w nawlins
raczej nie znajdziesz ich w adrii
wygląda to marnie
jak gdyby sountrackiem mojego
dzieciństwa było hotline miami
nie big city life
jak gdyby pocisk
pow pow
nie ciskał się, wystrzelił
złamał kilka żeber palety i
wcisnął mnie głęboko w parkiet
jak gdyby krecie oczy nie widziały bólu
ciała obce
to najbardziej ambitny crossover
dzieciństwa w trumnie.
coś jak rollercoaster tycoon
gdy za winklem stoi
śmieć z kosą
a ty masz zjazd
i nie masz nawet podjazdu
to miasto zaginionych dzieci
a czuje się nieswojo
jakbym oglądał przygody pinokio
wrzucam na grzbiet białą kurtkę
teraz czerwoną od krwi z nosa,
łokcie i kolana noszę w kieszeniach
nawszelki wypadek, wiesz
nasze ciała są bez kitu obce