12.05.2022

Nowy Napis Co Tydzień #151 / Jak system obrósł legendą

Debiut prozatorski Łukasza Kucharczyka Granty i smoki to może nie nowatorska, ale interesująca i ciekawa propozycja, wydana nakładem kieleckiego Wydawnictwa Pewne. W tomie autor zebrał sześć opowiadań z gatunku fantasy, których motywem przewodnim jest kariera doktorancka niejakiego Cilgerana oraz jego pomocnika Pana Rortiego Pragmaticbucka, studenta odrabiającego nieobecności na zajęciach lub pojawiającego się jako postać towarzysząca głównemu bohaterowi z „konieczności fabularnej”. Zupełnie wyjątkowy jest to przebieg doktoratu, tego jedną legendą ogarnąć nie sposób!

Tytuł zbioru, Granty i smoki, nawiązuje do popularnej fabularnej gry fantasy Dungeons & Dragons (w skrócie: DnD), czyli Lochy i smoki, w której gracze walczą z potworami i mitycznymi stworami. Tytułowe granty zbliżają nas jednak do rzeczywistości akademickiej, w której studenci muszą zmierzyć się z nadmierną biurokracją, toczą pojedynki o stypendia naukowe i punkty, które umożliwią im realizację celu – zdobycia kolejnych stopni naukowych. Życie naukowców i badaczy, ich uczelnianą rzeczywistość Kucharczyk przenosi do świata głębokiego absurdu i obleka w mityczną, baśniową maskę niczym Mistrz Gry z DnD. Pierwszym z brzegu przykładem może być niebezpieczna wyprawa Cilgerana na Daleki Wschód, do której przyczynkiem było podjęcie się przez doktoranta organizacji konferencji naukowej na Uniwersytecie Wielkobohaterskim imienia Ketla Niezwyciężonego: 

Podczas przygotowań popełnił tylko jeden jedyny błąd. Zupełnie malutki. Tyci-tyci.

Uzupełniając formularz zamówieniowy o odpowiednie kody, w podpunkcie dotyczącym materiałów gospodarczych zamiast „XYZ.JH.IK1” wpisał „XYZ.HJ.IK1”. […] Pod pierwszym hasłem krył się po prostu dywan, a pod drugim – dywan latający. Pani Halinkanne z Działu Zamówień Publicznych była nieubłagana. Doktorant miał do wyboru: albo ponownie wypełnić wszystkie dokumenty i jeszcze starać się o podpisy przełożonych, na czele z dziekanem i rektorem, lub też udać się w niebezpieczną i grożącą śmiercią podróż na Daleki Wschód.

Wybór jest przecież oczywisty – poszukiwania latającego dywanu są realniejsze niż ponowne przebrnięcie przez meandry akademickiej biurokracji. Każdy doktorant doskonale to wie!

Cilgeran przypomina zatem bardziej gracza, który przypadkowo znalazł się w legendzie lub micie, niż Herosa przez wielkie H, pogromcę stworów, zdobywcę niewieścich serc, postrach złoczyńców. Co prawda jest nienagannie przygotowany do toczenia bojów, ale jedynie czysto teoretycznie. Jego orężem są książki, jego doświadczeniem – napisane referaty. Analizując sytuację zagrożenia życia (swego i niewiasty przywiązanej do obelisku), posługuje się Słownikiem symboli. kwerend bibliotecznych doskonale również wie, że wielu wrogów wycofało się przed walką na dźwięk wojennego zawołania przeciwnika. Jednak znajomość najbardziej przerażających gróźb: „CZAS OCZYŚCIĆ TO SIEDLISZCZE!” czy „ZAGRAM NA TWOICH ZASADACH BANDYTO! NOO, CHODŹ! GOTUJ SIĘ NA ŚMIERĆ! PRZYGOTUJ SIĘ NA SPOTKANIE Z PRZEZNACZENIEM!”, na niewiele się zda, biorąc pod uwagę, że z gardła doktoranta wydobył się „przeciągły, piskliwy jęk”. Natomiast jego postura nie przestraszyłaby kociaka, gdyż stanowi jedynie dowód na to, że Cilgeran ćwiczeniami fizycznymi nigdy się nie zhańbił. Wychudzony, w zbyt dużym hełmie i kolczudze, z prehistorycznymi szkłami na nosie (pamiętajmy, że mówimy o czasach legendarnych i pojęcie okularów jeszcze nie istniało), wroga może obezwładnić najwyżej poprzez wywołanie u niego ataku śmiechu.

W tej niekonwencjonalnej grze wraz z Cilgeranem bierze udział cała plejada najznakomitszych postaci powołanych do fikcyjnego życia przez autorów podań i legend, opowiadań i powieści. Wśród „ojców inspiracji” Kucharczyka znajdziemy: J.R.R. Tolkiena, Andrzeja Sapkowskiego, Edgara Allana Poego, Howarda Phillipsa Lovecrafta, Terry’ego Pratchetta, C.S. Lewisa, Sephena Kinga, ale i Bolesława Leśmiana, Zbigniewa Herberta i wielu innych. Autor doskonale bawi się, kreując bohaterów i świat przedstawiony zupełnie na nowo. Szpikuje drogę doktoranta wszelkimi możliwymi trudnościami, bo przecież nie tylko na uczelni czyhają na niego utrudnienia i donkichotowska walka z wiatrakami, ale także w głębinie lasu, w upiornym akademiku, na piaskach pustyni czy na szczycie zaczarowanej fasoli. Trzeba przyznać, że pomysł na fabułę może początkowo zdziwić, może też zniechęcić, bo przecież wszyscy znamy historię o złotej lampie, w której mieszka dżin, czy o Jasiu i olbrzymach. Kucharczyk bardzo zręcznie jednak omija konwencję i poprzez demitologizację, ironię i humor wyprawia czytelnika w podróż pełną krzywych zwierciadeł, w których odbijają się opowieści powstające przez wieki.

Odarta z powagi zostaje choćby szklana góra, która okazuje się być jedynie śmietniskiem pełnym rozbitych butelek po alkoholu, które pozostawiają po sobie górskie trolle. Dwóch recenzentów, którzy mają towarzyszyć Cilgeranowi w wyprawie grantowej udowadniającej istnienie smoków, zostało natomiast przedstawionych niczym Upiory Pierścienia z Władcy Pierścieni Tolkiena, Dementorzy z cyklu o Harrym Potterze albo upiory z Krainy Cienia. Postacie, które powinny budzić strach, wywoływać lodowate dreszcze (któż nie boi się recenzenta, niech pierwszy podniesie pióro), okazują się być zamaskowanymi (z konieczności stosowania podwójnej ślepej recenzji), sarkastycznymi profesorami, którzy w recenzjach od lat posługują się wyświechtanymi frazesami: „Doktorant opiera się nie na faktach, a zasłyszanych domysłach”, „wątpliwa pochwała relatywizmu”, „przedłużający się brak konkluzji” czy: „Doktorant wykazuje wątpliwe zaangażowanie w pracę naukową…”.

Nie ulega wątpliwości, że Kucharczyk doskonale bawił się, pisząc przygody Cilgerana. Bawią się również czytelnicy. Nie można autorowi odmówić poczucia humoru, szerokiej znajomości literatury, zręcznego pióra i umiejętności łączenia motywów i symboli. Książkę bez przeszkód można czytać nawet bez znajomości realiów uczelnianych i z pobieżną wiedzą z zakresu literatury fantasy, choć brak oczytania w tej ostatniej, niestety odbierze nieco magii i zabawy. Przyjemność z czytania jest tym większa, im więcej intertekstualności się odkryje. Zwracam jednak uwagę (pewnie nieco z sentymentu), że te antyheroiczne, traktujące popkulturę sporą dozą ironii opowiadania posiadają swoją podstawową tkankę, swój fundament, o którym łatwo w czasie lektury Grantów i smoków zapomnieć. Mianowicie właśnie rzeczywistość akademicką. Autor oczywiście mocno przejaskrawia niedostatki tego świata, wynosi do najwyższego poziomu absurdu i przedstawia w najbardziej, jak to tylko możliwe, karykaturalnej postaci. Nie on pierwszy zresztą zastosował ten chwyt. Wystarczy sięgnąć pamięcią choćby do wiedzy szkolnej i Monachomachii Ignacego Krasickiego, która była ostrą krytyką zakonników ukrytą pod maską zabawnego poematu. Książka Kucharczyka niestety pod warstwą legend i humoru skrywa również gorzką satyrę uderzającą w majestat uniwersytetu, który jako najstarszy typ uczelni wyższej ma rzekomo kształcić najwyżej wykwalifikowaną kadrę zawodową i pracowników nauki. W uniwersytet, który porzuca dawne wartości i idee na rzecz wyścigu po punkty, publikacje, stypendia i granty, bez których nie otrzyma się zaszczytnych tytułów, nawet jeśli jest się wybitnym umysłem. 

– Chcę zaświadczenie do stypendium.

– Zaświad… co? […]

– To dokument stwierdzający mój udział w zadaniu. Bohaterska wyprawa zalicza się do puli „działań organizacyjnych”, a w tym roku miałem ich trochę mało, bardziej skupiłem się na publikacjach naukowych, popularnonaukowych i pracy w samorządzie doktoranckim. Nie chciałbym, aby zabrakło mi punktów do stypendium. Dostają je tylko trzy najlepsze osoby na roku. Najlepiej by było, gdyby zaświadczenie podpisał dyrektor instytucji. A, no i prosiłbym o pieczątkę, pieczątki są bardzo ważne.

Im bardziej groteskowa staje się sytuacja akademicka, tym przygody doktoranta są burzliwsze, bardziej niebezpieczne, a punkty trudniejsze do zdobycia. I tak jak w każdej baśni leży ziarno prawdy, a każda rozgrywka DnD ma Mistrza Gry, tak każdy doktorant odnajdzie w Cilgeranie cząstkę siebie. Pozostaje mi jedynie życzyć czytelnikom, by śmiech, który wzbudzą w nim Granty i smoki był mimo wszystko szczery i radosny.

 

Ł. Kucharczyk, Granty i smoki, Pewne Wydawnictwo, 2022.

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Natalia Charysz, Jak system obrósł legendą, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2022, nr 151

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...