mówią: że krótka sukienka, że cała we wstęgach,
że rzewna piosenka, co brzmiała w palarni,
że śmiechy w jej gardle działały jak wabik,
że czerwień przy krtani, kiedy grał Kazik
zarys spod bluzki na czarny stanik
i gdy Bacardi lali do szklanic,
były zaiste znakiem jej zgody
gdy na parkiecie zerkali na nogi i gdy wypiła kolejne Tyskie
kiedy ich brody tarły o ramię
i jak chwaliła się małym motylkiem
wyrytym przy łydce;
mówili, że chciała
bo kiedy stojąc na cienkim marlboro mówiła, że zaraz
musi już spadać, ale że można gdzieś zrobić after
że obok bloku ma Tesco i Żabkę i że zawołać jeszcze chce Martę
bo ona ma klucze – że mogą kupić królewskie lub tatrę
i by ktoś w końcu zawołał złotówę
mówili, że mogli, bo gdy uciekły ostatnie pociągi
dostali gdzieś nocleg w pokoju jej siostry,
że grali w makao, że nutka ze Spoti
tak brzmiała wymownie jak sygnał do zgody,
że szkarłat żaluzji, że nastrój tak luźny,
że czerwień jej bluzki,
że dzień był tak długi,
że pili coś ciągle z kieliszków i kufli,
że byli już sami, że było tak późno, że były poduszki
gdzieś przy jej nogach, że jedli grom sushi,
że klimat tak duszny, że t-shirt za krótki i była w spodniach
więc mówią, że można,
bo pokój był pusty, bo tuż przy poduszce, bo była tam przecież
bo grała muzyka, bo chciała przysypiać, jarzyły się świece
bo chciała tak sama, bo brak było krzyku,
nie mówi, że nie chce
bo z rana śniadanie zrobiła im z tostem i z kawą, omletem
więc twardo sędzina spogląda na Jolę i głosem swym gorzkim
ogłasza brak winy spod ślepych binokli, bo przecież mogli
Wiersz wyróżniony w konkursie poetyckim PODAJ FRAZĘ.