Nowy Napis Co Tydzień #159 / Światło dla powierzchni porów
Poezja Jacka Łukasiewicza jest pochodną rzetelnej i spontanicznej medytacji. W myśl tego, na co zwracał uwagę sam autor, komentując chińską estetykę: „Staranne kopiowanie i spontaniczność. Świeżość uczucia, wyrazu. Bez tego nie ma liryki. Tylko martwe figury”
Wybór poezji Jacka Łukasiewicza przygotowany przez Pawła Mackiewicza obejmuje piętnaście tomów wierszy, poczynając od książki Moje i twoje, a kończąc na tomie ostatnim pod tytułem Cięcia
To minęło,
to znów następuje.
Znowu zapach wilgoci.
Znowu przedwiosenne wody
i senne urodzaje.
Jakieś ptaki uderzające skrzydłami
wysoko nade mną,
wysoko nad tobą.
We wstępie do Niepokoju parku tak pisał autor: „Pejzaż rozwija się jak tkanina, jak sztuka jedwabiu. Miękko”
Czas sztuki jest więc rodzajem haszyszu? Nie można temu zaprzeczyć. Jeśli jednak jest on rodzajem haszyszu, to posiada przy tym wartość, dostarcza przyjemności, może dawać uczucie oczyszczenia. (Spełnia więc rolę moralną)
J. Łukasiewicz, Mieczysława Jastruna spotkania w czasie, Warszawa 1982, s. 286. [7].
Szukający w sztuce wsparcia wobec nieuchronności może ewokować z powodzeniem minione.
Dzieciństwo poety mieszka w zapamiętanych kadrach, widokach, w porzuconych w skrytkach pamięci drobiazgach. Wzrok i spojrzenie to motory napędowe niezwykle wielu momentów opisanych przez poetę. Łukasiewicz często sytuację liryczną czyni podległą porządkowi (bądź nieporządkowi) patrzenia, albo lepiej: przyglądania się, wodzenia wzrokiem za obiektami uwagi. Może w intensywnym i świadomym widzeniu następuje jakiś rodzaj tajemniczego wiązania nas z doświadczanym w ten sposób obiektem, rzeczą, przedmiotem? Niemniej jedno jest pewne: spojrzenie pozwala wyprowadzić się na zewnątrz siebie i tam zbierać to wszystko, co zasili wewnętrzne magazyny, co w końcu stanie się strukturą wiersza. W tomie Podróże
W tej rzece trudno znaleźć rybę,
w jej brzuchu pierścień,
w pierścieniu kamień.
Rzeka z miliona rąk
miliona twarzy
miliona piersi;
każda inaczej przemawia.
Słychać je nocą,
która przewodzi dźwięk.
Wiersze reprezentujące tom Obraz siedzącej
Łukasiewicz jest poetą zafascynowanym idiomami wiersza polskiego. Jego fraza blatuje barokowe poczucie bezwyjściowości z egzystencjalnego klinczu, powodowanego koniecznością umierania i otwieraniem się imaginarium z napisem „marność”, z doświadczeniem osobistym profesora literatury, który u zmarłych autorów szuka żywych odpowiedzi na wciąż aktualne pytania kumulujące kolejne troski. Poeta na tym nie poprzestaje. Nierzadko polemizuje z językiem romantycznym (tyrtejskim) uniesionym niejako ponad strofę na poziom gwałtownego uczucia. Flirtuje z tradycją erotyku powściągliwego, potrafiącego zarysować jedynie kształt pożądania, nieosuwającego się w banał doraźności. Miłość w tych wierszach jest z pewnością azylem przed napastliwą propagandą rutyny. Eksperymentuje z narzeczem codzienności, dykcjami szukającymi w tym, co moje, tego, co nasze. W końcu autor Deszczyku i innych wierszy traktuje poezję jako zapis swoich duchowych i intelektualnych zmagań z tradycją myślenia, kulturą Zachodu oraz Wschodu. Daje poprzez poezję wgląd w swoje lektury, kładzie przęsła między tradycjami. Opukuje przeszłość oraz wsłuchuje się w jej echa (podobnie jak Rymkiewicz). Jest również poetą fenomenologicznej redukcji, gdyż często zdarza mu się w wierszu obracać jakąś rzecz jak gdyby odwróconym układem Peiperowskiego rozkwitania, by zredukować ją do nazwy pozbawionej możliwości konotowania niczego poza nią samą. Autor Małych mistrzów testuje też różne formuły wiersza hermetycznego, gdzie na sens wali się gruz awangardowego inwentarza słownego (czasami puszczając oko Białoszewskiemu). Co najważniejsze: ma się wrażenie, że dla Łukasiewicza wiersz jest zawsze domeną nieskrępowanej (choć zdyscyplinowanej) wyobraźni. Liryka daje poczucie wolności, wyjścia ze sfer sobie bliskich i przypisanych – byłby zatem za każdym razem próbą przekroczenia własnych, ustabilizowanych i przewidywalnych wymiarów. Poeta często próbuje zaglądać do słownika uniwersalnych znaczeń i sprawdzać ich moralne inklinacje. Jakże często stawia na brzmienia rymu, stając po jego stronie. Sięga czasem po klasyczne miary, potrafi światy swych myśli domknąć precyzją i wymogami przeszłej poetyki. W wierszu Późny wieczór napisał:
Uroda świat się nie kończy,
kiedy przestaje być widziana.
Już dosyć dawno zaszło słońce,
Teraz księżyca brodzi rana.
Jeszcze spadają drobne gwiazdy
na lasy, domy i ogrody.
I jeszcze słyszę nocy każdej
w pobliskim stawie bulgot wody.
Jeszcze ze lśniącej ciemnej trawy
do źródła światła ćma polata.
Kiedy przestaje być widziana
– nie kończy się uroda świata.
Napięcia i troski regulują tu więzi z bliskimi (szczególnie z żoną Teresą). Kolejne tomiki stanowią następne stacje, dające upust lirycznym fabulacjom i konfabulacjom, które składają się na Jacka Łukasiewicza. Łączą się w nich fakty i reminiscencje, daty oraz mity, miejsca prawdziwe (Podkarpacie, Leszno, Wrocław) z wyobrażonymi (sen). W Stojąc na ruinie
W 1935 roku urodziła się Winia
moja siostra. Miałaby
72 lata, ale przecież
umarła.
W ostatnich pięciu latach poezja Jacka Łukasiewicza
J. Łukasiewicz, Uroda świata się nie kończy. Wybór wierszy, autor wyboru i posłowia P. Mackiewicz, Poznań 2021.
Przypisy
- J. Łukasiewicz, Kąt widzenia. Notatki literackie, Wrocław 2016, s. 134.
- Tenże, Z naszej okolicy, „Odra” 2018, nr 7–8, s. 85.
- Tenże, Uroda świata się nie kończy. Wybór wierszy, autor wyboru i posłowia P. Mackiewicz, Poznań 2021. Wszystkie cytaty wg tego wydania.
- Tenże, Moje i twoje, Warszawa 1959; Tenże, Cięcia, Wrocław 2020.
- Tenże, Republika mieszkańców, Wrocław–Gdańsk 1974, s. 345. W Nowym Roku 1969 ostatnie dwa wersy: „Grzyby teraz leniwiej przebijają mech. / Łąka spada jak sztuka jedwabiu”.
- J. Madejski, Poetyka ekstremalna oraz inne noty o liryce i krytyce współczesnej, Kraków 2021, s. 37.
- J. Łukasiewicz, Mieczysława Jastruna spotkania w czasie, Warszawa 1982, s. 286.
- Tenże, Podróże, Warszawa 1976.
- Tenże, Obraz siedzącej, Wrocław 1963.
- Tenże, Stojąc na ruinie, Wrocław 2011.
- Myślę głównie o tomach wydanych w wydawnictwie j: Wiązania i Cięcia.
- J. Łukasiewicz, Album, Kraków 1983.