14.07.2022

Nowy Napis Co Tydzień #160 / Z zachęty Bema… O dziennikach Stefana Żeromskiego

Stefan Żeromski prowadził dziennik przez dziesięć lat, od roku 1882 – miał wówczas osiemnaście lat i był uczniem kieleckiego gimnazjum – do roku 1892, w którym zarzucił codzienne notowanie, bo coraz więcej czasu zajmowało mu pisanie z myślą o czytelniku, a jego nowele, szkice i przekłady zaczęły już ukazywać się w prasie. Niebawem, w 1895 roku, zadebiutował zbiorem opowiadań Rodzióbią nas kruki, wrony…, którym zdobył uznanie czytelników i krytyki. Wieloletnie pisanie w dzienniku stało się jednak podstawą kształtowania się stylu pisarza, stylu zwanego później złośliwie „żeromszczyzną”, to znaczy pełnego młodopolskich ozdobników, często zawiłego i dlatego dziś już bardzo mało komunikatywnego. Można zaryzykować tezę, że właśnie dzięki „dzienniczkowi” narodził się pisarz, jeden z najwspanialszych, jakich znała nasza literatura narodowa, a paroksyzmy tego porodu zapisywane były skrzętnie w kolejnych tomach. Dlatego jest to świadectwo wyjątkowe – pokazuje nam nie tylko kształtowanie się najważniejszych zainteresowań Żeromskiego, które potem staną się głównymi tematami jego prozy, ale także tło obyczajowe młodzieńczych lat pisarza i historię Polski pokazaną przez panoramę postaci, które pojawiają się na kartach dziennika.

Dzienniki Żeromskiego ukazały się w PRL dwukrotnie, choć pisarz nie przeznaczył ich do publikacji. Zezwoliły na to spadkobierczynie pisarza: jego towarzyszka życia Anna Żeromska i córka Monika. Po raz pierwszy, w trzytomowej edycji, zapiski te ukazały się w latach 1953–1956, po raz drugi – w Dziełach zebranych Żeromskiego pod redakcją Stanisława Pigonia w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku. W oba te wydania ingerowała komunistyczna cenzura: wykreślano fragmenty dotyczące „prowadzenia się” pisarza, jego miłości i miłostek, czyli tego, co Barbara Wachowicz niefortunnie nazwała potem „świętokrzyskim eroticonem”. Czyniono tak zapewne na życzenie obu pań Żeromskich oraz oczywiście w trosce o „socjalistyczną moralność”. Jednak nóż cenzora szedł nie tylko w tę stronę. Chociaż Żeromski był w PRL uznany za „pisarza słusznego”, czyli takiego, który opisywał ciężką dolę proletariatu i chłopów (z tego tytułu był mordowany w milionach szkolnych wypracowań), skrzętnie skrywano jego antykomunistyczne poglądy, nie pozwalając na druk między innymi reportażu Na probostwie w Wyszkowie i innych podobnych wystąpień. Oczywiście na kartach dziennika antykomunizm nie mógł być obecny z przyczyn historycznych, jednak ocenzurowaniu uległy antyrosyjskie fragmenty, w których młodzieniec wyrażał swą nienawiść do zaborcy. Już sam ten fakt świadczy o głębokiej wasalności PRL wobec ZSRR, tak głębokiej, że wkraczającej nawet na stroniczki zapisywane przez ucznia w XIX wieku i publikowane pięćdziesiąt lat później.

Dopiero jednak teraz mamy szansę zacząć czytać dziennik Żeromskiego w całości, bez ingerencji cenzury oraz z bogatym opracowaniem, które wyjaśnia wiele niejasności narosłych wokół biografii pisarza. Właśnie ukazał się tom pierwszy dzienników (dwudziesty siódmy w edycji Pism zebranych) zawierający obszerny edytorski wstęp i dwa pierwsze tomy dziennika z lat 1882–1883. Całość dziennika pod redakcją profesora Zdzisława Jerzego Adamczyka i Beaty Utkowskiej będzie liczyła tomów siedem.

Zdzisław Jerzy Adamczyk to badacz, który ma ogromne zasługi w przywracaniu dziedzictwa pisarskiego urodzonego w Strawczynie twórcy. Pod jego redakcją ukazało się do dzisiaj sześć tomów listów Żeromskiego, a także utwory publicystyczne, również te wspomniane już, jawnie antykomunistyczne, których nie wolno było drukować przed 1989 rokiem (Publicystyka 1920–1925 w tomie dwudziestym szóstym). Dodajmy, że uczony ten jest również autorem znakomitej książki Manipulacje i tajemnice. Zagadki późnej biografii Stefana Żeromskiego (2017), poświęconej nierozwikłanym dotąd wątkom w życiorysie pisarza. Autor traktuje w niej o wcale niełatwych ostatnich latach u boku nowej towarzyszki życia (Anna Żeromska w świetle prawa nigdy nie była żoną Żeromskiego, choć pisarz uważał ją za żonę), o skomplikowanych relacjach z wydawcą Jakubem Mortkowiczem, który w zasadzie ubezwłasnowolnił pisarza i wydawał jego książki w sposób dowolny i niedbały. Ta książka, napisana w żywym, polemicznym stylu, sprawiła, że Żeromski stał się na powrót w oczach czytelników człowiekiem i pisarzem z krwi i kości, a nie zakurzoną, gipsową figurą ze szkolnego korytarza.

Taką funkcję może też spełnić nowa edycja dzienników. I oby tak właśnie się stało! Przecież już lektura wstępu udowadnia, że jest to gotowy scenariusz na film sensacyjny. Losy zeszytów, w których Żeromski notował przez dziesięć lat, układają się w zupełnie nową opowieść, w której poznajemy obawy oraz zazdrość spadkobierczyń, wojenną epopeję rękopisów i esesmana ładującego je na ciężarówkę, która w 1944 roku odjeżdża z Warszawy w nieznane. A jednak „kajety” kieleckiego gimnazjalisty i warszawskiego studenta, choć już za życia wożone przez samego Żeromskiego w rozmaite miejsca w ubogim tłumoczku (przez wiele lat – po śmierci matki, a potem ojca – pisarz był po prostu bezdomny), niemal wszystkie szczęśliwie przetrwały i są dziś zdeponowane w zbiorach rękopiśmiennych Biblioteki Narodowej.

Czego się z nich dowiadujemy? Dziennik zaczyna się tak:

Urodziłem się dnia 14 października 1864 roku we wsi Strawczynie z rodziców Wincentego i Józefy z Katerlów. Rodzice moi dzierżawili wówczas wieś Strawczyn o kilkanaście wiorst od Kielc oddaloną. Wieś tę dzierżawili rodzice od czasu powstania, tj. do roku 1863 – mówię do roku 1863, gdyż od tego czasu ojciec zaczął szukać innej dzierżawy z powodu znacznych strat majątkowych, poniesionych w wspomnianych wyżej latach. Po przemieszkaniu w Strawczynie około roku rodzice przenieśli się do wsi Wola Kopcowa, także w bliskości Kielc położonej. Po przebyciu tutaj lat trzech, straciwszy więcej jeszcze na nieintratnym tym majątku, przeniesiono się do wsi Krajno – a stąd w końcu do obecnie jeszcze zamieszkiwanych przez ojca – Ciekot.

W najnowszym wydaniu każde miejsce i osoba, o których pisał młody Żeromski, opatrzone są obszernymi przypisami, które – niczym w prozie Davida Fostera Wallace’a – same w sobie są mikrohistoriami, wartymi zgłębienia, przemyślenia… W rozpoczynającej się opowieści o życiu przeczytamy o kieleckich latach pisarza, o jego sytuacji rodzinnej, o kolegach, pierwszych miłościach, księdzu dziekanie i Antonim Gustawie Bemie, ukochanym nauczycielu polskiego, który był wielkim autorytetem chłopaka i zachęcił go właśnie do prowadzenia dziennika. I o spacerach na Karczówkę. A kiedy Bem wrócił do Warszawy, jego dawny uczeń był świadkiem komplikacji w życiu rodzinnym nauczyciela. Pisał o tym na kartach dziennika… Warto też wspomnieć, że Żeromski należał do pokolenia, które po nocy zaborów wywalczyło niepodległość i w 1920 roku obroniło ją. Pisarz zgłosił się wtedy do wojska. To jednak zupełnie inna historia.

Stefan Żeromski, Dzienniki, Tom 1, 1882–1883, oprac. Zdzisław Jerzy Adamczyk, Beata Utkowska [Pisma zebrane, tom 27], Instytut Badań Literackich Pan, Uniwersytet Jana Kochanowskiego w Kielcach, Warszawa–Kielce 2021.

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Wojciech Chmielewski, Z zachęty Bema… O dziennikach Stefana Żeromskiego, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2022, nr 160

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...