28.07.2022

Nowy Napis Co Tydzień #162 / Pablo chce spać

Ale ja nie o tym chciałem. Ta tegoroczna zima jest wszystkiemu winna. Ta zima, w środku której kwitną bratki i chłopi orzą pola. Ta dziwna zima, która zapowiada coś niezwykłego, co stanie się na pewno, zanim odejdzie mi ochota pisania tego łże-dziennika, tego pokracznego raptularza, tych wulgarnych zapisków wyszantażowanych przez naiwność i snobizm.

Kalendarz i klepsydra, Tadeusz Konwicki

Biorę do ręki Przedświty Pawła Orła, patrzę na czwartą stronę okładki i widzę dwa blurby – Jerzego Franczaka i Bohdana Zadury. Są znakomite, stanowią wręcz krytycznoliterackie haiku, ale jest rzecz, która drażni mnie w pierwszym z nich. Z noty od Franczaka dowiadujemy się, o czym jest ta powieść, ale – moim zdaniem – mówienie, że coś jest o czymś brzmi osobliwie i sztucznie. „To raczej opowieść o zasypianiu i wybudzaniu, o bezsenności”P. Orzeł, Przedświty, Warszawa 2021, s. czwarta okładki.[1], a przecież nie powiemy, że czyjaś wypowiedź „jest o melancholii”! Ale to tylko moje czepialstwo, reszta obserwacji jest celna, a zwłaszcza ta określająca Przedświty jako l’écriture mélancolique – pisarstwo melancholijne, złożone z nawrotów cudzych słow. Z kolei Zadura napisał coś, o czym powinniśmy pamiętać przy każdej lekturze (nie tylko Przedświtów): „ta książka zbudowana jest ze zdań”Tamże.[2]. I właśnie tak zamierzam ją przeczytać, jako powieść ze zdań urody sobie właściwej, cudzych i własnych; nie jako referat „o czymś”, a raczej – mając w pamięci pracę Henryka Berezy – jako wynik zmagania się języka pisanego i żywego.

Podmiot(?)

Drażni mnie w powieści Orła ustawiczne podkreślanie bezpodmiotowości i nieokreśloności. Widać to w aparacie krytycznym towarzyszącym książce („tutaj nie ma żadnego podmiotu, który wyprzedzałby słowo”Tamże.[3]), jak i w komentarzach odautorskich – pod notą o autorze rzekomy autor opisuje rzekomy proces pisania, żeby na końcu stwierdzić, że to wszystko nieprawda, zaś pod datą ukończenia dzieła dopisuje: „(data nieprawdziwa)”Tamże, s. 219.[4]. Ten strukturalny gąszcz motywów osnutych wokół śmierci autora i podmiotu ni ziębi, ni grzeje. Wygląda to tak, jakby autor usilnie podkreślał, że jego tekst jest literaturą piękną. Właściwie ta gra wydaje się być zbędna wobec samej treści, a do tego tworzy pewien prosty, widoczny trop, który mogą chwytać krytycy, jednocześnie wpadając w strukturalistyczną pułapkę. Z tej pozycji braku zaufania wobec autora trudno ruszyć dalej z refleksją wobec jego narracyjnego „ja”.

Ale może ta nachalność jest zamierzona? Może to żart? Albo (jak już mówiłem) świadomie zastawiona na czytelników i krytyków zasadzka? Te chwyty nie znajdują się wewnątrz tekstu, raczej są wobec niego inwazyjne. Jako kpina z nachalnych gier autorskich, gier tekstowych, ma to pewien sens i rzeczywiście jest zabawne. Przede wszystkim „ta książka zbudowana jest ze zdań”Tamże.[5], a nie z podmiotów. W końcu pisze się wypowiedzeniami, a nie jakimiś osobowymi esencjami.

Ale – jak już wspomniałem – ta gra ni ziębi, ni grzeje.

Forma(.)

(a właściwie „Treść cz. 1”)

Artystycznie Przedświty są bardzo śmiałe i sprawne. Dynamiczne, krótkie relacje z życia i snów. Przemysław Kaliszuk, w recenzji Tekstów seksualnych, pisał:

Obcujemy zatem, przynajmniej od strony estetycznej, z utworem, który odwołuje się wprost do literatury eksperymentalnej, poezji konkretnej czy liberatury, lecz także stanowi rodzaj dzieła w ruchu. Orzeł korzysta z takich zabiegów, które imitują proces pracy nad tekstem (skreślenia, poprawki, wykreślenia uniemożliwiające odczytanie danego wiersza)P. Kaliszuk, Eksperymentalny dziennik z nieprzyzwoitymi piosenkami, https://magazynwizje.pl/aktualnik/kaliszuk-orzel/ [dostęp: 2 stycznia 2021].[6].

Nie inaczej jest w Przedświtach. Paweł Orzeł od czasu debiutu stosuje podobne zabiegi, ale z czasem stają się one coraz bardziej różnorodne.

Tutaj spotykamy się z kreatywnym wykorzystaniem kolorowych czcionek i przypisów. „Im kolorowiej we mnie, tym okropniejsze widoki za oknem”P. Orzeł, Przedświty…, s. 15.[7]. Spekuluję, że ma to charakter żartu (zazwyczaj „kolorowość” oznacza wesołość). Czcionki są czerwone, niebieskie, zielone (te najrzadziej), czarne (te w zdecydowanej większości). Ta gra kolorami sprawnie oddaje nastrój utworu – melancholia, depresja (ze sporadycznymi polepszeniami nastrojów).

Część główna (przedprzypisowa) korpusu tekstu zostaje na końcu zalana przez czarne linie. Następnie nie ma nic, nie ma treści. Dopiero potem pojawiają się przypisy do intertekstów, których jest mnóstwo: jak widać, światełka pasji – cudzego piękna – stanowią jakieś rozjaśnienia w życiu melancholika.

Treść(!)

(a właściwie „Forma cz. 2”)

W trakcie lektury przechodzimy przez coś, co wygląda jak zmagania. Zmagania ze snem, z depresją, z męskością, z tekstami. Całość zaczyna się od prologu z opisem śniącego się deszczu – motyw ten powraca na stronie sto dwudziestej siódmej pod postacią fragmentu wiersza Edith Sitwell Still Falls the Rain, deszczowego pejzażu wypełnionego mrocznymi, onirycznymi wizjami. To jest pole zmagań w Przedświtach: pogoda, melancholia i depresja.

W takim krajobrazie przechodzimy przez problemy życiowe, miłosne, zawodowe, przez teksty, języki i właśnie sny. Wszystko, co tu mamy, może złożyć się na komplementarny krajobraz mentalny jednej osoby, ale co ja – jako czytelnik – z tego dostaję? Opowieść o walce. Wielu ludzi w okresie jesienno-zimowym przechodzi przez męczarnie spowodowane drastycznymi spadkami nastroju. Tak okaleczonym ludziom może być raźniej dzięki lekturze takiego dokumentu/fikcji. Można mówić sporo o tym, jak – i z czego – Przedświty są zbudowane, ale nie potrafię pominąć tego, o czym opowiadają, ponieważ temat jest cokolwiek doniosły etycznie. To depresja i idące z nią zaburzenia snu: bezsenne noce, senne dni; ciężkie, trzynastogodzinne spanie; skomplikowane, męczące sny. Nieistotne, czy to dokument, czy fikcja – to wciąż tekst, który czytamy. Nie ma dla mnie znaczenia, czy to relacja z życia Pawła Orła, czy konfabulacje, ponieważ ten tekst – jako tekst – ma dużą wartość.

Przemykamy się przez sprawnie nakreślone relacje z życia-snu. Czytamy o pracy i nie-pracy. W gąszczu zapisków, sytuacji i gier literackich widzę jeszcze jedno, nadrzędne zmaganie; jest to walka języka pisanego i żywego (co zaznaczyłem we wstępie). Według Henryka Berezy konwencjonalizacja języka literatury polskiej doprowadziła do sytuacji, w której powstał sztuczny, oficjalny język, oderwany od mowy wywodzącej się z życia i problemów ludności wiejskiej i robotniczej; język fetyszyzowany, służący dyscyplinowaniu użytkowników dialektów, mów innych i mniej zapoznanych, którzy – z pewnych względów – nie są w stanie posługiwać się dominującym, zatwierdzonym przez instytucje dialektem. Tymi „innymi językami” jest mowa żywa. To od niej wywodzi się język oficjalny, pisany. „Warunkiem życia języka pisanego (i tym samym życia literatury) jest trwałe jego uzależnienie od języka żywego”H. Bereza, Ziemia pisarza [w:] Alfabetyczność, Warszawa 2018, s. 46–47.[8].To mowa swobodnej ekspresji i praktycznych terminów„Wszystko, co dzieje się w poezji i w prozie dwudziestego wieku, jest odkrywaniem na nowo żywego języka, jest buntem przeciwko samowładztwu języka pisanego, jest wyzwalaniem języka wyobraźni i mowy spod terroru, który sprawił, że cmentarzyska słów narzuciły swoje prawo śmierci życiu języka”. Tamże.[9].

Przedświty to osobliwa batalia tych dwóch rejestrów. Postać autora, zaprezentowana w „Nocie o autorze”, posiada podwójną narodowość. Urodzony w Hiszpanii, żyjący w Polsce Paweł/Pablo. Ktoś o podwójnej tożsamości językowej na pewno musi mieć problem ze znalezieniem „swojej żywej mowy”. Ten impas daje o sobie znać, kiedy – po serii przełożonych na język polski fragmentów z literatury obcej – na stronie dwudziestej trzeciej pojawia się hiszpańskie wyrażenie. W przypisie do niego czytamy: „Nie, hiszpańskich słów, zwrotów, pełnych zdań nie będziesz przekładać ani wyjaśniać, w najmniejszym stopniu przybliżać”P. Orzeł, Przedświty…, s. 174.[10]. W 1981 roku Bereza pisał: „[…] w dzisiejszej literaturze bez sięgnięcia do źródeł swego pierwszego (niejako przyrodzonego) świata nie ma się szans bycia sobą w twórczości, pierwszy świat to źródło pierwszego języka, w literaturze dzisiejszej nastał czas języków pierwszych, w języku drugim (tym razem chodzi o sens dosłowny tego określenia) pisać dziś nie można” H. Bereza, Ziemia…, s. 45.[11], a także: „[l]iteratura dzisiejsza we wszystkim, co istotne, jest zdeterminowana przez świat pierwszy pisarza”Tamże.[12]. Nie przytaczałbym tych zdań, gdyby nie mocne powinowactwo Orła z autorem Sztuki czytania. Znany jest jako opiekun spuścizny Berezy, sporządził wybór z całej jego twórczości (Alfabetyczność) i zajmował się niepublikowanymi notatkami (Wypiski ostatnie). Oprócz tego Henryk Bereza pojawia się w Przedświtach na stronie sto siódmej. Tam jego wizerunek wywołuje silne wzruszenie piszącego, a słowa krytyka zaznaczone są zieloną czcionką (a kolor ten występuje najrzadziej w całej książce). Myślę, że dlatego Orzeł nie może skonstruować prawdziwej powieści. Jako obywatel dwóch języków nie może przyznać się do jednego języka pierwszego, a ich mieszanka stałaby się jeszcze innym – nienaturalnym – językiem. Dlatego jego utwory muszą być skrajnie tekstualnymi, metanarracyjnymi konstrukcjami, ponieważ „[…] w języku drugim […] pisać dziś nie można”Tamże, s. 45.[13]. Twórczość Orła to nie opowieści o rozerwaniu tożsamościowym, a raczej jego dzianie się na poziomie tekstu. Każdy kolejny utwór jest procesem wyrażania nieposiadania pierwszego świata, choć koncentrują się one wokół innych problemów.

***

Wyobrażam sobie całą twórczość Pablo Enrique Orla w postaci jednego bloku tekstów. Nie wyobrażam jej sobie w przekładzie – chyba że sam Orzeł napisałby ją jeszcze raz, tym razem w wersji z przeważającym hiszpańskim, poprzetykanym polskojęzycznymi fragmentami. Przedświty opowiadają o melancholii, życiu światem intertekstów, o pracy i o spaniu. Koniec końców żyje się tak, by móc później spokojnie spać – a jest to co najmniej jedna trzecia każdego dnia.

Mam nadzieję, że jego proces pisarski będzie kwitł długo i coraz barwniej.

Paweł Orzeł, Przedświty, PIW, Warszawa 2021

okładka książki

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Filip Matwiejczuk, Pablo chce spać, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2022, nr 162

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...